Pojawiła się książka prezentująca ciekawe zjawisko charakteryzujące III RP- oto zręby i filary “IV władzy” “po obaleniu komunizmu” tworzą do dzisiaj potomkowie twórców najbrutalniejszej formy tegoż komunizmu- staliniątka. Niektóre „z wyższej półki” mają przodków „rodowodowych” jeszcze ze Lwowa i „Czerwonego Sztandaru”- organu Zarządu Politycznego Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej, inne, niższe „rangą, władzą i statusem towarzyskim” – mają przodków „zaledwie” zamieszanych w zrywanie paznokci i kopanie po nerkach „wstrętnych Polaczków”- starców, kobiety i młodzież a niejednokrotnie zakatowanie na śmierć. A zupełny plankton przodków musi szukać w „zwykłych strukturach PZPR”.
I co my mamy zrobić z tą wiedzą, jakoś wcześniej posiadaną, nieco rozproszoną, do niedawna niepoukładaną w logiczną całość? Gdybyśmy nie wiedzieli, to pani Janina Jankowska śpieszy nam (po raz kolejny) „roztłumaczyć”. Oto mamy rzecz całą „ustawić sobie w pełnym kontekście historycznym”, ”wybaczyć”, „wziąć pod uwagę zasługi z opozycji” a już w żadnym razie niczego „nie podlewać tendencyjnym sosem”. Jak to podobno zrobili młodociani i jakże nieostrożni dziennikarze z TV Republika. Aby nadać swemu wystąpieniu w związku z wydaniem książki „Resortowe dzieci” odpowiednio patetyczny wyraz –pani Janina rzuca pytanie: ”Jak rozmawiać”?
Odpowiem pytaniem na pytanie: Z kim i o czym? Z kim mam rozmawiać o tym, że przodkowie aktualnych „sułtanów medió”, pełniący „wiodącą rolę” w utrwalaniu komunistycznej dyktatury ,bardzo często nosili inne nazwiska niż te, z którymi się urodzili. Dla ułatwienia podam, że nie były to ich pseudonimy z partyzantki (jak np. Josef Broz-Tito) ani nie były ich pseudonimami artystycznymi.
Z kim mam rozmawiać o tym, że tuż po rzekomym „obaleniu komunizmu” w mediach rozpętała się taka nagonka na Kościół Katolicki, Jana Pawła II, księży, Armię Krajową, Narodowe Siły Zbrojne, Polaków – jakiej Polska nie doświadczyła „pod dyktaturą Gierka” a nawet Gomułki, tego „czarnego luda”.
Z kim mam rozmawiać o tym, że ‘wolne media w wolnej Polsce’ zgodnie „kontynuowały zamilczanie” – jasnych kart polskiej historii, a jeśli coś z musu przywołały, to „w sosie” lekceważenia, pogardy i podważania prawdy historycznej. Poczynając od „hołdu ruskiego” , po „ratowanie Żydów”.
Z kim mam rozmawiać o tym, że po 1989 r. „wolne media w wolnej Polsce” konsekwentnie zmarginalizowały, a właściwie totalnie zamilczały – sprawy naszych „Braci Czechów”, „Braci Węgrów”, „Braci Rumunów”, „Braci Chorwatów” , „Braci Bułgarów”, „Braci Słowaków”, „Braci Serbów, Macedończyków, Morawian, Serbołużyczan, Mołdawian, Siedmiogrodzian”. Czy naprawdę przez 23 lata, 276 miesięcy, 1196 tygodni – NIC się u tych naszych „Braci Słowian” nie wydarzyło godnego uwagi???
Z kim mam rozmawiać o tym, że pan profesor Bauman jako szczęśliwe dziecię poznańskich kamieniczników po IIWW ODZYSKAŁ od rządu tzw. polskiego – kamienicę i ją sprzedał – gdy tymczasem tysiące polskich patriotów- ziemian, kamieniczników, rzemieślników, sklepikarzy- zostało przez ten sam rząd- swojego mienia i warsztatu pracy – pozbawionych bez odszkodowania i ten stan utrzymuje się do dzisiaj?
Można byłoby długo wyliczać te „braki” – ale już po tych kilku widać wyraźnie, że po 1989 r. tzw. „fach dziennikarski” – nie przestał być jedną z rządowych agencji do spraw utrwalania władzy (której ,raz zdobytej, nie oddamy). A co się z tym wiąże, tez zawód, zwany „dziennikarstwem” – po 1989 r. nie zaczął tym „dziennikarstwem” być. Tak jak we Lwowie w 1939 r. czy w Krakowie/Łodzi w 1944 – po 1989 r. aż do dzisiaj - była to „czysta, żywa – propaganda” – i nic poza tym. Ewentualnie „walka z wrogiem ustroju”. To też dzisiaj mamy.
Może nieco bardziej agresywna i wulgarna, ale cóż się dziwić, skoro „na dannom etapie” należało poskromić tych naiwnych, którym się wydawało, że w Polsce po 1989 r. nastał czas wolnego słowa.
Dzięki tej książce nawet średnio inteligentny człowiek może dojść do wniosku, że cała ta historia z wprowadzaniem komunizmu do Polski – to był „family biznes” i wszelkie środki służące jego utrwalaniu, przekształcaniu i utrzymaniu , jak np. media i kierowanie informacją/dezinformacją – to też był/jest „family biznes”.
Dlaczego tej wiedzy tak dramatycznie opiera się pani Janina Jankowska? Czy dlatego, że dzięki tej książce widać, iż przynależność do kasty „mandarynów dezinformacji” nie była efektem zawodowych umiejętności, wybitnego wykształcenia, niezwyklej inteligencji, szlachetnego patriotycznego pochodzenia lecz pochodziła z "innego klucza"? Czy dlatego, że książka ta każe zadawać inne niewygodne pytania, na które i tak nie dostaniemy odpowiedzi. Przynajmniej od pani Janiny.
PS. Wszystkich obrońców „pokrzywdzonych” proszę nas nie brać na litość- to już nie działa. Zwłaszcza po akcji promocji „intelektualisty Baumana”.
Inne tematy w dziale Kultura