Unia Europejska wymaga pierestrojki. Po raporcie Draghiego nawet najtężsi euroentuzjaści muszą to przyznać.
Czy pomysły zawarte w raporcie Mario Draghiego mają sens? Odpowiedź na to pytanie jak zwykle nie może być jednoznaczna. Na pewno wielka ich część ma sens ściśle ekonomiczny i finansowy, natomiast kłopot w tym, że Draghi musi zachowywać polityczną poprawność. Publicystka Politico Izabella Kamińska użyła w odniesieniu do jego pomysłów słowa “pierestrojka”. To dość dramatyczne porównanie, bo sugeruje, że tak, jak Związek Radziecki za Gorbaczowa znalazł się na skraju gospodarczej przepaści i wymagał radykalnych posunięć, tak teraz podobnie jest z Unią Europejską.
Ci, którzy pamiętają czasy Gorbaczowa, a ja się do takich zaliczam, dostrzegą pewien charakterystyczny szczegół, który łączy obie sytuacje. Otóż radykalizm gorbaczowowskiej pierestrojki był miarkowany przywiązaniem do pewnych zasadniczych elementów komunistycznej ortodoksji. Ujmując rzecz w skrócie: nadal miała rządzić partia komunistyczna, a nad Kremlem miał powiewać czerwony sztandar. Gorbaczow i jego kamanda nie przewidzieli oczywiście, że jeżeli uchyli się drzwi, to nie będzie już powrotu do starego systemu i zmiany rozleją się szeroko, co w efekcie doprowadziło do rozpadu Związku Radzieckiego i głębokich przemian politycznych w samej Rosji, ale to zupełnie inna historia.
Draghi zachowuje się podobnie jak Gorbaczow: także trzyma się podstawowych elementów europejskiej ortodoksji: święta jest transformacja energetyczna i dekarbonizacja gospodarki, święty jest system socjalny i prawo pracy. Można więc przypuszczać, że o ile zainwestuje się ogromne pieniądze i poluzuje przepisy, jak chce Draghi, to do jakiejś poprawy sytuacji gospodarczej Europy dojdzie. Tylko, że same worki pieniędzy poprawią sytuację na krótki czas i prędko okaże się, że trzeba będzie przygotować jakiś kolejny znakomity plan i wrócimy do haseł ze Strategii Lizbońskiej, czyli “prześcignąć i doścignąć” (albo odwrotnie).
Akurat tak się złożyło, że w dniu opublikowania raportu Draghiego firma stanowiąca nadzieję europejskiej innowacyjnej gospodarki, w dodatku zajmująca się w tzw. zielonymi technologiami, szwedzki Nothvolt, ogłosiła redukcje zatrudnienia, zmiany w profilu produkcji i zamiar sprzedaży części biznesu, tak się składa, że właśnie tej zajmującej się produkowaniem innowacyjnych magazynów energii. W firmę Nothvolt wpompowano co najmniej 6 mld euro publicznych pieniędzy, wciągając też do współpracy kredytodawców i inwestorów prywatnych dokładnie tak, jak zaleca Mario Draghi. A jednak nie wytrzymała ona chińskiej konkurencji i spadku popytu na elektryczne samochody. Wolno sądzić, że podobnie może się stać z wieloma innymi firmami, które miałyby powstać w wyniku inwestycji proponowanych w raporcie. Także dlatego, że start-upy za publiczne pieniądze zawsze najlepiej funkcjonują na etapie biznesplanów i prospektów emisyjnych...
Słoniem w pokoju są w tym przypadku te nienaruszalne zasady, o jakich wspomniałem. Unia Europejska chciałaby prześcignąć gospodarczo Stany Zjednoczone, ale jednocześnie zachować swój drogi model socjalny i nieelastyczne prawo pracy, a jednocześnie nie rezygnować z celów klimatycznych. Ponieważ do tych problemów doszła konieczność forsownych zbrojeń, a także nagłe pozbawienie rosyjskiej taniej energii, plany prześcignięcia Ameryki są całkowicie nierealne.
Wartość raportu Draghiego polega na tym, że nawet największych euroentuzjastów potrafi on przekonać, że równia pochyła, na jakiej znajduje się Unia, konsekwentnie zmierza w dół. I trzeba albo wielkich pieniędzy, albo wielkich wyrzeczeń, aby to zmienić.
Tymczasem wiele osób traktuje raport jako coś w rodzaju inżynierskiego planu poprawienia budowli. Tu się wyprostuje ścianę, tam się wzmocni fundament, tu zamuruje okna i będzie dobrze - można będzie dodać wieżę wyższą niż mają sąsiedzi. Dla tak myślących Mario Draghi jest wynajętym inżynierem. Ja jednak wolę myśleć o nim jako o Kasandrze.
Więcej na Spotify: https://spotifyanchor-web.app.link/e/gybZgN4KZMb
i na Youtube: https://youtu.be/8HukujW00yQ
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka