Tak się złożyło, że dzięki świetnej notce z 9.08.2015 r. Blogera Mistrza Pługa pt.: ”Zgroza- sybaryta autorem lektur dla małych dzieci” - w moje życie wszedł pan Michał Zygmunt. Informacje o panu Michale Zygmuncie można znaleźć na stronach poświęconych LBTG. Okazuje się, że jest on autorem dwóch książek „w stylu LBTG” cokolwiek miałoby to znaczyć. A w chwilach wolnych od pisania „książek LBTG” zamieszcza na portalu Onet.pl sylwetki ludzi kultury wg sobie znanego klucza.
Jak się okazuje niemiecko-szwajcarski koncern Ringier Axel Springer Polska posiadający 75 % w Onet.pl ma jakieś poważne zamiary „ w temacie” wychowania polskich dzieci, bowiem na tym portalu został zamieszczony artykuł pana Michała Zygmunta z LBTG, przedstawiający sylwetkę patriotycznego i katolickiego a co najważniejsze – najpopularniejszego w XX w. polskiego pisarza dla dzieci i młodzieży (oraz dorosłych) – Kornela Makuszyńskiego.
Z tym, że artykuł pana Zygmunta z LBTG został zamieszczony na Onet.pl w dniu 6 sierpnia br. ale część komentarzy czytelników jest oznaczona datą 26 lipca i 27 lipca br. To pierwszy w przyrodzie przypadek, że komentarze czytelników o 10 dni wyprzedzają notkę.
Czyli zapewne 6 sierpnia było po prostu wznowienie artykułu z 26 lipca br., tak się spodobał anglosaskim władzom Onet.pl i szwajcarsko-niemieckim właścicielom Ringier Axek Springer Polska , nie licząc tych panamskich – z ITI.
Co tu dużo gadać. Pan Zygmunt z LBTG przejechał się po naszym narodowym Skarbie i najulubieńszym pisarzu mojego dzieciństwa – jak po łysej kobyle. Nie wiadomo czego więcej : protekcjonalnej pogardy, miażdżącej krytyki nieudolności pisarskiej czy odrazy dla cech charakteru i stylu życia . W każdym razie wszystkiego – po trochu. Taki styl „wczesnej agresywnej gazowni”.
A ponieważ w dzieciństwie ulubione książki pisarza się po prostu czyta a nie zagłębia w życiorys autora, trzeba było odrobić spóźnione o kilkadziesiąt lat – lekcje.
Przyjrzyjmy się zatem zamieszczonym informacjom i wynikających z nich sugestiom i opiniom na temat Bohatera notki pana Zygmunta z LBTG.
Pan Zygmunt tak rozpoczyna swoją rozprawę z kultowym polskim pisarzem literatury dla dzieci ale też dla dorosłych :”… Uwielbiał drogie życie, ekskluzywne potrawy, przednie wina, przepadał (z wzajemnością) za dziećmi. Nie znosił za to Żydów, gardził kobietami, zdecydowanie opowiadał się po stronie faszyzującej endecji. ..”.
Ten zwrot „drogie życie” wprawił mnie w lekkie zdziwienie. A cóż to znaczy? Zwrotu „drogie życie” używają zazwyczaj gospodynie kiedy ceny proszku do prania i kartofli idą w górę. A tu chyba kontekst inny. Czyżby Kornel Makuszyński uwielbiał przepłacać za dostarczone towary? No ale nie czepiajmy się nowatorskiego słownictwa nowoczesnego pisarza z Wrocławia. Może to jakieś tłumaczenie z niemieckiego.
Równie ciekawe a może nawet ciekawsze są informacje i sposób prezentacji. Oto np. okazuje się, że Kornel Makuszyński „…Urodził się na dzisiejszej Ukrainie, w niewielkim miasteczku Stryj (..).ojciec - pisarz w gminnej kancelarii…”.
Może się mylę, ale mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że ta zbitka informacyjna ma sugerować, że facet, który w wieku dojrzałym cytuję:”… uwielbiał drogie życie, ekskluzywne potrawy(…) nie znosił za to Żydów, gardził kobietami..”- urodził się na końcu świata w jakiejś dziurze a jego ojciec był jakimś gryzipiórkiem gminnym, który się ledwo potrafił podpisać.
I to by pasowało: katolicki pisarzyna z polskim kompleksem nacjonalistycznym (296 razy miał użyć słowa „Polska” wedle wyliczeń jakichś księgowych czasopisma Wiadomości Literackie) z niższych sfer, ideowy przodek dzisiejszego „mohera” – zachłanny na dobra tego świata.
Tak młodym internautom Onet.pl przedstawia kultowego pisarza dziecięcego II RP i ukochanego Patrona wielu szkół podstawowych jak Polska długa i szeroka – oświecony literat Zygmunt, publikujący w „jedynym w Europie Środkowej i Wschodniej magazynie artystycznym skoncentrowanym na tematyce homoseksualizmu i męskości” pod nazwą DIK Fagazine. DIK? Chyba rozumiemy.
No więc publicysta z DIK-a przedstawia młodym świat Kornela Makuszyńskiego. Na pierwszy ogień idzie to „niewielkie miasteczko Stryj”.
Miasteczko Stryj w 1884 r. kiedy urodził się Kornel Makuszyński, było już od kilkunastu lat dynamicznie rozwijającym się węzłem komunikacyjnym (kolej żelazna) , liczącym 13 tysięcy mieszkańców. A do roku 1896, kiedy zmarł Ojciec Pisarza – liczba ta wzrosła do ok. 20 tysięcy. Wtedy to było duże miasto. Miasteczko – to jest np. Kazimierz Dolny i liczy 3 tysiące.
Było to stare miasto handlowe, które od XIV w. otrzymywało kolejne przywileje od polskich królów, poczynając od Kazimierza Jagiellończyka, przez Zygmunta Starego, jego Syna króla Zygmunta Augusta a potem Stefana Batorego i Jana III Sobieskiego.
No i Kornel Makuszyński nie urodził się na żadnej „dzisiejszej Ukrainie” tylko w zaborze austriackim I Rzeczpospolitej. Formalnie rzecz biorąc państwo , w którym się urodził w 1884 r. nosiło nazwę Cislethanii, w skład którego wchodziło Królestwo Galicji i Lodomerii. Trwało to od 1772 r. do 1918 r.
Rozumiemy, że miejsce urodzenia nielubianego pisarza świadczy przeciwko niemu. A co powiedzieć o innych urodzonych w Stryju?
Np. o Kazimierzu Wierzyńskim z Wiadomości Literackich a jeszcze lepiej o Julii Preiss , znacznie lepiej znanej ludzkości jako Julia Brystigerowa urodziła się w Stryju w roku 1902 jako córka aptekarza.
Urodził się w Stryju również Zygmunt Szendzielorz (Łupaszka) i Władysław hrabia (prawdziwy) Komorowski, brat Tadeusza „Bora” Komorowskiego wicemistrza olimpijskiego i Szefa Polskiego Państwa Podziemnego.
Kornel Makuszyński wcześnie opuścił miasteczko Stryj ale została w nim Jego Matka i Siostry.
I tu mamy białą plamę w historii Rodziny Makuszyńskich.
Kornel Makuszyński miał 6 sióstr, z których 5 było starszych od niego. W wywiadzie z Jego Siostrzenicą panią Jadwigą Tarnawską można doliczyć się pięciu: Wilhelminy, Matyldy , Karoliny, Ludmiły (Emilii), Heleny. Brakuje nam imienia szóstej Siostry.
TO ważne, albowiem ostatnie wiadomości o Rodzinie Pisarza sprzed wojny dotyczą roku 1938 – pogrzebu jego Matki i informacji, że żyła w Stryju u najmłodszej Córki. Ale z wywiadu wynika, że przynajmniej dwie Siostry Pisarza mieszkały w Stryju do wojny: Wilhelmina i Matylda.
Wiadomo też, że trzy Siostry po wojnie znalazły się w PRL ale nie są to Wilhelmina i Matylda. No i ta szósta – nieznanego imienia Siostra.
A ponieważ archiwa Pisarza zostały zniszczone podczas bombardowania Warszawy przez „nazistów”, wszelki ślad po trzech Siostrach Pisarza – zaginął.
A to o tyle istotne, że w „niewielkim miasteczku Stryj, dzisiaj Ukraina” – po wybuchu wojny wydarzyły się rzeczy potworne. I nie jest wykluczone, że te Trzy Siostry Makuszyńskie i ich Rodziny zostały ofiarami tych wydarzeń.
Oto 12-13 września 1939 r. tj. zanim Armia Czerwona przekroczyła 17 września granicę Polski, a z miasta wycofały się polskie odziały wojskowe na jakieś zgrupowanie taktyczne – miasto zostało zaatakowane przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów w sile 500-700 Ukraińców. Wojsko polskie powróciło i wypędziło „bohaterskich Ukraińców” . Był to pierwszy znak nadchodzącej apokalipsy.
Po wejściu Armii Czerwonej – zaczęła się w Stryju sowiecka okupacja, która zakończyła się latem 1941 r. w ten sposób, że NKWD- zanim odeszło, dokonało przerażającej masakry więźniów wiezienia przy ulicy Trybunalskiej. Metody zadawania śmierci są nie do opisania: od mordowania strzałem w potylicę i wrzucania do dołów kloacznych lub wapna – zarzynanie narzędziami do uboju bydła. Nieznaczną ilość więźniów, którzy w chwili nieuwagi strażników – wydostali się z cel – uratowali polscy kolejarze, którzy przybiegli na pomoc. Ilość ofiar pomordowanych wcześniej szacowana jest na 100-700 osób, w dużej mierze potwornie okaleczonych poprzez tortury.
Jak na ironię, późniejsza „opiekunka literatów w PRL” Julia Brystigerowa była w czasie „pierwszej okupacji sowieckiej” – podobno wysokiej rangi funkiem NKWD tyle, że we Lwowie. To jej „firma” dokonała tej masakry, po której Polacy (ale również Ukraińcy) – ci, którzy jeszcze nie zostali wywiezieni, np. polscy kolejarze (potrzebni dla sowieckiego „wysiłku wojskowego”) nie byli w stanie policzyć liczby ofiar NKWD w porzuconym więzieniu. I nikt nie wie, co się stało z częścią Rodziny Pisarza: została wywieziona do ZSRR jako członkowie „wroga radzieckiego ustroju” czy np. zakatowana na w kazamatach stryjskiego więzienia. Oczywiście nie była to wówczas jedyna masakra tuż po 22 czerwca 1941 r. na Polakach, bo wiemy o Lwowskich Brygidkach. A były inne więzienia. TO była zemsta za rok 1920 i szczególnie dzisiaj, w rocznicę, należy o tym pamiętać.
No i mam dla Państwa wiadomość: okazuje się, że w „pewniaku” czyli internetowej bazie danych pod nazwą: Internetowy Polski Słownik Biograficzny , stworzonym pod honorowym patronatem Prezydenta RP przez Instytut Historii PAN przy życzliwej pomocy Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, Polskiego Radia, Narodowego Banku Polskiego – nie można dokopać się do hasła „Kornel Makuszyński”. A w każdym razie ja nie mogę. Tymczasem hasło np. Wincentego Rzymowskiego, którego miejsce Kornel Makuszyński zajął w Polskiej Akademii Literatury w 1937 r. – jest. A podobno jest tam już 27.000 biogramów „sławnych ludzi”. Taka ciekawostka. Może ktoś lepszy ode mnie w te internetowe klocki (czyli prawie każdy) zechce poszukać hasła: Kornel Makuszyński.
Wracając do pana Zygmunta z LBTG i jego „wizji” Kornela Makuszyńskiego.
Oto Kornel Makuszyński miał mieć jakiegoś mało atrakcyjnego Ojca. Pisarz gminny i to nie wiadomo w jakiej gminie.
Tymczasem z wywiadu udzielonego dla portalu nowiny24.pl w dniu 6 października 2013 r. pt. Wspomnienie siostrzenicy Kornela Makuszyńskiego: Wujek nas nie rozpieszczał” panu Cezaremu Kassakowi przez panią Jadwigę Tarnawską Siostrzenicę Pisarza wynika, że Edward Makuszyński Ojciec Pisarza był prawnikiem ale też pułkownikiem armii austriackiej. To jest wysoki stopień oficerski i nie dostaje się go w warunkach pokoju – bez odpowiednich kwalifikacji formalnych i faktycznych.
No i informacja jeszcze ważniejsza: Edward Makuszyński pułkownik armii Cesarza Franciszka Józefa – zdezerterował i udał się do zaboru rosyjskiego do Powstania Styczniowego. Po Powstaniu powrót dezertera – polskiego Patrioty nie był prosty: Edward musiał ukrywać się kilka lat w Besarabii. Kiedy wracał „do domu” wraz z grupą innych Polaków z Powstania, ledwie przeżył, bowiem lokalne chłopstwo napadało na „polskich miatieżników” i dwaj jego towarzysze, którzy udali się do wsi po informacje i być może nocleg i żywność – zostali – zamordowani. Więc Edward Makuszyński i pozostali jego Towarzysze Broni – uciekali omijając wioski „na dzisiejszej Ukrainie”.
Tak więc Ojciec Kornela Makuszyńskiego poświęcił karierę prawniczą i karierę wojskową (pułkownik w armii Austriackiej to jednak trochę więcej niż pułkownik LWP) – dla Ojczyzny czyli jego Syn Kornel jest synem Powstańca Styczniowego. I był wychowywany przez tego Ojca do 12-go roku życia.
Warto pamiętać, że po odzyskaniu niepodległości Rzeczpospolita Polska uhonorowała żyjących Weteranów Powstania Styczniowego – stosownymi rentami wojskowymi i mundurami wraz z obowiązkiem oddawania im honorów wojskowych – przez żołnierzy Wojska Polskiego – każdego stopnia.
A więc można powiedzieć, że Kornel Makuszyński wywodził się z elit patriotycznych i starał się od wczesnej młodości nie przynieść wstydu swojemu Ojcu jako Polak.
Następny zarzut przedstawiony w Onet.pl przez Zygmunta z LBTG wobec Kornela Makuszyńskiego: „…nie utrzymywał kontaktów z rodziną…”. Nie utrzymywanie kontaktów z rodziną zwłaszcza przez człowieka sukcesu – jest brzydką cechą. Przynajmniej w Polsce i zarzut ten jest postawiony świadomie.
Tymczasem Siostrzenica Pisarza wspomina: „… Zapamiętałam go jako swego rodzaju finansistę, który mocno wspomagał rodzinę - podkreśla Jadwiga Tarnawska. - Jego matka miała rentę po mężu, mimo to Kornel co miesiąc podsyłał jej pieniądze. Nie tylko na święta słał paczki ze słodyczami.(…)znajdowały się w nich rarytasy, jakich nikt z nas wcześniej nawet nie widywał na oczy. Marcepany, kasztany jadalne czy ciastka-bombki, z których po ugryzieniu "wystrzeliwał” cukier puder. (…)
Pani Jadwiga, ucząc się w gimnazjum, miała wraz z rodzeństwem specjalne konto w przedsiębiorstwie wydawniczym Gebethner i Wolff. (…) Z każdym nowym rokiem szkolnym wysyłaliśmy do wydawnictwa wykaz książek, jakich potrzebujemy do szkoły. I książki przychodziły do nas w ogromnej paczce. Wiadomo, że stał za tym wujek Kornel, bo firma Gebethner i Wolff była wydawcą jego utworów..”.
Inny zarzut: „nie znosił Żydów”. To jest zarzut najcięższego kalibru, po którym delikwenta wykopuje się z kanonu lektur szkolnych dla dzieci ( i na to miejsce wciska np. Harrego Pottera).
Może dałoby się taki zarzut utrzymać na podstawie jednego czy dwóch felietonów „ z życia plażowiczów” w popularnym dzienniku.
Tyle tylko, że gdy Kornel Makuszyński zmarł jako pisarz faktycznie objęty cenzurą i niszczony na inne sposoby, opuszczony przez te wszystkie „przedwojenne literatki i literatów” wiszących teraz u stalinowskiej klamki, to nad Jego trumną w Zakopanem piękną mowę wygłosił jeden z trzech literatów obecnych na pogrzebie – Żyd Roman Braendstetter. W obecności Juliusza Meissnera – lotnika i literata oraz kilku tysięcy górali. To chyba najpiękniejszy dowód na to, iż Żydzi nigdy nie uważali Kornela Makuszyńskiego za swojego wroga.
Bo jak powiedziała pani Joanna Siedlecka w Erracie do Biografii – Kornel Makuszyński – nie miał wrogów. Był człowiekiem o gołębim sercu i nikomu niczego nie zazdrościł a jego żarty i szyderstwa pozbawione były jadu. W okresie międzywojnia utrzymywał zupełnie poprawne stosunki z „kolegami literatami” wszelkich opcji i narodowości.
A to, ze po wojnie stał się ofiarą tak zajadłej nagonki posuwającej się do chęci skrócenia mu życia wynika zarówno z porażającego w pozytywnym tego słowa znaczeniu – oddziaływaniu na dzieci i młodzież a nawet starszych jak i porachunków osobistych pewnych prominentnych postaci politycznych.
Bo najgroźniejsze dla komunizmu były dwa fundamentalne przesłania jego książek, książeczek i komiksów: honor i humor, miłość Boga i Ojczyzny , szczodrość i żądza przygód oraz pogodne znoszenie biedy. W takiej kolejności.
No a Honor i Humor – to najwięksi wrogowie „tego z czeluści” i jego dzieł jak na przykład – komunizmu. Czy nazizmu.
I dzisiaj Honor i Humor są ważnymi „wrogami III RP”. Bo uzurpatorzy i złodzieje cudzego mienia bardzo źle znoszą wszelkie formy wyśmiewania ich „sukcesów w konsumowania wspólnego mienia” i przypominanie im o jakimś tam „Honorze”.
I tu dotykamy bariery cywilizacyjnej pomiędzy II RP i III RP.
To jest kwestia zupełnie fundamentalna: poczucie humoru jako znak przynależności cywilizacyjnej. Różne narody mają różne rodzaje poczucia humoru. Chyba najdalsze od siebie nawzajem jest poczucie humoru Polaków i Niemców.
I jak tu wytłumaczyć Michałowi Zygmuntowi z LBTG, że tzw. wyszydzanie , bardzo przypominające brytyjski obyczaj kpienia z przyjaciół i rzeczy poważnych – wśród polskich artystów, pisarzy, poetów ale i polityków przed wojną - było w dobrym tonie. Mało tego: było obowiązkowe.
Wystarczy poczytać wywiady jakich udzielała tygodnikowi Ekran w roku chyba 1936 ówczesna legenda kina i kabaretu – Mira Zimińska. Na przykład na temat umiejętności narciarskich (tzn. raczej ich braku) – swoich i Kornela Makuszyńskiego.
A była to pani , która NAPRAWDĘ żyła „na stopie”. To nie Kornel Makuszyński jeździł wówczas Bugatti – a pani Mira – jak najbardziej.
Ówczesne elity artystyczne różnią się od obecnych jak dzień od nocy. Po pierwsze: byli dumni z odzyskania niepodległości Ojczyzny i niezależnie od poglądów politycznych wspierali państwowe akcje promowania produktów krajowych i np. krajowych kurortów letnich i zimowych. Państwo niechętnie wydawało dolary i skłaniało obywateli do ograniczania wyjazdów . I wielkie aktorki robiły sobie zdjęcia w Truskawcu czy w Zakopanem z „powodów patriotycznych”.
Kornel Makuszyński czy Mira Zimińska – również w tym uczestniczyli.
No i ta szczodrość i wrażliwość na ludzką nędzę. Już w wieku lat 23 został wybrany w 1907 r. we Lwowie do zarządu Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Literatów i Artystów. Wszystkie jego biografie obowiązkowo wspominają w inicjatywie wybudowania sanatorium przeciwgruźliczego na Gubałówce – dla młodzieży i inicjatywę zakupu 1000 par nart dla ubogiej młodzieży.
I na koniec, skoro Wielkie Święto i Rocznica Bitwy Warszawskiej 1920 r. : Kornel Makuszyński w najgorętszych dniach Bitwy Warszawskiej był korespondentem wojennym na kutrze patrolowym na Wiśle – „Warneńczyk”. Mógł był zginąć jak każdy z marynarzy na kutrze bo Wisła była w zasięgu czerwonej kawalerii.
Napisał też wiele pieśni żołnierskich, które stały się bardzo popularne a jedną śpiewamy do dzisiaj. Wydane w 1919 r. w tomiku "Pieśni żołnierskie". Mógł być związany z galicyjską elitą raczej skłaniającą się do Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego, ale tak jak inni – popierał Legiony i Wojsko Polskie. Nie ma żadnych śladów niechęci wobec Marszałka Piłsudskiego. A niby dlaczego miałby być mu niechętny. Każdy z nich robił swoje najlepiej jak potrafił a obaj zapracowani byli przez całe swoje życie – potwornie.
Kornel Makuszyński został ponadto odznaczony francuską Legią Honorową a także wysokimi odznaczeniami: Rumunii i Włoch. Został też dożywotnim członkiem Polskiej Akademii Literatury.
I chyba to ostatnie sprowadziło na niego po wojnie wszystkie nieszczęścia, z przedwczesną śmiercią włącznie.
Oto sztandarowy „wolnomyśliciel II RP”, uczestnik I Zjazdu Wolnomyślicieli we Lwowie w 1907 r. i członek władz Polskiego Związku Postępowego , kumpel Wandy Wasilewskiej i kuzyn pisarki Marii Dąbrowskiej – uhonorowany w wolnej Polsce dożywotnim fotelem w Polskiej Akademii Literatury – został zaatakowany za dopuszczenie się dwóch plagiatów. Jeden miał polegać na przepisaniu niektórych akapitów z książki Bertranda Russela „Pochwały próżniactwa” do jego książki „Prawo do życia”. Zaatakował go Jan Mosdorf w gazecie „Prosto z Mostu” w 1936 r. Rzymowski zbagatelizował sprawę. Ale do tego doszło oskarżenie w numerze 50 „Prosto z Mostu” o „zapożyczenie” przez Rzymowskiego z artykułu francuskiego publicysty J. Prévosta. I nieszczęsna Polska Akademia Literatury składająca się w dużej mierze z „oświeconych” musiała powołać komisję „do zbadania sprawy”. „Sprawa” była jednoznaczna i aby nie dopuścić do ostatecznego skandalu umożliwiono Rzymowskiemu „odejście na własną prośbę”.
I na to miejsce wybrano – Kornela Makuszyńskiego, który z atakami o plagiat nie miał nic wspólnego.
Nic mu to nie pomogło po wojnie. Rzymowski był prominentnym członkiem PKWN i członkiem ścisłego kierownictwa kolaborantów z Sowietami a od maja 1945 r. ministrem spraw zagranicznych tzw. rządu tymczasowego. I to on podpisywał Kartę Narodów Zjednoczonych w imieniu „towarzycha z PKWN”.
W tych okolicznościach przyrody –świadek jego publicznego upokorzenia – musiał zostać „odstawiony i uciszony”. I został.
Myślę, że warto uprzedzić władze Ringer Axel Springer Polska, że ile razy będą podejmować brzydkie ataki na najulubieńszego pisarza naszego dzieciństwa - Kornela Makuszyńskiego – tyle razy „otrzymają adekwatną odpowiedź”, więc może niech się zajmą tym Rzymowskim albo tą panią z komunistycznego „Płomyka” co to się w „Wiadomościach Literackich” zajmowała „krytyką Koziołka Matołka”. Albo „literatką Julią Brystigerową”. Też urodziła się w Stryju.
Nie tacy się zasadzali na Koziołka Matołka – i polegli .A Koziołek ma się świetnie i ma swoich wielbicieli w wieku od lat 3 do 103 w całej Polsce.
A dla wszystkich niech będzie przestrogą, że kiedy „zneutralizowali’ Kornela Makuszyńskiego, „na placu boju” pozostała urodzona w Stryju dr filozofii po studiach w Paryżu Julia Brystygierowa wysoka funkcjonariuszka Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, która znęcanie się nad Polakami uczyniła sztuką i przyjemnością. I była też literatką. Może pan Zygmunt z LBTG zająłby się krytycznym omówieniem życia i dzieła (również literackiego) tej w sumie banalnej w komunizmie – „baby z gumowym pejczem”. I jej upodobaniami seksualnymi. To nawet mogłoby zostać opublikowane w tym fikuśnym periodyku „DIK Fagazine”.
PS. Podziękowania dla Mistrza Pługa za notkę z 9 sierpnia. pt. „Zgroza- sybaryta autorem lektur dla małych dzieci.”.
PS2. Dla uczczenia Rocznicy Bitwy Warszawskiej 1920 , w której Kornel Makuszyński pływał na kutrze patrolowym „Warneńczyk” – proponuję poczytać świetne i unikalne opracowanie historii powstania Polskiej Flotylli Rzecznej i jej udziału w Bitwie Warszawskiej – autorstwa Pana Lecha Trawickiego adiunkta w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni w czasopiśmie „PO WACHCIE” nr 2(14) z dnia 15 sierpnia 2010 r. wydawanym przez Stowarzyszenie Żeglarsko- Szantowe pt. „Marynarze w wojnie 1920 r.”. Po prostu super. A jakie zdjęcia!!! Serce rośnie.
http://ksiazki.onet.pl/zycie-i-tworczosc-kornela-makuszynskiego/5dhq1
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20131006/IMPREZY00/131009816
http://zychlin-historia.com.pl/wp-content/uploads/2014/04/Marynarze-w-wojnie-1920-roku..pdf
Inne tematy w dziale Społeczeństwo