Mark Rutte to doskonały komunikator i organizator. Czy to wystarczy na trudne czasy?
Jest przeraźliwie poukładany i regularny, a według jego trybu życia można by regulować zegary. Co tydzień w soboty wychodzi do tej samej kawiarni, żeby wypić zawsze taka samą kawę, co czwartek uczy w lokalnej szkole i nie zaniedbuje tego nigdy, dopóki żyła jego matka, robił jej co tydzień zakupy, sobie zresztą zakupy robi także i sam sprząta. Je zawsze w tych samych restauracjach, na wakacje jeździ w tym samym towarzystwie w te same miejsca, a jak już tam jest, to oczywiście jada w tych samych restauracjach i zamawia te same dania. Wszyscy, których denerwują niezdecydowani współbiesiadnicy kwadransami decydujący, czy ziemniaczki, czy kasza, czy jednak może ryż, w jego towarzystwie odetchnęliby z ulgą, choć pewnie prędko zaczęliby podejrzewać, czy przypadkiem nie przybył z Aldebarana.
Rutte jest znakomitym organizatorem i komunikatorem. Pokazał to choćby w roku 2016, gdy Angela Merkel poprosiła go jako przedstawiciela kraju sprawującego prezydencję w Unii, o przekonanie szefów rządów do układu z Turcją, która za pieniądze zobowiązała się do nieprzepuszczania migrantów przez swoje terytorium. Był to dość delikatny układ, bo prezydent Erdogan nieomal otwarcie szantażował Unię, że jeśli ta nie przedstawi odpowiedniej oferty finansowej, śluzy z migrantami z Turcji zostaną otwarte szeroko. Rutte jednak dogadał się ze wszystkimi i szlak turecki został zablokowany.
Kiedy na początku tego roku na monachijskiej konferencji bezpieczeństwa elity amerykańskie i europejskie dzieliły się przerażeniem wobec możliwego zwycięstwa Trumpa w wyborach Rutte powiedział zgromadzonym, żeby przestali zrzędzić na temat Trumpa, tylko zajęli się tym, co mogą zrobić dla Ukrainy. Holender bowiem jest zdania, że obrażanie się na demokratycznie wybranych polityków jest niecelowe, bo należy zawsze próbować dojść do porozumienia.
Na czele NATO stanie więc doskonały komunikator, który będzie zapewniał ucieranie poglądów i sprawne realizowanie zadań. Sam jednak tych poglądów nie będzie forsował. Nie to jest jednak jego zadaniem. Gdyby na czele Sojuszu stanął ktoś mniej teflonowy, wówczas nieuchronnie powodowałby tarcia i spory, na które sojuszu nie stać. Rutte zapewnia gładkość i dowożenie rezultatów. Potrzebuje jednak patrona, jak w przypadku układu z Erdoganem w sprawie migrantów, gdy zadanie wyznaczyła mu Angela Merkel. Kto będzie jego patronem? Zapewne prezydent Stanów Zjednoczonych, ktokolwiek by nim był. Gdyby miał nim być Europejczyk realizujący interesy czysto europejskie, wówczas spoistość NATO byłaby naprawdę w niebezpieczeństwie. Czemu? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba spojrzeć szerzej.
Na początku czerwca, jeden z dyrektorów amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa zajmujący się rozbrojeniem nuklearnym, Pranay Vaddi, wygłosił przemówienie podsumowujące wysiłki jego kraju w tej dziedzinie. Przypomniał, że w czasie zimnej wojny liczba ładunków jądrowych w Stanach Zjednoczonych i Związku Radzieckim wyniosła około 60.000. Układy rozbrojeniowe pozwoliły zredukować tę liczbę wielokrotnie, do nieco ponad półtora tysiąca po każdej stronie. Układy te miały to do siebie, że ich sygnatariuszami były tylko dwie strony. Tymczasem Chiny, które ostatnio zaczęły intensywnie rozbudowywać swój arsenał nuklearny i chcą osiągnąć parytet z Rosją i Ameryką po roku 2030, nie wyraziły najmniejszego zainteresowania podjęciem rozmów o kontroli ilości głowic nuklearnych. A ostatni obowiązujący układ o kontroli zbrojeń straci swoją moc za dwa lata. Co to oznacza?
Pranay Vaddi określił to następująco w chłodnym i wyważonym języku biurokracji: “W praktyce kraje te zmuszają Stany Zjednoczone, ich sojuszników i partnerów do tego, aby się przygotować na świat, w którym nuklearna rywalizacja odbywa się bez żadnych ograniczeń ilościowych”.
Taka jest rzeczywistość, w którą zmierzamy. Rosja jest w niej oczywistym zagrożeniem, ale podstawowym egzystencjalnym zagrożeniem są Chiny i powodowany przez nie wyścig zbrojeń nuklearnych. Czy Mark Rutte sobie z tym poradzi? Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. I chciałbym, aby była twierdząca.
Po więcej zapraszam na Spotify: https://spotifyanchor-web.app.link/e/WuQ5rapeCKb
i Youtube: https://youtu.be/-AS3TBtYjfg
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka