Media po tygodniach ostrzału informacyjnego na temat „uchodźców” skoncentrowały się na oskarżaniu pana Wiktora Orbana – osobiście i polskich elit politycznych w całości - o brak solidarności z biednymi uchodźcami „z Syrii” . Orbana ponadto o „stworzenie państwa policyjnego” w związku z budową zasieków na granicy południowej a Polaków – o niewdzięczność za „przyjęcie milionów Polaków przez Europę”.
Kilkoro polityków europejskich, przypadkowo Niemców (plus Juncker) – zaczęło publicznie grozić zastosowaniem przymusu a konkretnie „ograniczeniem funduszy”.
Kiedy takie i podobne treści wypowiadają niemieckie gazety plus politycy jakoś tam związani z Komisją Europejską i Unią jako całością, da się to w ostateczności zrozumieć, choć się tego nie akceptuje.
Ale kiedy do gry wchodzi minister spraw WEWNĘTRZNYCH Niemiec i wypowiada się w trybie kategorycznym o tym, „co należy zrobić Mitteleuropie, jeśli jej politycy nie wykonają szybko poleceń pana Martina Schulza – to ciarki przechodzą po plecach.
Na początek – pan minister Thomas de Maiziere wypowiedział się w programie „Morgenmagazine” w państwowej niemieckiej rozgłośni ZDF (znamy, to od „nazi ojce, nazi matki”) :”… Mniejszość zablokowała rozwiązanie popierane przez większość. To wyraźny brak solidarności i nie powinniśmy tego tak pozostawić (…) Moim zdaniem powinniśmy zwiększyć presję na te kraje. (..) Możemy im np. odebrać część funduszy strukturalnych…”
No niby pan de Maiziere podlega pani Merkel a Polska, Węgry i Rumunia są niepodległe.
Niby wszystko w tych Niemczech od wojny takie „antyfaszystowskie”. Nawet autorytety moralne i historyczne zwracają uwagę na to, że „Niemcy rozliczyły się ze swoją historią a taka Polska – nie”.
Tymczasem kiedy się poczyta o losach wysokiej rangi oficerów Wehrmachtu ze szczególnym uwzględnieniem – sztabowców – zaczyna się robić ciekawie. Zwłaszcza w świetle tych pogróżek.
Na przykład tatko pana ministra Thomasa – to Ulrich de Maiziere ur. 1912 – jak tylko zdał maturę w 1930 r. – natychmiast rozpoczął służbę zawodową jako kadet w 5 Infanterieregiment Reichswehr – w Stettin. Aby w latach 1935-1937 zostać adiutantem batalionu w Infanteriebatalion 50 w samym Landsberg an der Warthe czyli w Gorzowie Wielkopolskim.
Po „kampanii polskiej” w 1939 r. (jako Hauptman) udał się na dokształt w Akademii Wojskowej w Dresden. Dzięki temu na froncie wschodnim w ramach „Operacji Barbarossa” (na kierunku Leningrad) zaczął obracać się w najwyższych kręgach wojskowych, w tym sztabowych. W styczniu 1942 r. został przydzielony Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych (Generalstab des Heeres im Oberkommando des Heeres) gdzie załapał „złotą robotę”: dostawy dla frontu.
Tam spotkał: generała majora Adolfa Heusingera i majora Johanna Adolfa Grafa von Kielmansegga, którzy też doskonale wiedzieli, że wojnę najlepiej prowadzi się 100 km od frontu czyli „utalentowani sztabowcy”. I ich losy splotły się na dekady w sposób zupełnie niesamowity. Ale o tym potem.
De Maiziere też był „utalentowanym sztabowcem” bo po występach w Panzergrenadier Division w „operacji Kurskiej” wylądował w lutym 1945 r. w Sztabie Generalnym Wojsk Lądowych jako Erster Generalstabsoffizier w oddziale operacyjnym i dostąpił zaszczytu referowania spraw w samej Kancelarii Rzeszy w Berlinie w obecności samego Hitlera.
Że wielki bystrzak był z tego de Maiziere’a potwierdza sam Nicolaus von Below – adiutant Hitlera w latach 1937-1945.w niemieckiej wiki: „raporty Generalstabsofieziera de Maiziera” – były najbardziej przejrzyste i „trzeźwe”.No popatrzcie ludzie, jaka pochwała. W końcu von Below 29 kwietnia 1945 r. podpisywał razem z Bormanem i Goebbelsem – prywatny testament Hitleraa tuż przed samym końcem wojny – zwiał na zachód Niemiec.
Nie tylko de Maiziere dostąpił takich zaszczytów „z fuehrerem”: generał major Adolf Heusinger awansował 1 stycznia 1943 r. na „generała lejtnanta” i 10 czerwca 1944 r. został mianowany Szefem „najwyższych kadr” całego Wehrmachtu czyli bezpośrednio współpracował na bieżąco z Hitlerem oraz „znał wszystkich w Wehrmachcie”. W dniu 20 lipca 1944 r. generał lejtnant Adolf Heusinger – stał ramię w ramię z Hitlerem, kiedy nieszczęsny pułkownik Stauffenberg zostawił tę osłabioną bombę w baraku i poszedł po swój marny los. Adolf Heusinger – został szczęśliwie lekko ranny i po krótkich przesłuchaniach w Gestapo – odstawiony do wydziału map, co uchroniło go przed Armią Czerwoną.
Dlaczego o tym piszę? Bo wymienieni wyżej panowie oficerowie z najbliższego otoczenia Hitlera – Adolf Heusinger, Johann Adolf von Kielmansegg, Thomas de Maiziere i kilku innych generałów Wehrmachtu– po przesłuchaniach aliantów a nawet krótkich aresztach – zostali zaproszeni już w 6 lat po wojnie przez kanclerza Konrada Adenauera – do odtworzenia dyskretnie armii niemieckiej pod przykrywką cywilnego departamentu prowadzonego przez Teodora Blanka cywilnego polityka – nazwanego od jego nazwiska „Amt Blank” (Urząd Blanka).
Byli to generałowie: Adolf Heusinger, Hans Speidel, Heinz Trettner oraz Graf Kielmansklegg i znany nam generał De Maiziere- tatko ministra Thomasa. I jeden marszałek Rzeczy – Erich von Manstein – ale on nie wszedł do Amt Blank, bo miał większą nieprzyjemność w Norymberdze i za dużo media o nim pisały. Doradzał osobiście Adenauerowi.
Wszyscy oni weszli marszowym krokiem do ministerstwa obrony Bundesrepubliki w 1955 r. a niektórzy nawet do najwyższych struktur NATO.
I tak: generał Adolf Heusinger, wedle obecnych akt BND, zamieszany już w 1949 r. w organizację tajnej i nielegalnej armii niemieckiej złożonej z 2000 oficerów Wehrmachtu i SS oraz 40.000 żołnierzy – nazwana od nazwiska organizatora- oficera Wehrmachtu Alberta Schnetza – „Schnetz Truppe” a przygotowywanej do „wojny ze Związkiem Sowieckim” – od 1957 r. był w stopniu generała szefem departamentu sił zbrojnych w Ministerstwie Obrony RFN a w latach 1961-1963 – Przewodniczącym Komitetu Wojskowego NATO w Waszyngtonie..
Generał De Maiziere otrzymał w 1958 r. z czasem (i wyrównaniem pensji, jak należy rozumieć) – stopień generała brygady od 1956 r. a w latach 60-tych został kolejno: inspektorem wojsk lądowych a następnie „generalnym inspektorem Bundeswehry” chyba do 1972 r.
Nie zrobił kariery w NATO prawdopodobnie tylko dlatego, że jego starszy brat Clemens de Maiziere był po wojnie długie lata w DDR jakąś fiszą w kościele protestanckim i współpracował z władzami komunistycznymi. Lothar de Maiziere – jego syn był ostatnim ministrem-prezydentem DDR.
Generał Speidel z kolei, ledwie „wyreklamowany” przez Adenauera „od nieprzyjemności” - w latach 1951-1954 był przedstawicielem Bundesrepubliki w negocjacjach przy tworzeniu EWG a następnie w okresie 1957-1963 siedział sobie w Fontainebleu we Francji jako przedstawiciel Bundeswehry w „połączonych siłach wojsk lądowych na Centralną Europę” Razem z nim siedział w tym zamku Fontainebleu generał Trettner – w departamencie logistyki. Podobnie błyskotliwą karierę w NATO zrobił generał Bundeswehry – graf von Kielmansegg..
Jak więc widać, ciekawi ludzie odtworzyli Bundeswehrę i nawet „ tak jakby okupowali Francję” chociaż „przez NATO” i to w czasach, kiedy polscy generałowie myli szklanki w bufetach (Maczek) lub nosili skrzynki w angielskich magazynach (Sosabowski).
A cała ta operacja Bundeswehra była tłumaczona wojną w Korei i „obroną przed komunizmem”.
I to w takim środowisku wychował się mały Thomas de Maiziere.W środowisku ludzi, dla których koniec IIWW – był „fatalną pomyłką”, którą „należy skorygować”. I przystąpili do korygowania w szyku zwartym, z doświadczeniem bojowym i teoretycznym.
Więc pytanie, czy jakaś doktor nauk chemicznych z NRD z doświadczeniem politycznym w Komsomole może prowadzić jakąkolwiek politykę Niemiec – niezależną od ludzi, którzy trzęśli Niemcami: przed wojną, w czasie wojny i jak widać, po wojnie z przemysłem ciężkim w tle a szczególnie przemysłem zbrojeniowym– jest chyba zbędne.
Co do „humanitaryzmu” , którego w sposób widoczny nam Polakom najwyraźniej brakuje a którym wręcz dyszy słynny „uchodźca z Węgier” pan George Soros- miliarder. I czemu daje wyraz w setkach milionów USD – w dofinansowywaniu różnych „pozarządowych organizacji pomocowych” jak świat długi i szeroki, to też warto się przyjrzeć tej postaci – bliżej.
I znowu to samo- znowu najciekawsze informacje – ukryte pod korcem.
Głównie chodzi o to Georga Sorosa „ciężkie doświadczenie uchodźcy powojennego”, co to „od ciężkiej doli emigranta bez grosza przy duszy” – doszedł i do studiów w Londynie i do „funduszy inwestycyjnych”. On rozumie niedolę „uchodźców syryjskich” i spieszy im z pomocą.
Tutaj hasłem – wytrychem do zrozumienia tajemnicy sukcesu „wizjonera Sorosa” – jest – esperanto.
Okazuje się, że ojciec George’a Sorosa – Teodor tuż po wejściu Armii Czerwonej dostał pracę w ministerstwie rolnictwa Węgier. Co oznacza, że rodzina Sorosa – nigdzie nie musiała uciekać w popłochu. Przeciwnie – ojciec Sorosa wyrobił paszporty dla rodziny – i pojechał sobie legalnie do Szwajcarii do Berna w roku 1947 – na kolejny doroczny Zjazd Światowy Esperantystów. Bo ojciec George’a Sorosa był zapalonym esperantystą i jeszcze przed wojną udzielał się w tym międzynarodowym środowisku. Na legalnych papierach.
Oznacza to też, że ojciec Sorosa- był realistą i liczył się z tym, co miało się wydarzyć w roku 1948 – przejęcia władzy przez stalinistów- Rakosiego i jego kamandy .
A młody George zaraz po zakończeniu Zjazdu w Bernie „dla dorosłych” pojechał do Londynu – na Światowy Zjazd Młodych Esperantystów. A potem został i sobie studiował ekonomię w tym Londynie.
I jego „wielki tajemniczy sukces biznesowy” – też jest związany z językiem esperanto. A konkretnie z Domem Bankowym rodziny Arnhold w Dreźnie, której co najmniej jeden współwłaściciel – Heinrich Arnhold był zapalonym esperantystą i uczestnikiem światowych zjazdów esperanto.
Zapewne na jednym z tych przedwojennych zjazdów poznał ojca George’a Sorosa i tak zawiązała się przyjaźń obu rodzin, która „przeniosła się do USA”.
Albowiem przytomny Heinrich Arnhold, poza tym, że w 1931 r. przejął upadający berliński prywatny bank rodziny Bleichröder, to nie czekając na „aryizację bankowości” prowadzoną przez władze niemieckie, „przetransferował aktywa”– w inne kraje, w tym: Brazylię, USA i niewykluczone, że jakieś sympatyczne wyspy na Karaibach. Oraz rodzinę.
W Nowym Jorku została zainstalowana firma inwestycyjna Arnhold & S. Bleichroeder. Bardzo się ta firma przydała, gdy młody i zdolny uczestnik Światowego Zjazdu Młodych Esperantystów w Londynie z roku 1947 – ukończył w tymże Londynie studia w 1952 r. i zaczął szukać roboty. Znalazł w City w banku Singer & Friedlander ale na niskim stanowisku.
No i w 1956 r. wylądował w USA, gdzie po kilku posadach w takich firmach jak: F.M.Mayer, Wertheim &Co aż w 1963 r. wylądował w firmie znanego esperantysty z Drezna: w Arnhold& S. Bleichroeder. A od roku 1967 zaczął inwestować w rajach podatkowych m.in. w Curaçao w Antylach Holenderskich. Nadal pracując u Arnholdów.
W 1970 r. w firmie Arnhold & Bleichroeder został zatrudniony weteran z Wietnamu, absolwent Yale i Oksfordu i człowiek z doświadczeniem inwestycyjnym –Jim Rogers ur. 1942.
Obaj, George Soros i Jim Rogers odeszli z tej firmy w 1973 i założyli wspólnie słynne Quantum Fund, w rajach podatkowych w Curaçao i na Kajmanach. Wsad kapitałowy podstawowy w wysokości 6 mln USA mieli prywatnie dać jacyś Rothschildowie i „jacyś bogaci Europejczycy” – w 1969 r.
Fundusz miał wzrosnąć w ciągu 10 lat 4200% czyli 42 razy. Z tym, że Jim dał sobie spokój w 1980 r. i odszedł cieszyć się życiem czyli podróżować po świecie na motocyklu i dawać wykłady na uniwersytetach. W 2008 r. przeniósł się na stałe do Singapuru a Nowy Jork publicznie określił w jakimś wywiadzie w roku 2013 w porównaniu z Singapurem jako: ”… Miasto kraju rozwijającego się z ulicami Trzeciego Świata…”. Natomiast w roku 2008 w związku z amerykańskim kryzysem bankowym nazwał Alana Greenspana i Bena Bernanke „najgorszymi szefami banku emisyjnego Wszechczasów”.
No więc widać, że George Soros w świetle faktów słabo się prezentuje jako „biedny uchodźca” a nawet mam pewne podejrzenia co do jego „geniuszu w inwestowaniu” w związku z obecnością tego Jima Rogersa. Szczególnie na początku. Później było głównie wyciąganie informacji od ludzi polityki i spekulowanie walutą.
Od tygodnia przez Internet przelewa się jedna informacja. Że za wydaniem na pięknym papierze i z kolorowymi zdjęciami – w dwóch językach: arabskim i angielskim „przewodnika dla uchodźcy do Europy” znalezionego na plaży wyspy Lesbos, okupowanej od miesięcy przez „uchodźców” - stoją fundacje i tzw. organizacje pozarządowe sponsorowane przez „uciekiniera Georga”.
No i działa ta strona internetowa http://www.w2eu.info/ czyli „Welcome to Europe”.
Jak się kliknie na nazwę „Polska”, to otrzymuje się kilka kontaktów w zasadzie wyłącznie w Warszawie.
Najbardziej intrygujące są dwa adresy: Emma Hostel w mieszkaniu na Wilczej 25/4 i całkiem niedaleko Warszawskie Centrum Wielokulturowe „Inna Przestrzeń” na adresie Nowy Świat 23/25 (od podwórka) koło jakiegoś pubu. Emma Hostel okazuje się kilkupokojowym mieszkaniem „pięciorga anarchistów” pod nazwą „Spółdzielnia Socjalna „Miłość”, którzy uwielbiają amerykańską anarchistkę rodem z Kowna – Emmę Goldman.
Reasumując: minister Thomas de Maiziere syn prominentnego oficera armii, która 1 września 1939 r. napadła na Polskę i z miejsca „wyprodukowała” grubo ponad milion PRAWDZIWYCH UCHODŹCÓW – Polaków wypędzonych z terenów II RP – przyłączonych do Rzeszy: Wielkopolski, Gdyni, Warmii etc – w 76 lat po tej tragedii – zaczyna straszyć potomków uchodźców, że im odbierze kasę, jeśli nie wykonają jego poleceń.
Z drugiej „humanitarnej strony” kibicuje mu „uchodźca z Budapesztu” – aktualnie obywatel USA – państwa, które na granicy z Meksykiem od lat utrzymuje kilkumetrowej wysokości zasieki – o długości ponad 1500 km a któremu chyba nie podobają się zasieki dopiero co wybudowane przez Węgrów na południowej granicy – zgodnie z przepisami Unii i w interesie obywateli Unii.
PS. Panu Premierowi Orbanowi – dzięki za ten płot.
https://de.wikipedia.org/wiki/Ulrich_de_Maizi%C3%A8re
https://en.wikipedia.org/wiki/Adolf_Heusinger
https://de.wikipedia.org/wiki/George_Soros
http://www.w2eu.info/
http://www.w2eu.info/poland.en/articles/poland-contact.en.html
Inne tematy w dziale Polityka