Cieszy mnie naturalnie postanowienie sądu, który oddalił wniosek o zabezpieczenie powództwa wdowy po Ryszardzie Kapuśńskim przez tymczasowy zakaz rozpowszechniania biografii Ryszarda Kapuścińskiego. Nie mogę jednak nie zauważyć, że mogło obyć się bez tej rozprawy i bez obaw, że sąd uniemożliwi sprzedaż książki. Pod koniec tego tygodnia miną pełne trzy lata od dnia, w którym zwróciłem się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie legalności kodeksu cywilnego w tym zakresie.
Zabezpieczenie powództwa to oczywiście instytucja potrzebna. Mam jednak poważne wątpliwości, czy orzekanie takiego zabezpieczenia jest konstytucyjne w sporach prasowych. Sąd orzeka bowiem zwykle przed rozpoczęciem procesu, po bardzo pobieżnym zapoznaniu się z meritum sprawy. Kara zaś, jak może spotkać wydawcę, redakcję lub autora – zakaz publikacji aż do uprawmocnienia się wyroku w dalekiej być może przyszłości – jest bardzo dotkliwa. W przypadku niektórych dzieł, związanych z aktualnymi wydarzeniami, może w praktyce oznaczać całkowity zakaz publikacji, bo po ewentualnym wyroku tematyka dzieła nie będzie już interesująca dla szerszej publiczności. Taki los chyba już spotkał film Henryka Dederki „Witajcie w życiu”, powstały w 1997 r. i skutecznie zablokowany przez firmę, która poczuła się obrażona. Sądzę więc, że mamy tu do czynienia z nieproporcjonalnym, nad,miernym ograniczeniem wolności słowa.
Inne tematy w dziale Polityka