Po raz kolejny obejrzałem ostatnio niszową inicjatywę internetową, której zawołaniem było przedstawianie użytkownikom wyselekcjonowanej, sensownej informacji. Epidemia jakaś?
Najpierw był Jakub Halcewicz-Pleskaczewski ze swoim pomysłem magazynu tylko na tablety, o wiele mówiącej nazwie „W punkt”. Przedstawiając pismo zaczął od takiego credo:
„Magazyn będzie bronić tematów istotnych, które giną w zalewie informacji (…)”
Jak przystało na dzieci nowej ery, zebrali pieniądze na pierwszy numer przy pomocy crowdfundingu i liczą na sukces. Zobaczymy.
Potem w cyberprzestrzeni pojawił się Tomasz Wróblewski z inicjatywą, która nazwana została jakby na zamówienie: „To co ważne”. Na razie są na Facebooku, z niezbyt wielką liczbą fanów, ale nadal czekają na start, więc nie ma co przesądzać.
Wreszcie wczoraj trafiłem na stronkę o tytule „nowe-peryferie.pl”, której autorzy zamieścili taki oto manifest:
„W czasach zalewu sfery publicznej przez bezproduktywne spory, gdy media stały się narzędziem angażowania społeczeństwa w konflikty wyznaczane przez medialnych i partyjnych bonzów, chcemy zaproponować naszym czytelnikom alternatywną hierarchię ważności wydarzeń, alternatywne pytania i odpowiedzi.”
OK, ci ostatni to raczej grupa ideowa (ideologiczna), a nie dziennikarska (kto chce się przekonać, niech przeczyta resztę manifestu), ale oni także odwołują się do krytyki stanu obecnego i postulują coś nowego.Chaosowi przeciwstawiają wybór.
Wspólna diagnoza: media nie pokazują tego, co ważne, zajmują się kwestiami nieistotnymi, bezproduktywnymi. Wspólne remedium: trzeba trafić w punkt i przedstawiając to, co ważne, pokazać alternatywną hierarchię. (Wszyscy oni zupełnie inaczej pojmują, co jest ważne, ale to mniej istotne. Ważne, że próbują jakoś uporządkować „zalew informacji” i pokazać wyjście.)
Wspólny kłopot: na razie ogromna większość odbiorców robi dwie rzeczyjednocześnie: narzeka na chaos informacyjny i z lubością się w nim zanurza. Dlaczego tak się dzieje? Myślę, że mechanizm jest dość prosty. Z jednej strony czerpią oni przyjemność z krytykowania innych (wyśmiewanie dziennikarzy jest jednym z popularniejszych w Internecie sportów), a z drugiej mają złudne poczucie, że kontrolują wybór informacji, jakie do nich docierają (skoro czerpią z tak ogromnego morza treści, a nikt im nie narzuca, co mają czytać). To trochę taki kompleks niższości połączony z kompleksem wyższości, jeden z najgorszych koktaili, jakie można sobie wyobrazić.
Mam wielką nadzieję, że w pewnym momencie to się skończy i ludzie zdadzą sobie sprawę z tego, że potrzebują zaufanych przewodników i będzie to pierwszy krok do przyjęcia inicjatyw, które zakładają dokonywanie wyboru w interesie czytelnika. Ale oczywiście do tego będzie potrzebne – powtórzmy to słowo, bo warto - zaufanie.
Czy to jest ten moment i czy te właśnie inicjatywy odniosą sukces? Trudno wyrokować. Ważne jest jednak, że się pojawiają. A być może wśród odbiorców kiełkuje myśl, że nie mogą codziennie zużywać czasu na wybór informacji, a powinni raczej raz zużyć czas na wybór zaufanego przewodnika.
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura