Mniej więcej przed rokiem pewien mój znajomy, którego cenię, ale z którym zupełnie nie zgadzamy się politycznie, wrzucił na swojego fejsbuka znany fotomontaż przedstawiający Andrzeja Dudę klęczącego nabożnie w kościele przed zadowolonym z siebie Jarosławem Kaczyńskim. O tym, że jest to fotomontaż można się było przekonać po pierwsze patrząc na toporność wstawienia figur w scenerię kościelną, a po drugie orientując się, że w żadnym momencie liturgicznym takie usytuowanie postaci świeckich nie może zaistnieć.
Znajomy jednak do kościoła nie uczęszcza, a jego wiedza fotograficzna także wyraźnie pozostawia wiele do życzenia, więc mógł tych subtelności nie zauważyć. A ponieważ należy do grona „światłych i kulturalnych”, więc naiwnie nie przyszło mi do głowy, że kieruje nim prosta chęć przykopania Dudzie i Kaczyńskiemu za wszelką cenę.
Zwróciłem więc grzecznie znajomemu uwagę, że rozpowszechnia fałszywki, co wobec faktu, że zwykle występuje publicznie przeciwko tzw. „fake newsom”, może świadczyć o niejakiej niespójności jego poglądów na kwestię prawdy i nieprawdy. Jakież było moje zdumienie, kiedy przeczytałem odpowiedź znajomego, że on oczywiście wie, że to nieprawda, ale przecież obrazek ten jakże dobrze oddaje realną sytuację. Poddałem się, bo nie chciałem zaogniać i tak już nadwerężonych stosunków.
Historyjka ta przypomniała mi się dzisiaj, gdy –podobnie jak w ubiegłym roku – zwróciłem pewnemu znajomemu uwagę, że rozpowszechnia coś, co - jak mawiają żeglarze - wali fejkiem na kilometr. Chodziło o parodię bilboardu akcji #sprawiedliwesady, gdzie do hasła „Sprawiedliwe i niezawisłe sądy” dodano zdanie „Jak chcemy to zmienić”, co było oczywistym przeinaczeniem – nie parodią, ale właśnie przeinaczeniem, bo jako autentyczne było kolportowane na Twitterze.
Odbyłem więc ponownie rozmowę bliźniaczo podobną do tamtej. Przeczytałem, że to faktycznie pewnie fejk, ale na moją sugestię, żeby rzecz usunąć zobaczyłem wpis, że co prawda plakat to fejk, ale zamiary władz są prawdziwe. Tak oto doszliśmy do sedna sprawy.
A sednem tym jest przekonanie o posiadaniu racji. Jeżeli ją mam, to mogę używać wszystkich, także nieuczciwych, środków do jej udowadniania. Standardy komunikacyjne się nie liczą, bo przecież… mam rację.
Zastanawiające jest, jak blisko przedstawiciele warstw „światłych i kulturalnych” (nie przesadzam, bo mój interlokutor jest z tych Mistrzów, co śniadają publicznie) są w tym względzie spokrewnieni duchowo (lub intelektualnie – niepotrzebne skreślić) z autorami akcji polegającej na wydawaniu kasy ze spółek Skarbu Państwa przeznaczonej na promocję Polski zagranicą na załatwianie jak najbardziej krajowych problemów.
Bo przecież promotorzy akcji #sprawiedliwesady też są przekonani o tym, że mają rację. A skoro mają rację, to takie drobiazgi, jak standardy nie mogą stanąć na przeszkodzie.
Posiadanie racji łączy ludzi. Także tych, którzy nie bardzo tego by chcieli…
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo