Bielinski Bielinski
120
BLOG

Mowa trawa

Bielinski Bielinski Kultura Obserwuj notkę 5
Krowy i ludzie, czyli o odgazowywaniu krów, o praworządności i o tym jak przeszłość splata się z teraźniejszością.

Jesień w pełnym rozkwicie. Przyszła Pani Jesień i zamiata płaszczem swym liście z drzew. Jesień w tym roku jest wyjątkowo ciepła. Oczywiście, jest tak z powodu ocieplenia klimatu. Niech nikt nie śmie wątpić, że jest inaczej! Że to nasza wina. Jedynie nasza wina, ludzkości po całości i moja indywidualna wina. Moja i twoja. Nasza. Nasza wina z powodu emisji dwutlenku węgla, metanu, związków siarki i innych gazów cieplarnianych. Gotujemy się, staruszka Ziemia się gotuje, a my razem z nią. Z tego powodu co bardziej światli eko-ideolo-lodziarze wzięli na cel krowy. Krowy, jak wiadomo żują trawę. Krowa ma cztery żołądki. Trawa to marne pożywienie i krowa trawi toto dwa razy, żeby wydobyć ile się da składników odżywczych. Co robi krowa? Macha ogonem i kręci mordą. Jak z dziecinnej piosenki:

Czarna krowa w kropki bordo

Gryzła trawę kręcąc mordą

Krowa była w kropki,

Trawa szmaragdowa,

Gryzła trawę szmaragdową

Nakrapiana krowa

Mowa - trawa, trawa – mowa

Jakie mleko daje krowa?

Jak to jest? Trawa szmaragdowa, krowa czarna w kopki bordo a mleko białe? Dziwne. Co daje krowa? Mleko białe? Eko-ideolo-lodziarze widzą to inaczej. Krowa trawi trawę bardzo dokładnie. Musi, inaczej zdechłaby z głodu. Jej cztery żołądki wypełnianie są treścią, która fermentuje. Co więc robi krowa? Robi mleko kręcąc mordą i puszcza gazy, powiedzmy oględnie. Krowa emituje mnóstwo gazów cieplarnianych. Biedna krowa niszczy klimat. Sprowadza dzień zagłady na nas wszystkich. Wszyscy jemy, trawimy, a trawieniu towarzyszy wydzielanie gazów. Ale krowa wytwarza ich wyjątkowo dużo. Te cztery żołądki!

 Giniemy! Cała ludzkość zginie przez pierdzące krowy! Przepraszam za to słowo, ale tak ta czynność popularnie się nazywa. Nie wiem, jak to się nazywa na salonach, bo na salonach, w wyższych sferach nie bywam. Najwyższe sfery, które odwiedziłem to Śnieżka, jakieś 1600 metrów n.p.m. Wyżej już nie zajdę. Nie ma się czym chwalić, ale cóż, takie życie. Nie wiem, jak tam jest w górze, znam te sfery tylko z opowieści i filmów, ale tak sobie myślę… Może tam, w high lifie, są tacy wspaniali, postępowi i nowocześni, że nie puszczają gazów? Przecież ONI nie będą szkodzić klimatowi! Wszystko co szkodliwe dla Ziemi tają w sobie? Zaprą się w sobie i nie puszczą bąka aż zsinieją. Albo puszczają gazy cieplarniane górą, ustami, razem ze słowami? Gaz musi się jakoś ulotnić. Jak widzę tych tzw. celebrytów medialnych, aktorów z szoł-biznesu, tych twórców od sztuki czy innych autorytetów moralnych, gdy ich słyszę, czy czytam to… coś w tym musi być.

 Wracając do biednych krów, które nieoczekiwanie zostały mieczem Damoklesa dla ludzkości. Choć przez tysiące lat dawały nam mleko, mięso i życie. Sprytni eko-idioto-lodzy wymyślili, aby zamienić wadę krowy w zaletę i wykorzystać to, co szkodzi. Myśleli i wymyślili pojemniki mocowane na zadzie krowy, które miały łapać te gazy. Gdzieś widziałem zdjęcia krów z pojemnikami na wiadome produkty, chyba w Szwajcarii. Szwajcarzy od zawsze na przodku postępu. No i są oszczędni, ci Szwajcarzy. Na krowich gazach można by na przykład gotować w kuchence. Połączyć to, co korzystne dla klimatu, z tym co oszczędne dla kieszeni. Niestety, eksperyment nie wypalił. Krowy nie chciały współpracować. Krowy, głupie stworzenia, ale nawet krowy uznały, że aż nadto, że to szczyt wykorzystywania przez człowieka i na takie poniżenie to się nie mogą zgodzić. Głupie i uparte krowy, mając za nic ochronę klimatu i zysk właściciela, zawzięcie machały ogniem, by się pozbyć obcego ciała z… odbytu. I tak eksperyment, że tak powiem spalił na panewce. A za gaz do kuchenki szwajcarski rolnik nadal musi płacić.

 Można by krowie obciąć ogon i rozwiązać problem; wówczas pewnie dałoby się podłączyć krowę szlauchem do kuchenki, albo kilka krów i ich gazami ogrzać dom. Ale po pierwsze zestresowana krowa dawałby mniej mleka i prędzej by zdechła, co znacząco obniża zysk z hodowli. Po wtóre, takie postępowanie pobudziłoby innych aktywistów, nie mnie groźnych. Aktywistów od ochrony prawa zwierząt, od ich dobrostanu. Jaki wniosek płynie z tej krowiej historii? Pierwsze: ludzie się wszystkim zajmą. Nie przepuszczą nawet krowim plackom. Poza tym? Wielkie plany: ochrona klimatu, ratunek dla ludzkości, ocalić Ziemię… inaczej ugotujemy się. Wiele było takich „wielkich” celów, „wspaniałych” ideologii. Ideologie rozmaite, ideolo zawsze postępowe. Ideolo – takie czy owakie. Mowa trawa, jak z tej dziecięcej piosenki. Tak kiedyś mówiono. Wniosek jest prosty: jakie by nie były wzniosłe cele rządzących, zawsze na koniec dobiorą ci się do d…y. Przekonały się o tym szwajcarskie krowy. Wiedzą o tym doskonale ci, co żyli w komunie. Złe rzeczy łatwo i chętnie się zapomina. Nie zabraknie jednakże tych, co ci chętnie o tym przypomną.

 Pisanie o gazach, czy krów, czy ludzi jest w złym guście? Niesmaczne? Jedna z rzeczy, które się robi, ale o których się nie mówi? Są rzeczy znacznie gorsze i bardziej obrzydliwe niż smród cudzych gazów trawiennych. Od ponad roku rządzi w naszym kraju koalicja postępowa, która ma przywrócić demokrację, europejskie wartości i praworządność, rzekomo zdeptane przez poprzedni (pseudo) prawicowy rząd. Kolejna mowa trawa. Mowa trawa, trawo mowa. Na czele walki o „przywrócenie praworządności” stoi Minister Sprawiedliwości, Prokurator Generalny doktor nauk prawnych Adam Bodnar. Z wyglądu łysawy grubasek w za ciasnym garniturze, w okrągłych okularach o pogodnym wyglądzie pucułowatej twarzy i łagodnym tonie głosu. Ikona postępowych mediów, były Rzecznik Praw Obywatelskich. W nocie biograficznej w Wikipedii pisze, że Adam Bodnari, urodzony w 1977 roku, „…Syn Michała i Marty. Od strony ojca ma pochodzenie ukraińskie. W 1947 jego ojciec w wieku pięciu lat został przesiedlony podczas akcji „Wisła” ze wsi Rakowa pod Sanokiem na Ziemie Odzyskane.”

Adam Bodnar i jego bliscy, jego rodzina – ofiary komunistycznych represji. Jego rodzina w tym ojciec, dziecko w wieku pięciu lat, to męczennicy nieludzkiej akcji „Wisła” wymierzonej w spokojną, miłującą pokój i dobrosąsiedzkie stosunki ukraińską społeczność w Polsce. Ofiary nienawiści socjalnej i narodowej reżimu komunistycznego i polskiego zarazem.

W Internecie łatwo znaleźć witrynę – Instytutu Pamięci Narodowej. Na stronie IPN znajdują się następujące informacje.


UKRAIŃCY W POLSCE W LATACH 1944¬–1956 - ARCHIWUM

ODDZIAŁU INSTYTUTU PAMIĘCI NARODOWEJ W RZESZOWIE

OBUIAD RZESZÓW

Nazwa jednostki OBUiAD Rzeszów

Aktotwórca          Wojskowy Sąd GO Wisła

Sygnatura             IPN Rz 107/178

Dawna sygnatura Sr 8/47/GOW

Tytuł teczki           Akta sprawy przeciwko Michał Bodnar s. Iwana

Opis zawartości Bodnar Michał s. Iwana: skazany za dostarczanie żywności, udzielanie

                             informacji UPA

Daty skrajne      1947

https://ipn.gov.pl/pl/form/r6153904223784,Akta-sprawy-przeciwko-Michal-Bodnar-s-Iwana.html


Przypadek, jeden z wielu w tym czasie i miejscu. Ukrainiec, Michał Bodnar, syn Iwana, został w roku 1947 skazany przez Wojskowy Sąd Grupy Operacyjnej Wisła za współpracą z Ukraińską Powstańczą Armią, to jest za dostarczanie żywności i udzielanie informacji. Tyle zostało Michałowi Bodnarowi udowodnione. UPA prócz stałych oddziałów leśnych dysponowała także oddziałami tzw. samoobrony. Młodzi mężczyźni, Ukraińcy, pracowali w swoich gospodarstwach, rzekomo do niczego się nie mieszając. Byli rezerwą. W razie potrzeby UPA ich mobilizowało: wydobywali ukrytą broń i z ochotą ruszali do walki, np. wymordowania mieszkańców sąsiedniej, polskiej wsi. Po akacji wracali na swoją gospodarkę ukrywali broń i po zmyciu krwi z siekier, noży czy wideł żyli dalej udając, że nic złego nie czynią. Między akacjami cały czas pomagali UPA: byli ich oczami i uszami, dostarczali żywności, przechowywali broń, ukrywali banderowców, przenosili meldunki. Dzięki nim, zakonspirowanym banderowcom, UPA mogła mordować w Polsce jeszcze dwa lata po wojnie. Jednym z nich, współpracowników i członków UPA był skazany Michał Bodnar. Nie znamy wyroku. Pomniejsza płotka z UPA. Przypuszczalnie, dostał, góra, kilka lat więzienia.

 Powstaje pytanie. Proste powiązanie. Michał Bodnar – ojciec naszego „przywróciciela praworządności” i Ministra Sprawiedliwości Adama Bodanra – urodził się w 1942 roku w ukraińskiej wsi Rakowa, pod Sanokiem, w województwie Rzeszowskiem. W pięć lat później, w 1947 roku sąd wojskowy z okręgu rzeszowskiego skazuje Michała Bodnara za współpracę z UPA. Czy Michał Bodnar skazany za współprace z UPA, „geroj” Ukraińskiej Powstańczej Armii był ojcem Michała, a dziadkiem Adama? W ukraińskich, polskich także, chłopskich rodzinach była tradycja, że pierworodny syn otrzymywał imię ojca. I tak Iwan płodził Iwana, a Michał był synem Michała. Nawiasem, oddziały i sieć organizacyjna UPA w Rzeszowskiem zaczęła powstawać w roku 1942, czy 1943. Michał Bodnar, „niewinna ofiara” akcji Wisła, mógł wrzynać ludzi od czterech, pięciu lat, zamian go osądzono. Czy zatem Michał Bodnar, współpracownik a pewnie morderca z UPA był ojcem Michała i dziadem naszego Adam Bodnara – obecnego Ministra Sprawiedliwości? Jeśli chodzi o czas i miejsce to by się zgadzało. Ale może to być przypadkowa zbieżność dat i nazwisk. Jakby nie było. Myślę, że warto i trzeba się spytać naszego obecnego Ministra Sprawiedliwości, obrońcę praworządności i praw człowieka – Adam Bodnara, czy to jego dziadek, Michał Bodnar został skazany w 1947 roku przez Wojskowy Sąd Grupy Operacyjnej Wisła za współpracę z Ukraińską Powstańczą Armią?

 Od razu dodaję. Myślę, że to pomyłka. Jeśli tak nie jest, niech Pan Minister odpowie, że ten skazany przez sąd GO Wisła Michał Bondar to nie jego dziadek. I pokaże dokumenty. Na pewno jakieś są w rodzinie. Z drugiej strony pełne furii wzmianki doktora praw Adam Bodnara o akcji Wisła i jego, powiedzmy delikatnie, niechęć do Polski; do tego apele do Niemców, by wziąć Polaków za pysk… Staje się to zrozumiałe. Urazy z przeszłości, rodzinna trauma, wspomnienia o Ukraińskiej Powstańczej Armii, plus teraźniejsza władza. Zachłyśniecie wodą sodową. Żeby nie zostać opacznie zrozumiany. Powtórzę. Jestem pewny, iż to przypadkowa zbieżność dat i nazwisk. Kto by choćby dopuścił myśl, że ministrem w polskim rządzie będzie wnuk rezuna z UPA? To tak jakby premierem został wnuk żołnierza Wermachtu czy Waffen SS. Signum temporis - znak czasu. Jaki czas, taka władza. Jacy obywatele, taki premier, rząd i ministrowie. Sami się przecież nie wybrali na swoje stanowiska. Trzeba przyznać, że doktor nauk prawnych, były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar trafił do idealnie dlań pasującego rządu. Rządu, którego premierem jest Herr Donald Tusk. Tylko w tym rządzie, z takim szefem i na takim stanowisku Adam Bodnar przywróci praworządność i europejskie wartości. Determinacji mu z pewnością nie zabraknie, bacząc na krzywdy rodziny. 

Zacząłem od krów i ich problemów trawiennych a skończyłem na ministrze sprawiedliwości i naszym, obecnym rządzie. Naprawdę, nie wiem, który temat jest bardziej… nieprzyjemny. Z dwojga złego przyznaję, iż ładniej pachnie jednak ten krowi… drugi oddech.

Czarna krowa w kropki bordo

Gryzła trawę kręcąc mordą…

Atoli to wszystko tylko mowa – trawa, trawo – mowa. I trochę, właściwie całkiem sporo, śmierdzących gazów cieplarnianych. Mowa trawa i kropka.


   Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.


Bielinski
O mnie Bielinski

Dla chcących więcej polecam książkę: "Kto może być zebrą i inne historie" wydawnictwo: e-bookowo

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura