Wczoraj wieczorem zobaczyłem z okna tłusty, czarny dym i postanowiłem przetestować, jak działa numer alarmowy 112. Wykręciłem i już po kilkunastu sygnałach ktoś podniósł słuchawkę. Opisałem co widzę, podając nazwę miejscowości i nazwę ulicy, przy której stał dom otoczony kłębami dymu.
- A Pan skąd dzwoni? - odezwał się ktoś po drugiej stronie. Ponownie podałem nazwę miejscowości.
- A Pan nie mógłby zadzwonić do Błonia? Ja Panu podam numer - powiedział głos - Bo Pan się dodzwonił do Sochaczewa – kontynuował głos, chyba trochę niezadowolony, że mu dyżur zakłócam.
Na moją uwagę, że nie dzwoniłem do Sochaczewa, tylko pod numer alarmowy, facet powiedział obojętnie, że jest noc świętojańska i młodzież pali ogniska.
- Z opon? - zapytałem. - Czasem z opon - powiedział znudzony gość.
Zamurowało mnie. Zacząłem żałować, że tego nie nagrywam, bo miałbym co wkleić na fejsa. Powiedziałem to facetowi i zakończyliśmy rozmowę w nieprzyjaźni.
I teraz tak. Moje pytanie w tytule jest oczywiście prowokacyjne, ale tylko trochę. Bo wygląda mi na to, że dzwoniąc pod uniwersalny – w teorii – alarmowy numer 112, zostałem połączony z Policją, której kompletnie nie interesował jakiś tam pożar, a jeszcze mniej jakieś tam palenie opon, czyli zanieczyszczanie środowiska. Ktoś o tym z kim zostałem połączony zadecydował. Tak zwany Ustawodawca. Czyli państwo.
Do tej pory żyłem w naiwnym przekonaniu, że telefon 112 łączy mnie z wyspecjalizowaną służbą informacyjną, która analizuje moje doniesienie i następnie decyduje o tym jaką służbę państwową zaangażować. Skoro tak nie jest (a moja przygoda pokazuje, że nie jest), to nie można zwalić wszystkiego na jednego chłopka-roztropka z sochaczewskiej policji nudzącego się na niedzielnym dyżurze. To nie on zawiódł. Zawiodło państwo, które powinno było tak zaplanować jego działanie, aby nie mógł on popełnić fałszywego ruchu. W końcu mógł palić się czyjś dom, a nie tylko jakieś tam świętojańskie opony.
Więc wracam do mojego prowokacyjnego (tylko trochę) pytania: czy nasze państwo jeszcze istnieje? Bo złapać (i wyhodować) Agro-bombera jest stosunkowo łatwo. Ale zorganizować służby tak, żeby działały jest o wiele trudniej.
Pamiętam, jak przed dwudziestu laty w Londynie zadzwoniłem pod numer alarmowy, żeby zgłosić pożar w sąsiedztwie. Po kilku słowach, jakie wypowiedziałem mój rozmówca mi przerwał i zaczął zadawać konkretne pytania, z których wynikało, że świetnie wie, z jakiego numeru dzwonię i w którym dokładnie miejscu się znajduję. On nie potrzebował ode mnie właściwie niczego poza tym, żebym opisał stadium pożaru, co uczyniłem najszybciej i najsprawniej, jak potrafiłęm. I wtedy poczułem siłę państwa. A ponieważ w tej sile uczestniczyłem i ja, więc poczułem siłę wspólnoty. W rozmowie z gościem z Sochaczewa czułem tylko irytację. Czy dlatego, że obaj jesteśmy gorsi od ludzi mieszkających na wyspach? Nie sądzę. Po prostu ten, kto rozpisywał nam role nie stanął na wysokości zadania. Państwo.
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka