Robert Bogdański Robert Bogdański
634
BLOG

Jó reggelt, TVN? (Albo inwestor z Aldebarana)

Robert Bogdański Robert Bogdański Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 15
Ci, co myślą, że po zakupie TVN da się po prostu "przełożyć wajchę", głęboko się mylą. Co nie znaczy, że nie warto tej stacji zneutralizować politycznie.

Wydawałoby się, że rzecz jest prosta. Z jednej strony mamy konsorcjum czesko-węgierskie i prezesurę Daniela Obajtka na horyzoncie, z drugiej rozpaczliwą obronę status quo przez Donalda Tuska, który chwyta się każdego sposobu, aby to uniemożliwić. Ponieważ TVN to jeden z filarów medialnego układu chroniącego Platformę Obywatelską, więc na pierwszy rzut oka wydaje się, że można ten filar ustawić inaczej i wtedy będzie on wspierał PiS. Entuzjazm “prawych”, którzy z satysfakcją od jakiegoś czasu kolportują slogan “Jo reggelt, TVN!”, ale i aktywność Obajtka i Tuska wskazywałyby, że tak właśnie jest.

Tylko, że to nie jest takie proste. Wystarczy spojrzeć na to, co stało się z telewizją publiczną po przejęciu jej przez likwidatorów. Stara publiczność od niej odeszła, a nowa nie przyszła. Jedynym zyskiem likwidatorów jest to, że medium to zaprzestało wspierania poprzedników. Jeżeli jednak ktoś w ekipie, jaka przyszła do władzy rok temu miał nadzieję, że pozyska dobry środek wpływania na publiczną świadomość, to teraz widzi, jak głęboko się mylił.

Dość podobnie byłoby z TVN, gdyby ktoś chciał mechanicznie zastąpić uwielbienie dla Tuska uwielbieniem dla Kaczyńskiego. Ekipa z Wiertniczej przez dziesięciolecia wychowywała sobie publiczność, która jest przyzwyczajona do tego, z kogo się kpi, a kogo się traktuje z szacunkiem i gwałtowna zmiana wywołałaby odruch masowej ucieczki. Gdyby widzowie “Szkła kontaktowego” zobaczyli jako prowadzącego na przykład Ziemkiewicza, to osunęliby się bezwładnie z fotela pod telewizor rozpaczliwie chwytając powietrze i szukając pilota, żeby przełączyć program. A gdyby zamiast Olejnik, która zawsze wie wobec kogo być ostrą i dociekliwą, a wobec kogo nie, pojawił się taki dajmy na to Mazurek, który kompletnie tych dwu kategorii gości nie odróżnia, to byłby już gwóźdź do trumny. Widz TVN, który miał do tej pory świat poukładany i prosty, nagle obudziłby się wśród chaosu i stanął wobec konieczności samodzielnego myślenia. Mógłby tego nie znieść.

I tu pojawia się najpoważniejszy problem. Bo w telewizji publicznej można sobie widzów likwidować do woli, a potem i tak dostanie się ciepłą rączką tych parę miliardów odebranych pacjentom onkologicznym. (To znaczy, wróć! To PiS odbierał pieniądze pacjentom onkologicznym, a teraz po prostu jest to słusznie należne mediom publicznym wsparcie.) I nawet, jak uda się ekipie likwidacyjnej sprowadzić widownię do zera (czego serdecznie wypada życzyć, w końcu szczytny cel, jakim jest likwidacja zobowiązuje), to i tak będą dostawać pieniądze, bo przedstawiciel Właściciela będzie zadowolony. Gorzej z firmą prywatną. Wszystkich, którzy sądzą, że Obajtek, czy ktokolwiek na jego miejscu mógłby tak po prostu “przełożyć wajchę” i pieniądze nadal by się zgadzały, uprzejmie informuję, że to nie jest takie proste. W szczególności ci, którzy mieliby nadzieję, że udałoby się z TVN zrobić tubę na wybory prezydenckie, srodze by się zawiedli. Wszystkie zmiany musiałyby być robione ostrożnie, bo inwestorzy, którzy by wpakowali w to przedsięwzięcie pieniądze, skądkolwiek by przychodzili, czy z Węgier, czy z Aldebarana, nie mieliby ochoty ich stracić na walce wyborczej toczonej w Polsce.

Więc jedyną korzyścią publiczną z zainstalowania Daniela Obajtka na Wiertniczej byłoby zapewne wyłączenie medium usłużnego wobec Rafała Trzaskowskiego, ale już nie proste przełączenie go na wspieranie Karola Nawrockiego. To oczywiście byłoby z korzyścią dla stanu mediów w Polsce, bo likwidowałoby w dużej mierze jednostronność polityczną rynku telewizyjnego. Takiej właśnie perspektywie wypadałoby zresztą przypisać nerwową reakcję Donalda Tuska, który postanowił w spektakularny sposób złamać prawo, aby ratować układ medialny, którego jest beneficjentem.  

Jeżeli transakcja, jaką miałoby wynegocjować Discovery jest poważna, a kwoty do zapłacenia realne, to obstrukcja Tuska przetrwa zapewne tak długo, jak długo w ambasadzie w Warszawie rezydował będzie Mark Brzeziński, czyli maksymalnie miesiąc. Potem albo nowy ambasador, albo amerykańscy prawnicy (albo obie kary jednocześnie), nie pozostawią z tego oporu kamienia na kamieniu. Tusk po prostu usiłuje jak najbardziej odwlec moment utraty ulubionej stacji lemingów, która tak dobrze służyła mu przez tyle lat, mając nadzieję, że sprawa przeciągnie się do maja, a potem to już trudno, niechaj będzie... Mógłby zrobić to w mniej spektakularnie nielegalny sposób, używając na przykład Urzędu Antymonopolowego, który mógłby na przykład niezwykle skrupulatnie badać, czy aby nowy właściciel nie stanie się monopolistą, ale postanowił urządzić spektakl pod tytułem “Brońmy się przed wpływami rosyjskimi”.  

Co rzecz jasna ma bezpośredni związek z wyborami i już pojawiły się głosy, że w razie niepowodzenia wyborczego może być aktywowany “wariant rumuński”. Nie wierzę w powodzenie takiego wariantu, ale chętnie wierzę, że w głowach PT. Likwidatorów taki pomysł mógł powstać. Wiele zależy od tego, czy Donald Trump, gdy przyjedzie do Polski, a ma to ponoć nastąpić w marcu, będzie wolał spotykać się z pewnym byłym bokserem, czy ze złotoustym uczniem profesora Geremka. Znając proste gusta Trumpa mam wrażenie, że bokser wygra.

Robert Bogdański

Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Kultura