Programy informacyjne TVP są skandalicznie tendencyjne. W mediach publicznych "dobra zmiana" jeszcze nie nadeszła.
Oglądałam niedzielną rozmowę w TVP z Piotrem Glińskim i mimo zupełnie niepotrzebnego uniesienia ministra i jego oburzenia na to, że dziennikarz zadaje niewygodne pytania, zgadzam się z nim w ocenie jakości dziennikarstwa w programach informacyjnych TVP.
Materiały w "Wiadomościach", "Panoramie" czy w TVP Info od "dobrej zmiany" budzą we mnie zażenowanie i złość. Razi tendencyjność w doborze tematów i ich przedstawianiu. Zapewne zdarzają się dobre i uczciwe materiały, a w redakcji pracują porządni ludzie, którzy znają dziennikarski warsztat, jednak to, co dobre ginie w cieniu nachalnej propagandy. Gdy oglądam "Wiadomości" TVP, przypominają mi się materiały z reżimowego "Dziennika Telewizyjnego", które jako studentka archiwizowałam dla TAI.
Z żalem stwierdzam, że programy informacyjne TVP są zaprzeczeniem tego, co PiS obiecywał w kampanii wyborczej: że media publiczne będą wreszcie uczciwie przedstawiać rzeczywistość.
Materiały "Wiadomości" o dotacjach dla organizacji NGO, w których pracują m.in. córki Komorowskiego i Rzeplińskiego, nie były informowaniem, stawianiem pytań, tylko osądem. Dziennikarze publicznej telewizji weszli w rolę prokuratorów. Po ich obejrzeniu widz mógł mieć wrażenie, że wymienione w nich osoby, pokazane na grafikach ze strzałkami pokazującymi kto jest z kim powiązany, to klika czerpiąca korzyści ze znajomości i politycznych wpływów. Wątpię, by niezorientowany w temacie widz zrozumiał, że tematem jest nieprzejrzysty sposób finansowania organizacji pozarządowych, które niekiedy otrzymują z budżetu państwa bardzo wysokie dotacje.
Gdy w październiku w "Panoramie" usłyszałam, że reporter w materiale o konwencji PO określił Hannę Gronkiewicz-Waltz jako "twarz afery reprywatyzacyjnej w Warszawie", po prostu mnie zatkało. Młody człowiek dodał też coś w tym stylu, że Platforma może sobie dyskutować, ale to i tak nie ma już żadnego znaczenia. Krótki materiał zamiast poinformować o wydarzeniu, przekazał widzowi, że przedstawiane w nim osoby i organizacja to jacyś przestępcy i straceńcy. W informację włożył negatywny przekaz i ocenę.
W systemie demokratycznym jednym z podstawowych praw obywatelskich jest wolność słowa - zarówno w kwestii wypowiadania własnych opinii, jak i bycia poinformowanym. Media publiczne pełnią w tej kwestii bardzo ważną rolę, powinny wypełniać tę misję. Dziennikarze mają prawo i obowiązek tropić nieprawidłowości, zadawać pytania, patrzeć władzy na ręce. Cała rzecz w tym, w jaki sposób to robią.
Współczesne media dokonują zbrodni na obywatelach i społeczeństwie demokratycznym. Zamiast pokazywać, tłumaczyć świat i procesy, które w nim zachodzą, stały się armią w ideologicznej wojnie plemion. Nic mnie nie obchodzą nierzetelne teksty na portalu Tomasza Lisa czy propagandowe artykuły w Gazecie Wyborczej. To są prywatne media, zaangażowane ideologicznie i mogą publikować, co chcą. Tu decydują względy biznesowe. Problemem jest to, gdy media publiczne, finansowane przez nas wszystkich i mające służyć nam wszystkim, zamiast być do bólu uczciwe i obiektywne, są tak samo zaangażowane jak prywatne.
Wyzwaniem dla organizacji pozarządowych, szczególnie tych, które mają na celu budowanie społeczeństwa obywatelskiego, powinno być edukowanie, jak być krytycznym konsumentem współczesnych mediów. Na moje wyczucie, takich programów jest jak na lekarstwo, a ofiar medialnej propagandy spotykam codziennie dziesiątki - w realu i w mediach społecznościowych. Inteligentni ludzie wchodzą w propagandę jak w masło, myśląc że mają do czynienia z dziennikarstwem. Tymczasem mają do czynienia z produktem dziennikarskopodobnym, paskudnym oszustwem. Otrzymują zmanipulowane informacje, które niestety traktują (jako niewyrobieni odbiorcy) jako prawdę o świecie.
Od kampanii wyborczej do czasu pierwszych personalnych zmian w mediach publicznych wierzyłam, że nastąpi w nich zmiana na lepsze. Zmiany owszem nastąpiły, ale niestety na gorsze. W redakcjach pojawiły się miernoty, z pracy wyrzucani są porządni, doświadczeni dziennikarze, a w ich miejsce przychodzą "funkcjonariusze". Ostatnie wypowiedzi prof. Glińskiego są dla mnie jaskółką, że rządzący to dostrzegli i rozumieją, że nie o taką zmianę w publicznych mediach PiS-owi chodziło.
Bogna Janke
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Z zawodu i pasji jestem dziennikarką. Pracowałam w Polskiej Agencji Prasowej, TVN24, wydawałam lokalny tygodnik Gazeta Południa. Przez 15 lat byłam współwłaścicielką portalu Salon24 i prezesem spółek. Założyłam i prowadziłam Fundację Warszawskie Szpitale Polowe. Przez rok byłam sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta RP.
Więcej informacji o mnie na stronie: bognajanke.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura