Wybuchła awantura o urlopy sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Pani przewodnicząca Przyłębska wysłała na przymusowy zaległy urlop wiceprezesa Biernata, z oczywistą intencją, aby nie zapłacić mu za ekwiwalentu, gdy skończy kadencję. Biorąc pod uwagę, że poprzedniemu przewodniczącemu TK trzeba było zapłacić z tego tytułu 150 tysięcy złotych, jest to działanie całkiem racjonalne. Sędzia Biernat protestuje, co też wydaje się racjonalne, bo chociaż w jego przypadku kwota jest niższa, ale też przyjemna.
Pozornie sprawa nie jest warta uwagi, bo nie są to pieniądze, który by przewróciły budżet państwa. Tylko jednak pozornie, bo chodzi także o rzecz ważniejszą od pieniędzy: o zasady.
Sędzia Biernat, indagowany przez telewizyjne Wiadomości powiedział z uroczą dezynwolturą, że on przecież na urlop chodził, tylko „zapomniał o tym w kadrach powiedzieć”. Co to oznacza? Ano to, że postanowił cnotę zachować i rubelka zarobić: na urlopie był, a następnie za ten sam urlop jako za „niewykorzystany” postanowił wziąć pieniądze. Gdybym nie słyszał jego wypowiedzi na własne uszy, nigdy bym nie uwierzył, że mówi to wysoki rangą prawnik, który powinien świecić przykładem wobec społeczeństwa.
Niewykorzystywanie urlopu i branie ekwiwalentów zdarza się. Nawet często. Są ludzie niezastąpieni, których szefowie nie puszczają. I są ludzie „niezastąpieni” w swoim pojęciu. Gdy ich zapytać, dlaczego zgromadzili po kilka miesięcy zaległości (a tak jest w przypadku sędziów TK, bo nie tylko sędziego Biernata rzecz dotyczy), odpowiadają zwykle coś w tym duchu: „Panie, zarobiony jestem, a jakbym choć dzień wolnego wziął, to ta buda się zawali beze mnie…”
Sędzia Biernat mógł spokojnie udać się w taką narrację i opowiadać zdumionej publiczności, jak to oni tam w Trybunale od rana do wieczora i od wieczora do rana, Panie i ten tego… I nikt by mu nic nie zrobił, bo udowadnianie ile kto faktycznie przepracował i pokazywanie kart zegarowych sędziów byłoby farsą. Sędzia Biernat zdecydował się powiedzieć to, co powiedział, jakby mimowiednie pokazując, że on jest z lepszej gliny ulepiony i nie tylko przyzna się do oszustwa, ale jeszcze wszyscy powinni to zaakceptować.
Każdy pracodawca w Polsce wie, że z Polaka-pracownika jest niezły cwaniak. Jak się go chce zwolnić, to przyniesie wielomiesięczne zwolnienie i jak tylko może skumulować jakiś urlopik do ekwiwalentu, to chętnie przytuli. A jak da się ZUS oszwabić (słynne samozatrudnione rodzące matki), to czemu nie? Nasze teoretyczne państwo z tym walczy, ale chętnie puszcza do publiczności oko i czynownik jak może, to sam skorzysta.
Jak walczyć z rozpowszechnionym w Polsce cwaniactwem i oszustwem, skoro taki człowiek, jak wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego otwarcie mówi, że oszukiwał i nie widzi w tym niczego złego?
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka