Przyznam bez bicia, że i ja uległem w pierwszym odruchu popularnemu trendowi wyśmiewania „totalnej kompromitacji”. Z bezrozumną radością śledziłem memy w stylu „potrzymaj kota i patrz” i dziecinne próby tłumaczenia się za kolegów w wykonaniu pani Lubnauer. Aż przyszła refleksja, która kazała mi inaczej spojrzeć na tę sprawę i powiedzieć samemu sobie: „źle się bawisz”.
Przyszła ona za sprawą Ryszarda Petru, który powiedział w wywiadzie dla Onet News, że szeregach klubu Nowoczesnej w październiku powstał pomysł złożenia ustawy liberalizującej przepisy aborcyjne, ale w samym klubie nie udało się uzyskać wystarczającego poparcia: podpisało się pod tym projektem jedynie 12 osób.
Przypomniałem sobie także wypowiedź Kornelii Wróblewskiej z tejże partii, że nigdy nie uzna 3-miesięcznego płodu za „zlepek komórek”, jak tego by chciała Barbara Nowacka, wygłaszająca przemówienie wspierające projekt komitetu „Ratujmy kobiety”, bo nie pozwala jej na to doświadczenie młodej matki. Po tym przemówieniu zresztą kilkoro posłów Nowoczesnej wyszło z sali.
Doprawdy, trudniej o lepszy przykład tego, że najlepszym środkiem przeciwko wspieraniu aborcji jest postęp techniczny, a konkretnie rozpowszechnienie USG. Żaden rodzic, który widział maleńkie życie pulsujące w łonie matki nie może nie gwałcąc swoich zmysłów i swojego sumienia powiedzieć, że jest to „zlepek komórek”…
Wygląda więc na to, że mamy do czynienia z ważnym momentem w ewolucji partii opozycyjnych. Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni do tego, że takie ugrupowania, jak Nowoczesna, są swego rodzaju następcami partii Palikota, które liberalizm gospodarczy łączyły z promowaniem zmiany obyczajowej i permisywizmu moralnego. Krótko mówiąc, opinia była raczej przekonana, że „nowoczesność” w ich wydaniu koniecznie musi oznaczać przyłączenie się do „obozu postępu” w rozumieniu ubranych na czarno kobiet wymachujących wieszakami.
Działo się tak dlatego, że twarzami Nowoczesnej byli ludzie pokroju Joanny Scheuring-Wielgus, czy Krzysztofa Mieszkowskiego. Teraz okazuje się, że za tymi „twarzami” są też inni, którzy nie boją się narazić głoszeniem poglądów niepopularnych w tym środowisku. I tych innych jest na tyle wielu, że „nowoczesna” partia nie jest w stanie zebrać wystarczającej liczby podpisów, aby się odpowiednio „postępowo” zachować.
Z tego nie wolno się śmiać, temu trzeba przyklasnąć. Trzeba po prostu podziękować ludziom, którzy nie chcą zapisać się do tak rozumianego „obozu postępu”. W wielu sprawach możemy się nie zgadzać, ale powinniśmy ich powitać w gronie ludzi, dla których życie jest wartością. I nie powinniśmy ich pytać o to, czy przystąpili do tego grona z powodów religijnych, czy też dlatego, że widzieli na monitorze bijące serca swoich dzieci. To nie ma znaczenia.
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka