O tym, że nie jest ważne to, co chcemy, ale to co z tego wychodzi. I że bywają piękne katastrofy.
Jedno trzeba przyznać naszym nowo rządzącym. Przy nowym rządzie nie da się nudzić. Minął ledwie miesiąc, a jakby to był rok albo cała czteroletnia kadencja. Wydarzeń z tego miesiąca starczyłoby na całe rządy, a to dopiero początek. Czeka nas nowe emocjonujące tygodnie i miesiące, co jasno oznajmił wódz – Herr T. w ostatnim wywiadzie. No cóż. Jak przywracanie praworządności, to przywracanie, na całego! Przywrócimy praworządność, choćby nie wiadomo co się działo! Choćby po trupie prawa, demokracji i konstytucji. Herr T. musi działać. Musi kuć żelazo, póki gorące. Jeśli się zatrzyma, to jego koalicja rozpadnie się, rząd padnie a on będzie musiał uciekać do swojej prawdziwej ojczyzny, do Niemiec. Dlatego nie zatrzymując się musi podążać wytyczoną, prostą drogą: od jednej przemocy do następnego, większego łamania prawa. I tak będzie, póki, nie trafi na opór. Póki nie trafi kosa na kamień. A trafi, wcześniej, czy później.
Porównywanie nowych „porządków” wprowadzanych przez obecny rząd, wybrany demokratycznie i działający na podstawie większości sejmowej, do stanu wojennego to jednakże potężne nadużycie. Przyzna to każdy, kto jak ja pamięta zaprowadzenie „porządku” w grudniu 1981 roku przez komunistyczny reżim pod wodzą zdrajcy w ciemnych okularach. Przypomnę dziesiątki zabitych i zamordowanych skrycie, tysiące aresztowanych, obozy internowania, dziesiątki, jeśli nie steki tysiące wyrzuconych z pracy i zmuszonych do emigracji, ścisła cenzura, strach i przemoc. Nie nazwę autora tego zamachu ani po nazwisku, ani stopniem generała, bo to zbytek honoru dla tej kanalii. Nawiasem: czy nie mamy jakiegoś szczęścia, zezowatego szczęścia, do zdrajców i kanalii u władzy? Na to, kto rządził czterdzieści, pięćdziesiąt lat temu, na to nie mieliśmy żadnego wpływu. Wierchuszka partii komunistycznej i rozkazy z Moskwy – to decydowało. Ryży premier, Herr T. rządzi dzięki temu, że koalicja, która utworzyła jego rząd, wygrała wybory. Jak to o nas, o naszym społeczeństwie świadczy? Trzysta lat niewoli. Piętnaście pokoleń ze zgiętymi karkami. Tego nie da się zrzucić, ot tak, jak strzepnięcie pałacami. To nie jest tak proste i łatwe jak zmiana ubrania. Do tego nowoczesne trendy. Patriotyzm to przeżytek, polskość to obciach. Jesteśmy Europejczykami. Jesteśmy progresywni. Jesteśmy obywatelami świata. Dosyć tej martyrologii. Nie będziemy się poświęcać. Jak wyraziła się ohydnie jedna z postępowych i całkowicie zdegenerowanych piosenkareczek: Polsce to poświeci krew, ale tę menstruacyjną. I oni tak naprawdę myślą.
Postępowym, liberalnym (j)elitom sen spędza z powiek efekt cieplarniany, Martwią się wielorybami, drżą nad losem koali w Australii, czy innych Aborygenów, tulą się do drzew, rozpaczają nad psami uwiązanym do bud. My, obywatele świata, a nie tego zatęchłego zaścianka. Jesteśmy progresywni, jesteśmy modni, jesteśmy za. Jesteśmy cool. Pędzą by wrzucić datek raz do roku w uwielbionej przez ich środowisko imprezie, masowym spędzie pseudo dobroczynnym. Wszystko inne mało, właściwie to nic, ich obchodzi. Tak naprawdę tylko ja się liczę!!! Jestem centrum świata. Mój nos, mój brzuch, mój seks, mój tyłek! Mój, moja, moje. Wszystko inne ma znaczenie o ile pogarsza lub polepsza mój dobrostan, moje dobre samopoczucie, moje samozadowoleniem. I tak jest wszędzie na tzw. zachodzie. Ale to temat na oddzielne rozważania.
Co zatem się dzieje? Czego jesteśmy świadkami i w czym uczestniczymy? Powiem tyle. Przyszła czarna chmura: siecze deszczem i błyskają pioruny. Co będzie dalej? Czy będzie powódź i jakaś katastrofa? Czy też burza przejdzie, wiatr rozwieje chmury i nastanie spokój? A może prawdziwa burza nas minie przechodząc bokiem? A ten deszcz i wiat to tylko szumna zapowiedź tego, co nie nastąpi? Tak może się zdarzyć. Jakby nie było… Burza nadchodzi niespodziane i mija. A po burzy jest pogoda. Więcej spokoju, dystansu. I czasu. Czas wszystko zmienia. Czerwony zdrajca w zielonym mundurze i czarnych okularach miał za sobą wszystko: wojsko, wszechpotężne policje jawne i tajne, swoje sądy, cały aparat państwa komunistycznego. I przegrał. Co ma premier, Herr T.? Policzmy jego bataliony. Jaką potęgą dysponuję? Jakimi siłami? Cisza. I słuszne. Premier, Herr T. dysponuje tylko koalicyjną większością w parlamencie. Jego cała „potęgą” to te kilkanaście głosów przewagi. Koalicyjnych głosów, a budowanie na koalicji politycznej to gorzej niż budowanie domu na pisaku. Herr T. ma inne atuty, nikt mu ich nie odejmie, Cechuje go niesłychana wprost bezczelność, niewiarygodną zdolność do kłamstw, bezwarunkowe poparcie Berlina, no i przychylność tzw. mas mediów. Ale liczą się tylko te kilkanaście więcej głosów w parlamencie. To nie huragan, ani nie tsunami, jeśli burza, to burza w szklance wody. Są rzeczy niewątpliwie przykre w tych krótkich rządach Herr T. I wielu o nich pisze. Ale są także zalety. Na stronach prawicowych malują to wyłącznie czarną barwa, i jeszcze czarniejszą, lecz ja chciałbym spojrzeć na to inaczej. Pozytywnie. Burza przeminie i nastanie spokój. Nowy układ. Jeśli ten nowy system będzie lepszy niż to co było, byłby jest to skutek jak najbardziej pożądany. Czyż nie?
Skutek może być pozytywny. Herr T. niszcząc prawo i lekceważąc konstytucje chcąc nie chcąc rozwala postkomunistyczny system prawny. Kto sieje wiatr zbiera burzę. A ta sama burze często obala tego, co ją wywołał. Przypominam, że ta konstytucja, na którą wszyscy się powołują, i której wszyscy bronią tak z jednej jak z drugiej strony, to konstytucja napisana prze postkomunistyczną lewicę i podpisana przez komunistycznego i moskiewskiego agenta na funkcji prezydenta RP, wiecznie pijanego zresztą. Naprawdę, nie ma co nad tym (po)tworkiem rozlewać łez. Przeciwnie, wyrzucenie na śmietnik obecnej konstytucji byłoby bardzo pozytywne. Wiem, nasza konstytucja jest piękna i wzniosła.
Już pierwsze artykuły są urocze.
Art. 1. Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli.
Art. 2. Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.
Kto byłby przeciw takim „pięknym” zdaniom, hasłom? Kto byłby przeciwko państwu prawnemu, urzeczywistniającemu zasady sprawiedliwości społecznej? Tylko człowiek z gruntu zły i nikczemny.
Przytoczę pierwszy paragraf innej konstytucji. Już dawno niebyłej.
Art. 1. Polska Rzeczpospolita Ludowa jest państwem demokracji ludowej.
Art. 2. W Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej władza należy do ludu pracującego miast i wsi.
To konstytucja z 1952 roku. Konstytucja stalinowska. I co, piękne hasła, prawda? Tylko zjadały wróg Polski (Ludowej) mógłby odmawiać władzy ludowi pracującemu miast i wsi. Jeszcze inny fragment z preambuły tejże konstytucji, ogłoszonej w samy środku najczarniejszej nocy stalinowskiego terroru.
Wypełniając wolę Narodu Polskiego i zgodnie ze swym powołaniem – Sejm Ustawodawczy Rzeczypospolitej Polskiej uchwala uroczyście niniejszą Konstytucję jako ustawę zasadniczą, którą Naród Polski i wszystkie organy władzy polskiego ludu pracującego kierować się winny w celu: umacniania państwa ludowego jako podstawowej siły, zapewniającej najpełniejszy rozkwit Narodu Polskiego, jego niepodległość i suwerenność, przyśpieszania rozwoju politycznego, gospodarczego i kulturalnego Ojczyzny oraz wzrostu jej sił, pogłębiania uczuć patriotycznych, jedności i zwartości Narodu Polskiego w walce o dalsze polepszenie stosunków społecznych, o całkowite zniesienie wyzysku człowieka przez człowieka,…
Szczególnie wzrusza ustęp w stalinowskiej konstytucji o zniesieniu wyzysku człowieka przez człowieka! W czasach stalinowskich, gdy w łagrach harowało, często na śmierć, kilkanaście milionów w pełni legalnych, czyli zgodnych z prawem, państwowych niewolników. Porównując te dwa fragmenty dwóch konstytucji, które choć dzieli 45 lat to przecież czuć wspólny duch, który je łączy. Cóż dziwnego? Ci, co wychowali się na konstytucji z 1952 roku, pisali konstytucję w 1997 roku. Bratnie dusze i nie tylko dusze. Tak to jest z prawnikami. Konstytucję się zmieniają, prawa również, ale prawa i konstytucję wdrażają zawsze ci sami „niezależni” prawnicy. Nie tracąc zresztą poczucia własnej, wielkiej wartości i dumy ze swoje niezwykle ciężki i odpowiedzialnej pracy. Godna podziwu dialektyka rozumowania i niespotykana giętkość charakterów tudzież kręgosłupy jak z gliny.
Hasła to tylko hasła. Nic więcej. Piękne hasła nie mają znaczenia. Ważniejsze są zapisy napisane drobnym druczkiem albo nie spisane wcale, domyślne. Ważniejszy jest duch i zapach zwarty w tych paragrafach. Jeśli chodzi o obecnie obwiązującą konstytucję jest to duch i zaduch pogardy i korupcji, obłudy i kłamstwa, bezkarności i zdrady. Podobnie jest z naszymi notablami: rządzącymi, politykami, ale też z wybranymi artystami, dziennikarzami czy innymi celebrytami. Wszyscy mają zagwarantowaną bezkarność. Wiedzą o tym doskonale i z tego korzystają. Głupi byliby, szczerze mówiąc, gdyby z tego immunitetu nie skorzystali. Obecnie bez żadnej przesłony, bezczelnie i jawnie czyni to Herr T. nasz cudowny, ryży premier, ten co przywraca „praworządność”. Inni, bardziej zakłamani, nie są wcale lepsi. Choć mniej szkodliwi, prawda. I te kłamstwa wymawiane nam przez media, autorytety, innych „mędrców” od ponad trzydziestu lat. Z wierzchu dostojność i powaga, ubrana we fraki, aksamity, jedwabie i koronki, ze spodu zgnilizna, deprawacja i degeneracja.
Spójrzmy pozytywnie na wydarzenia ostatniego miesiąca. Ryży premier, Herr T. – wytwór i emanacja, jeden z filarów tego systemu – z zaciśniętymi zębami niszczy podstawy postkomunistycznego, skorumpowanego u podstaw systemu, który panuje u nas od ponad trzydziestu lat. Przykład działalności tego systemu, jeden z wielu: wręcz jawne przyzwolenie na korupcję czy nadużycia ludzi u władzy. Kogo ze znanych polityków skazano w ciągu tych lat, gdy powodów do tego jest i było aż nad to? Nasze sądy, prokuratura, policje wobec tych ludzi są ślepe i głuche. Ostatni przykład: piękny Sławek, przyboczny Herr. T. z poprzedniego rozdania, „złoty chłopiec platformy”, oskarżamy o gigantyczną korupcję, którego proces nie może ruszyć w „niezależnych i wolnych” sądach od dwóch czy trzech lat. Przykładów jest mnóstwo. Sędziowie, którzy utworzyli zamkniętą najwspanialszą kastę, państwo w państwie. Zaangażowani w obronę „wolnych sądów” sędziowie jedne prawa uznają, innych nie. Dlaczego? Bo nie, bo im nie pasują. Więcej, sędziowie sami tworzą prawa i sami wydają według nich wyroki. Jednych skażą za nic, za wygląd, czy pięć palców u dłoni, innych nie tkną, choćby byli unurzani w przestępstwach po sam czubek głowy. Sędziowie hasają, kędy chcą, bowiem wiedzą, że są całkowicie bezkarni, bo mają to implicite zapisane w postkomunistycznej konstytucji z 1997 roku. Wyrzucenie z zawodu? Nigdy. Tylko przez zgon. Postepowanie dyscyplinarne? Czysty śmiech. Inny przykład: koncerny zagraniczne, które traktują nas i eksploatują jak kraj trzeciego świata. Chyba nawet gorzej. W byłych koloniach te koncerny przez wzgląd na wyczuloną na kolonializm opinię publiczną mają jakieś ograniczenia, w nas wolna amerykanka. Wyciskają maksymalne zyski a podatki? Jakie podatki? Nic nie płaca, jeszcze trzeba im dopłacać z naszych podatków do tego, że nas wyzyskują. Przykład: ten żydowsko – amerykański koncern władający postępową telewizją. Mają immunitet od wuja Sama, mogą robić co zechcą. Może nie formalny immunitet, ale faktyczny strzeżony przez usa ambasadora. Mają nawet wolność nawoływania do obalenia rządu i konstytucji. W sumie niewiele różnimy się od bantustanów z Afryki czy krajów ameryki łacińskiej. Smutna ta konstatacja. Fakty są takie jakie są. Reszta to tylko słowa. Kłamstwa, pół i ćwierć kłamstwa. Propaganda i zakłamanie. Dawno wiadomo, że pól prawdy to całe kłamstwo. Podobnie ćwierć kłamstwa. I inne ułamki.
Co tym wszystkim zrobił poprzedni, rzekomo prawicowy rząd? Nic, prawie nic. W sądownictwie coś tam próbowali nieśmiało zdziałać. Jeden krok do przodu, dwa do tyłu. Takie drobne kroczki, jakby w walcu kręcili się kółko. Na zmarszczenie brwi ambasadora usa uciekali w popłochu, by błagać go o przebaczenie, że dobry pan się rozsierdził. I końcu, gdy ta partia przegrała wybory, dopadło ich to co zrobili. Czy czego nie zrobili. W polityce, podobnie ja w życiu, liczy się nie tylko to, co robimy, lecz również to czego nie robimy. Lub czego nie zrobimy we właściwej porze.
Dlatego nie narzekajmy na nowego, postępowego premiera Herr T. który z zapałem godnym lepszej sprawy przywraca „praworządność”. I przywróci owo wyimaginowaną „praworządność”, choćby się waliło i paliło. Ja premierowi kibicuję. I biję mu brawo, szczerze, mocno ze wszystkich sił. Tak trzymaj, panie premierze. Tylko tak dalej. Nie ustawaj! Nie zatrzymuj się. Idź dalej! Śmiało! Łam prawo by przywrócić prawo-rządność… Im więcej tej zgnilizny rozwalisz tym lepiej. Mówią, że gdy człowiek planuje to Bóg się śmieje. Dotyczy to także tych na szczycie. Jakże często planujemy jedno, a kończy się całkiem inaczej niż chcieliśmy. Myślę, że tak się skończą rządy ryżego, pełnego fałszu i pogardy premiera Herr T. którego wszech potęga opiera się li-tylko na kilkunastu głosach przewagi w parlamencie, i to głosach koalicjantów. Herr T. skończy w niesławie, ucieknie za granicę z podkulonym ogonem okryty hańbą i pogardą. Ale co rozwali, to rozwali. A skutek jego poczynań będzie całkiem odmienny niż planował. Premier, Herr T. marzy, by przywrócić słodką przeszłość: lube i beztroskie panowanie post komunistycznej nomenklatury, czy innych resortowych dzieci i ich pociotków. Chce, by wróciło to, co było. A jedynym rezultatem jest, że niszczy system, który go stworzył. Jak wąż co pożera własny ogon albo ten co podcina gałąź, na której siedzi. W końcu runie. I obudzimy się w całkiem nowym, lepszym państwie, opartym na prawie i prawdzie, odpowiedzialności rzeczywistej, nie tej deklarowanej, bez świętych krów, bez pogardy dla reszty, i bez piętna postkomunistycznego dziedzictwa. Czyli całkiem odmiennym niż to, co mamy obecnie I to będzie dobre. Dlatego… Tak trzymaj, panie premierze. Cała naprzód. I do przodu.
Jaka to będzie piękna katastrofa...
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.
Dla chcących więcej polecam książkę:
"Kto może być zebrą i inne historie"
wydawnictwo: e-bookowo
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka