Kto powiedział, że pogrzeby mają być smutne. Chrześcijanie od najmłodszych lat uczeni są, iż śmierć jest przejściem do wieczności a cnotliwe życie daje zbawienie wieczne – czyli „cieszmy się i radujmy”.
Ale w najśmielszych snach nie oczekiwaliśmy, że pogrzeb jenerała będzie „aż tak chrześcijański”. Znaczy się wesoły.
A wszystko przez gorliwość urzędników Naszego Państwa, którzy w odpowiedzi na różne niesłuszna sarkania malkontentów, a to, że „strzały na Wybrzeżu”, a to że „stan wojenny” i różne takie – postanowili pokazać „prawdziwy katolicki pogrzeb polskiego patrioty” „ze wszystkimi dodatkami” jak „pizza XXXXL”. Czyli pokazać narodowi środkowy palec.
Najpierw katolicka Msza św. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, w trakcie której chrześcijanin prezydent Komorowski dzielił się radością z niebiańskiej przyszłości „jenerała” z chrześcijaninem ex-prezydentem Kwaśniewskim. Niestety, sam „bohater imprezy” pozostał z nieznanych powodów na Mszy św. –nieobecny. A szkoda.
Najlepsze jednak było na Powązkach. Tutaj, zgodnie z zasadą, iż najlepsze są wejścia (na scenę), organizatorzy poumieszczali w krzakach przesławny Chór Aleksandrowa (oficjalnie: reprezentacyjny chór Armii Czerwonej”) i ten zaintonował pełną piersią z wszystkich megafonów jakiś „wiesiołyj marsz artilieristow” czy też „tankistow” , że aż chciało się tańczyć. Z tym, że akurat wchodzący w Aleję kondukt trzymał krok o pół taktu wolniej więc wyszło trochę „nie tego”.
Potem było już tylko lepiej. Chór Aleksandrowa zaintonował swój superhit „Swiaszczennuju Wajnu” (nieoficjalny hymn Armii Czerwonej i zapewne samego drogiego Zmarłego) i zrobiło się patetycznie i grandiozno, z tym, że znowu kondukt nie przećwiczył wcześniej i teraz krok kompanii honorowej był o pół taktu szybszy. No ale żądajmy doskonałości na tym niedoskonałym świecie.
Wisienką na torcie, za co składam osobiste podziękowania Pani Prezydent HGW, było przygotowanie tzw. dołu dla zwłok praktycznie na oczach wszystkich żałobników – w wykonaniu nieśmiertelnego w takich razach zestawu: pani Halinki z administracyjnego, pana Zenka w gustownym jaskrawoniebieskim gejerku i pana Wieśka z taczką, którzy pracowicie udeptywali resztki trawnika wokół cementowej półmetrowej dziury w ziemi.
Ta patetyczna chwila, kiedy pan Zenek z jaskrawoniebieskim gejerku stojąc po pachy w mogile odbierał z rąk Oficera WP „tę skrzyneczkę”, po czym wraz z nią zniknął w otchłaniach półmetrowej dziury w ziemi, przejść powinna do historii pogrzebów państwowych.
Nie rozumiem tylko, dlaczego wszystkie telewizje i radia gadają tylko o „gwizdach” i „protestach” a Chór Aleksandrowa jest przemilczany, mimo, że stanowił największą atrakcję pochówku.
A skoro zaczęło się tak wesoło czyli „po chrześcijańsku” już wyobrażam sobie jaka radocha panuje na stypie. Tu liczę na nieocenionych: pana Prezydenta i pana ex-Prezydenta. Z pewnością spełniają takie toasty , że żałobnicy spadają ze śmiechu z krzeseł.
PS. I zupełnie nie rozumiem, po co obok grobu zmarłego ma być zainstalowany monitoring. Czyżby zazdrosna Wdowa obawiała się, iż na grób będzie przychodziła potajemnie „ta pielęgniarka” i wylewała rzewne łzy???
PS2. Czy można prosić o podanie tytułu pierwszej pieśni/marszu wykonanego przez Chór Aleksandrowa? To jakiś nieco mniej znany utwór przesławnego zespołu ale zapewne ulubiony Zmarłego. Warto wiedzieć, jakie miał preferencje.
PS3. Mogli mu zaśpiewać drugi ‘superhit”: „W put`” czyli „W drogę”. Jest to hymn radzieckiej piechoty z niezapomnianym refrenem, że „praszczaj, truba zawiot” czyli, „sorry, ale trąbka wzywa”.
No i wezwała. Trąbka jerychońska.
Niech mu ziemia lekką będzie.
Z tego miejsca pragnę podziękować temu członkowi mej rodziny, który specjalnie zadzwonił , aby wezwać do włączenia tieliewidienji i obejrzenia tych niezapomnianych chwil. Między 14.04 a 14.08.
Inne tematy w dziale Polityka