Spędzam z rodziną kilkudniowe wakacje w gospodarstwie agroturystycznym w Górnej Austrii. Odnalazłam tu smaki , zapachy i klimaty dzieciństwa - letnich wakacji na wsi u babci i wiejskiego domu moich rodziców.
Właściciele Edith i Johann Kriechbaumer prowadzą gospodarstwo rolne i agroturystykę. To popularna w Austrii formuła – Urlaub am Bauernhof, czyli wakacje u gospodarza.
Kriechbaumerowie to rodzina tradycyjna, wielopokoleniowa. Mają sześcioro dzieci. Mieszkają wspólnie z dziadkami – rodzicami Johanna oraz z jednym z jego braci. Wszyscy pracują w gospodarstwie, także dzieci. Spotykają się przy wspólnym stole podczas posiłków, które poprzedza wspólna modlitwa.
Edith i Johann nie zatrudniają nikogo do pomocy w gospodarstwie. Żywność w większości produkują sami. Przestrzegają zasad ekologii i dbają, by wszystko, co robią, odbywało się w zgodzie z naturą. Wydaje się tu ona być niemal nienaruszona.
Mają kilkanaście krów. Każda z nich dostarcza około dwudziestu litrów mleka dziennie, które w większości sprzedają do mleczarni.
Życie toczy się tu swoim stałym rytmem, wyznaczonym potrzebami zwierząt i pracami w polu. Dwa razy dziennie, o 6 i 18, odbywa się czyszczenie, dojenie i karmienie krów, sprzątanie obory. Krowy uwielbiają czyszczenie i drapanie - mają do tego specjalne urządzenie - elektryczne szczotki, które same uruchamiają. Po wyjściu z obory walczą wręcz o dostęp do nich, przepychają się. Jedne szczotkują się, inne są w tym czasie dojone. Najdłużej przy szczotkach są te, którym sprawia to największą przyjemność. Po zabiegu w takim mini spa wychodzą naprawdę szczęśliwe.
Krowy są wdzięcznymi zwierzętami. Muczą, gdy do nich zaglądam, obwąchują ręce, znają codzienne rytuały i już wiedzą, gdzie mają przejść, gdzie stanąć i co robić podczas czyszczenia i dojenia. Cały czas by jadły. Kilka razy dziennie dostają siano, a także mieszankę zbóż z witaminami, którą uwielbiają. Jak mówi Edith, to dla nich taki rarytas jak dla nas deser po obiedzie.
Oprócz krów w gospodarstwie są kury, kaczki, gęsi, króliki i konik pony. Jest też ogród warzywny. Latem dom tonie w kwiatach. W ubiegłym roku gospodarze wygrali konkurs na najpiękniejszy ogród kwiatowy w okolicy.
Moi synowie, 12-letni Franek i prawie 11-letni Antek, są zachwyceni pobytem tutaj. Antek cały dzień szalał gokartem napędzanym pedałami. Chłopcy biegali po łąkach, turlali się z pagórków, grali w piłkę, w ping-ponga, bilard, skakali na trampolinie. Przestrzeń dla dzieci jest tutaj niczym nieograniczona. Co chwilę zaglądali do obory do krów, bawili się z kotem, który nie odstępuje ich już na krok, karmili kury, głaskali konika. Na koniec dnia Antek padł do łóżka w ubraniu, a Franek przed zaśnięciem powiedział: „Mamo, to najfajniejsze miejsce, jakie widziałem”.
Z zawodu i pasji jestem dziennikarką. Pracowałam w Polskiej Agencji Prasowej, TVN24, wydawałam lokalny tygodnik Gazeta Południa. Przez 15 lat byłam współwłaścicielką portalu Salon24 i prezesem spółek. Założyłam i prowadziłam Fundację Warszawskie Szpitale Polowe. Przez rok byłam sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta RP.
Więcej informacji o mnie na stronie: bognajanke.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości