O tym, że pieniądze są niezbędne, przekonujemy się każdego dnia. Jednak nie zawsze umiemy wyliczyć, ile należy się nam za wykonaną pracę. Tu normy są różne. Jedni twierdzą, że dwa tysiące minimum, inni uważają, że dwa tysiące złotych to nie to samo, co dwa tysiące euro czy też dwa tysiące dolarów...
Myślę, że przyczyną złego liczenia wartości jest brak wiedzy na temat, czym rzeczywiście jest pieniądz i jak mierzyć jego wartość. Powszechnie pieniądzem wyrażamy wartość produktu lub należność za wykonaną pracę. W mojej ocenie jest to odwrócenie kota ogonem, bo zapominamy o podstawowej zasadzie, że pieniądz jest tylko miernikiem wyrażającym wartość, ale wartość tworzy sam człowiek...
Kiedyś podstawą oceny wartości był kruszec, czyli ilość wagowa złota w mieszku jego właściciela. Miara ilości wagowej złota przenosiła się też bezpośrednio na ilość wybitych z niego monet, odpowiadało to również mierze wagowej...
Cóż, zmieniało się podejście do pieniądza, który ciągle bywał fałszowany. Zdarzały się napady na karawany kupieckie, w których rabusie zabierali wszystko, co dawało się łatwo zamienić na inne produkty a sami kupcy często tracili życie.
Tu wartość "kwitów" musiała być zgodna z ilością zdeponowanego złota a bank odpowiadał fizycznie do ilości złota przyjętego za pokwitowaniem.
Po latach funkcjonowania tego systemu okazało się, że wartość transakcji przewyższa fizyczną ilość zgromadzonego złota/kruszu a sam bank może pewną część tego potencjału "po prostu pożyczyć w zamian za procenty od użyczonej wartości".
Tak narodził się system kredytowania, w którym to procesie bankier mógł pomnażać swoje dobra. Ostatecznie bankierzy zadecydowali o odejściu od parytetu złota. Z tą chwilą bank mógł już niemal dowolnie pomnażać swoje przychody, bowiem o wartości pieniądza decydowała wypłacalność banku, a kiedy i ta była za mała, stworzono system wzajemnego gwarantowana wypłacalności. Tak stworzono bank banków - system prowizyjny gwarantujący wypłacalność swoich członków zrzeszonych w "banku banków".
Jak zatem dać gwarancję wartości produktu ?
To pytanie dla wielu osób jest po prostu śmieszne. Dla nich praca ma konkretny wymiar i oczekiwania, że nie będzie to kosztować. Natomiast osoby poważnie postrzegające obrót gospodarczy widzą niedorzeczności obecnego systemu obrotu kapitałem i niekonsekwencję w zarządzaniu wspólną walutą.
Dobrym przykładem tego sposobu myślenia jest ograniczenie rynku pracy do granic lokalnej społeczności, na przykład do granic gminy. Tu gwarantem wartości pieniądza jest gmina i jej potencjał produkcyjny. A argumentem, że jest to właściwe podejście do problemu, jest umocowanie gminy do rozstrzygania o lokalizacji inwestycji na terenie gminy - każda inwestycja musi posiadać zgodę lokalnej społeczności.
Wyobraźmy sobie taką sytuację, w której umiera mieszkaniec gminy. Pozostawia po sobie swoją nieruchomość. Objęcie tej nieruchomości w posiadanie wiąże się z zapłaceniem podatku od spadku przez nabywcę. Nabywca, który dziedziczy nieruchomość po zmarłym członku gminy ma tylko dwie możliwości - albo korzysta z tej nieruchomości w sposób zgodny z jej dotychczasowym przeznaczeniem albo uzyska zgodę na zmianę przeznaczenia tej nieruchomości.
Przyjmijmy, że masę spadkową tworzy grunt niezabudowany o niskiej przydatności dla produkcji rolnej. A szczęśliwy tym majątkiem spadkobierca ma swoje umiejętności i... postanawia nieźle zainwestować w rozwój tego majątku. Wpada na pomysł przekształcenia tej nieruchomości w składowisko odpadów, bo "ma układy" za granicą i otrzyma niezłe pieniądze, jeżeli będzie miał gdzie zabrać śmieci zza granicy. Ulokuje je na swojej działce i będzie miał za to całkiem niezłe pieniądze...
Zatem gmina jest doskonałym gwarantem wartości kapitału i nie pozwoli zniszczyć swojego potencjału. A skoro gmina tak mocno decyduje o możliwości uzyskania wynagrodzenia za pracę mieszkańca gminy, to właśnie gmina powinna być zobowiązana do przyjmowania swoich należności (podatek na rzecz gminy) w naturze...
Ten właśnie produkt - zgromadzony w gminnym magazynie - jest gwarantem wartości włożonej pracy. Jeżeli będzie to produkt dobrej jakości, to jego wartość będzie odpowiednio duża i szybko znajdzie się nabywca. Jeżeli będzie to produkt o niskiej przydatności, jego cena będzie stosunkowo niska i wtedy atrybutem obrotu będzie ta właśnie niska cena produktu zdeponowana w ramach zobowiązania wobec gminy.
Uważam, że tutaj rękojmią ceny jest ograniczenie wydania gminie własnego produktu jedynie w ilości odpowiadającej wartości zobowiązania wobec gminy. Produkt dobry szybko uzyska wysoką cenę z uwagi na ograniczoną ilość zdeponowaną w gminie a sam producent łatwo sprzeda swój produkt.
Myślę, że jest to doskonała ilustracja prawa podaży oraz popytu i jednocześnie zależności ceny produktu od jego ilości na rynku...
Więcej:
https://www.google.com/search?q=lokalna+waluta+gminna&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b
Komentarze
Pokaż komentarze (13)