Bielinski Bielinski
114
BLOG

Jakoś to będzie

Bielinski Bielinski Rozmaitości Obserwuj notkę 1
O tym, że nigdy tak nie było, aby jakoś nie było. I oby było tak dalej.

Minęły kolejne dwa tygodnie. Wakacje. Nie warto poruszać poważnych tematów. W wakacje nikt albo niewielu chciałoby o tym czytać. A i mnie nie chce się o tym pisać. Zatem dziś będzie o najważniejszym z najmniej ważnych tematów, czyli o polityce. I to polityce międzynarodowej. Będzie o usa i naszym eurokołchozie.

 Wielu uważa, że najważniejszym z najmniej ważnych tematów jest piłka nożna. Oczywiście w wersji europejskiej, to jest angielskiej. Dwie stosunkowo małe bramki, dwóch bramkarzy i dwudziestu spoconych facetów uganiających się za małą, dmuchaną piłka, której nie wolno dotknąć ręką. Dlaczego? Ktoś, pewnie jakiś Angol na oparach dżinu tak to sobie wymyślił. Wersja amerykańska, czyli ichni football, jest jeszcze głupsza. Wielcy faceci w kaskach z ochraniaczami na twarz, w plastykowych zbrojach niby gromada zidiociałych supermenów biega za piłką, ale ich głównym celem jak się zdaje jest obłapianie się i tarzanie się po murawie w ścisłym uścisku. Widać w usa lubią takie męskie, czyli szorstkie przytulasy. Najgłupszym, ale co ciekawe, najpopularniejszym sportem zespołowym w usa jest baseball, czyli ich wersja swojskiego palanta. Turaj nawet nie staram się przeniknąć zasad. Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć.

 Wracając do naszego europejskiego footballu i mistrzostw Europu w piłce nożnej. Mistrzostwa trwają wszedłszy w najciekawszą fazę, gdy grają ze sobą najlepsze zespoły. Nasi trampkarze, bo na miano piłkarzy nie zasługują, są już w domu i odpoczywają. Było jak zawsze. Przed mistrzostwami mnóstwo szumu, zapowiedzi, puszenia się, fanfar i dęcia w trąby. Potem trzy mecze i do domu. Nie mieli daleko. Z Niemiec droga nie jest długa. Teraz nasi trampkarze zażywają jakże zasłużonego wypoczynku. Zakończywszy jeden, ciężki sezon mają przecież prawo do odpoczynku przed kolejnym nie lżejszym sezonem trampkarskich zmagań. Nasz najlepszy trampkarz, podobno najlepszy napastnik w Europie, oświadczył, że poświeci czas rodzinie. I słusznie. W naszym kraju rodzina jest najważniejsza. A ci, co zostali, co jeszcze grają marząc o mistrzostwach Europy w piłce nożnej? Po prostu głupcy, idioci. Debile. Dlatego nazywam ich piłkarzami, na naszych trampkarzami. To nie ta sama klasa. Nie ta sama liga.

Nasi trampkarze są mondrzy. Są sprytni, są cwani. Po co biegać, jak ten głupi, za jakimiś medalami? Za okrągłym kawałkiem metalu? Za nic? Za friko? Za dziękuję? Jeszcze się zgrzeje, spoci, zawieje go, zachoruje i sezon w plecy. Albo go skoszą. Faul, kontuzja i też po sezonie. Nie ma głupich. Lepiej sobie poleżeć. Na Majorce, czy innym kurorcie ze swoja wags. Wag to skrót od vagina? A vagina to angielskie określenie żeńskich narządów płciowych? Po polsku brzmiałoby to wulgarnie, co innego po angielsku. Cóż, czy trampkarze, czy piłkarze to szczere, proste chłopaki które mówią co myślą. Wiedzą, że kopanie piłki to najlepsze zajęcie dla chłopaka, któremu nie chce się robić ani uczyć. Że od używanej wags z biustem rozmiaru C, czy D lepsza jest jeszcze nie przechodzona wags z miseczkami F, G, a najlepiej H. Może być używana, ale nie za bardzo. Jakiejś szmaty to oni nie chcą. Albo dwie wags za jedną. Maja swój rozum nas trampkarze. Dlatego nasz najlepszy, eksportowy trampkarz w ciągu trzech meczy nie oddal jednego strzału na bramkę rywali. Co prawda nie grał cały czas, w pomoc przyszła kontuzja, jak znalazł. Przepraszam, oddał jeden strzał i to celny, z karnego. Jeden karny, jeden gol. I starczy. Oszczędziwszy mnóstwo energii, nasi trampkarze mogą teraz eksploatować swoje starannie wybrane wags krzewiąc przy okazji wartości rodzinne. Niech głupsi latają po boisku, oni wolą poleżeć. I gra gitara.

