O tym, że co było jest, co jest będzie, a co będzie już było. Że życie i śmierć splatają się w jedno. O święcie Zmarłych i o tym, że mimo wszystko lepiej odwiedzać niż być odwiedzanym.
Początek trzeciej dekady października. Niedługo, za mniej niż dwa tygodnie będzie pierwszego listopada, święto Wszystkich Świętych, po nim dzień zaduszny, czyli Święto Zmarłych. Kiedyś śmieszyła mnie ta nazwa: Święto Zmarłych, czy Wszystkich Świętych. Jak może być Święto Zmarłych? Przecież to głupota. Dziś wiem, że to głęboko prawdziwe i piękne święto. Mamy przecież dzień zakochanych, dzień listonoszy, dzień pracowników socjalnych i dzień chleba. I wiele innych dni.
Dlaczego by jednego z 365 dni w roku nie poświecić zmarłym? Tym, co byli i odeszli. Gdyby porównać liczbę tych co żyją i tych co zmarli, to żywi stanowią nawet nie widoczną część góry lodowej – jak wiadomo większość (około 90 %) góry lodowej znajduje się pod wodą – lecz czubek, malutką część szczytu góry lodowej. Na jednego żyjącego przypada tłum zmarłych. Wielu mówi, że ich nie ma. Byli, ale odeszli. Są jak minione dni. Ubiegłe zimy i lata. Niby są, ale jak liczby w kalendarzu; są, lecz ich nie ma. Po co płakać nad rozlanym mlekiem i to rozlanym dawno temu, powtarzają? Liczy się dzień dzisiejszy. I przyszłość. Liczy się ciało, nie dusza. Duszy nie ma. Dusze nie istnieją. Jest tylko ciało i rzeczywistość: to co można dotknąć, zjeść, wypić, wydalić. Co daje przyjemność, radość, spełnienie. Nie ma przyczyny i skutku. Jest tylko loteria, nie jedna, wiele, gigantyczna liczba loterii. A my, każdy z nas, jest jak ten szczęśliwy los na loterii. Szczęśliwy, bo wygrany, bo istniejemy. Loteria to przypadek. Jest tylko chaos? Nie może istnieć tylko chaos. Jest chaos, jest i porządek. Chaos przechodzi w porządek i vice versa. To tak, jakby twierdzić, że ma się kieszeni monetę z tylko jedną stroną, z awersem. Jak jest awers to musi być rewers, inaczej to niemożliwość. Jak to? Co mamy? Szalony krupier rzucający kostkami? Jeśli nawet życie to loteria, to kasyna muszą istnieć, prawda? Skoro życie to skutek rzutu kośćmi, to musi istnieć ten, co rzuca kośćmi? Wydaje się to logiczne. Choć niekoniecznie będzie to Bóg osobowy, chrześcijański. Ale nie. Nigdy tego nie uznają. Zmarłych nie ma. Dusza to przesąd. To pewnik.
Naprawdę? Nasze ciało z ich krwi i kości powstało. Tych co odeszli. Długa, zda się nieskończona sztafeta pokoleń. Aż dziwne pomyśleć: gdyby dawno temu, powiedzmy ze dwieście lat temu, ktoś, nie wiadomo kto, nie spotkał się kimś, także już bez imienia, i nie spłodziliby potomka, mego pra, pra, pra, pradziadka, lub prababki, to mnie by nie było. Dalej. Chodzimy po ulicach wybrukowanych przez tych, co ich nie ma i mieszkamy w ich domach; słuchamy ich muzyki, oglądamy rzeźby, freski i obrazy, czytamy ich poematy; jesteśmy częścią wspólnoty, która oni stworzyli. To jakże, ich nie ma? Znaczy to, że są ci, co ich nie ma. Paradoks logiczny. Jeden z wielu. Ci, co odeszli są, póki my jesteśmy. Czy jest możliwe, aby istniały jedynie dzieła i prace tych co odeszli, a ich samych z nami nie było? Żeby nie było z nami naszych zmarłych bliskich czy przyjaciół?
Niektóry, wielu mówi, że tak właśnie jest. Oni są pewni. A ja? Mogę tyko rzec, że to nie jest wykluczone. Nie objawił mi się Bóg ani nie zstąpił do mnie archanioł Michał z mieczem gorejącym, by oznajmić mi, co jest prawdą. Lub co nią nie jest. Nie wskazano mi drogi, zatem błądzę drogą zwątpienia. Ale też nie twierdzę z pewnością, że czegoś nie ma, gdy nie wiem, że tego nie ma.
Jeśli zatem nie jesteśmy tworem rzutu kośćmi, jeżeli nie znikamy jak mgła, nie odchodzimy znikąd ani nie przychodźmy znikąd… może jednak zmarłym należy się ten jeden dzień w roku, dzień pamięci, dzień Zmarłych? W Odysei, w księdze XI, opisane jest wejście Odysa do krainy zmarłych. Spotkał tam wielu tych, co odeszli, w tym towarzyszy walk spod Troi. Wśród nich Achilla, pierwszego z bohaterów. Zagadnął go łagodnie, a Achilles odparł: „Nie zachwalaj mi śmierci, prześwietny Odysie. Wolałbym za parobka służyć na cudzej roli, u biednego chłopa, który ledwo może koniec związać z końcem, niż tu panować nad wszystkimi, co zeszli ze świata.” (Odyseja, XI, 499-502) Tak mówi Achilles, który mając do wyboru życie długie i szczęśliwe, lecz zwyczajne, lub życie krótkie i wieczną chwałę, wybrał… chwałę. W Hadesie cień Achillesa powiada, że wołałby los parobka u najnędzniejszego z chłopów, niż być królem w krainie cieni. Cień Achillesa powiada to do żywego Odyseusz, który jedyny wyjdzie z Hadesu i opowie o tej rozmowie. Obaj, Odyseusz i Achilles, o tym wiedzą. Czy te słowa, to aby nie poglądy Odysa, które włożył w usta Achillesa wiedząc, że ten nie zaprzeczy? Zmarli wszak nie sprostują kłamstw. Odyseusz, ten spod Troi, był chciwym zysku kłamcą i oszustem, łotrem pozbawionym wszelkich skrupułów. Zawsze czynił i mówił jedynie to, co było korzystne dla niego. Czy zatem nie są to poglądy Odyseusza? Ciekawe, co Achilles powiedział do Odyseusza, gdy spotkali się ponownie, kiedy Odys zszedł do Hadesu? Mimo swego sprytu i żądzy życia, i Odyseusza doczekał się swego końca. Obaj zrównani, na jednych prawach. Myślę, że powiedziałby całkiem coś innego.
Kraina zmarłych, kraina żywych… Żywych, czy tych, co jeszcze nie umarli? Z nicości w nicość. Chodząc po cmentarzu, czytając napisy na nagrobkach. Zazwyczaj krótko: Imię, nazwisko, data urodzin, data śmierci. Czasem dodane krótkie zdanie. Słowa wykute w kamieniu są drogie, często droższe niż pamięć zmarłego. Każda litera kosztuje, każda litera się liczy. Stąd lapidarność napisów na pomnikach. Starożytni greccy zamienili te wadę w sztukę. W sztukę epigramatu.
Epigramat, epigram (stgr. ἐπίγραμμα epigramma „inskrypcja”) – krótki utwór poetycki w formie aforyzmu, wywodzący się z napisów zamieszczanych na grobach, pomnikach lub ofiarach wotywnych. Tekst inskrypcji krótki, przeważnie dwuwierszowy. (Wikipedia). Najsłynniejszy epigramat to napis na pomniku wystawiony spartiatom poległym w bitwie pod Termopilami (480 rok p.n.e). Autorem był Simonides, poeta i mędrzec (VI/V wiek p.n.e), świadek tych wydarzeń, który nawiasem mówiąc zarobił majątek na swojej sztuce poetyckiej.
„Przechodniu, powiedz Sparcie,
Żeśmy tu legli, wierni jej prawom.”
Słowa jak wykute w kamieniu. Mamy kilka wersji, oryginał zaginał. Począwszy od Symonidesa najlepsi poeci tworzyli epigramaty, które z czasem się rozrosły w dwie, trzy lub więcej zwrotek. Tego nie dało się już wykuć na żadnej płycie kamiennej. Prości ludzie także pisali epigramaty dla pamięci swoich dzieci, ukochanych żon, mężów… Smutne, tragiczne, pulsujące nieprzemijającym bólem po stracie, a czasem przekorne, żartobliwe lub nawet szydercze. Cmentarz to część życia. Napis na grobie mizantropa:
„Tymonie, gdy cię już nie ma, powiedz, co gorsze: Hades,
Czy światło? Hades! Tu jeszcze więcej was niż tam.”
Epigramaty pisał także Platon. Do pięknego chłopca:
„W gwiazdy patrzysz mój Astrze (gwiazdo)?
Obym był niebem i tysiącem oczu wpatrywał się w ciebie.”
Do dziewczyny:
„Rzucam ci jabłko. Jeśli mnie kochasz
Przyjmij jabłko i oddaj mi swe dziewictwo.
Jeśli nie kochasz, przyjmij jabłko,
I patrz, jak szybko mija piękność.”
Moja, swobodna parafraza. Jak widać, Platon był wszechstronnym… myślicielem i pisał piękne wiersze. Epigramaty o śmierci, stracie, o tragedii, epigramaty o miłości, pożądaniu, radości życia. Tak to się wszystko łączy. Radość i smutek, śmierć i narodziny, życie i śmierć. Chaos i porządek. To co było, to co jest, to co będzie. Słowa wykute w kamieniu. Słowa wyryte w sercu. Echa wypowiedzianych dawno temu słów falujące w przestworzach eteru mieszające się i zagłuszane krzykami mordowanych, czy pieśniami tryumfalnymi zwycięzców.
Czy tak jest, sam nie wiem. Wiem za to, że jak co roku pójdę na cmentarz na groby najbliższych. Niezależnie od tego, jaką pamięć zostawili. Bo sam nie jestem bez winy i jestem śmiertelny. Jeszcze jeden epigramat:
„Kim jesteś, byłem ja.
Kim jestem, będziesz ty.”
Wszyscy bowiem jesteśmy z jednej gliny ulepieni i jednaki nasz los, choć rzecz jasna, jednym lepiej się wiedzie na tym świecie, innym gorzej. Wielka to sprawiedliwość, że koniec wszystkich, żyjących jednaki. Co będzie tam, po śmierci? Hades? Nicość? Chrześcijańskie niebo czy piekło? Zobaczymy. Pożyjemy, zobaczymy. Dowiemy się tego, czy chcemy to wiedzieć, czy nie chcemy. Rzecz to pewna, I to całkiem niebawem. Być może niedaleki to czas, że zamiast chodzić na cudze groby, inni przyjdą na twój grób. Wspomną i dałby to Bóg, zapalą choćby mały znicz.
Niektóre cytaty za „Antologia Palatyńska”, opracowanie Zygmunt Kubiak, LSW, 1992.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.
Dla chcących więcej polecam książkę:
"Kto może być zebrą i inne historie"
wydawnictwo: e-bookowo
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości