O tym, że słuchanie a zwłaszcza śpiewanie starych ckliwych piosenek daje więcej korzyści niż próżne gadanie, zwłaszcza o polityce.
Połowa kwietnia, rozgościła się spóźniona wiosna. Wreszcie ciepło i słonecznie. Świeża, radosna zieleń oprószyła drzewa. Magnolie w moim ogrodzie rozkwitają obsypane kolorowym kwiatem.
A w kominie szurum burum,
A na polu wiatr do wtóru,
A na chmurze bal do rana,
A pogoda rozśpiewana.
Zielono mi i spokojnie,
Zielono mi,
Bo dłonie masz jak konwalie.
Noc pachnie nam…
Stara piosenka z czasów słusznie minionych. Autor Andrzej Dąbrowski, który jakże pięknie wykonuje tę piosenkę, swoim silnym, ciepłym głosem. Za tydzień święto Wielkiej Nocy – najważniejsze święto chrześcijan. Ale dziś nie będzie o ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu Syna Bożego. Zbyt poważny to temat w ten radosny, wiosenny dzień. Dziś dzień wiosny, dzień radości i spokoju.
Wiele się dzieje na świecie i w kraju. Zacznijmy od… „świata”. Od „świata”? Ten mój świat, ta zieleń, drzewa i niebieskie niebo jest takim samym światem jak ten z Waszyngtonu, Londynu czy innego uznanego centrum świata. Lecz, niech będzie, pomówmy o tym, „wielkim świecie”. O jedynym super mocarstwie – w stanie upadku. I o pomarańczowym 78 letnim prezydencie w drugiej kadencji. Pan Donald Trump, bogacz, z bogatej rodziny, co zarobił setki milionów – jeden z wytworów amerykańskiego systemu, kiedyś zwanego jako american dream, amerykański sen – a objawia się jako anty-systemowiec. Pewnie dlatego w jego gabinecie, rządzie usa, jest tak wielu miliarderów, oczywiście także anty-systemowców. Ma to sens.
Dawno minęły czasy, gdy zostawało się bogaczem dzięki własnej ciężkiej pracy, pomysłowi, innowacji i zmysłowi do interesów. Ktoś w szopie robi wynalazek i zarabia miliony. Albo wymyśla przełomowy algorytm i potrafi na tym zarobić, i tworzy wielką firmę. Kiedy to było? Sto, dwieście lat temu? Dziś naprawdę wielkie pieniądze można zarobić tylko w państwie; dzięki albo pomocy organów państwa albo jego życzliwej neutralności. Gdy państwo, jego organy powołane w tym celu, śpią nieprzerwanym snem, jak ten niedźwiedź w gawrze, są ślepe i głuche. Przykład rodzina Sackler. Pisałem o nich kiedyś, zresztą to głośna sprawa. W skrócie. Trzech braci, Żydów Arthur, Mortimer, and Raymond Sackler zakładają firmę farmaceutyczna, Purdue Pharma. Kiepsko im się wiedzie. Firma braci Sackler coś tam produkuje, zarabiają, ale konkurencja wielka a zyski małe. Bracia Sackler wpadają na „wspaniały” pomysł! W ameryce trwa właśnie wielka kampania przeciwko bólowi. Że ból jest niepotrzebny, że trzeba i można go zwalczać, uśmierzać, przy pomocy leków przeciwbólowych tzw. painkillers. Patentują nowych, „cudowny” lek przeciwbólowy - OxyContin – który uśmierza ból i rzekomo nie uniezależnia. Ruszają z szeroką kampanią, jak stany długie i szerokie. OxyContin to żadna rewaluacja, zwykły lek opioidowy, narkotyczny, wbrew sloganom reklamowym – silnie uzależniający. Jak ktoś ma raka w fazie terminalnej to uzależnienie od narkotyków jest na ostatnim miejscu jego lęków. Gorzej, gdy młodzi ludzie zyskują łatwy dostęp do narkotycznych, silnie uzależniających leków.
Bracia Sakler: Mortimer i Raymond, trzeci brat Arthur umarł w 1989 roku, oraz ich latorośle – synowie i córki, którzy przejęli kwitnący biznes narkotykowy, dla niepoznaki koncern farmaceutyczny Purdue Pharma – wykazali wielki zmysł do interesów. Stany zostały pokryte siecią usłużnych lekarzy i zaufanych aptek, przez które na rynek wypływało tygodniowo tony narkotyków, alias OxyContin’u. Przed wybranymi aptekami ustawiały się długie kodeki narkomanów z receptami na lek przeciwbólowy. A kartele narkotykowe przeklinały sprytnych Żydów, którzy pozbawiali ich zysków, stosując w dodatku nieuczciwą konkurencję. Wszystkie policje ścigały dilerów karteli zaś, trzeba to podkreślić, działalność braci Sackler była całkowicie oficjalna i legalna, kontrolowana i aprobowana przez osławiony amerykański FDA (Food and Drug Administration) – rządowa, amerykańska Agencja Żywności i Leków, której zadaniem jest chronić zdrowie publiczne, w tym poprzez kontrolę leków! Inne koncerny farmaceutyczne również zwietrzyły świetny biznes i wypuściły swoje painkillersy. Tak w usa zaczęło się coś, co nazwano kryzysem opioidowym. A co faktycznie jest rezultatem legalnej dystrybucji narkotyków przez koncerny farmaceutyczne, lekarzy i apteki Tylko w latach 2012 - 2023 z przedawkowania narkotyków rocznie umiera w usa średnio około 110 tys ludzi, głownie młodych ludzi. Ile zmarło przez painkillersy? Pewnie spora część z nich. Choć ostatnio agencje usa starają się uszczelnić system legalnej dystrybucji narkotyków.
Dziwne? I u nas bodaj rok, czy dwa temu aresztowano dwoje lekarzy, małżeństwo, które leganie, w ciągu roku wystawiało przez Internet pól miliona recept głownie na leki opioidowe. Działo się to za rządów partii podobno prawicowej. Cóż, naśladujemy najlepsze wzory z Zachodu, z ameryki!
Akcje Purdue Pharma wystrzeliły w niebo a rodzina Sackler stali się miliarderami. Umieli siedzieli, część zysków inwestowali z w dzieła sztuki. W sierpniu 2019 roku usunięto z Luwru, jednego z najważniejszych muzeów na świece, tabliczki ku czci wielkich darczyńców - rodziny Sackler i przemianowano sale nazwani ich imionami. Nie tylko Luwr był taki wdzięczny familii Sackler. Nazwiska familii Sackler, bądź jej członkow nosiła, poza Luwrem:
1) Skrzydło w The Metropolitan Museum of Art (Nowy Jork, USA), usunięte w 2021,
2) Sala w The American Museum of Natural History (Nowy Jork, USA), usunięte w 2021,
3) The Guggenheim Museum (Nowy Jork, USA)
4) Wielka Brytania: Tate Modern i Tate Britain, The Victoria and Albert Museum oraz…
5) The British Museum (Londyn, UK) sale im. Sacklerów poświęcone sztuce bliskowschodniej, usunięte dość późno, bo w 2023,
6) The Smithsonian Institution (Waszyngton, USA), tu zachowują wdzięczną pamięć i niektóre galerie wciąż noszą imię Arthur M. Sacklera.
Pieniądze nie śmierdzą, ta maksyma cesarza Wespazjana nie traci na ważności. Piękna lista: najważniejsza muza i galerie stuki na Ziemi. Jakże łakomie ci luminarze sztuki, kultury i nauki światowej klasy przyjmowali dary z narkodolarów nie zadając żadnych pytań. Rodzina Sackler – którzy zarobili miliardy na legalnej dilerce narkotyków – stała się częścią światowej „elity”. Dowód, że światowa „elita” w niczym się nie różni od naszej, przaśnej warszawsko – gdańskiej (j)elity. Legalny biznes narkotykowy rodziny Sackler runeła mniej więcej kilkanaście lat temu, gdy pozwy rodzin zmarłych z przedawkowania narkomanów przebrały rozmiar lawiny i dołączyły się do niej niektóre rządy stanowe. Koncernowi Purdue Pharma i rodzinie Sackler zagroziły wielomiliardowe odszkodowania i całkowita ruina, tudzież kary liczone w setkach lat więzienia.
Ile widziałem takich hollywoodzkich filmów, gdy jednej sprawiedliwy wytaczał proces wygrywał i obalał wielki koncern? Współczesna wizja walki Dawida z Goliatem. Amerykański sen i amerykańska rzeczywistość. Co zrobił rząd usa, prokuratura? Nic. Zamroziła sprawę na długie lata. Usnęła snem (nie)sprawiedliwego. Ślepa i głucha. W tym czasie rodzina Sackler sprzedała co miała, wycofała fundusze na konta w rajach podatkowych i uciekła do Izraela. Gdy prokuratura się obudziła z długiego snu, zajęła tylko stare nic niewarte, stare komputery i puste mury. I o to chodziło. Nie tak dawno, 23 stycznia 2025 r. rodzina Sackler zawarły ugodę o wartości 7,4 mld dolarów ze stanami i osobami fizycznymi poszkodowanymi przez ich legalną dystrybuuję narkotycznego leku. W sumie, czemu odszkodowania ma płacić rodzina Sackler a nie agencja FDA i rząd usa, który przez lata popierał ich działalność? Rodzina Sackler zgodziła się zapłacić 6,5 mld dolarów w ciągu 15 lat. Ale ja w to nie za bardzo wierzę. Cała ta ugoda to tylko wymówka, mały plasterek na wielką, gnijącą ranę amerykańskiego systemu sprawiedliwości. Żydowska rodzina Sackler nie zapłaci nic albo na odczepkę rzuci jakieś marne miliony, grosze w porównaniu do zarobku na sprzedaży opioidów. I sprawa zostanie zamieciona pod dywan. Przecież prezydent Trump kocha Izrael. Jest chyba najbardziej proizraelskim prezydentem usa. To prezydent Trump uznał Jerozolimę za stolicę Izraela jeszcze w poprzedniej kadencji. Często powtarza: „Izrael nie miał (nie ma) lepszego przyjaciela w Białym Domu niż Donald Trump.”. Ma rację. Izrael to jedyny kraj, którego prezydent usa (Trump czy inny) nie porzuci i nie zdradzi. I nie pozwoli go skrzywdzić czy zniesławić przez twarde żądnie wydania członków familii Sackler! Baronów narkotykowych z karteli meksykańskich, kolumbijskich czy innego pochodzenia agencje i policje mnogie usa ścigają zajadle po całym świcie. Deportują i skazują na setki lat więzienia. Rodzina Sackler może spać bezpiecznie w Izraelu i spokojnie spożywać owoce swej ciężkiej pracy na polu handlu opioidami. Kryzys opioidowy pochłonął w usa setki tysięcy ofiar, ale ktoś na tym zarobił. I wiadomo kto. Spora część tego tortu przypadła familii Sackler. I nic im nie grozi. Oto, co znaczy naród wybrany.
Amerykanie i wielbiciele ameryki chętnie opisują dzieje koncernów takich jak Microsoft, czy Google uparcie przemilczając przypadki koncernu Purdue Pharma. Moim zdaniem wzlot i upadek rodziny Sackler lepiej opisuje współczesną amerykę niż np. historia życia Bill Gatesa, twórcy Microsoftu. Rodzina Sackler to jest prawdziwy american dream. Nie mam jednak wielkich nadziei, aby w Hollywood powstał film o zdumiewającej karierze żydowskiej rodziny Sackler. Ale jak się rzekło, takie kariery i wielkie zyski nie są możliwe bez wsparcia rządu i agencji rządowych. Nie tylko nas, ale i w usa. A co ja na tą całą historię? A ja na to, jak na lato. Zielono mi…
A pogoda rozśpiewana,
A na chmurze bal do rana,
Gada woda i sitowie,
Że my mamy się ku sobie.
Zielono mi, jak w niedzielę,
Dziękuję Ci, najmilsza ma,
Za tę zieleń.
Zielono mi,
Jeśli jesteśmy za oceanem… Prezydent Trump w zeszłym tygodniu wprowadził wysokie cła na import do usa m. in z UE, z Chin, Japonii i wielu innych krajów, ogłosiwszy 2 kwietnia „Dniem Wyzwolenia”. Miał to być dzień wyzwolenia od wyzysku innych krajów, które chroniąc swój rynek wysokimi cłami przed towarami z usa, same eksportują bez ograniczeń wysysając siłę z amerykańskiej gospodarki i zabierając miliony miejsc pracy amerykanom. Miał tutaj sporo racji, trzeba to przyznać.
Od dziesięcioleci usa grają rolę gospodarczego „dobrego wujka”. Jeden to z filarów amerykańskiej siły i wpływów, nawiasem mówiąc. Na eksporcie do usa swoją potęgę zbudowały po II wojnie światowej pokonane Niemcy i Japonia. Współcześnie komunistyczne i pogrążone w nędzy Chiny dzięki amerykańskiemu odbiorcy zostały drugą potęgą przemysłową. Tą sama droga podążają Wietnam i Indie, najludniejsze państwo globu, a przywódcy innych krajów o tym marzą na jawie i skrycie. Za to płaci amerykańska gospodarka i tzw. szary obywatel pozbawiony zatrudnienia albo pracujący często za minimalną kwotę, nie podnoszoną od pół wieku. Która starcza na jedzenie, lecz już nie na wynajęcie mieszkania. Nie chcę się wdawać w opis sytuacji gospodarczej usa, nie czas ani miejsce ku temu. Wystarczy powiedzieć, że z punktu widzenia interesu amerykańskiego prezydent Trump miał pełną rację wprowadzając cła na import do usa wzbudziwszy przy okazji furię przywódców innych krajów, w tym Niemiec i prezesów obcych koncernów, np. niemieckich koncernów motoryzacyjnych. Czym się zdawał nie przejmować.
Atoli 12 kwietnia, czyli po 10 dniach, prezydent Trump ogłasza zawieszenie ceł na 90 dni dla prawie wszystkich krajów z wyjątkiem Chin. Z Chinami Trump wyraźnie idzie na wojnę, póki co gospodarczą. I teraz nikt nic nie wie. Jak w czeskim filmie. Co będzie dalej? Czy za trzy miesiące cła wrócą, czy znowu zostaną zawieszone? Prezydent Trump powinien pamiętać o jednym. Dotyczy to wszystkich polityków. Przywódca może być doby, czy zły, słaby, czy silny, to tylko słowa, przymiotniki. Przywódcy, wodzowi wybaczą nawet podstęp i okrucieństwo. Przynajmniej potomni historycy napiszą sążniste usprawiedliwienia. Jednej rzeczy nie darują przywódcy żyjące i przyszłe pokolenia. Prezydent nie może być śmieszny. Polityk może być znienawidzony, ale nie może być ośmieszony. Dla polityka śmieszność jest groźniejsza i bardziej zabójcza niż kula czy nóż zamachowca. A prezydent Trump zaczyna ocierać się o śmieszność. Jeśli cła był dobre dla ameryki, to czemu je zawiesił? Jeżeli były złe, to czemu je wprowadził? Traci w każdym przypadku.
W trzy miesiące po zaprzysiężeniu prezydentura Trumpa zaczyna kiepsko wyglądać. Afera z cłami, plus bezkrytyczne poparcie rządu usa dla oszalałych z nienawiści Żydów z Izraela. Dla ostatniego i jedynego na świecie państwa terroru i systemowego apartheidu – Izraela. To tak, jakby dać wariatowi zapałki i wpuścić go do składu z prochem. Rząd Izraela marzy o tym, by sprowokować wojnę usa z Iranem i amerykańskimi rękami zniszczyć Iran – najgroźniejszego wroga na Bliskim Wschodzie. Czy prezydent Trump da się sprowokować do ataku na Iran? Pytanie za sto punktów. Czy po przegnanej wojnie w Iraku, po klęsce wojsk usa w Afganistanie, prezydent Trump zaatakuje Iran? Prezydent Trump chwali się, że za jego rządów ameryka nie zaatakowała żadnego kraju, przeciwnie niż za rządów demokratycznych prezydentów, Bidena czy Bushów.
Scenariusz jest jasny. Ograniczony w zamyśle atak np. rakietowy, spowoduje odwet Iranu, co z kolei wywoła rewanż usa, i tak dalej. W końcu usa nie będą miały innego wyjścia jak inwazja lądowa. Która skończy się klęska usa army! Wojna z Iranem będzie katastrofa dla usa, jej gospodarki i armii. Czy do tego dojdzie za prezydentury Trumpa? Znowu temat o inny, obszerny wywód. Pożyjemy, zobaczymy. Niech prezydent Donald Trump, czy premier Izraela Binjamin Netanjahu robią co zechcą. Przecież są mądrzejsi. Zielono mi, zielono mi…
Zielono mi, szmaragdowo,
Gdy twoja dłoń
Przy mojej śpi, niby owoc.
Zielono mi,
…
To w kominie szurum burum,
A na polu wiatr do wtóru,
Gada woda i sitowie,
Że my mamy się ku sobie,
Gada woda i sitowie
Słaby, sentymentalny wiersz to materiał na świetną piosenkę. Piosenka to coś więcej niż wiersz. Niech i tak będzie. Niech z chmur, które w między czasie się wypiętrzyły na niebie, spadnie deszcz, mocny i czysty, bo ziemia jest sucha jak pieprz. To jest w mojej mocy, tym powinienem się interesować, a nie innych sprawami. Obcych ludzi, krajów, spraw. Niech się dzieje, co dziać się będzie. Na co nie mamy żadnego wpływu i co w niczym od nas nie zależy. Miało być jeszcze o tym co u nas, ale się nie zmieściło. Będzie kiedy indziej? Zobaczymy. Wszystko przez tę starą piosenkę, co tak łatwo wpada w ucho.
Możemy sobie tylko pogadać. Jałowe zajęcie. Od gadania lepsze jest śpiewanie również tych starych, sentymentalnych piosenek. Zaśpiewajmy więc do wtóru: zielono mi, szmaragdowo, zielono mi….
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.
Dla chcących więcej polecam książkę:
"Kto może być zebrą i inne historie"
wydawnictwo: e-bookowo
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka