Rosjanie kwestionują wyrok arbitrażu w Sztokholmie korzystny dla Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Spółka szacuje, że Gazprom powinien jej oddać 1,5 mld dolarów, ale sumy tej nie wpisała jeszcze po stronie przychodów za I kw. 2020.
Rosyjski koncern nie składa broni i choć obniżył polskiej spółce kolejne faktury na gaz korygując ceny do zasądzonego poziomu, to nie może się pogodzić z koniecznością wydania olbrzymich pieniędzy z nadwyżek z lat ubiegłych. Biorąc jednak pod uwagę spór na linii rosyjski Gazprom – ukraiński Naftohaz i wygraną rządu w Kijowie należy się spodziewać, że i tym razem Rosjanie nie powinni liczyć na zwycięstwo. Takie samo stanowisko zajął zresztą polski koncern.
PGNiG nie spodziewa się, aby odwołanie Gazpromu od wyroku arbitrażu w sprawie ceny gazu w kontrakcie jamalskim doprowadziło do zmiany formuły cenowej, bo sąd zbada tylko procedury. – Sąd powszechny przyjrzy się kwestiom proceduralnym, na przykład wyborowi arbitrów. Sądzę, że nie będzie to miało wpływu na nasze rozliczenia i nasze relacje z Gazpromem – ocenił prezes PGNiG Jerzy Kwieciński. Gazprom miał prawo wnieść skargę i z niego skorzystał.
Rosyjski koncern próbuje wszystkich dozwolonych chwytów również z powodów wizerunkowych. Nie odwołując się od decyzji arbitrów sprzed dwóch miesięcy przyznałby wprost, że wtedy w Sztokholmie mieli oni racje, a pretensje Polski były uzasadnione.
PGNiG będzie mogło szczegółowo ustosunkować się do treści wniosku po jego formalnym doręczeniu do spółki. Wniesienie skargi przez Gazprom nie wpływa na realizację wyroku arbitrażowego, co oznacza, że obie strony mają obowiązek stosować nową formułę cenową określoną wyrokiem z 30 marca 2020 r. Zgodnie z wyrokiem nowa formuła cenowa obowiązuje od dnia 1 listopada 2014 roku, kiedy PGNiG wystąpiło z wnioskiem o zmianę sposobu ustalania ceny.
Jak pisał na początku kwietnia portalmorski.pl powołując się na rosyjskie media (m.in. „Niezawisimaja Gazieta”) nawet one prognozowały, że rosyjski koncern zapłaci żądane sumy, podobnie zresztą jak było w długim i żmudnym sporze z ukraińskim Naftohazem, bo Polska i tak nie wycofa swego sprzeciwu wobec Nord Stream 2.
Zdaniem cytowanego przez gazetę analityka Aleksieja Kałaczewa Gazprom ma bardzo małe szanse, by skutecznie odwołać się od decyzji arbitrażu, tym mniejsze, że „wcześniej apelacje dotyczące pretensji ukraińskiego Naftohazu zakończyły się niepowodzeniem”.
PGNiG w raporcie finansowym za pierwszy kwartał 2020 r. nie wpisał jeszcze 6,7 mld zł należnych od Gazpromu do swoich przychodów mimo stosowania już nowej formuły cenowej. Spółka rozpoznała „aktywa warunkowe” z tytułu rozliczeń z Gazprom o wartości 6 288 mln zł netto. To ostrożność polskiego koncernu, bo batalia z Gazpromem m.in. z powodu jego odwołania nadal trwa.
Przypomnijmy, że ukraiński Naftohaz również wygrał w 2017 r. z Rosjanami w sztokholmskim arbitrażu, ale na wypłatę zaległych pieniędzy musiał czekać ponad dwa lata, niemal do końca 2019 r. Tyle, że tam wchodziły w grę niemal dwa razy wyższe sumy niż w przypadku PGNiG – chodziło bowiem o 2,9 mln dolarów.
Inne tematy w dziale Gospodarka