Nie ma się tu co rozpisywać. Trampkarze nic nie czytają. Po co maja czytać, jak wszystko mają? Jak mają to i wiedzą. A z pisania starczy tyle, żeby się zalogować na konto i patrzeć, jak rośnie kwota na koncie. Miało być o usa a ja o naszych trampkarzach. Przepraszam, temat polskiej piłki wciąga jak… bagno. Wracając do usa. W tym tygodniu miała miejsce debata dwóch rywali w wyścigu prezydenckim. Eks-prezydenta i pretendenta Donalda z bujną grzywą farbowanych na blond włosów. Podobno to nie jest tupecik, tylko własne, prawdziwe włosy. Jego rywalem był obecny prezydent Joe Biden. Siwy, bo ma 81 lat, ale z twarzą gładziutką jak pupcia niemowlęcia. Ba, jeszcze gładszą niż kilka miesięcy temu. Albo czas się go nie ima, albo Joe Biden na wybory zafundował sobie nową operacje plastyczną. To znaczy zafundowano mu. Szacunkowy koszt operacji od 100 do 250 tys. dolarów. Operacje plastyczne, wszczepianie włosów, fryzury, kosmetyczki, garnitury, inne… to wszystko wlicza się w koszty kampanii. Tak jak wags wszczepiają sobie implanty powiększając piersi, by wygrać z babską konkurencją tak samo pretendenci do fotela prezydenta usa dbają o siebie by spodobać się wyborcom i, czy zwłaszcza wyborczyniom.

 Dobry chirurg plastyczny wygładzi zmarszczki na twarzy, ale nie ma chirurga, który by był stanie pofałdować mózg. Inaczej: nie ma żadnego lekarstwa na starczą demencję, wbrew temu co obiecują niektóre reklamy. Istnieje wiele rodzajów tej choroby, skutek jest jeden. Widoczny w domach starców. Niestety. Ale jest jak jest. Nikt nie zna swego końca. Ani tego, czy u końcu jego życia nie dopadnie go Alzheimer, czy inna tego typu przypadłość. Nie jest to w żadnym przypadku kpina z otępienia starego człowieka. Jednakże, gdy ten starzec jest prezydentem najpotężniejszego państwa na Ziemi z sześcioma tysiącami głowic jądrowych, które mogą dosłownie wypalić naszą cywilizacje, i gdy ten starzec jest kandydatem na nową kadencję, to i owszem. Jest o czym pisać i czym się martwić. Śmiech to broń bezsilnych, powiadają. I mają rację. Ciekawe, że media postępowe i za oceanem, i u nas, nagle się obudziły stwierdzając, że jest problem. Przecież już cztery alta temu kandydat Joe Biden wykazywał oznaki choroby. Lecz wygrał wybory. I tu jest pies pogrzebany. Nie chodzi o chorobę, lecz o to, że kiedyś dawało się to ukryć, a dziś już nie da się ukryć postępującego niedowładu umysłowego kandydata i urzędującego prezydenta. Mamy wiele filmów z oficjalnych uroczystości, gdy prezydent usa przysypia, rusza w niewiadomym kierunku, potyka się, nie jest w stanie zejść z podium, lub stoi nieruchomo z wyrazem twarzy wskazującym, że nie wie, gdzie jest.

 Powstaje pytanie, dlaczego człowieka w takim stanie umysłowym wystawiono jako kandydata na druga kadencję? Może właśnie o to chodzi, by starzec często nie wiedzący, gdzie jest i jak się nazywa przedłużył swe rządy na następne cztery lata? I następne, ważniejsze pytanie: kto naprawdę rządzi w Ameryce, jednym światowym supermocarstwie? Bo że nie rządzi nominalny prezydent to oczywiste. I to jest odpowiedź, dlaczego forsowana jest kandydatura półprzytomnego prezydenta o twarzy gładkiej jak pupcia niemowlęcia. Demencja starcza to choroba postępująca. Chwile jasności umysłu będą coraz rzadsze i słabsze, a okresy nieprzytomności coraz częstsze i głębsze. Taki prezydent jest idealny dla tych, co rządzą ameryką z tylnych foteli. Ci co realnie rządzą, chcą rządzić przez następne cztery lata. Chodzi tylko o to, aby prezydent Joe Biden dotrwał w jakim takim stanie do wyborów, no i został wybrany na drugą kadencję. Potem się go schowa i będzie, jak ma być.

 Wyniki sondaży po debacie: dwie trzecie widzów przygnało zwycięstwo pomarańczowemu pretendentowi, jedna trzecia starcowi z demencja, urzędującemu prezydentowi Joe Bidenowi. Zdumiewające. Czy ci ludzie nie wiedzieli, to co inni? Widzieli, ale taka jest siła zacietrzewienia politycznego w Ameryce, że jest aż tylu wyborców, którzy zagłosują na Bidena choćby nie był w stanie dwóch słów z sensem złączyć. Dlatego, mimo łatwego zwycięstwa w debacie, pretendent Donald Trump wcale nie jest faworytem w wyborach. Przynajmniej według mnie. Maja na niego bata. Wyrok, który za dwa tygodnie ogłosi usłużny sędzia. Donald Trump ze swoją pomarańczową cerą i stojącą, obfitą blond czupryna może trafić do więzienia. Ciekawe wybory: jeden kandydat z wyrokiem karnym, drugi nie wiedzący jak się nazywa. To jest ameryka.

Ameryka ma dług tradycję ustawiania wyników wyborów. Amerykańska elita, albo rządząca oligarchia, od dziesięcioleci decyduje, kto ma być prezydentem. Jeżeli ciemny lud głosuje zgodnie z wolą najlepszych (czyli arystokratów) to dobrze. Jak nie, to pomagają za kulisami by było tak, jak chcą. Kto zatem rządzi Ameryką? Oligarcha finansowa, medialna, przemysłowa. Oni pociągają za sznurki za kulisami, oni decydują. I nienawidzą Donalda Trumpa, mimo tego, że jest jednym z nich. Jak oligarchowie postawią na debila, to debil zostanie prezydentem najpotężniejszego państwa na Ziemi. Demokracja w usa to przeszłość. Uwiąd umysłowy prezydenta usa jest personifikacją i symbolem zaniku demokracji w tym kraju. Dziś w usa rządzi oligarchia zachowująca jeszcze pozory demokracji. Pytanie: jak daleko się posunie? I jak długo utrzyma ową wydmuszkę demokracji? Tak długo, jak będzie to w ich interesie. Zobaczymy. Mam nadzieję, że się mylę. I że demokracja w usa nie jest tylko pustym hasłem. Oby. Przekonamy się za kilka miesięcy. Wybory w listopadzie. Niedługo.

Drugie wydarzenie z zeszłego tygodnia. Z naszego, unijnego eurokołchozu. Rada unii zdecydowała o pomocy dla Ukrainy mimo wyraźnego sprzeciwu Węgier. Kilka zdań przypomnienia czy nauki. „Wspólne zasady i wartości leżące u podstaw życia w UE: wolność, demokracja, równość i praworządność, wspieranie pokoju i stabilności.” Unia Europejska to sojusz 27 równoprawnych państw. Tyle teoria. To już przeszłość. Na straży równoprawności państw jest instytucja weta. Najważniejsze uchwały muszą zyskać zgodę wszystkich państw. W zeszłym tygodniu Unia podjęła decyzję ignorując weto Węgier! Podstawowe zasada został pogwałcona. Oczywiście, to nie pierwszy raz, ale pierwszy raz tak jawie, otwarcie i bezczelnie. Unia podjęła decyzję… Co to znaczy? Unia, czyli kto? Ci co rządzą w unii Niemcy i Francja! Nowa realność: ci na górze, wydający rozkazy i ci na dole bez prawa głosu czy sprzeciwu. Wraca Orwell: wszyscy są równi w unii, ale niektórzy równiejsi. Unia Europejska jako sojusz równoprawnych państw w zeszłym tygodniu została oficjalnie złożona do grobu. Bo że umarła wcześniej to jasne; dyskusja, kiedy nastąpił zgon nieboszczki. Nie wdając się w długie dywagacje było to proces który trwał od lat. Reakcja łańcuchowa. Jak nie ma równości, to nie będzie demokracji ani praworządności. Dalej nie będzie ani stabilności, ani pokoju.

Ciekawa koincydencja. W Ameryce obserwujemy proces petryfikacji demokracji, w Europie mamy podobny proces. Proces narzucania dominacji jednych państw reszcie kontynentu. Zresztą to nic nowego. W Europie znamy to do tysiąca lat, od pierwszego cesarstwa Ottonów i Henryków, to jest Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Albo wcześniej od cesarstwa rzymskiego. Ponad dwa tysiące lat. Był czas się przyzwyczaić. Gdy nie ma równości państw, nie też miejsca na demokrację. Weźmy nasz kraj. Rządzi w nim koalicja, która wygrała wybory. Spełnia warunek demokracji. Rządzący robią co chcą nie przejmując się prawem czy konstytucją ku aplauzowi unii! I okrzykom zachęty: więcej, mocniej, silniej! Przyjdą nowe wybory. I co? Rządząca koalicja ot tak odda władzę! A unia, i rządcy unią zza kulis, przyjmą to bez problemu? Kiedyś by tak było, ale nie dziś. Jak wybory u nas wygrają ci, co mają wygrać, czyli pupile Berlina, nie będzie problemu. Jeżeli wygrają ci źli, ci niedobrzy, ci faszyści, ooo to będzie wielki problem. Ale to inna opowieść.

Łatwo dostrzec analogie między ameryką a unią. I tu i tu widzimy uwiąd demokracji. Można powiedzieć wyścig w odrzucaniu demokracji, wolności i równości. I tak się to jakoś składa. Nasi trampkarze, wybory w usa, jawne przejście od równości do dominacji w unii europejskiej. Cóż, zobaczymy, jak będzie. Ani my pierwsi, ani ostatni. Bywało już znacznie, znacznie gorzej. Będzie, jak będzie. Jak powiadają, jak kiedyś powiadali, nigdy tak nie było, aby jakoś nie było. Właśnie. Jakoś to będzie. Jakoś. No chyba, żeby jakoś nie było, gdy wystartują z silosów rakiety balistyczne z ładunkami termojądrowymi. Najczarniejszy scenariusz. Ale pewnie nieprawdopodobny scenariusz. Myślimy pozytywnie. Powtórzmy. Jakoś to będzie. Bo nigdy tak nie było, aby jakoś nie było. Oby tak było. 



  Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.


Bielinski
O mnie Bielinski

Dla chcących więcej polecam książkę: "Kto może być zebrą i inne historie" wydawnictwo: e-bookowo

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości