Gdyby Grzegorz Braun był buddystą, mógłby odnaleźć w sobie wybitny talent muzyczny i otrzymywać budżety na własną wytwórnię płytową utworów pod hasłem „muzyka świata” i lansować młode, śliczne artystki-piosenkarki z osobowością. Uczestniczyć w promocjach płytowych w 6-gwiazdkowych hotelach i otrzymywać pozytywne recenzje od niezwykle profesjonalnych, niezależnych i nieprzekupnych znawców muzyki. A Marek Niedźwiecki dawałby jego kawałki na listę przebojów.
Gdyby Grzegorz Braun był buddystą, to niezależnie od tego, czy byłby reżyserem, kompozytorem, wydawcą, pisarzem, myślicielem, setki młodych, wykształconych, niebrzydkich, energicznych dziennikarek chciałoby przeprowadzić z nim wywiad na temat tego, jak osiągnął ten stan błogiej równowagi między „ing-i-jang” (czy jakoś tak) oraz czy w jego „świątyni wielu religii” w kształcie piramidy , którą wybudowałby na własnej działce gruntu nad własnym jeziorem za własne pieniądze - można odświeżyć produkty organiczne.
I co o tym sądzie jego aktualna , młoda, piękna partnerka życiowa oraz jego niezwykle utalentowany syn z jednego z poprzednich niezwykle udanych związków z niezwykle utalentowanymi, niepruderyjnymi kobietami, który studiuje za granicą/zakłada własny zespół "muzyka świata"/ ma wernisaż za granicą/kręci najnowszy, trzeci już film o polskim antysemityźmie. (No, bo o czym , qrna, można w "tym kraju" kręcić???)
I miałby słuszne poglądy na wiele spraw w naszej Ojczyźnie. I w innych ojcznach.
Jak pewien jego Kolega z Pomarańczowej Alternatywy, który „odnalazł był się” w buddyzmie.
I chce „pisać historię Polski na nowo” a nie ma przecież nawet „magisterki z historii”. Czy wręcz doktoratu.
I nazywa najporządniejszych obywateli naszej Ojczyzny najokropniejszymi słowami. I ich dzieła życia.
I lansuje „Kościół wojujący” czyli: jezuitów, „Polonię- Christianę”, św. Andrzeja Bobolę, ks. Piotra Skargę oraz inkwizycję.
A teraz siedzi w ciupie, więc może będzie trochę spokoju i będzie można pomedytować, w jednym z dworków, odebranych słusznie jednemu z faszystowskich, katolickich, polskich ziemian.
PS. Oczywiście nie mam nic przeciwko buddystom i buddyzmowi. Podróżując po świecie , spotykam wielu wspaniałych ludzi – buddystów. Sprawa dotyczy „naszych polskich stosunków”. Termin „buddysta” może w tym tekście być zastąpiony przez wiele innych określeń , np. rastafarianin, Hare Kriszna, kalwin, „ewangelik-augsburski” i milczcie usta…. .tego jednego określenia nie wypowiem. A ono pasuje najbardziej. Chodzi oczywiście o …ateizm-stalinizm.
PS2. Ten tekst jest moim podziękowaniem Panu Reżyserowi Grzegorzowi Braunowi za Jego dotychczasową ciężką pracę na polu PRZYWRACANIA PRAWDY I PROPORCJI WAŻNOŚCI SPRAW w naszym życiu.
I wyrazem solidarności z Człowiekiem, który w majestacie tzw. prawa III RP jest nękany uporczywie, żeby Mu się odechciało, żeby się zmęczył, może żeby miał wcześniejszy zawał albo żeby miał mniej kasy i czasu na dalszą pracę. Żeby zajmował się ciągle obroną swojej wolności, aby nie mógł bronić NASZEJ WOLNOŚCI.
Komentarze
Pokaż komentarze (25)