Bielinski Bielinski
79
BLOG

Wybory na Pana

Bielinski Bielinski Polityka Obserwuj notkę 0
O tym, że są lepsi i gorsi, i słuszne jest, że ci lepsi rządzą gorszymi. I o odwiecznej prawdzie: co Pan każe sługa musi.

Ludzie się ekscytują jakąś Ameryka a pomijają to, co mają pod nosem. Jak ci, co patrzą na szczyt w oddali a potykają się i wywalają się o mały kamień pod stopami. Dziś wielki dzień. Dzień wyborów w Niemczech. Niemcy albo Republika Federalna Niemiec, niem. Deutschland, Bundesrepublik Deutschland, BRD. Ciekawe? BRD, brrrd, brrrydu, brredu? Z czym kojarzy się ten skrót? Czy to BRuD? Albo BRuDy? Wiele brudów jest w Niemczech. Jeszcze więcej w Niemcach, jako narodzie, ale o to mniejsza. Nich każdemu kojarzy się ten skrót – BRD z czym chce. Wolna wola i wolna chata. Wracając do wyborów w Niemczech. Wybory to święto demokracji. Im większa demokracja, tym większe święto. Prosta zależność. A gdzie jest większa i czystsza – to dobre słowo – czystsza, czyli w bardziej czystej, idealnej, wysublimowanej, nieskalanej postaci jak w Niemczech?

 Niemcy mają to do siebie, że za co się nie wezmą dorowadzą to do perfekcji. Najlepsze samochody? Niemieckie. Najlepsza filozofia? Nowożytna? Niemiecka. Nauka? Cóż, złośliwi jak zawsze, że tak było kiedyś, a dziś dobre albo i lepsze są samochody japońskie, koreańskie czy francuskie, filozofia padła, a nauka nie lepiej. Ale w jednej dziedzinie Niemcy są dobrzy, może nie najlepsi, ale dobrzy. Najlepsze mordowanie? Niemieckie. Oczywiście inni także zawzięcie walczą tutaj o palmę pierwszeństwa. W ilości pomordowanych, tak w skali bezwzględnej, jak względnej – licznej jako procent populacji, może i bija Niemców. Kto? Mongołowie w XIII – XIV wieku, w wieku XX Stalin, Mao Zedong, ogólnie komuniści; wcześniej Rzymianie czy Asyryjczycy. Lista niekrótka. Ale nikt z nich nie dbał o estetykę masowych zbrodni, jak Niemcy. To trzeba im przyznać. Masowe zbrodnie, np. rozstrzeliwanie mężczyzn, kobiet i dzieci powoduje uboczne skutki u katów, jak depresje, stany lękowe, alkoholizm, próby samobójcze, choćby ci co mordują czuli się nie wiem jak lepsi od mordowanych. Rozwiązanie? Komory gazowe. Zamiast setek z karabinami, jeden wybrany Niemiec wysypujący proszek do rury. Kompletna izolacja ofiar od oprawcy. Estetyczne, etyczne i powiedziałbym ekologiczne i humanitarne rozwiązanie odwiecznego problemu. Jeden kłopot. Po mordach masowych, niezależnie od metody ich przeprowadzania, pozostają stosy trupów. Zakopanie niewiele daje. Ziemia długo nie przyjmuje takiej masy zwłok. Potrzeba dziesiątek lat. Trupy rozkładają się wolno, psują, gniją, zatruwają powietrze i atmosferę międzyludzką, powodując wymioty, biegunki, erozje moralną sprawców tudzież masowe epidemie.

 Niemieckie, technologiczne rozwiązanie problemu? Krematoria przemysłowe. Zwłoki się pali, co niestety powoduje wzrost emisji CO2, lecz można odzyskiwać ciepło z palonych zwłok, przez co bilans energetyczny się poprawia a uciążliwość ekologiczna procesu masowej kremacji się zmniejsza, zaś kości zmielić. Rozwiązanie postępowe, czyste i technologiczne, powiedziałbym ekologiczne i jakże niemieckie. Wrogów postępu czy narodu panów (na jedno wychodzi) zamienić w nawóz naturalnego pochodzenia, którym a jakże można użyźnić szmat niemieckiej ziemi. Przy okazji zmniejszając ślad węglowy ludzkości. Same plusy. Prawie same plusy, o ile nie pyta się o zdanie tych mordowanych i palonych. Ale, jak wiadomo ryby – a tym bardziej martwi – głosu nie mają.

Głos za to mają żywi Niemcy w dzisiejszych wyborach. Kto wygra tą zaciętą rywalizację w najlepszej na świecie, niemieckiej demokracji w stanie czystej…? Czystej wódki, czy po ichniemu czystego sznapsa? Jedni obstawiają tą partię, inni tamtą. Ja – blogier postępowy - wiem, kto wygra najlepsze wybory w najczystszej demokracji na świecie, ba we wszechświecie całym. Dlaczego niemiecka demokracja jest najlepsza i najczystsza i ma wszystkie inne demokracje pod sobą? Bo ktoś mógłby wątpić… Mamy przecież demokracje dłuższe, słynniejsze i bardziej zasłużone, jak angielska, amerykańska, o naszej nie wspominając, bo to żadna demokracja a kpina, zdaniem lepszych i lepsiejszych. Malkontentom ku pamięci! Ci co wątpią w moc i nieskalaność niemieckiej demokracji kończą w więzieniu. Raczej wcześniej niż później. Ku przestrodze. Zatem… kto wygra?

Ludzie słabego ducha i wątłego umysłu silą się na zgadywanie, czy wygra partia A, C, D, czy S. Bez znaczenia miano zwycięskiej partii i to kto z kim utworzy koalicję rządcą w czarno czerwonej bundes republice. Jaka będzie tonacja kolorystyczna niemieckiego rządu: czy będzie kolacja tęczowa, znaków drogowych, znaków kolejowych, żółta, beżowa, czy brunatna. Ja, blogier postępowy, wiem, kto wygra, powtarzam. Niezależnie, kto zyska najwięcej głosów, wygra nasz PAN. Ich wybór, nasz PAN. Pan, czyli Herr, jak Herrenvolk. Nasz pani władca, czyli unser Herr und Herrscher. I tak jest dobrze. I tak być powinno.

Kto nami rządzi? Demokratycznie wybrana koalicja postępowa, pod wodzą WODZA- Herr T., co miał dziadka z Wermachtu. Podobno dziadek T. nie był z Wermachtu; albo był, ale na czas uciekł; palił, ale się nie zaciągał; słowem na czas wymiksował się z upadającego niemieckiego interesu budowy tysiącletniej niemieckiej demokracji. Różnie ludzie powiadają. Bo ludzie jak zwykle mieszają kłamstwo z prawdą, a fałsz z pomówieniem. Szczególnie ci mali i zawistni o tych wielkich a cudnych; a szczególnie u nas, w tym podłym ciemnym i głupim narodzie pośledniego sortu. Bo ogólnie ludzie to świnie tym bardziej u nas: co niczego nie uszanują, wszystko obrzydzą, splugawią i obe…ają od góry do dołu. Nie to co ten lepszy, niemiecki albo ten… lepsiejszy, najlepszy ród z rodów ze wszystkim wybrany. Ale cóż, takie życie. Urodziłeś się żabą? Nie szczekaj jak pies, nie miaucz jak kot. Nie udawaj, żeś lepszy. Skoroś żabą, kumkaj jak żaba. Spójrzmy wstecz.

Poprzednie rządy Herr T. Ileż osiągnieć, ileż zasług, ileż tryumfów! Nie da się zliczyć, tyle ich było. Kanclerzem Niemiec wówczas była Frau Angela, o wyglądzie zapaśnika wagi ciężkiej zwana swojsko Makrelą. Istotnie, miała sposób bycia martwej makreli. A u nas rządził premier albo mały kanclerz, Herr T. I co się działo? Angela mówiła: przynieś? Herr T przenosił. Angela: aportuj! T. aportował. Gryź! Gryzł, kogo wskazała. Przytul cara Rosji! I Herr T. przytulał posłusznie zimnego czekistę i tak dalej. Tak to szło. Ordnung muss sien. W ten sposób bundeskanzlerina Angela zyskała miano Złotej Pani. I słusznie. Należało się jej i jej worom pod oczyma.

Ciepła makrela prosto z pieca, nad morzem, po płazy w ciepły, letni wieczór…. mniam, mniam, place lizać. Angela na stolcu Bundeskanzler-a, co mroziła zimnych spojrzeniem niebieskich, bladych oczu spod nalanych, ociężałych powiek. Po Angeli - Makreli, naszej Złotej Pani, bundeskanzlerzem został Stolec, to jest przepraszam Stolz. Stolz czy Scholtz? Łysy przeciętniak o wykładzie księgowego pośledniej firmy produkującej kostkę brukową. Mniejsza jak się nazywa. Jedno jest pewne, po dzisiejszych wyborach kanclerzem być przestanie. Rządził Stol(e)c a u nas rządził Herr T., i… było tak samo. Herr T. chodził na krótkiej smyczy, aż miło, tyle że jej koniec mocno dzierżył… w swym, powiedzmy, ręku bundeskanzler Stolec, alias Stolc. Ciągle mi się myli jego nachname. Jest mały kanclerz albo premier, albo namiestnik, albo wasal, i jest jego Pan, suzeren, wielki kanclerz, albo bundeskanzler. Zasada prosta. Wasal mojego wasala nie jest moim wasalem. Cokolwiek to znaczy. Już się gubię w tym wasalstwie. Ale zawsze widomo, kto dzierży lejce, a kto w chomącie ciągnie wóz. Pan każe, sługa musi. 

Prosty wniosek. Jaki będzie wynik dzisiejszych wyborów? Póki Herr T. jest premierem, szefem naszego rządu, małym kanclerzem albo poślednim wasalem, wybory w Niemczech wygrywa super suzeren a nasz Pan. Nie warto się śmiać ani sadzić się na głupie żarty. Parafrazując znany cytat: z kogo się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie, a w Niemcy wybierają wam Pana.

Kto wygra wybory w Niemczech? Wygra je nasz nowy Pan. Powiem więcej. Dobrze, że tak właśnie jest. Bo Niemcy są mądrzejsi, inteligentniejsi, bardziej postępowi, ogólnie lepsi. Od dawna wiadomo – głośnio powiedzieli to nasi anglosascy sojusznicy z czasów sojuszu 1.0 w czasie wojny 2.0 oraz wczesnej – że dać władzę Polakom, by sami się sobą rządzili, to tak jakby dać małpie brzytwę. Lepiej niech Polakami rządzą inni. Więc Niemcy z dobroci serca wzięli na siebie to ciężkie brzmię.

Zatem nie oburzajmy się, że Niemcy wybierają nam Pana. Że ichni Bundeskanzler to nasz suzeren na wysokościach. Chyba, że zmienimy naszego premiera, Herr T., małego kanclerza, wasala wielkiego kanclerza? Jest to wykonalne. Ale to temat przyszłości. Póki co, dobrze jest, jak jest. Powiem więcej: będzie lepiej. Idzie wiosna, będzie cieplej. A więc lepiej. Nowy pan, nowe zasady, Tylko służba ta sama. Ale tak to już jest. Tak było, jest i będzie. Zostaje nam tylko cieszyć się z tego, co jest. Z niemieckich wyborów. Wyborów na Pana. Ktokolwiek nim nie zostanie.  


© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.


Bielinski
O mnie Bielinski

Dla chcących więcej polecam książkę: "Kto może być zebrą i inne historie" wydawnictwo: e-bookowo

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka