Nic już nie przywróci życia sierżantowi Janowi Pietrzakowi i Jego żonie Quianie Jenkins-Pietrzak. W zeszłym roku zostali bestialsko zamordowani w swoim domu w Winchester w Kalifornii. Pani Henryka Pietrzak-Varga, matka Jana, ma powody, by sądzić, że organy ścigania nieprawidłowo oceniły motyw zbrodni. Dlatego zwróciłem się dziś do ambasadora USA w Warszawie, Pana Victora Ashe, z prośbą o wpłynięcie na Prezydenta Baracka Obamę, by zechciał spełnić prośbę Pani Henryki i przyjął ją w Białym Domu.
Jan Pietrzak zaciągnął się do Marines w jako 18-latek tuż po zamachu na World Trade Center w 2001. Służył w Iraku, a po powrocie osiadł w Kalifornii ze swą żoną, pracując w bazie Marines. Minionej jesieni do ich domu wdarli się czterej żołnierze. Przed zabójstwem, na oczach męża wielokrotnie gwałcili Quianę, a jego samego torturowali. Na ścianach i na lustrze w łazience pozostawili rasistowskie napisy. Quiana była Afroamerykanką, podobnie jak wszyscy czterej napastnicy.
Mimo to śledczy przyjęli, że motywem włamania i zabójstwa był rabunek. Pani Pietrzak-Varga napisała w listopadzie, po polsku, dramatyczny list do Baracka Obamy: „Drogi Panie Prezydencie-Elekcie, zabito mojego syna (…) Smierć żołnierza w jego własnym kraju, z rąk jego własnych zołnierzy, to źródło wiecznych cierpień dla jego rodziny”.
Po siedmu miesiącach dostała standardową odpowiedź: „Mamy nadzieję, że Pani problem został rozwiązany (...) W razie potrzeby prosimy o kontakt z agencjami rządowymi”. Dopiero po nagłośnieniu sprawy przez amerykańskie media Biały Dom przeprosił za ten błąd. Pani Pietrzak-Varga, wraz z Matką Quiany, w kolejnym liście ponownie poprosiła o audiencję. Gorąco wspieram tę prośbę w
liście do Ambasadora Ashe'a.
Inne tematy w dziale Polityka