pink panther pink panther
5178
BLOG

Polska i RPA czyli Muzeum Polin, „Zabij Bura”, biali farmerzy i Janusz Waluś.

pink panther pink panther Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 109
W III RP  żaden zbrodniarz stalinowski nie został skazany a niektórym nawet wysyła się do dzisiaj emerytury do ciepłych krajów. Bo niektórzy wyjechali do ciepłych krajów już to w roku 1956, już to po roku 1968. Nie wszyscy ale wielu „sławnych i zasłużonych dla MBP”.  Są to powszechnie znane fakty.

Podobnie jak powszechnie znany stał się fakt, iż kilka dni temu w Muzeum Polin zgromadziło się eleganckie towarzystwo mądrych i szlachetnych, którzy delektowali się złotymi myślami pana profesora Michała Bilewicza, szczęśliwego beneficjenta państwowego grantu w wysokości podobno 2 mln zł – na temat „mowy nienawiści”. A konkretnie – „mowy nienawiści Polaków i Polek”. W tym przypadku podobno bardziej „Polek”, bo jako „mowa nienawiści” zostały przytoczone jakieś wypowiedzi dwóch pań: pani prof. Pawłowicz i pani dr Ogórek.

To oczywiście nie jest jakiś wyjątek. Z występami gościnnymi pojawił się znowu nieoceniony „najlepszy historyk wśród socjologów” i „ofiara polskiej mowy nienawiści” czyli pan Jan Tomasz Gross i objawił światu w ślad za „ustaleniami psycholog Engelking”, że Polacy w czasie okupacji niemieckiej zabili większą ilość Żydów niż Niemców. A już szczególnie aktywna była „polska policja” i „polska straż pożarna”.
Atmosferę zagrożenia przed "polskimi antysemitami" ma potęgować zainstalowanie bramek antyterrorystycznych w wejściu do Muzeum Polin, jak na lotniskach. I kipisze bagaży zwiedzających. Z wyłączeniem wycieczek izraelskich. No ale.

Stało się niejako „polską świecką tradycją” po roku 1944 r. – że żadne oszczerstwo rzucone przeciwko Polakom – nie zostanie ukarane a oszczercy mogą nawet liczyć na dyskretne dofinansowania z różnych rządowych „funduszy”, „specjalnych funduszy” i „ specjalnych programów”.

Rodzi to poczucie bezsilności i złość, bowiem powszechna jest też świadomość, że nikt się za Polakami nie ujmie. A już w szczególności tzw. instytucje państwowe.  Ludzie się wściekają, wypisują różne rzeczy w Internecie a pan prof. Michał Bilewicz i pan minister Brudziński mają dowód czarno na białym, że „w Polsce narasta nienawiść i antysemityzm”. A może i „faszyzm”.

Ta „wiedza” idzie w świat i dziennikarz  Rafał Ziemkiewicz został zniechęcony do wyjazdu  do Wielkiej Brytanii, światowej stolicy wolności wypowiedzi i prawdy na zaproszenie wiernych czytelników.Jako „skrajny prawicowiec”. 
A może i „antysemita i faszysta”. Nie znam szczegółów.

W ogólnym natłoku informacji nie dotarła do polskich mediów informacja, że  również kilka dni temu pani Lauren Southern (Kandyjka) lat 22 i pani Brittany Pettibone (Amerykanka), dwie dziennikarki niszowych gazet i portali  - zostały w Calais Francja wysadzone z autobusu do Wielkiej Brytanii, zatrzymane przez służby imigracyjne na całą noc w jakimś areszcie, przesłuchane w nieprzyjemnym stylu i powiadomione, że jako „skrajnie prawicowe” i „chrześcijanki” – nie mają prawa wstępu do Wielkiej Brytanii, dokąd udawały się na zaproszenie jakiegoś „brytyjskiego skrajnego prawicowca”.

Obie panie, tyleż piękne co bystre, po uwolnieniu powiadomiły o całej sytuacji opinię publiczną przez  Internet. Dzieląc się przy okazji refleksją, iż w czasie, gdy one były zamknięte w prowizorycznej ciupie w Calais, do Wielkiej Brytanii wjechało kilkuset islamistów.  Ale nie o „islamistów” chodzi w tej sprawie.

Okazuje się, iż pani Lauren Southern specjalizuje się w kręceniu reportaży na temat warunków życia białych farmerów, głównie Burów w RPA pod rządami Afrykańskiego Kongresu Narodowego.

Te warunki życia  dla białych farmerów  RPA od roku 1994 r. czyli od zniesienia apartheidu  stawały się coraz trudniejsze nie tylko z powodu problemów z otrzymaniem pożyczki z Banku Rolnego, w którym próbowała w miarę rozsądnie rządzić aktywistka komunistyczna pani Helena Dolny, wdowa po szefie Komunistycznej Partii RPA Joe Slovo, urodzonym w 1926 r. w żydowskiej rodzinie na Litwie koło jakichś Myszykiszek
 Ale przede wszystkim z powodu narastającego zorganizowanego terroru paramilitarnych bojówek związanych z ANC – wobec farmerów Burów.  To NIE były napady rabunkowe. Rabunek mienia dokonywał się niejako przy okazji. Prawdziwym celem było mordowanie, torturowanie i gwałty. Czyli wysyłanie sygnału: zbierajcie się stąd.

A miało być tak miło. Przynajmniej kiedy pan Nelson Mandela brał Nagrodę Nobla wspólnie z panem Wilemem de Klerk.

Zjawisko przemocy wobec białych farmerów w RPA dorobiło się nawet hasła u docenta wiki. Wg danych oficjalnych  policji RPA w okresie 1996 -2016 bojówki paramilitarne dokonały łącznie 11.424 napadów, w których zostało zamordowanych niejednokrotnie ze szczególnym okrucieństwem 1609. mężczyzn, kobiet i dzieci. Najniższa liczba napadów zarejestrowanych wyniosła 443 w roku 1996/1997 a najwyższa – w latach 2001-2003 z liczbami odpowiednio: 1069 i 933.   
 
Natomiast szacunki dokonane przez niezależne organizacje i media (Tshego's (Short G / Sterling) liczba morderstw była znacznie wyższa i jest szacowana na 3.158-3.811 ofiar.

Policja RPA – nie interweniowała.  

 O klimacie wokół tego zjawiska najwięcej mówi fakt, iż pan Jacob Zuma, w latach 1999-2009 Wiceprezydent RPA a w okresie 9 maja 2009 – 14 lutego 2018 r. – Prezydent RPA – w dniu 8 stycznia 2012 r. w Bloemfontein na zjeździe ANC publicznie zaśpiewał pieśń „Kill the Boer” (Zabij Bura) a chórek tworzyły mu dwie damy, prawdopodobnie małżonki (pan Zuma z narodu Zulu jest poligamistą i ma 4-5 żon oraz 20 dzieci) oraz umundurowany oddział bojówkarzy.

 Pieśń tę  publicznie też śpiewał  były szef młodzieżówki ANC a obecnie lider partii Ruch Bojowników o Wolność Gospodarczą ( Economic Freedom Fighters) – taki Janek Krasicki Afrykańskiego Kongresu Narodowego, zdeklarowany komunista – pan Julius Malema.  Typowe dziecko ulicy w wieku 8 lat „wspomagał ANC” – zrywając plakaty wyborcze partii przeciwnych. Dzisiaj to człowiek jeżdżący luksusową bryką, mieszkający w luksusowej dzielnicy i noszący się bardzo elegancko.

Pieśń  w wykonaniu autorskim prezydenta Jacoba Zumy brzmiała następująco (w przekładzie na polski z angielskiego) :”… Władza – dla nas – chodźmy my wszyscy zwycięzcy – Będziemy do nich strzelać –z karabinu maszynowego – oni będą uciekać – Będziemy do nich strzelać – z karabinu maszynowego  - Jesteś Burem ( białym człowiekiem ) -  uderzymy w  nich – a wy będziecie uciekać – Zastrzel Bura – będziemy  w nich uderzać – a wy będziecie uciekać – Będziemy do nich strzelać – z karabinu maszynowego – a oni będą uciekać – Będziemy do nich strzelać – a oni będą uciekać – Zastrzel Bura (…) Rada Ministrów (The Cabinet)  będzie do nich strzelała – z karabinu maszynowego – rząd będzie do nich strzelał – z karabinu maszynowego – Zastrzel Bura – Będziemy w nich uderzać – a oni będą uciekać…”.

Chyba nie muszę pytać czy to mowa nienawiści, czy to jest piosenka rasistowska i czy to nie jest przypadkiem nawoływanie do ludobójstwa.  

W każdym razie chyba pan profesor Michał Bilewicz nie zaprezentował performance’u pana prezydenta Jacoba Zumy w Muzeum Polin na konferencji o „mowie nienawiści Magdaleny Ogórek i Krystyny Pawłowicz”. Może uznał, że to taka „metafora” ta pieśń. Tak przynajmniej twierdzili oficjele ANC kiedy nagranie zostało hitem youtube’a i wywołało skandal. Umiarkowany oczywiście.

Jednakże  Minister Spraw Wewnętrznych Australii pan Peter Dutton nie uznał owych statystyk mordów  na farmerach Burach (i innych statystyk z RPA, o których nieco poniżej) za „metaforę” bowiem właśnie kilka dni temu publicznie zaproponował, aby białych farmerów z RPA – traktować jako UCHODŹCÓW.  

Oświadczenie to zbiegło się w czasie z informacją agencji Bloomberg i innych mediów o tym, że Parlament RPA a w szczególności południowoafrykańscy ustawodawcy przychylają się do idei wywłaszczenia białych farmerów – bez odszkodowań. Tamtejszy Parlamentarny Komitet Kontroli Konstytucyjnej przekaże informację o sposobie zmiany art. 25 tamtejszej Konstytucji do 30 sierpnia br.
 
Obecny Prezydent RPA urzędujący od 15 lutego 2018 r. a od grudnia 2017 r. przewodniczący partii rządzącej Afrykańskiego Kongresu Narodowego  pan Cyril Ramaphosa, były związkowiec i biznesmen  oraz szczęśliwy szwagier najbogatszego czarnego obywatela RPA pana Patrice Motsepe i sam jeden z najbogatszych obywateli – potwierdził wolę „przyspieszenia reformy rolnej” polegającej na wywłaszczeniu białych farmerów bez odszkodowań, ale oczywiście jako człowiek szlachetny dodał, iż :”…it would only be done in a responsible manner that didn’t harm the economy, agricultural production or food security…” ( to powinno być wykonane w sposób odpowiedzialny, który nie spowoduje szkód w ekonomii, produkcji rolniczej lub zabezpieczeniu w żywność…”.
 
Czyli będą zabierać ziemię Burom. Na której pracowali od XVIII wieku.  Jedyne źródło utrzymania. A luksusowy komuch Julius Malema wygaduje, że zabrali tę ziemię czarnym w latach 30-tych XX w.

No ale chyba te pomysły nie spotykają się z  negatywną oceną wielkich mocarstw, skoro rząd RPA otrzymał od USA wg pana redaktora Tuckera Carlsona z Fox News – pomoc bezpośrednią w wysokości 350 mln USD.

A wszystko to dzieje się w momencie, gdy w niedalekim Zimbabwe lud ostatecznie podziękował za wieloletnie „reformy” pana Roberta Mugabe, wśród których najsłynniejsze było wypędzenie białych farmerów i próba oddania farm w ręce weteranów wojskowych, którzy wynieśli pana Mugabe do władzy. Skończyło się hiperinflacją, ogólną biedą i  bezrobociem nawet na wsi.
 
Następca pana Mugabe – nowy prezydent Zimbabwe, urzędujący od 24 listopada 2017 r. pan Emerson Mnangagwa – jako jedną z pierwszych decyzji – ogłosił wolę wypłacenia rekompensat za 4000 znacjonalizowanych farm białym właścicielom i zaprosił  ich do powrotu na swoje farmy. Pierwszy biały farmer powrócił na swoje gospodarstwo w grudniu 2017 r. i co ciekawe, spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem dawnych pracowników rolnych.

Tymczasem los  białych farmerów RPA  , którzy dzisiaj obrabiają ok. 72 % gruntów rolnych i są żywicielami wielkich miast i centrów górniczych – po skonfiskowaniu im gospodarstw chyba pana prezydenta Cyrila Ramaphosy – specjalnie nie obchodzi. Zapewne zatem operacja ta odbywa się „za wiedzą i zgodą” wielkich tego świata, bowiem pan Ramaphosa , który w swoim czasie zasiadał w radach doradczych koncernu Coca Cola i koncernu Unilever – był też w swoim czasie we władzach instytucji międzynarodowej o nazwie Commonwealth Business Council, podległej organizacji o nazwie Commonwealth of Nations, na której czele stoi Królowa Elżbieta II.

Wg The CIA World Report w populacji RPA wynoszącej  54.841.532 osoby , obywatele określani jako Afrykanie stanowią 80,2% tj. 43.841.532, biali różnych narodowości stanowią 8,4% czyli około 4,6 mln a w tej liczbie  Burowie – wg różnych szacunków od  ok. 59% (2,7 mln) a pesymistycznych – 32 % (1,5 mln).  W całej populacji RPA stanowią zaledwie co najwyżej 4,9%. 
 
Ale Burowie dominują w produkcji żywności RPA – na sprzedaż wewnętrzną i na eksport. Prowadzą bowiem duże, dobrze zorganizowane gospodarstwa towarowe.  Dają też miejsca pracy, których jest w RPA coraz mniej.
 
Produkują,  mimo, że są zwierzyną łowną a ich farmy przypominają dzisiaj warowne strażnice z grubymi kratami w oknach, drzwiach zewnętrznych i wewnętrznych. Ale jakie to ma znaczenie, jeśli trzeba wsiąść na traktor i wyjechać w pole a dzieci muszą pojechać do szkoły.

Biali pracownicy z miast już dawno wyemigrowali a ci nieszczęśnicy, którzy pozostali, często lądują w organizowanych przez białą ludność wiejską – obozowiskach w rodzaju naszych pól campingowych. Są to niemal wyłącznie kobiety i dzieci, którym państwo i organizacje charytatywne odmawiają pomocy. Dlatego, że są białe. Część z nich jest ofiarami przemocy, została zgwałcona i straciła męża, ojca – zamordowanego w jednym z  „rajdów nieznanych sprawców na farmy”.

Tak przynajmniej mówią w reportażach kręconych przez panią Lauren Southern, której Wielka Brytania nie wpuściła.  Być może dlatego, że obrazy są znacznie bardziej przemawiające do wyobraźni a są one straszne.

Chociaż suche  liczby charakteryzujące obecny styl życia w Republice Południowej Afryki też budzą grozę.

Wg wiarygodnych statystyk – w RPA żyje obecnie 7,1  mln osób chorych na HIV/AIDS. Daje to jej pierwsze miejsce na świecie.  Prawie co piąty „uwolniony z apartheidu” jest „uwięziony” przez śmiertelną chorobę.
 
Sytuacja jest tak poważna, że firma Anglo American Corporation, powiązana z De Beers firma wydobywająca m.in. diamenty, złoto, rudy żelaza, boksyty, uran czy węgiel – zdecydowała się robić badania lekarskie górnikom na okoliczność zarażenia HIV i funduje im pakiety lekarstw powstrzymujących rozwój choroby.

Do tego dochodzi ok. 50% bezrobocia w grupie wiekowej 15-24 oraz najwyższe na świecie wskaźniki tak groźnych przestępstw jak morderstwa i gwałty.

Dziennie zabija się w RPA 51 osób a gwałt na kobiecie w RPA dokonywany jest co 26 sekund a policja pociesza, że jednak jest lepiej, bo tylko co 36 sekund. Dzieci są gwałcone co 24 minuty, nie wyłączając niemowląt.  
 
Od lat liczba gwałtów (zarejestrowanych przez policję) sięga 48 tysięcy rocznie. Gwałcone są kobiety białe i czarne – bez różnicy. Gwałceni są mężczyźni a co najstraszniejsze – 41% gwałtów ogółem dokonywana jest na dzieciach a tym 15% na dzieciach w wieku poniżej lat 9. W 2000 r. policja zanotowała 21.538 gwałtów lub usiłowań gwałtów na osobach poniżej 18 roku  życia.

Wg badań prowadzonych przez różne agencje rządowe i naukowe – ilość mężczyzn, którzy zgwałcili kobietę nie będącą ich żoną/narzeczoną wynosi 15% a w niektórych regionach sięga 37%.

Zaczyna królować  styl myślenia gangów i np. dzieci szkolne już nie uważają gwałtu czy molestowania seksualnego za przestępstwa a tzw. gang rape staje się częścią stylu życia.

Jeśli chodzi o tzw. przemoc w rodzinie, o której uwielbiają godzinami debatować panie nowoczesne w TVN, oskarżając „katolicką kulturę patriarchalną”, to w RPA  wg statystyk – co 6 godzin zabijana jest jakaś kobieta przez swojego męża lub tzw. narzeczonego.  O gwałtach na żonie/narzeczonej nawet się już nie wspomina.  Tendencja jest rosnąca, albowiem np. w roku 1994/1995 zanotowano 44 tysiące gwałtów a w roku 2004/2005 – już 55 tysięcy i dało wskaźnik 114 na 100.000 osób. Pierwsze miejsce na świecie.

Dla porównania: Szwecja czyli „europejska stolica gwałtu” – to 65,3 na 100.000 i 6-te miejsce   , USA – 27,3 na 100.000 i 14-te miejsce, Izrael – 17,6 i 26-te miejsce a Polska 4,1 na 100.000 i miejsce 69, co też nie jest powodem do chwały, bo Węgry mają wskaźnik 2,5 na 100.000 i miejsce 84, podobnie jak Słowacja.

Jeśli chodzi o mordy, to wg statystyk obejmujących państwa z ludnością powyżej 35 mln – RPA zajmuje również pierwsze miejsce ze wskaźnikiem na poziomie 31 na 100.000 obywateli.
Towarzyszy tym zjawiskom masowa emigracja białych obywateli RPA, głównie do Australii, Nowej Zelandii czy do Kanady.  Efektem jest rosnący brak specjalistów i znikanie małych i średnich firm oraz kapitału.
 
Specjaliści wyliczyli, że od roku 1994 wyemigrowało z RPA ok. 1,6 mln specjalistów, niekoniecznie tylko białych ale za to z wiedzą i kapitałem. Podobno wyjazd każdego z tych przedsiębiorców i specjalistów spowodował likwidację  100-200   miejsc pracy co się przekłada na zniknięcie ok. 3-5 milionów miejsc pracy w realnej gospodarce ale też w administracji gospodarczej.

A zaczęło się niewinnie. W ramach „likwidacji nierówności w biznesie” rządy ANC opracowały wielowątkową „akcję afirmatywną”, w ramach której firmy RPA miały obowiązek „posiadać czarnego członka zarządu” i/albo – udziałowca.  Cała ta operacja została nazwana programem Black Economic Empowerment czyli Ekonomiczne Równouprawnienie Czarnych. Na skalę masową zaczęło się to w 2001 r.  Ale szlaki przecierali ludzie związani z liderami ANC czyli Afrykańskiego Kongresu Narodowego.

Takim sposobem do miliardów doszedł szwagier przyszłego  prezydenta RPA  Cyrila Ramaphosa ( kolegi pana Nelsona Mandeli)   – pan Patrice Motsepe.

Okazuje się,  że w roku 1997 czyli w 3 lata po zniesieniu apartheidu, akurat kiedy ceny złota poszły w dół,  ten syn sklepikarza przykopalnianego  znalazł gdzieś zaskórniaki w wysokości 7,7  mln USD , bo akurat firma białych ludzi Anglogold strasznie chciała sprzedać parę szybów w kopaniach złota po cenach mocno zbonifikowanych.
 Przypadkiem też firma ta jest spółką córką giganta górniczego – Anglo American Group, założonej w 1917 r. przez sir Ernesta Oppenheimera z niejaką pomocą ( 1 mln funtów)  JP Morgana. Było to akurat wtedy, kiedy Brytyjczycy ostatecznie wyrwali Południową Afrykę z rąk Burów czyli Afrykanerów. A w 1929 r. dołączył do pakietu udziały w legendarnej firmie De Beers, która była przez ponad wiek największym światowym wydobywcą diamentów w Południowej Afryce.

Po latach Anglo American Group stała się globalnym producentem miedzi, złota, niklu, platyny, węgla i temuż podobnież z wielomiliardowymi obrotami a w tle ze śledztwami ONZ w sprawie „handlu krwawymi diamentami” np. z Namibii.
 
A  w „czasach obalania apartheidu” przytomnie „postawiła na nowe talenty” a jednym z nich był pan Patrice Motsepe ( szwagier  pana Ramaphosyi ), który  zarejestrował sobie firmę o nazwie African Rainbow Minerals i stał się szczęśliwym posiadaczem 6 szybów wydobywczych w kopalni/kopalniach złota. Aby już w 1999 został współudziałowcem nowej firmy Green and Partners Investments, w której wg docenta wiki jako inny udziałowiec wyskakuje sam pan Nicky Oppenheimer, wnuczek sir Ernesta Oppenheimera – drugi najbogatszy „Afrykańczyk” z De Beers i Anglo American.

Mijały lata i kilkuset a może i kilka tysięcy patriotów ludów Zulu i Bantu z  Afrykańskiego Kongresu Narodowego  zostało przez wielkie koncerny, zazwyczaj z siedzibą w Londynie, dopuszczone do dużej kasy w ramach „akcji afirmatywnej” a i Hindusom coś skapnęło, co widać, słychać i czuć w okolicach rodziny Gupta, mocno zaprzyjaźnionej z naszym ulubieńcem panem prezydentem Jacobem Zuma.

A skoro bogactwa starczyło tylko dla starszyzny Zulu i Bantu a dla innych Ludów – nie, a bieda, korupcja i terror bojówek – narastały, to trzeba było znaleźć „czarnego luda”. A ten już „czekał gotowy”: byli to Burowie, już raz a nawet 3 razy porządnie „grillowani” przez szlachetnych brytyjskich generałów, jak tylko pokazały się te diamenty wedle Johannesburga.

Oni i tak mieli czarny pijar robiony przez dekady w anglosaskich gazetkach wysokonakładowych a i Hollywood pośpieszył z pomocą. I tym sposobem zalewaliśmy się łzami nad losem Steve’a Bico działacza przeciwko apartheidowi, którego zniszczyli bardzo źli biali. Film reżyserował Brytyjczyk słynny sir Richard Attenborough a zagrali Kevin Klein i Denzel Washington. Do tego doszła w 1980 r. kultowa piosenka Petera Gabriela “Bico”.  

I tak dochodzimy do kwestii, która mnie męczy do przedwczoraj: jakie są podobieństwa i różnice pomiędzy RPA i III RP.   Wiele spraw działo się równolegle: przemiany, układy gabinetowe, doradcy, festiwale medialne. A następnie wielkie „przekształcenia gospodarcze”, w wyniku których miliony szarych ludzi w obu tych krajach straciło pracę, miliony wyemigrowało a generalnie większość straciła   szansę na lepsze życie i stabilizację a notorycznie wmawiano im, że „się niesamowicie polepsza, bo popatrzcie państwo na tę demokrację, prywatne jachty Kulczyka , Range Rovery dziatwy nowobogackiej. I prywatne jezioro jednego satyryka na Mazurach. 

Obłowiły się mega koncerny a tutejsza administracja żyje i działa jakby żywcem przeniesiona z kolonialnej Afryki.

U nas też ktoś musiał zostać obsadzony w roli „czarnego luda”  i wypadło na – „Polaków katolików”. Jest roszczenie na 65-300 mld USD w dodatku w naturze, więc może nam się przytrafić los Burów. A nie byłby to pierwszy raz, bo mamy za sobą wyrzucanie z ziemi – ziemian i bogatych chłopów i w roku 1939 za  Bugiem i od 1944 w całej Ojczyźnie naszej.  Wtedy nie obyło się bez mordów i rzezi ale teraz chyba myśli się nad czymś subtelniejszym. Ale kto to może wiedzieć.

No i został  jeszcze ten „najczarniejszy lud” w tej historii czyli pechowiec Janusz Waluś, który będąc w RPA imigrantem z Polski i zawziętym antykomunistą wmieszał się do nie swojego konfliktu. 

Wstąpił do jakiejś partii białych i został wystawiony do wykonania politycznego zamachu na samego szefa partii komunistycznej RPA – Chrisa Haniego, ładnych parę lat szkolonego w ZSRR. Może i agenta sowieckiego. Janusz Waluś kropnął Chrisa Haniego i dostał karę śmierci zamienioną na dożywocie. Po odsiedzeniu 30 lat  chciałby przenieść się do odbywania kary do polskiego więzienia.

No ale jesteśmy w III RP, gdzie nawet Rodziny polskich Więźniów KL Auschwitz są – traktowani jak „element II kategorii” na terenie Państwowego Muzeum”.
 
Więc Polak Janusz Waluś „morderca” jest monitorowany tak dokładnie przez siły postępu i szlachetności, że próba (prawdziwa a może prowokacja) zbierania kasy na pomoc dla niego  już stała się w III RP obiektem nagonki a minister rozkłada ręce, bo „on też by nie pozwolił, ale nie może”.
Warto w tym miejscu dodać kilka słów o Chrisie Hani - ofierze zamachu dokonanego przez Janusza Walusia.

Chris Hani nie był niewinnym bukietem kwiatków polnych tylko szefem paramilitarnej organizacji o nazwie Umkhonto we Sizwe - przybudówki do Afrykańskiego Kongresu Narodowego, która miała na koncie takie "pokojowe dokonania" jak m.in. serie zamachów bombowych w tym: 1983- zdetonowana bomba na Church Street - 19 zabitych, 217 rannych, 1985 - bomba w centrum handlowym przed Bożym Narodzeniem w Amanzimtoti - 5 zabitych, 40 rannych, 1986 - zamach bombowy na Durban Beach - "tylko" 3 zabitych i 69 rannych.
Było jeszcze wiele innych zamachów np. podkładanie min przeciwczołgowych na drogach na terenach rolnych. Zapewne jako "prezenty dla białych traktorzystów".
W przypadku Amanzimtoti  sprawcą  był  członek Umkhonto we Sizwe i policjant pan  Robert Mc Bride, który  został złapany i skazany na karę śmierci. W jego przypadku  osławiona Komisja Prawdy i Pojednania (czy jak się to nazywało) - panu Robertowi Mc Bride, podwładnemu Chrisa Hani - załatwiła AMNESTIĘ i w dodatku - przyjęła go znowu - do policji. 

Takiej amnestii dla Janusza Walusia i Clive’a Derby-Lewisa – współsprawcy, nie było.

Apartheid był systemem niemoralnym i okrutnym ale w określonych realiach – zabezpieczającym minimalne interesy „wielu stron". Ludy afrykańskie Zulu i Bantu oraz inne  waliły do RPA – drzwiami i oknami bo poziom życia Afrykanów w RPA był nieosiągalnym marzeniem wszystkich obywateli  innych państw Afryki.
 Obecnie zaś RPA staje się coraz bardziej państwem upadłym, czyli paradoksalnie – to Janusz Waluś miał rację. Tylko nie była to jego sprawa. Może wierzył w ideę „walki o wolność naszą i waszą”.
 
Nie wiadomo, czy przypadnie nam los Burów, choć wielu kręci się ostro koło tego.  Ale kiedy słyszę, jak gromadka cwaniaków z okolic Muzeum Polin za podatki „polskich antysemitów” usiłuje zamknąć nam wszystkim usta wytrychem „mowa nienawiści  Magdaleny Ogórek” czy innej posłanki Pawłowicz a przemilcza grzecznie – przebój pana prezydenta Zumy „Kill the Boer” – to mi się zajady robią ze  śmiechu.





Ciekawski, prowincjonalny wielbiciel starych kryminałów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (109)

Inne tematy w dziale Polityka