N.N. N.N.
1275
BLOG

Z czego ma żyć rodzina wielodzietna?

N.N. N.N. Polityka Obserwuj notkę 17

Krótki reportaż o wzorowej rodzinie wielodzietnej.

 

Wielodzietna rodzina powinna według mnie z zasady – jak każda – utrzymywać się z pracy rodziców. Wszelkie darowizny, pomoc społeczna i zakupy robione przez przyjaciół to są środki kryzysowe, a nie norma. Link znaleziony u red. Milcarka. Powtórzę tu swoje wątpliwości, licząc na bardziej ożywioną dyskusję.

 

Dziwny film, mam mieszane uczucia. Rodzina w porządku, ale nie rozumiem jaki sens ma propagowanie takiego podejścia do życia? Ta pani jest tłumaczem przysięgłym, zarabia więc pieniądze o których większość ludzi może tylko pomarzyć, (mąż pracuje w PAN-ie, jeśli nie dorabia gdzie indziej, to pewnie zarabia przeciętnie), a jednak nie stać ich na utrzymanie własnej rodziny. Meble dostali od innych, dom (!!) dostali od innych, z tego co rozumiem korzystają też z bieżącej pomocy. Rozumiem, że to nie był film z serii „ciekawostki i dziwadła”, a wręcz przeciwnie – miał pokazać, że wielodzietność jest czymś normalnym i dobrym. I miał służyć rozpowszechnianiu wzorca rodziny wielodzietnej – czyli sprawieniu, żeby stał się powszechny. To nie jest żadne wyjątkowe powołanie, tak jak życie w Karmelu, tylko „norma”. Ale z czyjej pomocy korzystałyby rodziny, gdyby niemożność samodzielnego przetrwania cechowała większość, a nie wyjątki? Od kogo ci państwo dostawaliby sprzęt i meble, gdyby nie było ludzi mogących sobie pozwolić na pozbycie się prawie nowej lodówki? Od kogo dostaliby dom, gdyby nie było bezdzietnych małżeństw? Gdzie by mieszkali, gdyby go nie dostali?

 

Wydaje mi się, że za tego typu „propagandą” zawsze stoi założenie, że ludzie Z NATURY dzielą się na dobrych i złych – ci „źli” to w tym przypadku tacy, którzy mają mało dzieci (lub wcale) – ale nikt ich nie zamierza „nawracać” – oni nie są po to, żeby stali się „dobrzy”, tylko po to, żeby „dobrych” utrzymywać. Metafizyczny rasizm (wyrażenie o. Salija).

 

I jeszcze parę słów o tym, co ta rodzina może dzieciom dać. Pani powiedziała: trzeba sobie odpowiedzieć, czego dziecko potrzebuje – a potrzebuje nie konta umożliwiającego studia w Oxford, ale miłości. Chwyt z Oxford zadziwiający, bo przecież na Oxford mało kogo stać nawet jak ma 1 dziecko, a tych państwa gdyby nie mieszkali w mieście uniwersyteckim nie byłoby stać nawet na posłanie dzieci na studia w Polsce. Na szczęście mieszkają w Krakowie – dzieci skończą UJ – i co potem? W dzisiejszych czasach – o czym ci państwo pewnie nie pomyśleli, bo wszystko, na co normalny człowiek musi ciężko zapracować, dostają za darmo – kupno 2 pokoi na kredyt wymaga 30 lat pracy obojga małżonków (żadnego siedzenia w domu z dziećmi). Czy ci państwo będą mogli pomóc dzieciom na starcie? Pytanie retoryczne.

 

Ale wróćmy do istoty. Dziecko potrzebuje miłości. Przyznam, że jeśli te dzieci są naprawdę tak szczęśliwe, jak sugerowałyby ich uśmiechy, to tej pani należy się wielki podziw. Wydaje mi się jednak, że na ogół 4-6 dzieci to już maksimum, jakie można wychować z uwagą i serdecznością. Przy większej liczbie zawsze zabraknie dla kogoś siły, cierpliwości, albo po prostu czasu (a częściowe wychowywanie najmłodszych dzieci przez starsze rodzeństwo wydaje mi się złym pomysłem). No i trzeba się liczyć z tym, że mogą się trafić wśród dzieci introwertycy, wrażliwcy itd. Żyjąc w gromadzie wcale nie muszą się dostosować, mogą się jeszcze bardziej zamknąć w sobie i spaczyć. A w końcu rodzice mają nauczyć dzieci czegoś więcej niż wymuszone pogodne znoszenie mieszkania w 4 osoby w pokoju. Porządne wychowanie musi pochłaniać czas, a żeby go dzieciom poświęcić, trzeba go mieć.

 

No i ten tekst: „zabezpieczamy się na starość”. Wpadka drobna, ale jednak. Nie dość, że podejście do dzieci instrumentalne, to jeszcze niezbyt mądre – kiedy ci państwo będą starzy, to ich dzieci będą walczyć o byt, a nie opiekować się rodzicami. Chyba, że chodzi o to, że nie mając dobrego startu, nie będzie ich stać nawet na wyprowadzenie się z domu – to rzeczywiście dobre „zabezpieczenie” dla rodziców.

 

Podsumowując: żadna sztuka pokazać ludzi, którzy coś osiągnęli (tu: szczęśliwą wielodzietną rodzinę) siłami innych. Gdyby pokazać wielodzietną rodzinę, której rodzice podołali zadaniom, których się podjęli, bez pomocy obcych – to byłoby coś.

 

etykieta_zastepcza mówi:

„Zawsze więc znajdzie się grupa osób, które same nie mogą z takiej propozycji skorzystać, ale mogą pomóc.”

 

Właśnie to budzi moje wątpliwości – czy zawsze się znajdzie. Mówiąc bardzo prosto: ci, którzy nie mogą z tego wzorca skorzystać (nie tylko z powodów zdrowotnych), zwykle nie mogą też pomóc – to raczej ich trzeba wspierać materialnie. Ogólnie: duchowieństwo, oraz wszelkie „ułomności”: sieroctwo, kalectwo, choroby starości itd. itp. Wydaje mi się, że samotnych ludzi w zdrowym społeczeństwie (a zakładam, że wielodzietne rodziny nie chcą swojego dobra kosztem zepsucia innych) nie będzie aż tylu, żeby po udzieleniu pomocy wszystkim znajdującym się w sytuacjach kryzysowych mieli jeszcze środki na pomoc rodzinom. A zakładając z góry, jeszcze na poziomie teorii, że rodzice nie są w stanie unieść ciężaru opieki nad własnymi dziećmi (gł. finansowej, ale chodzi też o czas, który mogą im poświęcić, o zaangażowanie w wychowanie) i konieczna jest cudza pomoc, traktuje się założenie rodziny jak ułomność.

 

Przez pierwsze minuty tego filmiku myślałam, że ma on pokazać, że rodzice gromadki dzieci potrafią im zapewnić nie tylko czyste buzie i pełne brzuchy (co zwykle pokazuje się przy pozytywnych prezentacjach rodzin wielodzietnych), ale też względną zamożność (te jazdy kamery po domu, to epatowanie kosmiczną lodówką!). Nie wnikam, czy to dobre świadectwo, czy nie (na jednym zrobi wrażenie, że można mając tyle dzieci się dorobić, na innym, że ktoś kosztem nędzy swojej i swoich dzieci założył dużą rodzinę – a więc musi to być wielka wartość). A tu takie zaskakujące rozwiązanie – wielodzietna rodzina też może być zamożna, bo każdy może wygrać w Totolotka (do tego bym porównała dostanie w prezencie domu w Krakowie). Przecież ten film, być może wbrew swoim założeniom, pokazywał, że zakładając rodzinę wielodzietną nie da się normalnie żyć. Dziwna pointa.

 
N.N.
O mnie N.N.

Spam usuwam. Kto może zostać przyjacielem Pajacyka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka