Prawo, które nie jest przestrzegane, jest gorsze od braku prawa – teza ta często gości na moim blogu. Jedna ze sfer, w których prawo jest praktycznie martwe, dotyczy lokali komunalnych. Zgodnie z ustawą mieszkania takie przysługują osobom w trudnej sytuacji finansowej czy ofiarom zdarzeń losowych, a dbanie o to i podejmowanie decyzji leży w rękach samorządów gminnych. Mogą one posiadać pulę własnych mieszkań, mogą też wynajmować lokale należące do innych podmiotów. I wszystko jest świetnie z jednym wyjątkiem: gminy nie mają ani mieszkań, ani pieniędzy na wynajem.
Spadkiem po PRL były liczne mieszkania komunalne, które ciążyły gminom i trudno mieć pretensje, że samorządy zaczęły te lokale sprzedawać i sprzedają nadal, zostawiając sobie niewielką pulę. Dziś lokale komunalne to ok. 1% wszystkich zasobów mieszkaniowych w Polsce. Gdyby nawet było ich więcej, nie rozwiązałoby to problemu, gdyż mieszkania te są w złym, i coraz gorszym stanie technicznym. 56% mieszkań komunalnych znajduje się w budynkach zbudowanych przed II wojną światową, tylko co dziesiąty z tych domów został wyremontowany, a czynsze są tak niskie, że fundusz remontowy jest fikcją – to dane z niedawnej kontroli NIK. Prawo nie pozwala na podwyżkę czynszów tym najemcom, których sytuacja finansowa jest dobra.
Art. 75 Konstytucji nakazuje władzom publicznym wspieranie rozwoju bodownictwa socjalnego. Jak wspomniałem, jest to ustawowe zadanie gmin, ale budżet państwa może udzielać im dotacji na ten cel. W minionej dekadzie przybyło nam rozwiązań prawnych sprzyjających tym przedsięzwięciom. Ale środki budżetowe na dopłaty do nich spadają drastycznie: jeszcze w 2007 było to 185 mln zł, rok później – 125 mln, w zeszłym roku – zaledwie 20 mln, a w tym roku ma być jeszcze mniej! Szanse gminy na skorzystanie z rządowego programu wsparcia są więc podobne do szans na wygraną w Lotto. A nawet stosunkowo wysoka kwota z 2007 pozwoliła na wybudowanie zaledwie 2564 lokali. Przeciętna gmina wybudowała więc mniej niż jedno mieszkanie. Późniejszych danych nie ma, może na szczęście...
Problem osób, które nie są w stanie samodzielnie zaspokoić swoich potrzeb mieszkaniowych, jest od lat w sferze zainteresowań moich poprzedników i moim. Korespondencja z rządem na ten temat trwa od 1999 r. Stale napływają też dramatyczne listy obywateli, skargi, prośby o interwencje. Średnio w kolejce po lokal komunalny spędzić trzeba wynosi dwa lata, ale odnotowano przypadki nawet 11-letniego czasu oczekiwania. Sytuację pogarsza regres na komercyjnym rynku budowy mieszkań.
Niedawno rząd Donalda Tuska podsumowywał dwa lata swojej pracy. Zorganizował 18 paneli tematycznych, ale na żadnym nie poruszono problemu budownictwa socjalnego. Wczoraj w
liście do Pana Premiera opisałem szerzej sprawy, które streściłem wyżej, prosząc o ustotunkowanie się do sytuacji i opracowanie długofalowego programu wspierania budownictwa socjalnego przez państwo.
Inne tematy w dziale Polityka