"Szewach Weiss nie jest żadnym „przyjacielem Polski” – jest jej obrotnym przeciwnikiem politycznym".
Krytykować wolno tylko chrześcijaństwo i Polaków; a także ośmieszać, oczerniać, wyszydzać i znieważać. Zacisk pierścienia tolerancji widać najlepiej w mnożących się aktach konformizmu i czołobitności, profilaktycznych niejako.
Oto wciąż jeszcze świeży przykład („Rzeczpospolita”, 7-8 maja 2011 r.): „Senat Uniwersytetu UW Warszawskiego jednomyślnie postanowił nadać doktorat honoris causa Szewachowi Weissowi. Rektor UW podkreśla że to wyraz hołdu dla osiągnięć wielkiego przyjaciela Polski”. Hołdu za co? I w czym konkretnie ta „wielka przyjaźń” się objawiła? O tym ni słowa – i nic dziwnego. Wskazać bowiem u pana Weissa – byłego przewodniczącego Knesetu, potem rady naukowej instytutu Jad Waszem, wreszcie ambasadora Izraela w Warszawie – można łatwo coś wręcz przeciwnego. Weiss był współorganizatorem haniebnej nagonki na Polskę, jaką rozpętano pod pretekstem sprawy Jedwabnego. Tenże Weiss poparł potem aktywnie i dalej popiera horrendalne roszczenia majątkowe wobec Polski wysuwane przez stronę żydowską bez żadnego tytułu prawnego, drogą czysto politycznego szantażu. Wsparł też kolejny antypolski paszkwil tego Grossa, otwierający następną rundę owej nagonki (np. w programie TVP1 z 15 marca 2011 r., półtora miesiąca przed hołdowniczą uchwałą senatu UW.)
Szewach Weiss nie jest żadnym „przyjacielem Polski” – jest jej obrotnym przeciwnikiem politycznym. Temu przeciwnikowi rektor i senat UW składają jednomyślnie swój „hołd”. Znaczy to, że nie znalazł się tam nikt, kto by takiej czołobitności wobec przeciwnika ośmielił się sprzeciwić. Ta „jednomyślność” daje miarę strachu, jaki w Polsce pod powierzchnią życia już pulsuje. Miara ta przygnębia zarazem i wzburza.
Inne tematy w dziale Polityka