Wszedłem przed chwilą na stronę internetową PKW i dowiedziałem się, że do tej pory wyniki wyborów samorządowych ogłoszone zostały w siedmiu zaledwie województwach. Upłynął prawie tydzień i nie wiemy, jakie są wyniki w ponad połowie kraju. Można z dużą dozą sensu sądzić, że gdyby liczono je od początku ręcznie, to byłyby dostępne już dwa dni temu.
Skoro jednak o tym mowa: nie jest jasne, czy wybory zostały policzone w całości ręcznie, czy też jakaś ich część została zliczona przy pomocy słynnego systemu napisanego w trzy miesiące przez nieszczęsną studentkę informatyki o kryptonimie „Agnieszka”. Jeżeli nie były w całości policzone ręcznie, to ich wiarygodność maleje.
Dochodzą też wiadomości o tym, że około 20% głosów na radnych sejmików wojewódzkich to głosy nieważne. Trzeba zdać sobie sprawę, że sejmiki te w nadchodzącej kadencji będą miały do podzielenia ogromne środki z Unii Europejskiej. Ostatnie tak wielkie. Dlatego wszelkie wątpliwości w kwestii uczciwości wyborów do ciał, które już za chwilę dostaną do ręki tak wielkie pieniądze, są usprawiedliwione.
Tymczasem cały skład PKW podał się do dymisji, co można uznać w pewnym sensie za abdykację od odpowiedzialności. Sama dymisja w najmniejszym stopniu nie dziwi, dziwi natomiast jej moment: tuż przed ogłoszeniem wyników końcowych. Oczywiście członkowie PKW będą pracować do zakończenia wyborów i zapewne złożą swoje podpisy pod końcowymi protokołami, jednak zgłaszając swoje rezygnacje teraz, jakby się od tych wyborów dystansowali. Trudno, aby wykształceni ludzie, jakimi są przecież doświadczeni prawnicy, nie zdawali sobie sprawy z wydźwięku ich gestu.
Wszystkie te czynniki wpływają na osłabienie zaufania obywateli do tak zwanego procesu wyborczego, czyli mówiąc po ludzku, do tego, czy sądzimy, że wybory są uczciwe, niepodatne na manipulacje, czy nasze państwo nas nie oszukuje i czy demokracja naprawdę działa. Spotykam osoby, które nigdy przedtem się nad możliwością fałszerstw wyborczych nie zastanawiały, a teraz o tym myślą.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że nazywamy nasz ustrój demokracją. Od wielu lat żyjemy tak, jakby nikt nam nic z tą naszą demokracją nie mógł złego zrobić. A właściwie dlaczego? Czy ludzie w Polsce są jakoś immunizowani? Czy są z natury lepsi i uczciwsi niż ludzie w innych krajach, gdzie oszustwa się zdarzają? Być może wizja wielkich pieniędzy skusiła niektórych. Tak łatwo przecież było sobie wytłumaczyć, że to my mamy najlepszy pomysł na ich spożytkowanie, a społeczeństwo jest takie niemądre i tak trudno do niego dotrzeć z argumentami…
Jeżeli teraz osoby sprawujące najwyższe urzędy w państwie ogłoszą, że mimo „przejściowych trudności” udało się wybory przeprowadzić i podać ich wyniki i wszystko jest w porządku, a kto w to wątpi, ten sfrustrowany pisowiec, to czy przyczyni się to do wzmocnienia poczucia demokracji wśród wyborców? A jeżeli wybory zostałyby powtórzone, a przed tym aktem wszyscy solidarnie przedsięwzięliby wszelkie środki, aby uniknąć choćby podejrzenia oszustwa, to czy to byłoby działanie przeciwko demokracji? Dobrze, abyśmy spróbowali sobie odpowiedzieć na te proste pytania.
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka