Bielinski Bielinski
190
BLOG

Jest dobrze, będzie lepiej

Bielinski Bielinski Polityka Obserwuj notkę 9
O tym, ze jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.

Już wiosna. Czas płynie. Jednym z ciekawszych informacji z ostatnich dwóch, trzech tygodni są ujawnianie stopniowo tajniki działalności USAID. USAID (United States Agency for International Development) jest rządową agencją Stanów Zjednoczonych odpowiedzialną za pomoc międzynarodową, której głównym celem jest wspieranie demokracji, rozwoju gospodarczego i promowanie pokoju na całym świecie. Szczytne cele, prawda? Nic tylko się podpisać, pochwalić i milczeć w nabożnym podziwie. No, ale ludzie są podli. Niestety. Złe zdanie. Zdanie: ludzie są podli, oznacza, że wszyscy ludzie są podli. Ale to nieprawda. Jest wielu takich, którzy nie są podli. Są ludzie, którzy są szlachetni, odważni, wspaniałomyślni, rozumni, słowem pełni cnót. Wiem, bo sam taki jestem, to oczywiste. Zatem powyższe zdanie jest nieprawdziwe. Ale dobrze brzmi. Prosta prawda. Skrót myślowy. Choć niby widomo, że droga na skróty często wiedzie na manowce. Inna to prawda.

 Trzymajmy się prawdy: bywają podli ludzie. I to często, niestety. Nie tylko u nas, w TYM kraju i narodzie, który zdaniem oświeconych z natury jest najgorszy z najgorszych, ale nawet w centrum światła i postępu - w usa. Agencję USAID założył prezydent usa  Robert Kennedy w 1961 roku, w środku najsrożej i najciemniejsze nocy zimnej wojny. Gdzie przeciwnikiem demokratycznego i wolnego świata, to jest usa, był totalitarny reżim komunistyczny związku sowieckiego. Od samego początku agencja rządowa USAID była narzędziem polityki rządu usa. Co niby nie dziwi, bowiem skoro usa finansowało ową „pomoc”, to dbało o to, aby owa „pomoc” była dla usa korzystna. Nawiasem mówiąc, uparcie piszę usa małą literą, by gwałcąc zasady gramatyki wyrazić mój stosunek do owego państwa.

 W rok po złożeniu USAID w październiku 1962 roku doszło do tzw. kryzysu kubańskiego. Niewiele brakowało, dosłownie o włos, a zimna wojna zamieniła by się się w wojnę gorącą od wybuchów głowic jądrowych. Mieliśmy jednak szczęście. I nader owocna działalność USAID mogła rozkwitnąć w następnych dziesięcioleciach szerząc po całej Ziem ideały wolności, demokracji, indywidualizmu, i amerykańskich wartości pozostając agendą, to jest wykonawcą polityki rządu usa. Gdy USAID finansowała „demokrację” i zwalczała totalitarne reżimy komunistyczne to nam nie przeszkadzało, przeciwnie było wielce korzystne. W ostatnich latach wystąpiło jednak dziwne zjawisko.

 U nas rządziła partia prawicowa, prawicowa tylko nazwy, ale na pewno antylewicowa i silnie proamerykańska. Tak mocno proamerykańska, że lepszych i wierniejszego sojusznika usa nie miała ani w Europie ani gdzie indziej. I chyba już nie będzie miało. I tenże rząd przez całe stał się celem zmasowanego ognia propagandowego rozmaitych organizacji międzynarodowych, fundacji czy organizacji pozarządowych (tzw. NGO-sów), które zarzucały mu wszelkie możliwe i niemożliwe winy i przewinienia. Dosłownie nie darując niczego, krytykując każdą decyzję. Jeśli na krzyżowaniu autobus kierowany przez rząd z nazwy prawicowy skręcił w lewo - podlegał potężnej krytyce. Jeśli skręcił w prawo, było jeszcze gorzej. Naiwnym tłumaczono, że za tym zmasowanym atakiem stoi ten upiorny Żyd węgierski – Georg Soros. I jego fundacja. Georg Soros zarobił miliardy na spekulacji walutą i założył fundację propagujące i wspierającą finasowań wszelkie lewicowe czy lewackie programy spod znaku społeczeństwa otwartego, ideologii LGTiBiQ i duży pluuuus, czy woke culture.

 I ten Żyd – Soros, okrzyknięty najniebezpieczniejszym człowiekiem świata – miał stać za zmasowaną krytyką, wręcz nagonką rozmaitych międzynarodowych i krajowych organizacji na (rzekomo) prawicowy rząd polski. Ta czarna legenda Sorosa od dawna zdawała mi się podejrzana. Nawet jeżeli Soros zarobił kupę pieniędzy na spekulacji walutą, to jego fundacja działająca tak wiele lat i na tak wielu kierunkach musiała roztrwonić te pieniądze. Po prostu nie było go stać na taką kampanię. Głównym celem Sorosa były Węgry, a tam poniósł całkowitą klęskę dzięki twardemu i mądremu premierowi Węgier. Viktor Orban nie patyczkując się, ani nie oglądając się na to, co inni będą o tym mówić, wyrzucił Sorosa i jego fundacje z Węgier. George Soros poza prestiżem utopił, stracił na Węgrzech mnóstwo kasy. Szkoda, że my nie mieliśmy takich dalekowzrocznych polityków, jak Orban, tylko polityków - mimozy, którzy co innego mówili, a co innego robili w zaciszu gabinetów. Urzędnicy nowego prezydenta usa ujawnili prawdę. Rząd usa, czyli admiracja poprzedniego prezydenta usa poprzez swą agencje USAIDS wydał dziesiątki milionów dolarów na walkę z polskim rządem posługując się także fundacjami Sorosa. Soros był tylko figurantem, za plecami którego miliony dolarów rządu amerykańskiego przelewano na szaklowanie i obalanie rządu polskiego. Żeby było śmieszniej: rząd amerykańskie wydał dziesiątki milionów dolarów, aby obalić najwierniejszy sobie rząd w Europie!

 Dziwne? Może i tak, ale patrząc szerzej nic dziwnego. Potwierdzenie tego, co w XVII wieku powiedział kanclerz Szwecji Axel Oxenstierna: marna mądrość rządzi światem. Axel Oxenstierna był kanclerzem Szwecji i najbliższym współpracownikiem króla Gustawa II Adolfa w czasach wojny trzydziestoletniej (1618 - 1648), która była i jest największym nieszczęściem i hańbą w nowożytnej historii Niemiec. Kanclerz Axel Oxenstierna wiedział co mówi: poznał od podszewki politykę, wojnę i ludzką naturę. Zmasowany atak amerykańskiej rządowej agencji i wszystkich instytucji unii europejskiej odniósł skutek. Prawicowa partia przegrała wybory. Rządy objęła partia uległa wobec Niemiec i wroga wobec usa ze swym ryżym, obłudnym, kłamliwym premierem. Że Niemcy per procura, poprzez unię zainwestowały miliony w obalenie rządu sobie nieprzyjaznego, który o zgrozo zażądał reparacji za niemieckie zbrodnie, i ustanowenie uległego, to zrozumiała polityka.

Lecz czemu usa wydały miliony na obalenie rządu sobie jak najmocniej przyjaznego i spolegliwego? Co na tym zyskały? Wyjaśnienie tego prostą głupotą prezydenta usa to uproszczenie sprawy. Choć Bogiem a prawda, prezydent Biden – rześki siedemdziesięciolatek o gładkiej buzi niemowlęcia i równie gładko wyprasowanym mózgu przez demencję – który chyba często nie wiedział jaki jest dzień tygodnia, jest potwierdzeniem tezy o rządach głupców. Za plecami prezydenta starca – niemowlaczka kryli się ci, co posuwali mu dokumenty do podpisu lub podpisywali je nazwiskiem prezydenta usa przy pomocy maszyny do podpisów. Maszyna do podpisów staje się symbolem rządów prezydenta Bidena. Nowa afera w usa. Wiele ważnych aktów prawnych sygnowanych jest maszynowym podpisem prezydenta Bidena. Czy te akty mają moc prawie wiążącą? Ciekawy spór prawny; pole do popisu dla żonglerów paragrafów, tuzów amerykańskiego prawa, przenikliwych sędziów, pereł palestry i tytanów prawniczych intelektów. Interesujące pytanie: kto rządzi państwem, mocarstwem takim jak usa? Czy wybrany w wolnych wyborach prezydent usa? Czy anonimowy, wyższy urzędnik, z najściślejszego kręgu wtajemniczonych, który wkłada do maszyny i podpisuje (sygnuje?) różne akty państwowe i prawne?

Mniejsza o ten problem. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Niech się nad nim głowią najtęższe umysły amerykańskiej jurysprudencji. Kanclerz Axel Oxenstierna nie znał ani nie wyobrażał sobie maszyny do podpisania, ale pewnie nie byłby zdzwiony. Dobrze wiedział, że od przedstawienia na scenie często ważniejsze jest to, co się dzieje za kulisami. Od aktora z patosem wygłaszającego kwestie, ten co pisze mu teksty; od podskakujących marionetek, ci co pociągają za sznurki. Pytanie: co zyskał rząd usa na obaleniu prawicowego rządu w Polsce? Rząd usa był z tego, i z siebie, wielce zadowolony. Jeszcze kilka miesięcy temu, w końcu kadencji Bidena, minister (nie)sprawiedliwości Bodnar po wsadzeniu do więzienia posłów opozycji czy Bogu ducha winnych a pechowych urzędniczek rozbił sobie radosne selfie z ambasadorem usa. Obaj uśmiechali się przy tym od ucha do ucha w miłej, przyjaznej komitywie.

Co zyskała ameryka? To samo, czego wszyscy szukają. Spokój, szczęście, akceptacje, harmonię. Dla supermocarstwa ważniejszy od szczegółu jest ogół; powszechne dobro od małych interesów. Co z tego, że rząd usa stracili najwierniejsi sojusznicy w Europie? Są inne ważniejsze sprawy. Nie ma znaczenia, kto rządzi w Polsce, w Burundi czy Belize. Ważniejsze by niezakłócony był postępowy, zachodni ład. Niemcy, stosunki z Niemcami są dla imperium ważniejsze niż prawicowa partyjka w jakiejś tam Polsce. Harmonijny postęp świata, walka z globalnym ociepleniem to problem a nie jacyś tam Polaczkowie.

 Dlatego rząd usa nie szczędził kosztów by obalić nader przychylny Ameryce rząd niby prawicowej partii w Polsce. Amerykanie podpisywali warte miliardy kontrakty na sprzedaż swego uzbrojenie, publicznie nie szczędzili pochwał, klepali po plecach aż dudniło, a skrycie zadawali ciosy w plecy. Co to było? Nic nadzwyczajnego. Zwyczajna polityka. Tylko nas durni polityczkowie łykali pochwały jak gęś kluski, nadymali się z dumy, brali życzenia za rzeczywistość i jak zwykle… Wpadli po uszy w szambo. Tak to już jest. Nowy sojusz z Ameryką, gwarancja rzekoma naszego bezpieczeństwa – nazwany przez mnie sojuszem 2.0 – okazała się być tyle samo warty co ten pierwszy sojusz 1.0, z lat II wojny światowej zakończony konferencjami w Teheranie, Jałcie i Poczdamie i wydaniem Polski na tacy Stalinowi. Czy ta kolejna, gorzka Realpolitik nauczy czegoś naszych polityczków? Nazywam ich zdrobniale polityczkami, bowiem ci ludzie na miano polityków nie zasługują. Szczególnie tych z prawej strony sceny politycznej? Szczerze mówiąc, obawiam się, że ci ludzie ani się niczego nie nauczą, ani niczego nie zapamiętają z tej kolejnej, brutalnej lekcji polityki.

 Są ludzie, który zawsze żyją w jakiejś imaginacji połączonej z egzaltacją. Gonią za marzeniem, a gdy sen się rozwiewa czym prędzej biegną za kolejną ułudą. Żadne rozczarowanie nie obudzi ich ze słodkich marzeń. Nic ich nie powstrzyma w wyścigu, kto pierwszy spadnie w przepaść. Jeśli są to zwykli obywatele, to jedynie żal ich bliskich. Jeśli są to politycy, przywódcy, to konsekwencje ponosi cały naród. Ciekawe, że te lata, dekady rozczarowań i zdrad usa, w niczym nie osłabiły miłości naszych egzaltowanych polityczków do ameryki. Obawiam, się, ze nawet gdyby ameryka wystrzeli w nas salwę rakiet z głowicami jądrowymi, które wypaliłyby nasze miasta do skały, to i tak tłumaczyliby sobie i innym, że to objaw specjalnego sojuszu z ameryką. Taka jest siła ich zaślepienia. Ich nowym bóstwem jest nowy i stary zarazem prezydent usa, 45 i 47 w numeracji. Który ponoć nas nie wystawi ani nie zdradzi, bo podziela nasze wartości (sic!). Choć prezydent Trump nie dał podstaw do tak gorących uczuć i którego hasłem jest „America first”. Co oznacz, że mając do wyboru mały interes usa i wielki innych krajów, np. naszego, bez wahania wybierze amerykę. Szczerze mówi, że jest prezydentem usa.

 No ale jakoś chce w coś wierzył, to będzie wierzył. Siła zaślepienia jest tym większa, im mniej podstaw do tego uczucia. Nasi politycy, ci z prawicy, im naprawdę nie brakuje siły wiary w usa. Im mocniej dostają po głowie, tym głośniej wierzą w sojusz z Ameryką. I co z takimi począć? Politycy lewicowi, czy z partii postępowej są znacznie bardziej rozważni i rozsądni, to trzeba im przyznać. Nie tu mowy o żadnym zapatrzeniu czy bezgranicznej miłości w stosunku do unii czy Niemiec. Jeśli już, to kwestia cynicznego rachunku strat i zysków, ocierającego się o zdradę. Ale z pewnością nie ma tu nawet cienia ślepej miłości czy bezpodstawnej wiary. Zdrada, owszem, ale nie za darmo lecz za dobrą cenę. Nie wiadomo, kto gorszy.

 Kto bardziej szkodliwy? Naiwni głupcy czy sprzedajni zdrajcy? Ciężka odpowiedź. Niedługo kolejne wybory. Na kogo postawić kreskę? Kogo skreślić? Głupców czy złodziei i zdrajców? Trudny wybór. Nie tylko nasz, ani nowy to problem z tą demokracją. Wybrać można tylko tych co są dostępni. Jeśli chcesz kupić sobie jakieś zwierzę, idziesz do sklepu a tam do wyboru masz tylko koty: szare, brązowe, w łaty czy czarne, to nie wybierzesz psa, ani myszki, tylko kota. Choć w dowolnym kolorze. Jeśli cała klasa polityczna schodzi na psy, to wybierasz tych najmniej złych, co nie znaczy, że dobrych. Patrząc szerzej sięgnijmy do Arystoteles, który żył w bardzo burzliwych czasach i naparzył się dość różnym ustrojom w swoim życiu: demokratycznym, monarchiom, tyraniom i oligarchiom, i poczynił ciekawe obserwacje.

Według Arystotelesa: demokracja obok tyranii i oligarchii to jeden z trzech zwyrodniałych typów ustrojów politycznych. Demokracja to ustrój z natury niestabilny. Z czasem każda demokracja zmierza do degeneracji. Demokracja opiera się na cnotach obywateli i zasadach etycznych. Gdy te ulegają erozji władze przejmują demagodzy, którzy swoje rządy wykorzystują nie w celu dobra powszechnego, lecz pewnych grup. Erozja demokracji, wyśmiewanie cnót, takich jak patriotyzm, honor, czy uczciwość, wmawianie, ze etyka, moralność to tylko zespół obcych zasad, czy to nam czegoś nie przypomina współcześnie? Tak demokracja przemienia się w oligarchię, gry uprzywilejowaną grupą są najbogatsi albo w tyranię, gdy celem jest rzekome „dobro” najbiedniejszych. Tyrania reżimów komunistycznych miała przecież służyć obronie najbiedniejszych, uciskanych i wyzyskiwanych! Z drugiej strony w usa obecne rządy spychają ten kraj wolno a niepowstrzymanie w oligarchię. Takie będą skutki rządów prezydenta Trumpa i poprzednich prezydentów także. Czy stary Arystoteles nie miał racji? Nic się nie zmieniło przez te ponad dwa tysiące lat. Nic, bo ludzie są tacy sami.

A dla nas co z tego wynika? Że demokracja nie jest dana raz na zawsze. Że demokracja nie jest stała, ale się zmienia. Że opiera się na etosie obywatela, a gdy ten jest niszczony, to niszczone są podstawy demokracji. Z upadkiem etosu obywatela łączy się upadek polityki, zamiana polityków w demagogów i nieuchronny koniec tego ustroju. Polityk służy swoim obywatelom, demagog swojej grupie, kaście, swoim poplecznikom. Ale o upadku demokracji na to potrzebny inny tekst, Na dziś wystarczy tyle, że dowiedzieliśmy się, że ameryka kolejny raz nas zdradziła. Wystawiła do wiatru, najłagodniej mówiąc. A co gorsza, ta wiadomość nie przemówiła do rozumu naszym polityczkom. Którzy jak zaczadziali zupełnie nie dopuszczają tego prostego faktu do swej świadomości.

Psychologicznie zrozumiała reakcja. Politycznie fatalna. Co wystawia jak najgorsze świadectwo naszym politykom. Jeśli do wyboru masz tylko kota: rudego, szarego czy burego to miast narzekać polub swego kota. Wmów sobie, że to najlepszy wybór. Najlepszy, bo jedyny. Jedyny, czyli najlepszy. Tak będzie łatwiej. Upadła Grecja, upadło imperium rzymskie, upadła I Rzeczypospolita, czemu my mielibyśmy ocaleć? Jest jak jest. Jest zwyczajnie. Jest dobrze. Będzie lepiej. Zawsze jest dobrze (komuś), i zawsze (komuś) jest źle. I to by było na tyle.


© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.


Bielinski
O mnie Bielinski

Dla chcących więcej polecam książkę: "Kto może być zebrą i inne historie" wydawnictwo: e-bookowo

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka