Tym razem przegrałem. Trybunał Konstytucyjny odrzucił moją skargę na przepisy ustawy o opłatach abonamentowych. Zdaniem sędziów nieskuteczność tych przepisów nie oznacza ich sprzeczności z Konstytucją. W swoim wniosku dowodziłem, że ustawa, która nie zapewnia skutecznej egzekucji opłat, a w efekcie sprawia, że abonament radiowotelewizyjny płaci tylko część obywateli - wprowadza niekonstytycyjną nierówność. W szczegóły tu wchodzić nie będę, zwłaszcza, że wniosek złożony latem 2008 r. ostatnio ograniczyłem i wycofałem część zarzutów.
Trybunał w dzisiejszym wyroku odrzucił także tę część wniosku, którą podtrzymałem. Uznał bowiem – jak mówił w uzasadnieniu Sędzia Mirosław Wyrzykowski – że „faktyczna nieskuteczność egzekucji opłat abonamentowych, choć naganna, nie jest równoznaczna z niekonstytucyjnością regulacji, zaś bezczynność określonych instytucji w ogóle nie poddaje się kontroli konstytucyjnej. Rzecz jednak w tym, że moim zdaniem nieściągalność wynika z samych błędnie sformułowanych przepisów.
Gdy składałem wniosek w lipcu 2008 roku, ostatnie dostępne wtedy dane o ściągalności abonamentu – z roku 2007 – wskazywały, że co trzeci zobowiązany do opłacania abonamentu tego nie robi. Dziś, według znanych mi szacunków, jest w najlepszym przypadku odwrotnie: jeden na trzech zobowiązanych płaci abonament. I z każdym miesiącej wydaje się być gorzej. Trybunał uznał, że nic zrobić nie może i że „wymuszanie” aktywności parlamentu nie leży w jego gestii.
Uważam, że jest akurat odwrotnie, gdyż stwierdzając niekonstytucyjność jakiejś ustawy Trybunał nic innego nie robi, jak właśnie wymusza wydanie innych, poprawionych przepisów. Obawiam się jednak, że i moje możliwości się wyczerpały. Piłka jest na boisku polityków, którzy o paru lat zapowiadają rychłe rozwiązanie problemu, ale na zapowiedziach się kończy.Obawiam się, że i moje możliwości się wyczerpały. Piłka jest na boisku polityków, którzy o paru lat zapowiadają rychłe rozwiązanie problemu, ale na zapowiedziach się kończy.
Inne tematy w dziale Polityka