Dyskusja o równości płci lub jej braku nie może być obojętna dla Rzecznika, którego rolą jest pilnowanie przestrzegania praw obywatelskich, zwłaszcza tych zapisanych expressis verbis w Konstytucji RP (art. 33). Przed trzema miesiącami
zwróciłem się do najwyższych władz RP (Prezydenta, Marszałków Sejmu i Senatu oraz Prezesa Rady Ministrów) z prośbą o informacje, jak Polska wypełnia zalecenia Rady Europy w tej mierze.
Tego lata temat stał się gorący. Czerwcowy
Kongres Kobiet sformułował szereg postulatów, na czele z żądaniem parytetu płci w ciałach wybieralnych. W odpowiedzi grupa - rzec mogę chyba - kobiet sukcesu opublikowała w „Rzeczpospolitej”
list otwarty przeciwko parytetom. Z sygnatariuszkami tego listu spotkałem się w tym tygodniu i nie kryję, że miał to być wyraz mojego dla nich poparcia. Dla nich i dla idei, że w sferze równouprawnienia – nie tędy droga.
Parytety nie są środkiem realizacji zasad równości. Przeciwnie, są formą dyskryminacji zarówno tych, których dotyczą, jak i tych, „przeciwko którym” są skierowane. Można je uznać za dopuszczalne w sytuacjach wyjątkowych i przejściowych – tak jak w wyborach kontraktowych 1989 r. Tak – przecież dokonany a priori, przy Okrągłym Stole, podział Sejmu na pulę do dyspozycji PZPR i jej satelitów oraz część przeznaczoną dla „pozostałych” - był niczym innym, jak realizacją zasady parytetu. Wtedy miało to swój chwilowy sens. Ale czy chcemy do tego wracać?
Inne tematy w dziale Polityka