Trwa kampania wyborcza. Dziennikarze oraz politycy przekomarzają się na temat "racjonalności" przeciwników politycznych a wszystko tylko w tym celu, aby zapewnić sobie po prostu lepszy byt.
Jednym z takich tematów jest krytyka "władzy" za jej bezzasadne rozdawnictwo... Chodzi o różne formy zwiększenia pieniędzy na rynku.
W okresie "komunistycznym" sprawa była prosta. System wynagrodzeń wymagał awansowania co kilka miesięcy. polegało to na podwyższaniu wynagrodzenia o jakąś drobną kwotę. A że wszyscy musieli gdzieś pracować, to w sytuacji, gdy nie starczało pieniędzy na wypłaty - wtedy dodrukowywano brakujące banknoty i tym sposobem jakoś do pierwszego wystarczało a co pewien czas Rada Państwa podejmowała stosowne uchwały na temat podwyżki cen detalicznych obowiązujących klientów w placówkach handlowych. Bo nie tylko przedsiębiorstwa były państwowe, ale także i przedsiębiorstwa handlowe były bardzo starannie nadzorowane przez państwo, mimo że były to "spółdzielcze" sieci handlowe - PSS "Społem" oraz GS "Samopomoc Chłopska"...
Teraz jest już inaczej, bo niemal wszystko jest już "prywatne" i tylko wieść gminna niesie - kto tak naprawdę jest właścicielem tych "prywatnych" zakładów przemysłowych i sieci handlowych...
Dzisiaj państwo - czyli rząd - już nie ustala ani regulaminów wynagrodzeń, ani też cen detalicznych obowiązujących w obrocie handlowym. Dzisiaj o cenie zbytu - tak w przedsiębiorstwie handlowym, jak i przedsiębiorstwie produkcyjnym decyduje rynek, ale nie jest to rynek klienta.
Pozostają tu jednak już tylko obywatele Polski, którzy mają pracę za takie wynagrodzenie, jakie uda się im wynegocjować w chwili zawarcia pierwszej umowy o pracę. Późniejsze umowy dotyczą tylko kombinacji, w jaki sposób ograniczyć pracownikowi korzystanie z przywilejów, jakie daje im Kodeks Pracy.
Jednym z takich przywilejów jest fakt zatrudnienia na podstawie umowy o pracę na czas nieograniczony. Większość takich umów kończy się przed upływem lat trzech - co też dyskwalifikuje takiego delikwenta z wielu świadczeń przysługujących pracownikom na czas nieokreślony.
Inną szykaną jest praca równocześnie w więcej, niż tylko w jednym zakładzie pracy. Pierwszy zatrudnia pracownika w możliwie minimalnym wymiarze godzin ze stawką bliską ustawowemu wynagrodzeniu minimalnemu i ten pracodawca płaci pracownikowi świadczenia na przyszłą emeryturę, czyli tzw. ZUS.
A że od pracownika oczekuje się niemal całodobowej dyspozycji, to pozostałe godziny pracy wynagradza już druga firma korzystając z faktu, że pracownik jest już gdzieś indziej zatrudniony i TAM podlega zgłoszeniu do ZUS. Zatem to drugie wynagrodzenie już nie musi podlegać składkom na rzecz ZUS...
Pracownik, nie tylko ma zaniżone do minimum wynagrodzenie, ale też i składki tak niskie, że jego świadczenie emerytalne w czasie, gdy już nie będzie w stanie dorobić, będzie na poziomie trudnym do egzystencji na jakim-takim poziomie...
Zatem - inwestycja państwa w dzietność Obywateli jest formą ich dofinansowania z części podatków, jakże chętnie zbieranych przez Fiskusa... No, że nie każdemu przysługuje - to fakt, bo trzeba mieć dzieci do 18 roku życia...
Jak wspomniałem, kiedyś wynagrodzenia nie były wysokie a o cenach decydowało państwo. Dzisiaj z tamtych wynagrodzeń emerytura nie jest najwyższa a ceny detaliczne stosowne do wynagrodzeń w krajach UE - tych bogatszych. Dlatego ta symboliczna dopłata w postaci 1200 zł jako "13 emerytura" wzorem 13 pensji w gospodarce - to aż 100 złotych więcej miesięcznie w kieszeni emeryta...
Warto zastanowić się - kto najbardziej krytykuje te śmiesznie niewysokie kwoty jako "PiSowskie rozdawnictwo"...
Warto spojrzeć na comiesięczne wynagrodzenia ludzi zrzeszonych w szeregach przeciwników PiS... Ich wynagrodzenie to przecież co najmniej 6-12 tysięcy złotych miesięcznie dla każdemu już pracującego członka rodziny powiązanej z "opozycją" wobec PiS... i nic dziwnego, że tak jest, bo przecież ... podatki rzekomo płacą wszyscy... Tyle tylko, że dla osób dobrze umocowanych w okresie rządów PO żadne konsekwencje za finansowe malwersacje nie były dotkliwe...
Tak postrzegam niechęć do PiS za "rozdawnictwo" rządu Mateusza Morawieckiego... i jeżeli dodamy, że ten rząd popiera sam prezydent Andrzej Duda - to już tylko trzeba dodać tutaj i Jarosława Kaczyńskiego.... jako głównego inicjatora tego "rozdawnictwa" dla ludzi o nie najwyższych wynagrodzeniach z tytułu pracy.
Inne tematy w dziale Polityka