Co raz pojawiają się zastrzeżenia do polityki gospodarczej rządu Beaty Szydło. Często pojawiają się niepokoje, że zabraknie pieniędzy dla przyszłych emerytów, że Zakład Ubezpieczeń może zbankrutować...
Dzisiaj chciałbym powołać się na ekspertyzy z marca 2017 roku dlatego, że od czasu emisji tych materiałów można zweryfikować prognozy sprzed pół roku.
Otóż - zdaniem "Rzeczpospolitej" (taka gazeta) - w przyszłym roku powinno zabraknąć kwoty rzędu 63 miliardów złotych na wypłaty emerytur [1]. Nie będę tutaj próbował udowadniać, na ile są to niepokojące sygnały, bowiem jeden z blogerów salon24 doskonale przedstawia na bieżąco wyniki polskiej gospodarki. W dalszej części prognoza przewiduje, że w ciągu pięciu lat deficyt powinien osiągnąć kwotę rzędu 83 miliardów złotych - co powinno doprowadzić do upadłości ZUS i braku środków na emerytury w niedalekiej już przyszłości, gdyby nadal przy władzy pozostała grupa sterowana wręcz "z tylnego fotela" - jak określa się politykę Jarosława Kaczyńskiego.
Jak można dowiedzieć się z części tekstu dostępnej nieodpłatnie, rząd Prawa i Sprawiedliwości niebezpiecznie zadłuża państwo - co wcześniej czy później spowoduje zablokowanie środków z linii kredytowej.
Od czasu emisji tego artykułu (koniec marca 2017) minęło trochę czasu i warto zastanowić się nad projektem budżetu na przyszły rok. Niedawno pojawiła się informacja, że planowany deficyt zostanie osiągnięty na poziomie około 50% przewidywanego niedoboru. Oznacza to, że mimo dużych wydatków państwa są one pokrywane z przychodów, czyli z rozwoju gospodarki. Jeżeli spojrzymy na emitowane reklamy towarzystw finansowych - które ciągle starają się przedstawiać jako banki - jakoś nasze społeczeństwo nie kwapi się do zawierania nowych kredytów. Oznacza to, że już wyczerpaliśmy jako społeczeństwo bezpieczną granicę zaciągania nowych zobowiązań na poczet przyszłych wynagrodzeń.
No i wynagrodzenia... Jeżeli ktoś pracuje w strefie euro, to jego stawka godzinowa ma się mniej więcej na poziomie 60 zł a w Polsce, we własnej ojczyźnie zarabiamy w ogóle na poziomie najniższego wynagrodzenia, czyli około 10-15 zł za godzinę pracy...
Tu trzeba zwrócić uwagę, że pracownicy wykwalifikowani otrzymują wynagrodzenie sięgające kwoty około 3-5 zł miesięcznie, ale są to prace na stanowisku operatora sprzętu budowlanego czy kierowcy komunikacji miejskiej.
Jeżeli ktoś w swoim życiu kierował się potrzebą wykształcenia i jest przedstawicielem nauk humanistycznych lub innych zawodó, gdzie nie wymaga się walenia młotem - to dla takich osób oferowane są umowy śmieciowe, czyli samozatrudnienie czy też "zlecenie" z przychodem na poziomie 2-3 tysięcy brutto.
A jeżeli ktoś miał na tyle szczęścia, że jego przedsiębiorstwo zostało zlikwidowane a on sam ma na karku 50+, to w takim przypadku trzeba cieszyć się z każdej umowy o pracę (czy też umowy zlecenia) by jakoś dotrwać tych kilka lat do uzyskania wieku emerytalnego...
Cóż, taka jest praktyka. A czy ZUS zbankrutuje i społeczeństwo 60/65+ pozostanie bez emerytur - to trzeba sobie powiedzieć wprost:
tak naprawdę za emerytury, za wypłacalność emerytur nie odpowiadają żadne inne instytucje, poza państwem i to państwo gwarantuje, że wszyscy będziemy emerytury mieli wypłacane - tak, jak na to się umówiliśmy...
[2]
I niech żaden gwałciciel demokracji nie straszy społeczeństwa, że PiS prowadzi do niewypłacalności państwa.
===================================
[1] Joanna Solska, PiS zrujnuje ZUS, https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/1699358,1,na-emerytury-wkrotce-zabraknie-pieniedzy-kto-zbankrutuje-pierwszy-podatnik-czy-zus.read [ostatni dostęp: 2017-12-03, 22:20]
[2] https://www.wprost.pl/434899/19-mld-zl-wyparowalo-Kidawa-Blonska-nie-wie-gdzie-sa
Inne tematy w dziale Gospodarka