Jeżeli będziemy poważnie śledzić trendy w gospodarce, to obawy przedsiębiorców o brak pracowników są przesadzone. Tu skupię się wyłącznie na POLSKIM rynku pracy.
Do roku 1990 w zasadzie mieliśmy wyłącznie do czynienia z państwem jako pracodawcą. Duże zakłady przemysłowe zatrudniały ogromne rzesze pracowników, a właścicielem tej sfery produkcyjnej było państwo. Państwo - a tak dokładnie to reglamentowana rekomendacją grupa osób zrzeszonych w PZPR - decydowała o polskiej gospodarce. Ta grupa powoływała i odwoływała dyrektorów przedsiębiorstw, ustalała plany produkcyjne oraz ceny detaliczne szeregu produktów wytwarzanych przez polskie przedsiębiorstwa. Dyrektorzy tych przedsiębiorstw mieli tylko jedno zadanie - wdrażania dyrektyw Komitetu Centralnego PZPR. Nieposłusznych po prostu odwoływano ze stanowisk.
Ten stan trwał aż do potężnego strajku zapoczątkowanego w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku. A rozprzestrzenił się on na terenie całego kraju w ramach strajku generalnego... Tyle można dowiedzieć się od liderów Solidarności.
Ja wiem jedno - protest miał miejsce głównie w najbardziej liczebnych załogach. W niedużych zakładach rozrzuconych na terenie kraju było cicho i spokojnie i tylko nieliczni mieli odwagę w ogóle coś na ten temat mówić.
Strajki wspierała grupa studentów w dużych ośrodkach akademickich. Jesienią 1980 roku strajki opanowały dużą część studentów i często nie można było kontynuować programu z uwagi na uczestnictwo studentów w proteście - czytaj - w strajku okupacyjnym na terenie uczelni. Dopiero pod koniec 1980 roku udało się jakoś zrobić porządek a większość uczestników tych strajków, zwłaszcza studentów I roku ponownie rozpoczynała zajęcia w przyszłym roku z uwagi na niezrealizowanie programu nauczania...
Ja wiem jedno. Studentami była młodzież nie tylko z dużych miast będących siedzibą tych uczelni. Studia podejmowała również młodzież z mniejszych miejscowości z zakwaterowaniem w akademikach w okresie studiowania... Nie jest prawdą, że młodzież wiejska chętnie uczy się. Spora jej część wywodziła się wtedy z rodzin żyjących z pracy najemnej w PGR-ach a robotnicy ci nie wylewali za kołnierz... Więc dzieci studiujące w dużych ośrodkach akademickich wywodziły się głównie z rodzin sprawujących urzędy na terenie wiejskim. A ta grupa była bardzo mocno osadzona w strukturach PZPR-owskich i nic dziwnego, że ich dzieci - wtedy studenci przebywający daleko od rodzinnych stron - uczestniczyły w "solidarnościowych" protestach. Po powrocie w rodzinne strony wracały w struktury narzucone ich rodzicom i tyle było tej "solidarności"...
Bardzo duży wpływ na zachowanie się struktur "solidarnościowych" miał również i stan wojenny zarządzony przez Wojciecha Jaruzelskiego, który w tamtym czasie miał bardzo dużo do powiedzenia. Jego WRON był odpowiedzią na protesty środowiska robotniczego lat 80. XX wieku.
A po zakończeniu stanu wojennego sytuacja była już wyklarowana. Jedynie nieliczni, którzy przeszli szkołę internowania, nie zmienili poglądów. Dlatego transformacja ustrojowa likwidująca własność państwową środków produkcji udała się bardzo dobrze a ustalenia przyjęte w obradach "okrągłostołowych" zrealizowano nadzwyczaj sprawnie.
W pierwszej kolejności zlikwidowano Państwowe Gospodarstwa Rolne a ich majątek przejęli drobni dysydenci dobrze umocowani w strukturach PZPR. Ta nazwa jeszcze na długo pozostanie w mojej pamięci, bo jest to struktura naprawdę dobrze zorganizowana na wszystkich szczeblach zarządzania państwem. Nawet jej likwidacja była tylko formalna, bo ludzie, którzy nagle stali się "bezpartyjnymi", jeszcze długo zachowali wzajemnie swoją lojalność bez konieczności formalnego zrzeszania się w partię polityczną. ONI rozumieją, co to jest porządek. W zamian stali się właścicielami prywatyzowanego majątku narodowego. I to ONI nadal zarządzają gospodarką a umieją porozumieć się w myśl dobrze rozumianego interesu własnego.
Dlaczego zatem obawiają się deficytu siły roboczej ?
Działają w zmowie. Nieformalnie ustalają między sobą reguły gry i solidarnie tych ustaleń przestrzegają nawet wtedy, kiedy - jako politycy - występują przed publicznością. Zapominają o szacunku do człowieka, który na nich pracuje. nie zamierzają płacić godziwej ceny ludziom nie ze swojej sfery, chociaż sami muszą uzyskać określone minimum, które MUSI opłacać się.
Zaniżają wynagrodzenia i tworzą fikcję gospodarczą, aby jak najwięcej zostawić dla siebie. To dlatego nie udał się manewr "szalonej inflacji" w styczniu 2020. Bo ONI wcale nie spełnili realizacji minimum wynagrodzenia.
Jedynie oficjalnie przenieśli część "szarej strefy" zostawiając pracowników na tym samym poziomie dochodów z pracy. Jedynie formalnie zgłosili nowe minimum do ZUS nie wypłacając nikomu ani złotówki więcej...
https://biznes.interia.pl/praca/news-placa-coraz-mniej-minimalna,nId,4328571?parametr=zobacz_takze
Dlatego obawiają się migracji zarobkowej, bo poza Polską pracownik otrzymuje dzisiaj między 2 a 6 tysięcy EURO za miesiąc pracy, nawet do około 20 eur za godzinę pracy na terenie innych państw UE. A w Polsce wynagrodzenia nadal na poziomie 15-20 zł za godzinę pracy i bez perspektywy uzyskania zdolności kredytowej...
Nadzieją jest migracja zarobkowa z krajów byłego Związku Radzieckiego. Ale jest to rozwiązanie krótkotrwałe, bo ta grupa społeczna nie umie pracować. A bariery językowe są zbyt duże, by oni mogli tworzyć kadrę kierowniczą w przedsiębiorstwie. Do tego ich niska jakość pracy nie jest gwarancją zbytu w zachodnich krajach UE. A większość dobrze prosperujących w Polsce przedsiębiorstw jest nastawiona na obsługę bardzo bogatych odbiorców... Niestety, nieadekwatna jakość produktów do ich ceny nie wróży sukcesu gospodarczego, o czym wielu przedsiębiorców już przekonało się.
Tu chciałbym nawiązać do bardzo odległego przykładu polskiego producenta komputerów, który wypadł z rynku. A nie mógł już wrócić z uwagi na złą opinię użytkowników tego, co wyprodukował...
https://wiadomosci.wp.pl/jak-roman-kluska-budowal-iti-6031947650347649a
W tamtym czasie pewną szansę na przedsiębiorczość własną dawała współpraca z kapitałem zagranicznym. Na bazie niewielkiego kapitału rodzinnego można było tworzyć spółkę z kapitałem zagranicznym i wystąpić z przedsięwzięciem poza granicami Polski...
https://fakty.interia.pl/swiat/news-dominika-kulczyk-kupila-dom-w-londynie-za-300-mln-zl,nId,4335956
Jeżeli chcemy mieć w przyszłości kadry wysoko kwalifikowane w naszych, polskich przedsiębiorstwach, to już teraz trzeba kształtować przyszłe przywiązanie do pracodawcy. "Za komuny" w tym samym zakładzie pracy, państwowym, pracowały nie tylko dwa, trzy pokolenia jednej rodziny, ale także i osoby z dalszych kręgów tej rodziny. Dzisiaj tak już nie jest a młodzi są zrażani do pracodawcy statusem rodziców, których przychody nie sprzyjają utrwalaniu przywiązania nowych pokoleń do pracodawcy rodzica...
https://biznes.interia.pl/firma/news-big-infomonitor-niemal-co-trzecia-firma-w-polsce-ma-klopoty-,nId,4335608
I tu zamyka się koło... jeżeli pracodawca nie płaci za pracę, trudno, by inni chcieli mieć równie źle, jak ich poprzednicy... Podobnie jest z emigracją zarobkową. Gdy nauczą się pracować na odpowiednim poziomie jakości wykonanej pracy, stawią się u tego, kto zapłaci im więcej...
https://biznes.interia.pl/praca/news-wkrotce-moze-zabraknac-miliona-pracownikow,nId,4335734
Inne tematy w dziale Gospodarka