Genialne posunięcie propagandowe kanclerza Scholza, słynna Zeitenwende – epokowa zmiana, właśnie zostało uznane za martwe. Czy przestała być potrzebna?
Pod koniec lutego 2022 roku było jasne dla wszystkich trzeźwo myślących, że na rosyjską inwazję na Ukrainę zapracowały solidarnie elity dwu najważniejszych niemieckich partii politycznych. Symbolem tej sytuacji było dwoje kanclerzy Republiki Federalnej: Gerhardt Schroeder z SPD i Angela Merkel z CDU. Słynne zdjęcie z inauguracji Nord Stream 1 przedstawiające Angelę Merkel i Dmitrija Miedwiediewa symbolicznie otwierających zawór z gazem jest zwykle obcinane i nie pokazuje stojącego nieco z boku byłego już kanclerza Schroedera, bez którego jednak inwestycja by się nie wydarzyła.
Jest więcej niż prawdopodobne, że niemieckie elity polityczne uznawały prawo Rosji do zaprowadzenia na Ukrainie jakiegoś posłusznego jej rządu i zapewne przymknęłyby oko na zastosowanie jakiegoś rodzaju przymusu, który nie nazywałby się wojną. Tak, jak przymknęły oko na akcję “zielonych ludzików” na Krymie. Tymczasem Putin zdecydował się na pełnoskalową wojnę, a reakcja świata uniemożliwiła udawanie, że się nic nie dzieje.
Po trzech dniach, gdy stało się jasne, że Rosjanie nie zdobyli Kijowa z marszu, że ukraińska armia nie rozpadła się, a ukraiński prezydent i rząd postanowili walczyć, kanclerz Olaf Scholz postanowił przyłączyć się do moralnej większości. Ba! Nie tylko przyłączyć się, ale i pokazać, że to właśnie Niemcy są najbardziej radykalni w oporze przeciwko rosyjskiej agresji. Wygłosił w Bundestagu słynne przemówienie, w którym użył terminu “Zeitenwende”.
Przeprowadził coś rodzaju samokrytyki, uznał błędy i ogłosił wszem i wobec, że właśnie nadeszła epokowa zmiana, czyli Zeitenwende i od tej pory wszystko już będzie inaczej. Bez przesady można powiedzieć, że przemówienie Scholza i podsuflowanie terminu Zeitenwende było posunięciem genialnym. Od tej chwili każdy, kto chciałby mówić o odpowiedzialności Niemiec za wojnę na Ukrainie, o Nord Stream 2 i zatrudnieniu kanclerza Schroedera (partyjnego kolegi Scholza!) przez Gazprom, otrzymywał natychmiastową kontrę: przecież w Niemczech jest Zeitenwende! To już wszystko nieaktualne! Kolego, doucz się!
Od tej pory, gdy jakiś dziennikarz pisał przeglądowy artykuł o tym, jak zareagowała Europa na agresję rosyjską, w miejscu, gdzie znajdować się miały Niemcy, obowiązkowo umieszczał słowo “Zeitenwende” i dzięki temu widać było wyraźnie, że reakcje krajów europejskich były rozmaite, jedne mniej inne bardziej stanowcze, ale przecież najmocniej zareagowały Niemcy. Tym jednym słowem wysforowały się na czoło peletonu stawiających czoła Rosji i pomagających Ukrainie. I to wszystko działo się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, od samego początku, jeszcze w czasie, gdy jedyna pomoc niemiecka to było owe słynne 5 tysięcy hełmów.
Było to małe arcydzieło propagandy: słowo, którego zwykli ludzie nie rozumieli, ale które rozpościerało niezwykłą atmosferę mocy i tajemnicy. Zapowiedź dobrej przyszłości. No bo przecież skoro tak wielki i potężny kraj, jak Niemcy mógł dokonać takiego radykalnego zwrotu, to możliwe jest wszystko!
Co interesujące, media relacjonujące przemówienie Scholza na ogół nie tłumaczyły tego terminu na swoje języki. Więc - co naturalne – odbiorcy zapamiętywali obco brzmiące i tajemnicze, wymagające dodatkowych wyjaśnień słowo, ale gdy przychodziło do zapamiętania, co to słowo za sobą niesie, było gorzej.
Zeitenwende przesłaniała swoją własną treść, co było zresztą pobocznym celem całej tej operacji. Wiadomo było, że chodzi o zmianę, ale jaki miałby być charakter tej zmiany? Tu już każdy mógł sobie dopowiedzieć, co tylko chciał. I o to chodziło! O wywołanie oczekiwania graniczącego z pewnością, że zmiana dotyczyć będzie spraw, na których ludziom zależy, a przecież wiadomo, że każdemu zależy na troszkę czymś innym.
Postanowiono uczynić z Zeitenwende sztandar nowej niemieckiej polityki w zakresie bezpieczeństwa, coś w rodzaju niemieckiej idei Dżudże. Wszyscy wiedzą, że niepowstrzymanemu rozwojowi Północnej Korei towarzyszy wiekopomna idea Dżudże, prawda? Ma ona nawet swoje pomniki. Ale o co w niej chodzi? Czym jest? Tego nie wiedzą najstarsi koreańscy górale. I wolą nie pytać. Podobnie kulturalni Europejczycy woleli nie dociekać, o co chodzi.
Niemcy zrobili jednak błąd: zatrudnili brytyjskiego politologa, Benjamina Tallisa do stworzenia zespołu do badania Zeitenwende. I po ponad dwu latach badań Tallis właśnie opublikował artykuł, z którym ogłosił, że Zeitenwende umarła. Ludzie śledzący tę sprawę mieli takie przekonanie nieomal od samego początku, ale teraz to już jest oficjalne. W dodatku pisze o tym człowiek, który ostatnie dwa lata strawił na dogłębnym badaniu całej sprawy.
Więcej na Spotify: https://spotifyanchor-web.app.link/e/i4A2XGaTCMb
I na Youtube: https://youtu.be/oT1ZQ5eomvs
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka