Od wczoraj wielkie poruszenie. Z jednej strony dwóch byłych Prezydentów RP dało sobie zrobić zdjęcia w okolicznościach, które trudno nazwać prestiżowymi i odpowiadającymi godności Prezydenta RP, nawet byłego, a z drugiej leci informacja, że „na Powązkach chowają Kociołka”.
Jakie to symboliczne. Właśnie w roku 1970 rozpoczęła się kariera jednego z dwóch byłych prezydentów III RP i to nie bez związku „z Kociołkiem”.
Bo to „ludzie Kociołka” (jak u Szpotańskiego: komitet z towarzyszami z bezpieczeństwa) – „selekcjonowali pozytywnie” – spośród robotniczego polskiego ciemnogrodu Trójmiasta - młodych ambitnych panów , nie mających może wielu zdolności ani skłonności do ciężkiej pracy , ale mających jasno sprecyzowane oczekiwania co do poziomu konsumpcji. Te oczekiwania zdecydowanie przerastały obiektywne możliwości ich zaspokojenia.
I tak pojawił się „działacz opozycji demokratycznej, bohatersko zawiązujący niezależne związki i kolportujący prasę”, „narażając młodą kochającą żonę i rosnącą gromadę dzieci”. Idealnie pasujący do stereotypu „katolickiego polskiego robotnika”.
Drugiego „przyjaciela cinkciarza.pl” wyłowili z tłumu studentów historii – do wielkiej kariery i niemałych pieniędzy -niekoniecznie druhowie drużynowi z ZHP . Chyba, że jak wieść niesie, część „druhów” – „była zadaniowana”.
To są dwie kariery, dwie ścieżki życiowe „sukcesu i radości życia”, które w odpowiednich okolicznościach i z odpowiednio nadaną władzą – stały się symbolem klęski Polaków oczekujących uczciwych i mądrych rządów. A już pojawia się kolejny „wyselekcjonowany młody ambitny”, który żąda , aby Polacy wyzbyli się resztek własności i symbolu niezależności czyli – ziemi.
Wszyscy wyrzekają na „kata Kociołka” a ja sobie zadaję pytanie, co w tamtych czasach miał w głowie taki zupełnie przypadkowy młody pan z wsiowego „ośrodka mechanizacji”, że kiedy „dostał ofertę” – to ją przyjął. Interesujący musiał być też „proces rekrutacyjny”.
Ale ponieważ takie „procesy rekrutacyjne” odbywają się również dzisiaj, warto przyjrzeć się przykładowemu „procesowi” w tych „dzisiejszych dekoracjach”. W latach 70-tych XX w. tow. Kociołek i jego kumple– zarzucali sieci wśród studentów, literatów i „profesury”. Rzadziej wśród robotników. Ale paru się trafiło. I przydało.
Skąd będą pochodzić „ludzie sukcesu przyszłości”? Stawiam na– „środowiska LGBT”.
Lekkie tylko przepatrzenie Internetu pokazuje, że tam aż się kłębi od kasy – krążącej i płynącej w różne strony a najbardziej w stronę – ambitnych młodych panów. I ambitnych młodych pań.
W Polsce te zadania są związane z koniecznością zlikwidowania „przeżytków narodu ludzi wierzących” i resztek podstawowej instytucji społecznej – czyli – rodziny. Akurat w Polsce zarówno wiara jak i rodzina , choć mocno poturbowane, jeszcze wykazują oznaki życia, więc „liderzy” i „przyszli liderzy” są „selekcjonowani pozytywnie” – „na tym kierunku”.
Stąd pojawił się w Kościele Katolickim „ksiądz Chris Charamsa z Gdyni”. Niewątpliwie: „ambitny młody pan” – bez skrupułów i bez więzi lojalnościowych ale za to – z wielkimi oczekiwaniami i z wielką potrzebą „sukcesu” . Droga, jaką obrał jest niewątpliwie – niekonwencjonalna. Ale jeszcze trochę poczekamy na jego pełny życiorys , bo Kościół Katolicki lubi milczeć a TVN, Tygodnik Powszechny i Newsweek jeszcze się nie ogarnęły z szoku, w jakie je wpędził „młody ambitny postępowy prałat.” Niebawem powinny rozpocząć jakieś „śledztwo dziennikarskie” . A może i nie zaczną, jeśli okaże się, że dla Chrisa Charamsy – przeznaczone są jakieś inne ciekawe i ambitne zadania.
Na razie mam pod ręką fragment życiorysu innego „młodego ambitnego pana” , który też nadaje się do zaprezentowania „technologii wytwarzania liderów we współczesnym społeczeństwie”.
Ten „przykład” w związku z notką Coryllusa pt. „siążka pederasty w kanonie lektur” i wymienionym tam panem Szczygielskim autorem książki „Berek” . Przypomniało mi się to całe LGBT z Wrocławia.
I żądania aby w miejskich bibliotekach były regały z literaturą LGBT. Z tym, że bibliotekarki okazały się asertywne ku żalowi inicjatora. Więc wymyślił stworzenie odrębnej biblioteki LGBT we Wrocławiu.
I tu dochodzimy do młodego i ambitnego pana Macieja Kirschenbauma z Wrocławia. Absolwent SGH w Warszawie. Ktoś pomyśli, że to zły przykład, bo absolwentów SGH jako wybitnych specjalistów – poszukują firmy. Niestety, dzięki działalności takich „charyzmatycznych naturalnych katolików i patriotów” jak obaj szczęśliwi posiadacze koszulek z numerem „1”, nawet absolwenci SGH mają dzisiaj problemy ze znalezieniem pracy na miarę oczekiwań młodych ambitnych panów.
Tak więc pan Maciej Kirschenbaum schował dyplom z ekonomii i „poszedł zmieniać świat na lepszy” w różnych: stowarzyszeniach, fundacjach, organizacjach - zasadniczo postępowych. A w węższej specjalizacji: organizacjach LGBT. Przynajmniej na początku.
Mnie zainteresował pan Maciej w związku z jego staraniami o stworzenie „biblioteki LGBT” we Wrocławiu i wywiadem, jakiego udzielił na początku kwietnia 2013 r. pani Magdzie Piekarskiej z gazowni wrocławskiej pt. „Skąd pomysł na Dyskusyjny Klub Książki LGBT”. Oraz notką na portalu mmwroclaw.pl z dnia 3 kwietnia 2013 r. pt. „Geje i lesbijki rozmawiają o literaturze. Będą mieli własną we Wrocławiu”.
Okazuje się, że pan Maciej Kirschenbaum był w chwili udzielania wywiadu – szczęśliwym szefem –założycielem „Dyskusyjnego Klubu Książki LGBT” we Wrocławiu i mógł był się pochwalić pierwszym spektakularnym sukcesem: zdobył fundusze na 200 książek LGBT i zapowiadał, że w połowie maja powstanie biblioteka LGBT. Przy okazji dokonał obowiązkowej promocji „darczyńców”: pieniądze miał dostać w ramach grantów od fundacji „Humanity in Action” i od Ambasady USA w Polsce.
A ta fundacja „Humanity in Action” ma polski oddział z siedzibą w Warszawie ul.Konwiktorska 7 pokój 43/7 i przestawia m.in. takie cele swojej działalności:
„…pogłębianie wiedzy młodzieży na temat praw człowieka i mniejszości w ramach programów edukacyjnych organizowanych przez HIA, inspirowanie młodych ludzi do aktywności przeciwko wszelkim naruszeniom praw jednostkii wspieranie ich w podejmowaniu działań w formie indywidualnych bądź grupowych, także międzynarodowych projektów na rzecz poszkodowanych grup, tworzenie międzynarodowej i międzypokoleniowej sieci współpracy obecnych i przyszłych liderów w różnych dziedzinach życia społecznego, których łączy wspólne przekonanie o konieczności działania na rzecz ochrony praw człowieka i mniejszości i wspólna międzynarodowa aktywność w tym zakresie….’.
Cała atrakcyjność tej Humanity in Action z ulicy Konwiktorskiej dla „ambitnych młodych panów” polega chyba głównie na tym, że :”… . W swojej działalności edukacyjnej HIA PL zachęca ich nie tylko do stawania się aktywnymi członkami społeczeństwa obywatelskiego, ale też pomaga im zostać pro-społecznie zorientowanymi liderami w różnych dziedzinach życia publicznego w różnych środowiskach…”.
To już rozumiemy wiele. Pan Maciej zapomniał tylko wspomnieć, że w tej fundacji Humanity in Action –Polska – sam jest ważną figurą i aktywistą: w sieci już przeszkolonych „alumnów” tej organizacji jest „senior fellowsem” i „wiceprzewodniczącym na Polskę” obok pani prezes: Małgorzaty Anielki Pieniążek i równie ambitnego młodego pana z Lubartowa – Przemysława Iwanka, Dyrektora czy innego „ Social Media & Project Manager” ,który to etat dzieli z robotą w „Komisji Europejskiej”. Wcześniej pan Iwanek pracował np. w Ministerstwie Pracy i miał staże w Kongresie USA. On jest chyba na „dalszym etapie” w tej „selekcji”.
No więc pan Maciej Kirschenbaum tak jakby poszedł do samego siebie po kasę. A dokładniej np. do panów : Zbyszka Bujaka, Eugeniusza Smolara czy Henia Wujca, którzy zasiadają w radzie nadzorczej tej fundacji.
A na poziomie „międzynarodowym” tej „pozarządowej kuźni liderów” – odnajdujemy „z Polski”w Radzie Dyrektorów (wśród takich postaci jak doradca prezydenta USA – Bernard Nussbaum) takich „ambitnych średnio młodych panów” jak katolik i działacz „S” z Kościerzyny, w latach 1990-1995 ambasador RP w Niemczech a w latach 2005-2007 – ambasador RP w USA – Janusz Reiter oraz ambasador RP w USA od 22 września 2012 r. Ryszard Schnepf.
Więc gdyby przypadkiem pana ambasadora nie było w siedzibie ambasady RP, to można go szukać w siedzibie fundacji Humanity in Action ale nie wiem gdzie, bo siedziba nie jest w Internecie ujawniona a spośród 1305 „senior fellows” – pokazują może dziesięcioro. Strasznie to dyskretne. Żeby nie powiedzieć „spiskowe”.
Poza tym można pana Macieja Kirschbauma odnaleźć w takich organizacjach jak: Replika (LGBT) - periodyk środowiskowy – w charakterze „wywiadowcy” czyli prowadzącego wywiady z „prześladowanymi w Polsce” artystami LGBT (nr 29 styczeń 2011), Kampania przeciw Homofobii, Taube Center – Polska w programie „ Mi Dor Le Dor Jewish Heritage Educators” (w 2012 r.) i ale też w Paideia – The European Institute for Jewish Studies założonym przez panią Barbarę Lerner Spectre w Sztokholmie, gdzie pracuje jej mąż – rabin, szef synagogi. Instytut działa rzecz wychowania „liderów dla odnowy życia Żydowskiego w Europie”. Pani Barbara Lerner Spectre miała ostatnio błysnąć myślą, że „społeczeństwa Europy Środkowej są zbyt homogeniczne” i zalecała „więcej uchodźców” w celu „zmniejszenia homogeniczności”. I tam doskonalił umiejętności lidera pan Maciej chyba jako stypendysta.
No i na koniec wisienka na torcie: pan Maciej Kirschenbaum jest studentem w Abraham Geiher Kolleg Reform Rabinnical Seminary w Poczdamie, a dokładnie w Jüdische Hochschulgemeinde Beth Hillel Berlin – Brandenburg e.V – zarejestrowanej zupełnie świeżutko bo 26 października 2012 r. I w tym naukowo-religijnym przybytku pan Maciej ma się wyuczyć na rabina. A dokładnie na „pierwszego reformowanego rabina w Polsce” jak kokieteryjnie informuje w swoim wystąpieniu pt. „Generation Unexpected” na str. 105-108 w specjalnym biuletynie Centrum Taubego w Warszawie poświęconym „osobistym esejom na temat odrodzenia życia żydowskiego w Polsce od 1989 r.”.
Bowiem niektórzy ciemni, jak ja, mieli niejakie wątpliwości co do wiarygodności pana Macieja Kirschenbauma założyciela biblioteki LGBT we Wrocławiu i zdeklarowanego homoseksualisty – w roli rabina. Było nawet podejrzenie, że się panu Macieju jakieś kartki skleiły podczas studiowania świętych ksiąg i „nie doczytał”. Albo odwrotnie: nie ujawnił swoich powiązań z ruchem LGBT.
Ale uspokoił nas wywiad pana Macieja do Gazety 8 Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Żydowskie Motywy” - „Motiv2012” pt. „Polak, Żyd, gej”, jakiego udzielił pani Aleksandrze Moczulskiej.
W wywiadzie po pierwsze uspokaja nas , że od lat 90-tych „odłam reformowany judaizmu”, do którego pan Maciej należy, akceptuje homoseksualizm . A nawet rzuca on prawdziwą bombę: „W polskiej historii judaizmu postępowego po upadku komunizmu, o której tak naprawdę można mówić od około 2000 roku, mieliśmy już dwóch rabinów gejów. To jeden z nielicznych ruchów religijnych w Polsce, który akceptuje i afirmuje związki jednopłciowe…”.
Po takiej rewelacji następne informacje, że „o judaizmie zaczął czytać w maturalnej klasie” a „wiedział, że jest gejem, kiedy miał 10 lat” – po prostu bledną. Może jeszcze jedna jest ciekawa: okazuje się, że pan Maciej urodził się w rodzinie państwa Kraśniewskich i dopiero kiedy miał lat 12 i szukał „korzeni szlacheckich” w związku z nazwiskiem – Kraśniewski , ojciec miał mu wyjaśnić , że tak naprawdę to są rodziną żydowską o nazwisku Kirschenbaum z okolic Chełma.
Może kogoś zainteresuje, że nazwisko Kraśniewski jest związane z najbardziej dramatycznym fragmentem powojennej historii Polski i „utrwalania władzy ludowej”. Ppor. Marian Kraśniewski ps. Burza był dowódcą oddziału NSZ –NSW do 1946 r. To u niego pojawił się Mieczysław Dziemieszkiewicz ps. „Rój” jako łącznik. Można się tylko zadumać nad tym, dlaczego dziadek Kirschenbaum zapragnął nosić nazwisko Kraśniewski i skąd miał takie „inspiracje”. Może „z resortu”.
Wracając do pana Macieja. Kiedy zawędrował do Warszawy na to SGH „był już Żydem” i poszedł do Synagogi Nożyków, ale tam było dla niego za tradycyjnie „jak na jego liberalne poglądy”. No i znalazł jakieś prawie zakonspirowane środowisko „Żydów nieortodoksyjnych”, które wysłało go w 2006 r. na wycieczkę do Izraela w ramach programu pod nazwą „Taglit Birthright” , który ma pokazywać młodym Żydom z całego świata ich żydowskie korzenie . A dobre kontakty pozostają.
Od tej pory pan Maciej poczuł wreszcie , że może szczęśliwie połączyć swoją „identyfikację jako geja” i „religijność żydowską”. Do tego stopnia, że wylądował w tym Poczdamie w szkole „rabinów reformowanych” ze słowem Hillel w nazwie. To słowo może nie być przypadkiem. W USA od 1923 r. działa organizacja pod nazwą: „Hillel: The Foundation for the Jewish Campus Life” aktywna w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i w krajach byłego Ost-bloku. Jednym z liderów przez lata był pan Edgar M. Bronfman. Nawiasem, jest to organizacja działająca pod nadzorem znanej nam w Polsce B’nai B’rith . Nie trzeba dodawać, że jednym z jej prominentnych członków w III RP jest pan Jan Hartman, zwolennik „ekstremalnego postępu”, w którym ruch LGBT jawi się jako „raczej konserwatywny”.
Teraz można zrozumieć ciszę wokół starej ortodoksyjnej Synagogi Nożyków, której członkowie mają straszną wadę jak na oczekiwania „młodych ambitnych panów”: czytają święte księgi „jak leci”, bez wyjątków i bez „zlepionych kartek”. Podobnie jak stary dobry Kościół Katolicki Jana Pawła II i Benedykta XVI. Obie „firmy” łączy obrona Rodziny i Tradycji.
A to stoi na przeszkodzie „nowego wspaniałego świata”: bez rodziny i bez tradycji, który jest pospiesznie budowany przez „moce z tego i nie z tego świata” za wielką kasę i bez sentymentów.
Dlatego wielka kasa się kręci a tysiące młodych ambitnych panów (i pań) nie cierpiących na nadmiar skrupułów, nerwowo rozgląda się wśród ofert: co wybrać, aby się „nie narobić a zarobić” i jeszcze dostać w ręce odpowiednią władzę i kontakty. Dzisiaj pana Macieja Kirschenbauma lansuje Konstanty Gebert, podobno rabin, którego tatko stał znacznie wyżej w „hierarchii organizacji” niż jakiś tam „Kociołek”.
A w Kościele Katolickim właśnie dał występ „prałat z Gdyni” – właśnie w drodze do Katalonii, która ma się odłączyć podobno od Hiszpanii. I „prałat Chris jest za niepodległą Katalonią”, tylko nie wiemy, z jakiej racji wypowiadał się w tej sprawie – publicznie. Raczej nie posiadał upoważnień Stolicy Apostolskiej jako jej „ambasador przy rządzie katalońskim”.
Na koniec coś „z ciemnogrodu”. Poniżej link do relacji ze spotkania zorganizowanego przez Fides et Ratio z x. Tomaszem Józefem Michałem Jochemczykiem. Zupełnie niesamowita postać. Jego droga do kapłaństwa jak i posługiwanie w Kościele to – materiał na film „dreszczowiec” . Upchnięty w Ligurii obsługuje 3 parafie, wierny Tradycji: odprawia przy starym ołtarzu. Prawdziwy „góral z gór”- „zawsze wierny”. Kilka lat temu wyszła jego książka:” Między modernizmem a tradycją - wywiad rzeka z ks. Jochemczykiem”.
http://www.humanityinaction.org/about/13-board
http://www.centrumtaubego.org.pl/pl/mi-dor-le-dor
http://motiv2012.blogspot.com/p/wiadomosci.html
http://www.taubephilanthropies.org/files/assets/pdf/2012/DeepRootsBook.pdf
https://www.youtube.com/watch?v=bUpeSqmN4II
Inne tematy w dziale Społeczeństwo