pink panther pink panther
5510
BLOG

Rabin Maciek, ksiądz Chris, biblioteka LBGT, Kociołek i cinkciarz.pl.

pink panther pink panther Społeczeństwo Obserwuj notkę 139

Od wczoraj wielkie poruszenie. Z  jednej strony dwóch byłych Prezydentów RP dało sobie zrobić zdjęcia w okolicznościach, które trudno nazwać  prestiżowymi  i  odpowiadającymi godności Prezydenta RP, nawet byłego,  a z drugiej leci informacja, że „na Powązkach chowają Kociołka”.

 Jakie to symboliczne. Właśnie w roku 1970 rozpoczęła się kariera jednego z dwóch byłych prezydentów III RP i to nie bez związku „z Kociołkiem”.

Bo to „ludzie Kociołka” (jak u Szpotańskiego: komitet z towarzyszami z bezpieczeństwa) – „selekcjonowali pozytywnie” –  spośród  robotniczego  polskiego ciemnogrodu Trójmiasta - młodych ambitnych panów , nie mających może wielu zdolności ani skłonności do ciężkiej pracy , ale mających jasno sprecyzowane oczekiwania co do poziomu konsumpcji.  Te oczekiwania zdecydowanie przerastały  obiektywne możliwości  ich zaspokojenia.  

 

I tak pojawił się „działacz opozycji demokratycznej, bohatersko  zawiązujący niezależne związki i kolportujący prasę”, „narażając  młodą kochającą żonę i  rosnącą gromadę dzieci”. Idealnie pasujący do stereotypu „katolickiego polskiego robotnika”.  
 

 Drugiego „przyjaciela cinkciarza.pl”  wyłowili z tłumu studentów historii – do wielkiej kariery i niemałych pieniędzy -niekoniecznie druhowie drużynowi z ZHP . Chyba, że jak wieść niesie, część „druhów” – „była zadaniowana”.

 

To są dwie kariery, dwie ścieżki życiowe „sukcesu i radości życia”, które w odpowiednich okolicznościach i z odpowiednio nadaną władzą – stały się symbolem klęski Polaków oczekujących uczciwych i mądrych rządów. A już pojawia się kolejny „wyselekcjonowany młody ambitny”, który żąda , aby Polacy wyzbyli się resztek własności  i symbolu niezależności  czyli – ziemi.

Wszyscy wyrzekają na „kata Kociołka”  a ja sobie zadaję pytanie, co w tamtych czasach miał w głowie  taki zupełnie przypadkowy  młody pan z wsiowego „ośrodka mechanizacji”, że kiedy „dostał ofertę” – to ją przyjął.    Interesujący musiał być też „proces rekrutacyjny”. 

Ale ponieważ takie „procesy rekrutacyjne” odbywają się również dzisiaj, warto przyjrzeć się przykładowemu „procesowi” w tych „dzisiejszych dekoracjach”.  W latach 70-tych XX w.  tow. Kociołek i jego kumple– zarzucali sieci wśród  studentów, literatów i „profesury”. Rzadziej wśród robotników. Ale paru się trafiło. I przydało.

 Skąd będą pochodzić  „ludzie sukcesu przyszłości”?  Stawiam  na– „środowiska LGBT”. 

Lekkie tylko przepatrzenie Internetu pokazuje, że tam aż się  kłębi od kasy – krążącej i płynącej  w różne strony a najbardziej w stronę – ambitnych młodych panów.  I ambitnych młodych pań. 


W Polsce te zadania są związane z koniecznością  zlikwidowania „przeżytków narodu ludzi wierzących”  i resztek podstawowej instytucji społecznej – czyli – rodziny. Akurat w Polsce zarówno wiara jak i rodzina , choć mocno poturbowane,  jeszcze wykazują oznaki życia, więc „liderzy”  i „przyszli liderzy” są  „selekcjonowani pozytywnie” – „na tym kierunku”.  

 

Stąd pojawił się w Kościele Katolickim „ksiądz Chris Charamsa z Gdyni”.   Niewątpliwie: „ambitny młody pan” – bez skrupułów i bez więzi lojalnościowych ale za to – z wielkimi oczekiwaniami i z wielką  potrzebą  „sukcesu” . Droga, jaką obrał jest niewątpliwie – niekonwencjonalna. Ale  jeszcze trochę poczekamy na jego pełny życiorys , bo Kościół Katolicki lubi milczeć  a TVN, Tygodnik Powszechny i Newsweek jeszcze się nie ogarnęły z szoku, w jakie je wpędził  „młody ambitny postępowy prałat.” Niebawem powinny  rozpocząć jakieś „śledztwo dziennikarskie” .  A  może i nie zaczną, jeśli okaże się, że dla Chrisa Charamsy – przeznaczone są jakieś   inne ciekawe i ambitne zadania.

 

Na razie mam pod ręką  fragment  życiorysu innego  „młodego ambitnego pana” , który też nadaje się do  zaprezentowania  „technologii wytwarzania liderów we współczesnym społeczeństwie”. 

 Ten „przykład”   w związku z notką Coryllusa pt. „siążka pederasty w kanonie lektur”  i wymienionym tam panem Szczygielskim autorem książki „Berek” . Przypomniało mi się to całe LGBT z Wrocławia.

I żądania aby w miejskich bibliotekach były regały z literaturą LGBT. Z tym, że bibliotekarki okazały się asertywne ku żalowi inicjatora.  Więc wymyślił stworzenie odrębnej biblioteki  LGBT we Wrocławiu.

I tu dochodzimy  do młodego i ambitnego pana Macieja Kirschenbauma   z Wrocławia.  Absolwent SGH w Warszawie.   Ktoś pomyśli, że to zły przykład,  bo absolwentów SGH  jako wybitnych specjalistów – poszukują firmy. Niestety, dzięki działalności takich „charyzmatycznych naturalnych katolików i patriotów” jak obaj szczęśliwi posiadacze koszulek z numerem „1”, nawet absolwenci SGH mają dzisiaj problemy ze znalezieniem pracy na miarę oczekiwań młodych ambitnych panów.

 

Tak więc pan Maciej Kirschenbaum schował dyplom z ekonomii i „poszedł zmieniać świat na lepszy” w różnych: stowarzyszeniach, fundacjach, organizacjach  - zasadniczo postępowych.  A w węższej specjalizacji:  organizacjach LGBT. Przynajmniej na początku.

Mnie zainteresował pan Maciej w związku z jego  staraniami o stworzenie „biblioteki  LGBT” we Wrocławiu i wywiadem,   jakiego  udzielił na początku kwietnia 2013 r. pani Magdzie Piekarskiej z  gazowni wrocławskiej pt.   „Skąd pomysł na Dyskusyjny Klub Książki LGBT”. Oraz notką na portalu mmwroclaw.pl z dnia 3 kwietnia 2013 r. pt. „Geje i lesbijki rozmawiają o literaturze. Będą mieli własną we Wrocławiu”.

Okazuje się, że pan Maciej Kirschenbaum był w chwili udzielania wywiadu – szczęśliwym szefem –założycielem „Dyskusyjnego Klubu Książki LGBT” we Wrocławiu i mógł  był się pochwalić pierwszym spektakularnym sukcesem: zdobył fundusze na 200 książek LGBT i zapowiadał, że w połowie maja  powstanie biblioteka LGBT.  Przy okazji   dokonał obowiązkowej promocji „darczyńców”: pieniądze miał dostać w ramach grantów  od  fundacji „Humanity in Action” i od Ambasady USA  w Polsce.

 A ta fundacja „Humanity in Action” ma polski oddział z siedzibą w Warszawie ul.Konwiktorska 7 pokój 43/7 i przestawia  m.in. takie cele swojej działalności:

„…pogłębianie wiedzy młodzieży na temat praw człowieka i mniejszości w ramach programów edukacyjnych organizowanych przez HIA,  inspirowanie młodych ludzi do aktywności przeciwko wszelkim naruszeniom praw jednostkii wspieranie ich w podejmowaniu działań w formie indywidualnych bądź grupowych, także międzynarodowych projektów na rzecz poszkodowanych grup,  tworzenie międzynarodowej i międzypokoleniowej sieci współpracy obecnych i przyszłych liderów w różnych dziedzinach życia społecznego, których łączy wspólne przekonanie o konieczności działania na rzecz ochrony praw człowieka i mniejszości i wspólna międzynarodowa aktywność w tym zakresie….’.

Cała atrakcyjność tej Humanity in Action z ulicy Konwiktorskiej dla „ambitnych młodych panów” polega chyba głównie na tym, że :”… . W swojej działalności edukacyjnej HIA PL zachęca ich nie tylko do stawania się aktywnymi członkami społeczeństwa obywatelskiego, ale też pomaga im zostać pro-społecznie zorientowanymi liderami w różnych dziedzinach życia publicznego w różnych środowiskach…”.

To już rozumiemy wiele. Pan Maciej zapomniał tylko wspomnieć, że w tej fundacji Humanity in Action –Polska – sam jest ważną figurą  i aktywistą: w sieci już przeszkolonych  „alumnów” tej organizacji  jest „senior fellowsem” i  „wiceprzewodniczącym na Polskę” obok pani prezes: Małgorzaty Anielki Pieniążek i równie ambitnego młodego pana z Lubartowa – Przemysława Iwanka, Dyrektora  czy innego „ Social Media & Project Manager” ,który to etat dzieli z robotą w „Komisji Europejskiej”. Wcześniej pan Iwanek pracował np. w Ministerstwie Pracy i miał staże w Kongresie USA. On jest chyba na „dalszym etapie” w tej „selekcji”.
 

No więc pan Maciej Kirschenbaum  tak jakby poszedł do samego siebie po kasę. A dokładniej np. do  panów : Zbyszka Bujaka, Eugeniusza Smolara czy Henia Wujca, którzy zasiadają w radzie nadzorczej tej fundacji.

A na poziomie „międzynarodowym” tej „pozarządowej kuźni liderów” – odnajdujemy „z Polski”w Radzie Dyrektorów  (wśród takich postaci jak doradca prezydenta USA – Bernard Nussbaum) takich „ambitnych średnio młodych panów” jak katolik i działacz „S” z Kościerzyny, w latach 1990-1995 ambasador RP w Niemczech a w latach 2005-2007 – ambasador RP w USA – Janusz Reiter oraz  ambasador RP w USA od 22 września 2012 r.  Ryszard Schnepf.   

Więc gdyby przypadkiem pana ambasadora nie było w siedzibie ambasady RP, to można go szukać w siedzibie fundacji Humanity in Action  ale nie wiem gdzie, bo siedziba nie jest w Internecie ujawniona a spośród 1305 „senior fellows” – pokazują może dziesięcioro. Strasznie to dyskretne. Żeby nie powiedzieć „spiskowe”.

Poza tym można pana Macieja Kirschbauma  odnaleźć w takich organizacjach jak:  Replika (LGBT) -  periodyk środowiskowy – w charakterze „wywiadowcy” czyli prowadzącego wywiady z  „prześladowanymi w Polsce” artystami LGBT (nr 29 styczeń 2011),  Kampania przeciw Homofobii,  Taube Center – Polska w programie „ Mi Dor Le Dor Jewish Heritage Educators” (w 2012 r.) i ale też  w Paideia – The European Institute for Jewish Studies założonym przez panią Barbarę Lerner Spectre w Sztokholmie, gdzie pracuje jej mąż – rabin, szef synagogi. Instytut działa rzecz wychowania „liderów dla odnowy życia Żydowskiego w Europie”. Pani Barbara Lerner Spectre miała ostatnio błysnąć myślą, że „społeczeństwa Europy Środkowej są zbyt homogeniczne” i zalecała „więcej uchodźców” w celu „zmniejszenia homogeniczności”. I tam doskonalił umiejętności lidera pan Maciej chyba jako stypendysta.  

No i na koniec wisienka na torcie: pan Maciej Kirschenbaum jest studentem  w Abraham Geiher Kolleg   Reform Rabinnical Seminary w Poczdamie,  a dokładnie w  Jüdische  Hochschulgemeinde Beth Hillel  Berlin – Brandenburg e.V – zarejestrowanej zupełnie świeżutko bo 26 października 2012 r.  I w tym naukowo-religijnym przybytku pan Maciej ma się wyuczyć na rabina. A dokładnie na „pierwszego reformowanego rabina w Polsce” jak kokieteryjnie informuje w swoim wystąpieniu pt. „Generation  Unexpected”  na str. 105-108  w specjalnym biuletynie Centrum  Taubego w Warszawie  poświęconym „osobistym esejom na temat odrodzenia życia żydowskiego w Polsce od 1989 r.”.

Bowiem  niektórzy ciemni, jak ja, mieli niejakie wątpliwości co do wiarygodności pana Macieja Kirschenbauma  założyciela biblioteki LGBT we Wrocławiu i zdeklarowanego homoseksualisty – w roli rabina.  Było nawet podejrzenie, że się panu Macieju jakieś kartki skleiły podczas studiowania świętych ksiąg i „nie doczytał”. Albo odwrotnie: nie ujawnił  swoich powiązań z ruchem LGBT.
Ale uspokoił nas wywiad pana Macieja do Gazety 8 Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Żydowskie Motywy”  - „Motiv2012” pt. „Polak, Żyd, gej”, jakiego udzielił pani Aleksandrze Moczulskiej.

W wywiadzie po pierwsze uspokaja nas , że od lat 90-tych „odłam reformowany judaizmu”, do którego pan Maciej należy, akceptuje homoseksualizm . A nawet rzuca on prawdziwą bombę: „W polskiej historii judaizmu postępowego po upadku komunizmu, o której tak naprawdę można mówić od około 2000 roku, mieliśmy już dwóch rabinów gejów. To jeden z nielicznych ruchów religijnych w Polsce, który akceptuje i afirmuje  związki jednopłciowe…”.

Po takiej rewelacji następne informacje, że „o judaizmie zaczął czytać w maturalnej klasie” a „wiedział, że jest gejem, kiedy miał 10 lat” – po prostu bledną. Może jeszcze jedna  jest ciekawa: okazuje się, że pan Maciej urodził się w rodzinie państwa Kraśniewskich i dopiero kiedy miał lat 12 i szukał „korzeni szlacheckich” w związku z nazwiskiem – Kraśniewski , ojciec miał mu wyjaśnić , że tak naprawdę to są rodziną żydowską o nazwisku Kirschenbaum  z okolic Chełma.  

Może kogoś zainteresuje, że nazwisko Kraśniewski  jest związane z najbardziej dramatycznym fragmentem powojennej  historii Polski i „utrwalania władzy ludowej”.  Ppor. Marian Kraśniewski ps. Burza był dowódcą oddziału  NSZ –NSW do 1946 r.  To u niego pojawił się Mieczysław Dziemieszkiewicz  ps. „Rój” jako łącznik.   Można się tylko zadumać nad tym, dlaczego dziadek Kirschenbaum zapragnął nosić nazwisko Kraśniewski i skąd miał takie „inspiracje”. Może „z resortu”.

Wracając do pana Macieja. Kiedy  zawędrował do Warszawy na to SGH „był już Żydem” i poszedł do Synagogi Nożyków, ale tam było dla niego za tradycyjnie „jak na jego liberalne poglądy”. No i znalazł jakieś prawie zakonspirowane środowisko „Żydów nieortodoksyjnych”, które wysłało go w 2006 r. na wycieczkę do Izraela w ramach programu pod nazwą „Taglit Birthright” , który ma pokazywać młodym Żydom  z całego świata ich żydowskie korzenie . A dobre kontakty pozostają.


Od tej pory pan Maciej poczuł wreszcie , że może szczęśliwie połączyć  swoją „identyfikację jako geja” i  „religijność żydowską”.     Do tego stopnia, że wylądował w tym Poczdamie w szkole „rabinów reformowanych” ze słowem Hillel w nazwie.  To słowo może nie być przypadkiem. W USA od 1923 r. działa organizacja pod nazwą: „Hillel: The Foundation for the Jewish Campus Life” aktywna w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i w krajach byłego Ost-bloku.  Jednym z liderów przez lata był pan Edgar M. Bronfman. Nawiasem, jest to organizacja działająca pod nadzorem znanej nam w Polsce B’nai B’rith . Nie trzeba dodawać, że jednym  z jej prominentnych członków w III RP jest pan Jan Hartman, zwolennik „ekstremalnego postępu”, w którym ruch LGBT jawi się jako „raczej konserwatywny”.

Teraz można zrozumieć ciszę wokół starej ortodoksyjnej Synagogi Nożyków, której członkowie mają straszną wadę jak na oczekiwania „młodych ambitnych panów”: czytają święte księgi „jak leci”, bez wyjątków i bez „zlepionych kartek”.  Podobnie jak stary dobry Kościół Katolicki Jana Pawła II i Benedykta XVI.  Obie „firmy” łączy obrona Rodziny i  Tradycji.
A to stoi na przeszkodzie „nowego wspaniałego świata”: bez rodziny i bez tradycji, który jest pospiesznie budowany przez „moce z tego i nie z tego świata” za wielką kasę i bez sentymentów.

Dlatego  wielka kasa się kręci a  tysiące młodych ambitnych panów (i pań) nie cierpiących  na nadmiar skrupułów,  nerwowo rozgląda się wśród ofert:  co wybrać, aby się „nie narobić a zarobić” i jeszcze dostać w ręce odpowiednią władzę i kontakty. Dzisiaj  pana Macieja Kirschenbauma lansuje Konstanty Gebert, podobno rabin, którego tatko stał znacznie wyżej w „hierarchii organizacji” niż jakiś tam „Kociołek”.  

  A w Kościele Katolickim właśnie dał występ „prałat z Gdyni” – właśnie w drodze do Katalonii, która ma się odłączyć podobno od Hiszpanii. I „prałat Chris jest za niepodległą Katalonią”, tylko nie wiemy, z jakiej racji wypowiadał się w tej sprawie – publicznie. Raczej nie posiadał upoważnień Stolicy Apostolskiej jako jej „ambasador przy rządzie katalońskim”.

Na koniec coś „z ciemnogrodu”. Poniżej link do relacji ze spotkania  zorganizowanego przez Fides et Ratio z x. Tomaszem Józefem Michałem Jochemczykiem. Zupełnie niesamowita postać. Jego droga do kapłaństwa jak i posługiwanie w Kościele to – materiał na film „dreszczowiec” .  Upchnięty w Ligurii obsługuje 3 parafie, wierny Tradycji: odprawia przy starym ołtarzu.  Prawdziwy „góral z gór”- „zawsze wierny”. Kilka lat temu wyszła jego książka:”  Między modernizmem a tradycją  - wywiad rzeka z ks. Jochemczykiem”. 

 

http://www.humanityinaction.org/about/13-board

http://www.centrumtaubego.org.pl/pl/mi-dor-le-dor

http://motiv2012.blogspot.com/p/wiadomosci.html

http://www.taubephilanthropies.org/files/assets/pdf/2012/DeepRootsBook.pdf

https://www.youtube.com/watch?v=bUpeSqmN4II

 

Ciekawski, prowincjonalny wielbiciel starych kryminałów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (139)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo