pink panther pink panther
3448
BLOG

Agnieszce Holland nie pomógł szatan.

pink panther pink panther Kultura Obserwuj notkę 50

 

Ktoś może mnie oskarżać o to, że się wielkiej reżyserki po prostu czepiam, ale w związku z aferą promocyjną niejakiego „geniusza z Argentyny”, który został obficie sfinansowany naszymi pieniędzmi rączkami Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego   - przypomniał mi się szatan. Że czuć go w tej sztuce, w tej kampanii obrony i w tej „akcji nachalnego czytania”.

 

No a jak szatan, to znowu przypomniało mi się oświadczenie pani Holland w słynnym programie „Śniadanie Mistrzów”, iż przystępuje do kręcenia serialu „Rosemary’s Baby” wg powieści Iry Lewina.

 

No i sprawdzam w sieci, czy już nakręcony ten serial, czy dopiero „się kręci” a tu taka ciekawostka: w wielu „prominentnych mediach” polskojęzycznych liczne zapowiedzi BLISKIEJ premiery telewizyjnej w USA i chyba w Wielkiej Brytanii , wywiady z panią Holland, informacje o luksusowej obsadzie aktorskiej – a mimo, iż od terminu premiery minęły co najmniej 2 miesiące – zero informacji o „produkcie” i „wielkim sukcesie” czy choćby o „kultowym dziele”.

 

W mediach polskich. Cisza jak makiem zasiał.

Tymczasem w mediach angielskojęzycznych a zwłaszcza w prasie branżowej i na filmowych portalach branżowych w USA  krytycy filmowi zabrali się rutynowo do pracy i co zobaczyli, to opisali i OCENILI.

Muszę powiedzieć, że nawet mnie lekko zaszokowała skala miażdżącej krytyki , jakiej poddane zostało „dzieło”. I to zarówno krytyki fachowej w wykonaniu dziennikarzy branżowych w kilkudziesięciu czasopismach ogólnokrajowych jak też zgodne opinie fanów filmowych: to nie była porażka, to było jak klęska von Paulusa pod Stalingradem.

Żeby nie być gołosłownym przytoczę kilka przykładowych opinii i użytych określeń przez dwóch krytyków filmowych. Takich słów nie czyta się często w świecie anglosaskiej prasy.

New York Magazine (Vulture) z 9 maja 2014 r. – Matt Zoller Seitz recenzję  pod tytułem „Rosemary’s Baby” nie może uciec od wpływu „Papy Polańskiego” zaczął następującym zdaniem :”…Telewizyjny remake Dziecka Rosemary jest wystarczająco wytworny/elegancki , że jego lichość naprawdę razi…”

 A potem dorzucił: “…Twórcy filmu rozwinęli świat powieści Lewina, dodając trochę indywidualnego podejścia (…) które zmieniło miniserial częściowo w hołd dla Polańskiego , co jest niefortunne, biorąc pod uwagę mierność kompozycji, atmosfery i rytmu montażu tej produkcji, tak bardzo „nie-Polańską”.

 Po czym zakończył:”…W niemal każdej scenie TEGO Dziecka oceniasz ją przeciwko wersji Polańskiego marząc aby oglądać tamtą wersję zamiast tej. Pisarstwo(scenariusz) jest bezładny, fotografia często raczej dobra, reżyseria często SZOKUJĄCO NIEZDARNA….”

 

Powiedzmy, że New York Magazine jest dla stosunkowo nielicznych. Ale już dziennik USA Today, to ogólnokrajowa gazeta o jednym z największych nakładów papierowych – 1,8 mln egzemplarzy. Oczywiście to nie to samo, co giewu w Polsce dla 40 mln lokalsów, ale do wersji papierowej należy dodać elektroniczną oraz fakt, że recenzje z USA Today są wliczane do notowań wszystkich filmów i seriali wychodzących na rynek.

 

I na maksymalną notę 100 punktów krytyk Tony Bianco USA Today dał serialowi pani Agnieszki Holland „aż” 37 wyrażając w krótkich żołnierskich słowach taką oto opinię: Tytuł: „Nowe Dziecko Rosemary wystarczy by zmusić cię do płaczu.”.Pierwsze zdanie: „…Jeśli nie oglądaliście oryginału? Nie zajmie wam to dużo czasu aby uznać jak ten niekompetentny remake jest tępy, niezdarny i nudny…”

Nie będę  cytować tego krytyka, który dał 10 punktów na 100.(The Hollywood Reporter).

Łączna średnia ocena krytyków filmowych dwuczęściowego serialu Agnieszki Holland Rosemary’s Baby wyniosła: na portalu Metacritic „aż” 51 punktów na 100 ale już na portalu The Rotten Tomatoes zaledwie 31%, na 35 recenzji, 11 było  pozytywnych a 24 – negatywnych.

Dla porównania serial Rodzina Soprano w 6 roku wyświetlania dostała na portalu Rotten Tomatoes – 100% na 100%. A reprezentuje też gatunek serialu telewizyjnego rozrywkowego lecz z ambicjami. Czyli podobny.

Terminy użyte przez krytyków filmowych w stosunku do reżyserki z takim stażem i dorobkiem ( a nie np. w stosunku do obsady aktorskiej, która została uznana za znakomitą i „zasługującą na coś lepszego”) – dyskwalifikujące. A przecież nie są to „krytycy-staliniści” piszący recenzje „na telefon”.

 

I tu dochodzimy dociekanych wniosków. Nie chodzi mi o pastwienie się nad Agnieszką Holland, która ma kontrakt na 2-3 odcinki innego prestiżowego amerykańskiego serialu telewizyjnego.

 

Chodzi o wiarygodność polskiego rynku kultury i opinii. Od 9 maja 2014 roku upłynęły ponad 2 miesiące i o klęsce artystycznej pani Holland w „salonowych mediach” nie zająknął się nikt. Omerta.

 

Jak wobec tego traktować jako zawodowo wiarygodne opinie lokalnych polskich „zawodowych krytyków”, którzy stręczyli nam kit w postaci Rodrigo Garcii i jego „produktu”.

 

Artystka Holland przeszła do II ligi (z filmu do telewizji) i w tej II lidze poniosła spektakularną klęskę. Serial wyprodukowała wytwórnia NBC za pieniądze gwiazdy obsadzonej w głównej roli : Zoe Saltana i jej rodziny. Zoe Saltana była gwiazdą Avatara, a wystąpiła też w Piratach z Karaibów i Star Treku, zatem zarobiła sporo kasy i , jak to się czasem zdarza, diabeł ją podkusił, aby wydała ciężko zarobione pieniądze „na pewniaka”: oskarowy hit Romana Polańskiego, kultowa melodyjka Krzysztofa Komedy i oczywiście: szatan. „Z szatana” oczekiwano zapewne wielkich zysków.

 

To były prywatne pieniądze, które można uznać za stracone, podobnie jak nadszarpnięty został wizerunek pierwszoligowej aktorki. Z pewnością ONA nie była zachwycona, czytając zaprezentowane krytyki fachowców. Z pewnością  też Agnieszka Holland już nigdy nie dostanie kasy od Zoe Saltany na kręcenie czegokolwiek.

 

Ale w Polsce do „lansowania diabła” używane są od wielu lat w państwowych teatrach  i wytwórniach filmowych państwowe czyli nasze pieniądze na dziesiątki poronionych knotów, które to knoty są prezentowane w „niezależnych mediach” przez „niezależnych krytyków” jako arcydzieła sztuki nowoczesnej, której ciemnogród nie jest w stanie pojąć , ale i tak niech daje kasę, bo taka jego dola. Klata, Warlikowski, Słobodzianek czy Rodrigo Garcia mają zadania do wykonania i zadania muszą być wypełnione. Podobnie jak dwie dziesiątki „dobrze zapowiadających się reżyserów filmowych koło 40-tki”, którzy zalewają ekrany wulgarnym i bardzo wulgarnym seksem i bluzgiem.

 

Pod patronatem takich „autorytetów zawodowych” jak Agnieszka Holland  całkowicie zmanipulowany w Polsce rynek sztuki filmowej i telewizyjnej  służy wyłącznie  „pieriekowce naszych dusz”, „których jak wiadomo nie ma” ,  wedle technik  stalinowskich, i w którym nie ma najmniejszej luki na produkcje artystycznie ambitne, ujawniające zakrytą i przemilczaną prawdę historyczną.

Musi być: feminizm, przemoc domowa, dobrzy prześladowani geje, dobrzy prześladowani Żydzi, dobre prześladowane rosyjskie prostytutki (to pani Marta Meszaros) no i oczywiście „diabolizm-satanizm” czyli „antykatolicyzm wojujący”. I chodzi o pilnowanie, aby ani jedna złotówka państwowych pieniędzy nie została wydana na PRAWDZIWĄ biografię Rotmistrza Pileckiego, Zofii Kossak Szczuckiej, Władysława Andersa czy Ireny Sendler. Oraz całkowicie zamilczane historie NSZ, WIN, Brygady Świętokrzyskiej czy choćby „Czerwonego Sztandaru” we Lwowie w 1939 r. Zero luk. Zabetonowane.

 

Aż głupio, że aby podtrzymać koronę, ”imidż” i „kierownicę w garści” w tak zabetonowanym „polskim świecie filmowym-i-teatralnym”  trzeba przemilczać szokującą wpadkę artystyczną i finansową w przypadku reżyserowania samograja, który z nieznanego nikomu Romka Polańskiego i Krzysztofa Komedy – uczynił pierwszą ligę Hollywood.

 

 Muzykę do serialu Rosemary’s Baby w reżyserii Agnieszki Holland skomponował jej siostrzeniec Antoni Łazarkiewicz. Ale śp. Krzysztofa Komedy nie zastąpił, co zostało odnotowane przez krytyków amerykańskich również.

I co „niezależni, profesjonalni polscy krytycy” przemilczeli również.

 

Te dwa miesiące to był test na minimum prawdy na rynku kultury w Polsce. Test wypadł pozytywnie: mamy dowód, że tzw. krytycy artystyczni w dzisiejszej Polsce to - kłamcy, manipulatorzy i moralne zera. I ich opinie nie mają najmniejszego znaczenia.

 

 

 

Ciekawski, prowincjonalny wielbiciel starych kryminałów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Kultura