Jaka jest niemiecka postawa wobec politycznej rzeczywistości? Można powiedzieć, że jest pełna dobrej woli. Ot, niedawno kanclerz Scholz miał przywieźć do Warszawy propozycję wypłacenia poszkodowanym w II wojnie kwoty 200 mln euro. Toż to czysta dobra wola!
Przecież Niemcy nie są w żaden sposób prawnie zobowiązane do czynienia takich wypłat. I właśnie o to chodzi, aby nie były zobowiązane. Bo zobowiązanie musi zostać wypełnione. A dobra wola raz jest, a raz jej nie ma. I nikt nie może mieć o to pretensji.
Zilustruję to przykładem pozornie odległym, bo greckim. Pochodzi on z książki Karla Heinza Rotha i Hartmuta Rubnera "Wyparte-Odroczone-Odrzucone. Niemiecki dług reparacyjny wobec Polski i Europy", wydanej w roku 2020 przez Instytut Zachodni. Swoją drogę polecam lekturę.
W pewnym momencie autorzy opisują, jak wygląda "cud pojednania" od kuchni. Grecja jest krajem, który został nieomal całkowicie pominięty przy wypłatach odszkodowawczych. Dostał ich nawet mniej niż Polska. Dlatego oprócz oficjalnego domagania się reparacji przez państwo, pojawiały się tam rozmaite inicjatywy prywatne. Na przykład roku 2015 żydowska gmina z Salonik – a tam zostali wymordowani nieomal wszyscy żydowscy mieszkańcy w liczbie prawie 50 tysięcy - wspólnie z niemiecką obywatelską organizacją "Pociąg Pamięci" zwróciły się do Deutsche Bahn o zwrot pieniędzy, jakie zostały pobrane przez niemieckie Koleje Państwowe za przewóz Żydów z Salonik do Auschwitz.
Bo w czasie wojny wszystko odbywało się zgodnie z przepisami i za przewiezienie Żyda do komory gazowej niemieckie państwowe koleje musiały pobrać odeń stosowną opłatę. Konkretnie za tę trasę 39 Reichsmarek za osobę. Nic nie wiadomo o zniżkach dla dzieci, osób starszych i niepełnosprawnych. Obie organizacje wyliczyły, że na dzisiejsze pieniądze i po doliczeniu odsetek jest to 89,5 mln euro.
Przy okazji dodajmy, że według innego wyliczenia niemieckie koleje zarobiły na przewozach do obozów śmierci w czasie całej wojny ok. 445 mln euro na dzisiejsze pieniądze i po doliczeniu odsetek. Niezłe pieniądze.
Oczywiście Deutsche Bahn AG uznały, że nie ma o czym mówić, a niemiecki rząd odżegnał się od badania finansów firmy, której jest właścicielem. W końcu usługa przewozowa została wykonana, prawda? Żydzi dotarli do Auschwitz? Dotarli. Więc o co chodzi?
Jednak sprawa spędzała sen z powiek urzędnikom i dyplomatom, bo w końcu chodziło o prawie pół miliarda euro. Zacznie się od Salonik, a potem skończy na tym, że wszyscy pasażerowie zechcą, żeby im zwracano za bilety. Tak nie można.
Przystąpiono zatem do operacji "cud pojednania". Do Salonik udał się ówczesny minister stanu ds. europejskich (a to była z pewnością sprawa europejska) pan Roth, usiadł do stołu z przewodniczącym tamtejszej gminy żydowskiej panem Saltielem i opuścił pokój lżejszy o 10 mln euro, które Niemcy dobrowolnie podarowały gminie w Salonikach na budowę muzeum Holocaustu. Zaś gmina uznała pomysł domagania się odszkodowania od Deutsche Bahn za kompletnie nietrafiony i w związku z tym od niego odstąpiła.
Niezwykle smaczny jest fakt, że przy okazji ówczesny minister spraw zagranicznych Niemiec, a obecny prezydent tego kraju, Frank Walther Steinmaier, został honorowym obywatelem żydowskiej gminy miasta Saloniki. Musiał się dobrze bawić w czasie tej wzruszającej uroczystości.
Czysta robota. Pieniądze zostały przekazane z dobrej woli, a Niemcy nadal nie są do niczego zobowiązane. I potencjalna kwota prawie pół miliarda euro, jaką niemieckie koleje winne są żydowskim pasażerom, których zawiozły na śmierć inkasując za bilet, nadal jest wyłącznie potencjalna. Bo gdyby zawarto z Grekami z Salonik jakąś umowę i uznano roszczenie, to wówczas zjawiliby się następni.
Dość podobnie wygląda sprawa z uznaniem Polaków za mniejszość narodową: mogłoby to doprowadzić do wypłaty odszkodowań za skonfiskowany w Niemczech polski majątek na jakiejś podstawie prawnej, a nie na podstawie niemieckiej dobrej woli. A takie niebezpieczeństwo jest wystarczającym powodem, aby uśmiechać się i mówić o tym, że “pojednanie to niekończący się proces”, jak to napisano w preambule przyjętego przez rządy Niemiec i Polski “Planu Działania”. I bardzo dobrze, że niekończący się, bo jego zakończenie słono by niemieckiego podatnika kosztowało...
Więcej na Spotify: https://spotifyanchor-web.app.link/e/UIfrkQG7aLb
I na Youtube: https://youtu.be/TH2mcM9kK1E
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka