Niespodzianka goni niespodziankę . W kraju wielka kampania walki z nienawiścią. Zza granicy natomiast nadeszła wiadomość, o jakiej tylko mogli marzyć oświeceni i szlachetni obrońcy nas wszystkich przed „mową nienawiści”.
Oto portal internetowy magazynu „Foreign Policy” opublikował listę 100 „najważniejszych intelektualistów, artystów, innowatorów i polityków. W grupie „biznes i polityka” znalazł się pan przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. W uzasadnieniu podano, iż za jego wielką zasługę uznano fakt, iż :”….konfrontował się ze swym narodem broniąc europejskich wartości integracyjnych przed rosnącym nacjonalizmem…”.
Wśród laureatów z lat dawniejszych znajdujemy takie osobowości jak pan Barack Obama, pani Merkel, pani Christine Lagarde. Zatem należy oczekiwać, iż czytelnicy gazowni oraz widzowie kultowej stacji telewizyjnej TVN (i kilku innych w tym podobie) , kiedy przyjdzie do wyboru przywódcy narodu , nie będą mieli wątpliwości, czy wybrać czarnosecińskich nacjonalistów, czy polityka rangi światowej, odważnie konfrontującego się z każdym. No może niekoniecznie. Konfrontującego się z „narodem”.
Wszystko byłoby piękne w tej historii XXI wieku, gdyby nie mała wątpliwość. Oto na długiej liście „globalnych myślicieli” z lat dawniejszych, wśród prawdziwych gigantów intelektu odnajdujemy ni mniej ni więcej osobnika o imieniu i nazwisku „Koko The Gorilla” . Zamieszczony obok „fiszki personalnej” portrecik nie pozostawia żadnych wątpliwości: to goryl Koko, który podobno zasłynął z tego, że zdołał opanować do swojej śmierci w roku 2018 aż 2000 słów. I w czasie swojego długiego życia wypowiadał się w wielu sprawach ale najważniejsze były dwie.
Pierwsza to określenie się w kwestii konieczności zwalczania globalnego ocieplenia. Druga wypowiedź miała charakter teologiczny: na pytanie zadane w roku 1981 r. „Gdzie idą goryle, kiedy umrą” Koko miał westchnąć i powiedzieć :”….Comfortable hole bye…”. Gdyby ktoś nie wierzył, to załączamy poniżej linka. Warto może dodać, że pan Goryl Koko został przez szanowne grono „nad-myślicieli” uznany w roku 2015 za „symbol komunikacji międzygatunkowej”. I nie był to Prima Aprilis.
https://foreignpolicy.com/2019-global-thinkers/
W tych okolicznościach powstrzymać się trzeba od wszelkich komentarzy i wniosków, zwłaszcza jeśli się nie ma spakowanej szczoteczki do zębów i innych drobiazgów potrzebnych w areszcie. Za „mowę nienawiści”.
Internet grzeje się od dyskusji o „mowie nienawiści”. Dołączają kolejni „eksperci”: Krystyna Janda, Tomasz Lis z Czuchnowskim stają do szeregu z Aleksandrem Hallem i o. Ludwikiem Wiśniewskim.
Ale na początku byli: Leszek Balcerowicz z Jarosławem Kuźniarem w Onet Rano w dniu 14 stycznia 2019 r.
Jeszcze żył śp. Paweł Adamowicz – ofiara nożownika z zaburzeniami psychicznymi a tu słynny ekspert od marksizmu leninizmu czyli najsłynniejszej „mowy miłości” w XIX i XX w. ( co zrobić z burżujami?) z czasów Gierka i Jaruzelskiego czyli pan profesor Balcerowicz pochyla się z troską wraz z redaktorem Jarosławem Kuźniarem , byłą gwiazdą TVN24, nad stanem „rozmaitego typu mediów” „na okoliczność mowy nienawiści”. A żeby tylko nad stanem mediów.
Obaj panowie zaczęli wyrażać troskę o „stan określonego typu ludzi” ,
Balcerowicz od 1:59 min: (urywki)„…Trzeba bardzo śledzić co się dzieje w rozmaitego typu mediach (…) ale myślę, że jest jasne , gdzie są główne ośrodki emisji nienawiści, kłamstwa, nikczemności i nienawiści. I trzeba patrzeć co tam się dzieje(…)
4:30 „…Można założyć, że jak będziemy bezczynni i nie będzie się tego, w cudzysłowie, nagłaśniać i piętnować to tego typu ludzie, którzy mają takie najrozmaitsze wewnętrzne psychiczne napędy będą się rozzuchwalali , więc trzeba na to reagować przez piętnowanie i w cudzysłowie nagłaśnianie(…) Oni nie powinni być anonimowi. No i wreszcie trzeba pytać ludzi odpowiedzialnych za to , że w ich szeregach znajdują się tego typu ludzie. Co oni na to. Oni są moralnie odpowiedzialni za to, że w ich szeregach znajdują się tego typu ludzie…”
5:42 „…Głosiciele skrajnej nienawiści powinni być piętnowani…”
6:50 : w sprawie polityki wobec „uchodźców”: ”…Od początku to była nikczemność. I to nikczemność, która była prezentowana jako linia rządzącej partii, że oto każdy uchodźca to jest terrorysta. Albo przynosi zarazki. Co pachniało hitlerowską propagandą, więc jeden z wniosków jest taki , żebyśmy z większym wstrętem patrzyli na tego typu nienawistne, kłamliwe , nikczemne komunikaty…”.
A kiedy wywiad miał się ku końcowi, redaktor Jarosław Kuźniar zdołał przywołać jakieś dialogi na Twitterze blogera Matki Kurki i posłanki Krystyny Pawłowicz na temat WOŚP i Owsiaka. Że oto mamy przykład takich oto „głosicieli”.
W oczekiwaniu na wyjaśnienie, czy Orwell już zaczął rządzić w polskim Internecie i znalazły praktyczne zastosowanie takie terminy jak: „myślozbrodnia” i „policja myśli”, wysłuchałam starego dowcipu opowiedzianego przez samego Prezydenta USA śp. Ronalda Reagana, który potrafił w czasie konferencji prasowej odnieść się do zagadnienia wolności słowa w niezwykle przystępny sposób.
Dowcip opublikowany na kanale „Historia w 5 minut” w dniu 19 stycznia br. jest o trzech psach: amerykańskim , polskim i rosyjskim. Wesoły Ronald opowiada, że te psy się odwiedzają i że pies amerykański opowiada psu polskiemu i rosyjskiemu, jak się mają psy w USA. I mówi on tak: "wiesz, musisz trochę poszczekać, żeby dostać kawałek mięsa.”. Na to polski pies: „a co to jest mięso?” A rosyjski pies: „a co to znaczy – szczekać?” Wielki śmiech na sali. Były to lata 80-te i mieliśmy system kartkowy.
Śp. Ronald Reagan nie dożył czasów, kiedy i w USA większość psów już pyta „a co to znaczy szczekać”.
„Szczekanie” czyli swobodna wymiana myśli w przestrzeni publicznej: w mediach, w miejscach pracy, na uniwersytetach – zlikwidowana została wraz ze zwycięstwem lewicy w mediach i wdrożeniem zasad „politycznej poprawności”.
To było jakieś 20-30 lat temu. Co to oznaczało dla życia społecznego i jakie owoce wydało, można przeczytać w książce pani Tammy Bruce pt. The New Thought Police. Inside the Left’s Assault on Free Speech and Free Minds” ( Nowa Policja Myśli. Wewnątrz lewicowego ataku na wolne słowo i wolność myślenia), wydanej jeszcze w roku 2001. Czyli 18 lat temu.
Pani Tammy Bruce jest bardzo wiarygodnym świadkiem tego, co się wydarzyło w USA w czasie „walki z mową nienawiści, mową wykluczającą, mową stygmatyzującą”.
W latach 1990-1996 była szefową kalifornijskiego oddziału największej amerykańskiej organizacji feministycznej , lewicowej „National Organization for Women” ( Narodowa Organizacja Kobiet) i nawet 2 lata w zarządzie krajowym tej organizacji. W dodatku jest lesbijką. Z pewnością nie można pomylić Tammy Bruce z katolickim moherem. Ale niewiele jej to pomogło.
Padła ofiarą przekonania, że organizacja, w której zaszła na same szczyty – naprawdę troszczy się o dobro WSZYSTKICH KOBIET i we wszystkich ich sprawach. Okazało się, że nie. A wątpliwości Tammy Bruce, która była na swój sposób idealistką i kocha Amerykę oraz jest z niej dumna – skazały ją na wykluczenie z organizacji.
Organizacja została założona w 1966 r. przez charyzmatyczną działaczkę Betty Friedan, autorkę kultowej w kręgach feministycznych książki „The Feminine Mystique” z 1963 r. Przez całe lata pani Friedan, urodzona w 1921 r. jako Bettye Naomi Goldstein przedstawiała się jako osoba z klasy średniej, niezaangażowana w „kwestię kobiecą” aż do lat 60-tych i walki o „prawa kobiet do wolnej aborcji”.
No ale w 2000 r. wydawnictwo University of Massachusetts Press zaprezentowało książkę pana Daniela Horovitza pt. „Betty Friedan and The Making of „The Feminine Mystique”: The American Left, the Cold War, and Modern Feminism ( Culture, Cold War and Feminisme)” ( Betty Friedan I kulisy “Feminine Mystique” : Lewica Amerykańska, Zimna Wojna i Nowoczesny Feminizm), w której został opisany dotychczas nieznany okres z jej życia czyli lata 40-te I 50-te.
Okazało się, że założycielka “drugiej fali feminizmu” w latach 40-tych i 50-tych XX w. była zwyczajną stalinowską marksistką, powiązaną z amerykańskimi komunistami. Włącznie z jakimś komunistycznym fizykiem, pracującym w Berkeley nad projektem bomby atomowej.
Tego Tammy Bruce amerykańska „zwyczajna” feministka nie mogła wiedzieć w latach 90-tych XX w
Ale z czasem rozjaśniło się jej , kiedy zaczęła się interesować przeszłością swoich wielce szanownych starszych koleżanek i okazało się, że praktycznie wszystkie wywodziły się z kręgów „wściekłej lewicy uniwersyteckiej” a niektóre miały w młodości powiązania z partią komunistyczną.
Dzisiaj niektórzy z tego środowiska noszą ksywę „neo-koni”. No ale.
Tammy Bruce opisała w swojej książce kulisy „zarządzania feminizmem” w owej „amerykańskiej Lidze Kobiet” , podając pikantne szczegóły, ale też przywołała termin „groupthink” (myślenie grupowe, myślenie stadne), wywodzący się z książki Orwella „1984”.
Termin „groupthink” oznacza zjawisko psychologiczne, polegające na tym, że grupa osób z powodu konformizmu czy strachu ( ZSRR lata 30-te) dąży do unifikacji myślenia i wnioskowania nawet kosztem nieracjonalnych i złych decyzji. Osoby z takiej grupy unikają szczerej debaty na rzecz konformizmu i chcą wierzyć, że jeśli wszyscy zgadzają się z czymś, to musi to być – prawda. Albo „ słuszna sprawa”.
Grupa taka dla uzyskania pewności swoich wyborów jest zdolna uruchomić „procedurę wykluczenia” wobec osób, które się nie zgadzają z większością .
Ale przede wszystkim agresja skierowana jest przeciwko tym spoza grupy : przeciwko tzw. „out-groups”.
Co w historii światowego komunizmu widzimy jako – procesy moskiewskie lat 30-tych XX w. ( procedura wykluczenia i bezpośredniego nacisku) a przede wszystkim jako eksterminację „klas niesłusznych” jak : burżuazja, ziemiaństwo czy bogaci chłopi (kułacy)
My, zwykli „prawicowi” internauci jesteśmy w tym sensie „out –group” – ci spoza grupy. A profesor Balcerowicz i Krystyna Janda oraz pan Owsiak – są „grupą”, którą łączy "myślenie stadne”, myślenie „grupy”. Grupy „pieszczochów epoki komunizmu” i „beneficjentów przemian III RP’.
Kto się nie załapał do „furmanki postępu” niech spada, a jak mruczy coś pod nosem, to się go „zdyscyplinuje’. Albo i „skasuje”. Słynna „ciężarówka ze żwirem” – kultowy pojazd III RP – czeka z zapuszczonym silnikiem.
Naukowo da się „dynamikę grupy” opisać i robi to Tammy Bruce w II rozdziale swojej książki „Nowa Policja Myśli” na stronie 49. Przywołuje ona pracę prof. Janisa z 1972 r. pt. „Victims of Groupthink: A Psychological Study of Foreign Policy Decisions and Fiascoes” ( Ofiary grupowego myślenia: Studium Psychologiczne Decyzji w Polityce Zewnętrznej i Fiaska”.
Jest 8 symptomów „myślenia grupowego”, które charakteryzują działania takiej grupy – skierowane przeciwko „tym spoza grupy”.
1. Iluzja niezniszczalności ( niepodatności na atak, iluzja bezkarności),
2. Wiara w immanentną moralność swojej grupy,
3. Zbiorowa racjonalizacja,
4. Stereotypy na temat „tych spoza grupy” ,(kibole, naziole, mohery)
5. Autocenzura,
6. Iluzja jednomyślności,
7. Bezpośrednia presja na „dysydentów” z grupy,
8. Samozwańczy kontrolerzy umysłów (wewnątrz grupy). ( czyżby prof. Balcerowicz?)
Wszystko to już było: w partiach komunistycznych przynajmniej do roku 1956, a w niektórych do dzisiaj (Korea Płn), w ruchach typu „Front Ludowy” w okresie wojny domowej w Hiszpanii a po roku 1968 we wszystkich organizacjach typu lewicowego. W III RP wystarczy popatrzeć i posłuchać: feministki, pali kociarnia, partia „Razem”, Unia Wolności.
Jak grzecznie pisze profesor Janis i pani Tammy Bruce, „to prowadzi do błędnych decyzji”. My mamy świadectwa naszych przodków, którym udało się przeżyć działania owych „grup myślących jednakowo”: ZMP, PPR, PZPR, NKWD, Informacja Wojskowa, ORMO i „uniwersytety” komunistyczne.
Wtedy te „błędne decyzje” to były – wyroki śmierci albo i mordowanie „wrogów ustroju” zupełnie bez wyroku. Potem można było ‘zrehabilitować”. Ile Ofiar Stalinizmu zostało „zrehabilitowanych” a ile jeszcze leży na Łączce.
W tym miejscu wypada przypomnieć Aleksandra Halla, który wykorzystał katolicki pogrzeb do wyrażenia swojego „gorącego protestu” przeciwko „mowie nienawiści”.
Pan Aleksander Hall, który chce nas stawiać do moralnego pionu i wmawia nam „mowę nienawiści” aby zamknąć usta wszystkim, którzy mają wątpliwości co do „ruchu Santo subito” po finale WOŚP miał mentora (czym się szczyci) w osobie samego Henryka Krzeczkowskiego, urodzonego jako
Herman Gerner a znanego światu a to jako Henryk Meysztowicz, a to jako Henryk Krzeczkowski.
Otóż ten Herman Gerner ze Stanisławowa zdał maturę w 1939 r. a po wejściu Armii Czerwonej „zniknął dokładnie” aby pojawić się w mundurze NKWD na zdjęciu z roku 1942 a następnie w mundurze oficera Armii Berlinga w Rembertowie, gdzie znajdował się obóz filtracyjny dla Żołnierzy AK, z których wielu zmarło tam z głodu a wielu zostało wywiezionych na białe niedźwiedzie lub zamordowanych na miejscu. Niektórzy, jak generał Fieldorf „Nil” zostali stamtąd przeniesieni do kazamatów MBP.
No a tuż po wojnie jako „Henryk Meysztowicz” został ów Herman ze Stanisławowa wysłany w eleganckim garniaku i jedwabnym szaliczku – jako agent wywiadu II Oddziału Sztabu Generalnego WP – do Włoszech, aby infiltrować środowisko Żołnierzy Armii Andersa.
Ale coś mu nie wyszło i niedoszły „James Bond” został rzucony na „odcinek tłumaczeń w literaturze” i „kształtowania umysłów młodych mężczyzn” zainteresowanych w samym środku „epoki Gomułki i Gierka” – „konserwatyzmem”.
No i pan Hall jest takim „produktem intelektualnym” owego „Hermana w wielu mundurach”. Pan Hall nie umiał rozpoznać agenta NKWD (nie ma „byłych agentów NKWD”) w pijaku bez etatu a na stare lata chce się wykazać „czujnością” wykazując jak najbardziej symptomy „myślenia grupowego” wg starego dobrego Orwella.
Jakby nie patrzeć, głównym „czarnym ludem” obecnej nagonki jest internet i internauci, których ktoś zamierza zniechęcić do wyrażania opinii. To znaczy do wyrażania opinii niezgodnych „z obowiązującą linią obozu oświeconych elit”.
Trzeba znowu odkurzyć starego dobrego Ezopa i jego bajki i nauczyć się posługiwać różnymi „metaforami” albo nawet :peryfrazą, parabolą, żeby nie wspomnieć o czymś takim jak „synekdocha”.
Dzisiaj internauci spełniają wszystkie kryteria , jakie w latach 20-tych i 30-tych XX w. w ZSRR spełniali – kułacy. Podobnie jak „kułacy” mają mocno podejrzane intencje, wielu jest „agentami Kremla” albo innymi „agentami”. A generalnie nienawidzą tej wspaniałej rzeczywistości, jaką mamy wokół siebie i usiłują zohydzić wspaniały świat i wspaniałych ludzi, którzy ten świat stworzyli.
Kułacy nienawidzili komunizmu i „nie chcieli się dzielić” żarciem, zbożem na siew, pierzynami, kożuchami. W dodatku uporczywie przypominali : „to moje”: moja ziemia, moja praca, moje ziarno na siew.
Ale ówczesne „groupthink” było w stanie świadomości, że „stoją na drodze postępu do zwycięstwa w światowej rewolucji” i kiedy wykazywali oznaki uporu, trzeba było „ich wyeliminować”. Po latach nazwali to „okres błędów i wypaczeń”. Klasyczna sytuacja, gdy grupa się myli, ale za ten błąd mają zapłacić inni. I nikt nie wystawi faktury za ten błąd. Przynajmniej na tym świecie.
Dzisiaj wnukowie i prawnukowie wyznawców koncepcji, że „wszyscy ludzie są równi ale my z KPZR jesteśmy równiejsi” - tym samym nieznośnym tonem usiłują zastraszyć każdego, kto może być „konkurencyjnym przewodnikiem stada”.
„Policja myśli” istniejąca od 1939 r. w różnych formach, lekko przycichła w latach 90-tych w ogólnym zamieszaniu. Ale „ciągłość” została zachowana i potomkowie stalinowców czyli stalinięta znowu zagrzewają do działania: do donoszenia, prowokowania, skarżenia i szkalowania. Prym wiodą od lat zagraniczne i tutejsze media, ale administracja państwowa i sądy też nie tkwią w bezczynności.
Ponieważ nagonka prasowa i telewizyjna znudziła się i opatrzyła, aktywiści ruchów „nowego wspaniałego świata bez nacjonalistów i klerykałów” zaczynają „podchodzić pod drzwi”
kościołów i klasztorów i wdarli się do Internetu.
A to zawiesza się jakieś „buciki”, a to obleje pomnik, a to zgromadzi się kilkanaścioro agresywnych antyklerykałów ze „starych ormowskich rodów” pod siedzibą „Tadeusza Rydzyka” w Toruniu. Z odpowiednimi transparentami oczywiście. No i na ustach wszystkich „zatroskanych” jest ten cały „internet” coraz bardziej demoniczny.
Na razie na czele peletonu czy też pogoni znajduje się o. Ludwik Wiśniewski z tekstem: „…nie będziemy dłużej obojętni na panoszącą się truciznę nienawiści na ulicach, w mediach, w internecie, w szkołach, w parlamencie, a także w Kościele…". W Internecie? W parlamencie? I kto to jest „my”.
I zapowiada, że :’…człowiek posługujący się językiem nienawiści, człowiek budujący swoją karierę na kłamstwie, nie może pełnić wysokich funkcji w naszym kraju i będziemy odtąd tego przestrzegać …”. Jasna sprawa. Tylko trzeba to wpisać do Konstytucji, paru kodeksów i kilkuset ustaw.
Policja myśli przyjmuje różne formy i czasem obsadza się na drugim etacie: sędziego. Stary antyklerykał Mikołejko już wie, „kto trzymał nóż” i u Lisa oznajmia, że to „partia rządząca”. Nurowska w przerwach w dźganiu laleczki woo doo rekomenduje powołanie komisji śledczej do wyjaśnienia śmierci Pawła Adamowicza. Bo nie wiadomo, kto jest „prawdziwym sprawcą”.
A w zaciszach „centrów decyzyjnych” marzyciele już planują następne kroki, żeby z jednej strony przekształcić polski Kościół Katolicki w coś na kształt sowieckiej „żywej cerkwi” a z drugiej „ostatecznie rozwiązać problem narodowców”.
A oba te długofalowe cele można będzie zrealizować szybciej i łatwiej, jeśli „zamilknie ten cały Internet”. Albo będzie śpiewał tylko na jedną nutę. Którą oni już grają.
Skoro więc internauci ze swoimi informacjami i opiniami stoją na drodze postępu, to znaleźli się w sytuacji owych „kułaków”, którzy nienawistnie trzymali zboże na wiosenny siew w jakichś dziurach pod podłogą.
Bo jak powiedział Józef Stalin ( cytat stronie 173 książki Tammy Bruce):’…Idee są potężniejsze/skuteczniejsze niż karabiny. Nie pozwalamy aby nasi wrogowie posiadali karabiny, dlaczego mielibyśmy pozwalać im na posiadanie idei?...”.
A odpowiada mu późny anty-stalinista George Orwell : „… Partia nie interesuje się jawnym działaniem: to myśl jest wszystkim, na czym nam zależy…”.
Ta myśl znalazła się na stronie 35 „Nowej Policji Myśli” . Znękana aktywistka feminizmu, która uwierzyła, że z tym feminizmem to naprawdę, opisuje historie zniszczonych karier, historie fałszywych oskarżeń i historie zamierzonych prowokacji. Komunikacja między ludźmi w USA zamiera. Relacje międzyludzkie się rwą.
Nawet dyskusje robocze w firmach nie koncentrują się na istocie problemu ale na tym, aby uniknąć niezręcznej wypowiedzi i nie wylecieć za to z pracy.
Książkę Tammy Bruce dostałam ładnych parę lat temu w prezencie od pewnego Amerykanina, który doznał szoku poznawczego, kiedy w polskiej firmie kierownictwo zaczęło sobie przy deserze po rozmowach biznesowych i obiedzie opowiadać dowcipy o blondynkach. I to takie bardzo lekkie z uwagi na obecność pań.
Przemiły ten człowiek prawie szeptem zwierzył się, że u nich w firmie kiedy w pokoju jest kobieta, to drzwi pozostają otwarte.
Wtedy traktowaliśmy to lekko, wyśmiewając amerykańskie dziwactwa. A teraz to nam będą formatować mózgi. I pierwsi internauci poszli oglądać niebo w kratkę. Za „mowę nienawiści”.
https://www.youtube.com/watch?v=9A9ZxIrc9CE
https://www.youtube.com/watch?v=D_tlHMmcnoQ&t=425s
https://en.wikipedia.org/wiki/Tammy_Bruce
https://en.wikipedia.org/wiki/Irving_Janis
https://en.wikipedia.org/wiki/Groupthink
https://en.wikipedia.org/wiki/Betty_Friedan
https://pl.wikipedia.org/wiki/Racjonalizacja
http://www.writing.upenn.edu/~afilreis/50s/friedan-per-horowitz.html
https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%96%D0%B8%D0%B2%D0%B0%D1%8F_%D1%86%D0%B5%D1%80%D0%BA%D0%BE%D0%B2%D1%8C
Inne tematy w dziale Polityka