Mieszkam w Konstancinie od 10 lat. Jest moim domem, tu urodziły się moje dzieci. Kocham to miejsce i wracam tu zawsze z radością. Ale szlag mnie trafia, gdy widzę, jak miasto jest źle zarządzane. Konstancin ma potencjał, którego lokalne władze nie potrafią wykorzystać. Od 8 lat burmistrzem jest ten sam człowiek. Czas najwyższy, by 21 listopada podziękować mu za współpracę.
Przez zaniechanie lokalnych władz, codziennie tracimy cenne godziny w straszliwych korkach, by rano wydostać się do Warszawy, a po południu wrócić do domu. Główna ulica miasta, którą przejeżdżają codziennie setki samochodów, jest upstrzona reklamami jak obskurne przedmieścia. Nawet urząd gminy, mieszczący się w zabytkowym, ładnym budyneczku (oczywiście też nieremontowanym od lat), zarośnięty jest krzewami niemal do dachu. Urząd schowany w krzakach. Może to i słusznie, bo nie ma się za bardzo czym chwalić.
Stracone szanse na unijne pieniądze na obwodnicę miasta, planowaną od wielu, wielu lat. Brak rozwiązania w sprawie oczyszczalni ścieków, która będzie działać jeszcze tylko przez rok. Co potem, nie wiadomo. Ulice i chodniki krzywe i dziurawe, reklamy wszechobecne na płotach, słupach i tablicach, bez ładu i składu. Brak choćby jednej ścieżki rowerowej. Gigantyczne korki każdego dnia. Asfalciarnia, która przez zaniechanie urzędników powstała na terenie gminy uzdrowiskowej. Urząd miasta i gminy porozrzucany w kilku budynkach, w których urzędniczki duszą się w małych pokoikach, a dokumenty piętrzą się w kartonach od podłogi po sufit. Nowe inwestycje na terenie gminy, które powstały bez zaangażowania inwestorów w rozbudowę infrastruktury drogowej.
To jest dorobek Konstancina z ostatnich 8 lat.
Nasz burmistrz ma jednak plan – będzie kandydował na urząd trzeci raz. Jego zastępca zresztą też.
Panowie mają naprawdę poczucie humoru.