W ubiegłym tygodniu przez dwa dni uczestniczyłem intensywnie w sprawach nieważnych. Zebrała się w jednym miejscu dwudziestka nauczycieli i czterdziestka uczniów ze szkół wszelkiego autoramentu z różnych miejscowości, od Wałbrzycha po Białystok. Oprócz tego ekipa fundacyjna, która wszystko organizowała. Łączyło nas jedno: gazetki szkolne. Klasyczna sprawa nieważna. Ale fascynująca.
W jednej ze szkół starostwo powiatowe przyznało nauczycielce, która opiekuje się redakcją dodatek za opiekę nad szkolną redakcją. Oczywiście niewielki. W pozostałych szkołach żadnych dodatków nie ma. Może więc jest uznanie? Czasem tak, czasem nie. W większości przypadków zainteresowanie budzą wpadki lub kontrowersje. Jak numer jest dobry, to po co o nim mówić? Jak to w życiu.
A jednak nauczyciele to ciągną. Niektórzy po kilka lat, niektórzy po kilkanaście. Uczniowie przychodzą i odchodzą. Jedne roczniki są lepsze, inne słabsze. Trafiają się wybitne indywidualności, które stają się szkolnymi legendami. Praca nad kolejnymi numerami gazetki uczy ich solidności, dociekliwości, współdziałania, pokonywania trudności. Także pisania.
Właściwie źle napisałem – „uczy”. To oni sami się uczą, oczywiście przy pomocy nauczycieli. Bo chcą to robić. Nikt ich nie zmusza, a chcą. Zupełnie, jak nie w szkole…
Po powrocie z Gdyni, gdzie odbywał się finał konkursu szkolnych gazetek (jakby kto chciał wiedzieć, więcej, link tu), przeczytałem informację, że w Poznaniu grupa rodziców chce zrobić demokratyczną szkołę, w której dzieci i młodzież będą decydowali o toku swojej nauki, a nauczyciele będą tylko ich tutorami. No i oczywiście nie będzie ocen.
Pomysł idiotyczny, ale w tym swoim idiotyzmie jakoś szlachetny. Szlachetny dlatego, że oparty na dobrej obserwacji, natomiast idiotyczny, bo w sposób utopijny wykorzystujący obserwacje cząstkowe do rewolucyjnej przebudowy całej instytucji.
Szkoła powinna opierać się na mądrym autorytecie. Oddanie wszystkiego w ręce uczniów nie przyniesie niczego dobrego. Ale jednocześnie nauczanie nie powinno być sztywne i nazbyt zhierarchizowane, a w szkole powinny istnieć silne enklawy, w których uczniowie, jeśli nawet nie dominują, to w każdym razie mocno zaznaczają swoją indywidualność.
Oparcie organizacji całej szkoły na takiej zasadzie doprowadzi do anarchii i konfliktów, ale pozwolenie na to, aby uczniowie, którzy chcą i potrafią, utworzyli takie enklawy i rządzili w nich nieomal niepodzielnie, wspierani jedynie przez swoich tutorów, jest pomysłem godnym polecenia. Dobra szkolna gazetka taką enklawą jest i powinna być mocno wspierana przez otoczenie.
No dobra, dość tych ogólnie słusznych uwag na tematy nieważne. Brak tu Palikota, choroby filipińskiej, Kima i jego rakiet i mnóstwa innych spraw ważnych, więc po co dalej pisać? Chyba tylko po to, żeby oddać sprawiedliwość tym wszystkim nauczycielom i dla zachęty dla uczniów… O ile to nie za mały powód…
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości