Robienie sobie żartów z tego, że Rosjanie nie używają broni jądrowej mimo zaatakowania ich terytorium uważam za niemądre. Choćby dlatego, że jedynym sposobem weryfikacji tych żartów jest wybuch.
Na razie operacja w obwodzie kurskim się rozwija i mimo rosyjskich gróźb, albo – jak chcieliby inni – sygnalizacji nuklearnej, nic się nie stało. Czy może się stać? Czy może dojść do użycia przez Rosję broni nuklearnej? Niestety, na to pytanie nie sposób odpowiedzieć jednoznacznie. Ani pozytywnie, ani negatywnie. Obszar zajęty przez ukraińską armię nie ma żadnego znaczenia dla żywotnych interesów Federacji Rosyjskiej ani tym bardziej dla jej istnienia. Więc niezależnie od tego, jak brzmiałaby doktryna, czy zachowano by w niej zapis o zagrożeniu istnienia Federacji, czy też obniżono by próg nuklearny i umieszczono zapis o “zagrożeniu żywotnych interesów”, to gdyby Putin zechciał się do niej stosować, bez poważnego przygotowania propagandowego nie może tego zrobić. A sygnałów rozpoczęcia takiego przygotowania nie ma. Jeżeli je zobaczymy – podobnie, jak obserwowaliśmy takie propagandowe przygotowanie artyleryjskie przed inwazją w lutym 2022 roku, powinniśmy zacząć się niepokoić.
Wyraźnie widać, że rachunek zysków i strat Kremla wykazał na razie, że użycie Bomby jest nieopłacalne: podobne efekty można uzyskać przy pomocy metod konwencjonalnych – ofensywa w Donbasie rozwija się pomyślnie, a działania pod Kurskiem będzie można zdławić, jak przyjdzie na to czas. Gdyby Ukraińcy zaatakowali Kurską Elektrownię Jądrową, czy Instytut Kurczatowa, gdzie prowadzono badania nad bronią jądrową, wówczas niebezpieczeństwo stałoby się realne. Realne stałoby się także - w moim przekonaniu – gdyby propaganda z naszej strony, przede wszystkim ukraińska, nasiliła nacisk na lekceważenie możliwości Rosji jako mocarstwa nuklearnego. Takie granie na nosie Putin i jego otoczenie mogliby w pewnym momencie uznać za podrywanie ich autorytetu, co w Rosji traktowane jest śmiertelnie poważnie.
Wtedy mogliby zacząć od eksplozji na terenach niezamieszkałych, nie powodującej strat w ludziach, ale sygnalizującej determinację. Ponieważ eksplozje próbne były w przyszłości przeprowadzane wielokrotnie, więc taki wybuch byłby sensie technicznym trudny od nich do odróżnienia. Nie byłoby to więc jeszcze oczywiste złamanie nuklearnego tabu, choć polityczny wydźwięk byłby oczywisty. Nie sposób wykluczyć, że rosyjscy stratedzy mają w zanadrzu właśnie taką koncepcję.
Drugą możliwością byłoby użycie ładunku o małej mocy jedynie wobec ukraińskich żołnierzy. Tu znowu w sensie technicznym efekt działania byłby mało odróżnialny od obłożenia jakiegoś oddziału serią bomb półtoratonowych w połączeniu z np. ostrzałem pociskami termobarycznymi, ale w sensie politycznym byłoby oczywiste, że doszło do złamania tabu, jakie trwa od roku 1945, od Hiroshimy i Nagasaki.
Nie wierzę, aby Rosjanie się na to zdecydowali, ale całkowite wykluczenie tej możliwości nie jest możliwe.
Więcej na Spotify: https://spotifyanchor-web.app.link/e/PyzmabiUvMb
i na Youtube: https://youtu.be/CHyknUkiusE
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka