Robert Bogdański Robert Bogdański
103
BLOG

Stanowski: trolling level master

Robert Bogdański Robert Bogdański Polityka Obserwuj notkę 3
Krzysztof Stanowski mówi, że chce obnażyć małość ludzi polskiej polityki i pokazać jej nędzę. Nadzieja, że w ten sposób się ją naprawi jest jednak złudna, choć efekty jego akcji mogą być interesujące i niespodziewane.

Zręczny dziennikarz i biznesmen postanowił strollować wybory prezydenckie. Czyni to z rozmachem. Pomagają mu media, zachwyca się komentariat i – last but not least – zadowoleni są niektórzy kandydaci, bo mają nadzieję, że inni stracą na tym interesie więcej niż oni. Posunięcie mistrzowskie – trolling level master. Szczere gratulacje, bo od zawsze uwielbiałem humor absurdalny.

Czy jednak ten ruch będzie miał ozdrowieńczy dla polskiego systemu politycznego charakter, czy “rozbije duopol” i wyprowadzi nas nareszcie na czyste wody polityki merytorycznej i uprawianej dla dobra społeczeństwa przez ludzi kompetentnych? Nawet jeżeli uznać, że jest tak źle, jak w swoim “orędziu” powiedział Stanowski, a czemu przyklasnęli z satysfakcją niektórzy politolodzy (choć jest to teza mocno naciągana i zwyczajnie populistyczna w potocznym tego słowa znaczeniu), to celem tego posunięcia wcale nie jest żadne uzdrowienie czegokolwiek.

Efektem tej całej zabawy będzie wypromowanie nazwiska i działalności tego zdolnego, inteligentnego i pomysłowego człowieka i umocnienie pozycji Kanału Zero, czyli medium, które ma poważne szanse być niezależne politycznie i finansowo. A właściwie powinienem był to napisać w odwrotnej kolejności: finansowo i politycznie. I jeżeli to się stanie, to sam przyklasnę tej imprezie, która inaczej byłaby tylko pustym pajacowaniem.

Ubocznym skutkiem będzie odebranie głosów niektórym kandydatom. Na pewno Hołowni, po którym płakać będzie chyba tylko on sam, bo co inteligentniejsi jego koledzy pewnie już sobie naszykowali szalupy ratunkowe, nieco Nawrockiemu i Trzaskowskiemu i sporo Mentzenowi. Chyba ten ostatni i jego formacja ucierpią najbardziej, bo do tej pory zanosiło się na solidne trzecie miejsce z wynikiem powyżej 15%, co by poniosło Konfederację ku kolejnym wyborom, a teraz o to miejsce trzeba się będzie bić z happenerem. Frustrujące.

Trudno natomiast przypuszczać, że Stanowskiemu uda się wejść do ścisłego finału, czyli do drugiej tury. Jednak dwie największe partie dysponują o wiele większymi możliwościami organizacyjnymi i finansowymi (nawet przy kuglowaniu dotacją dla PiS), a poza tym za ich kandydatami stoją środowiska polityczne, które są zdolne wytworzyć aparat sprawujący rządy. I ludzie o tym wiedzą, choćby na kandydata wrogiego obozu zgrzytali zębami. Więc starcie w tych wyborach to będzie starcie między obozem Polski solidarnej, rozwijającej się i tradycyjnej Nawrockiego i PiS-u, do którego dokooptowana zostanie Konfederacja, wielu wyborców Stanowskiego, którzy będą za inwestycjami i rozwojem kraju i lewicowcy dbający o los ludzi pracy najemnej, i obozem Polski liberalnej i progresywnej Trzaskowskiego i PO, do którego zostaną dokooptowane sieroty po Hołowni pragnące europejskości (cokolwiek by ona znaczyła) i kawiorowi lewicowcy od Czarzastego tudzież lewica spod znaku LGBT+. Te ugrupowania są bowiem w Polsce największe. Nic się zatem nie zmieni w długofalowym układzie politycznym.

Emanacją tego układu są Nawrocki i Trzaskowski, którzy wbrew tezom Stanowskiego wcale nie są kandydatami znikąd, tylko ludźmi dobrze dobranymi do funkcji, jaką mają sprawować. Bo urząd prezydenta w Polsce nie nadaje się dla polityka, który jest szefem dużego ugrupowania. Polski prezydent ma blokować inicjatywy nieznośne dla jego wyborców i ugrupowań, które za nim stoją i ma sprawiać, że społeczeństwo czuje dumę z przynależności do wspólnoty. Temu służą weto i formalne, choć ważne kompetencje w dziedzinie sądownictwa, dyplomacji i obrony. Tylko tyle i aż tyle. I obaj panowie, Trzaskowski i Nawrocki, do takiej funkcji się nadają.

Więc ci, co podpiszą Stanowskiemu listę poparcia w nadziei, że ten to dopiero pogoni “onych” i nareszcie polska polityka stanie się czysta, powinni raczej pójść na dłuższy spacer i pooddychać głęboko, bo jak będą w sobie tę wiarę pielęgnować, to obudzą się z poważnym kacem. Z jeszcze większym zresztą obudzi się sam Stanowski, jeżeli wyborcy przeholują i jednak wprowadzą go do drugiej tury. Co wtedy? Wycofać się? Zostać prezydentem? Niełatwy wybór. Byłby to rzadki przypadek autotrollingu.

I jeszcze jedno: anihilacja Hołowni może przynieść bardzo ciekawy skutek uboczny w postaci otrzeźwienia w PSL, który może nareszcie zda sobie sprawę z tego, że dalsze pozostawanie w toksycznym związku z niedoszłym Dominikaninem może być dla niego mocno kłopotliwe. Co więcej, może się okazać, że połączenie sił z drugim ugrupowaniem, które będzie miało problemy spowodowane przez Stanowskiego, czyli Konfederacją, i zaproponowanie poważnej rozmowy Jarosławowi Kaczyńskiemu o cenie, jaką gotów jest zapłacić za odwrócenie sojuszy i skrócenie męki rządu Donalda Tuska, stanie się atrakcyjną alternatywą.  

Jeżeli oprócz umocnienia Kanału Zero byłoby to kolejnym skutkiem wyborczej eskapady Krzysztofa Stanowskiego, to wypadałoby się przed nim jedynie nisko skłonić. W związku z tym nie wiem, jak Państwo, ale ja - podpisuję!

Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka