O tym, że są dobrzy zbrodniarze, i są ci źli. I że nic nie jest wieczne, a dobro i zło to tylko punkt widzenia, lub polityczny interes.
Za kilka dni osiemdziesiąta rocznica tzw. „krwawej niedzieli”. 11 lipca 1943 roku oddziały UPA (Ukraińskiej Powstańczej Armii) zaatakowały około sto polskich wsi na Wołyniu. Liczba zaatakowanych wsi jest dyskusyjna, padają różne liczby, podobnie liczba ofiar, dokładnej liczby zamordowanych nigdy nie poznamy. Z wielu miejscowości nie przeżył nikt, a liczba ofiar z wielu miejsc jakże często jest podawana jako: nieznana. Ostrożne szacunki tej orgii masowych mordów to minimum 10 tysięcy bestialsko zamordowanych: kobiet, dzieci i mężczyzn. W tej kolejności. W „krwawą niedzielę” i dni następne, bo Ukraińcy dalej mordowali Polaków, tych co uciekli i dali się złapać, tych co wrócili, niedobitków, ocalałych, oszalałych z rozpaczy po stracie najbliższych, po tym, co widzieli, niedorżniętych…
Używanie przymiotnika bestia, bestialstwo w stosunku do tego, co wyczyniali Ukraińcy ze swoimi polskimi ofiarami, to uwłaczanie godności bestii, czyli zwierząt. Żaden tygrys, lew, hiena czy krokodyl, nie wykaże takiego okrucieństwa jak ludzie, jak Ukraińcy. Powinno się mówić i tak będę czynił o ukraińskim okrucieństwie. Ukraińskie okrucieństwo – najwyższy stopień okrucieństwa? Czemu nie? Podobno każdy naród, każda społeczność jakoś dokłada się do dorobku ludzkości: Aborygeni i Zulusi, Eskimosi i Hotentoci. Ukraińcy też się dokładają, po swojemu, po najczarniejszej stronie koszmaru. Każdy orze, jak może, a Ukraińcy nie mogą się niczym pochwalić poza bestialskim, to jest ukraińskim okrucieństwem. Oczywiście okrutnicy, sadyści trafiają się w każdej społeczności. Ale zazwyczaj zamyka się ich w więzieniach, szpitalach psychiatryczny, tak czy inaczej skazując na unicestwienie i zapomnienie. Jeśli chodzi o masowe zbrodnie w czasie II wojny światowej to Niemcy czy Sowieci (Rosjanie) zostawiają daleko w tyle Ukraińców. Ale Niemcy i Rosjanie swoje zbrodnie sprytnie ukrywają i/lub się ich wypierają. Przeciwnie Ukraińcy, którzy z rzadką bezczelnością chlubią się swoimi zbrodniami a masowym, odrażającym mordercom stawiają pomniki jak Ukraina długa i szeroka. Cóż, ich wybór, ich wola. A moją wolą pisać, co tym sądzę.
Każdy sam sobie wybiera bohaterów, tych na których się wzoruje i którymi się chlubi. Parafrazując: powiedz mi, kto stoi na twoich pomnikach, a powiem ci kim jesteś. Nie dodając niczego takim Niemcom, ci jednakże nie stawiają pomników takim postaciom jak Adolf Hitler czy Heinrich Himmler. Może dlatego, że przegrali swoja wojnę. Tak czy siak nie uświadczysz ich pomników w Niemczech. A pomniki Stepana Bandery – ideologia i pomysłodawcy zbrodni czy Romana Suchewycza (alias Taras Czuprynka) dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii zbrodniarzy, degeneratów i sadystycznych morderców stoją w każdym ukraińskim mieście a nawet wsi. Więcej, pomniki UPA mnożą się jak króliki, choć niby są martwe. A imiona ukraińskich „bohaterów” z najgorszego koszmaru noszą ulice, place, szkoły i tym podobne. Cóż, jak powiedziałem, każdy ma takich bohaterów na jakich zasługuje. Wydaje się, że gorliwość z jaką Ukraińcy wychwalają swoich bohaterów - rezunów zasługuje na docenienie. Zmieniłbym nazwę tego kraju. Z Ukrainy na UPA-kraine. UPAkraina to brzmi dumie, dla Ukraińców, wielbicieli UPA i czcicieli rezunów rzecz jasna. Nawiasem mówiąc słowo rezun oznacza siepacz, okrutnik, morderca, zapożyczenie z ukraińskiego rizun (ukr. різун) czyli rzeźnik. Język ukraiński także wzbogaca nasz język, na swój sposób. Staropolskie dziedzictwo, którego byśmy nie chcieli słyszeć, ani wspominać. Ale cóż. Od powstań kozackich w XVII wieku z tym masowym mordercą, zwyrodnialcem i nałogowym alkoholikiem Bohdanem Chmielnickim (1596 - 1657). Wiek później rzeź humańska (20/21 czerwca 1768 roku). W wieku dwudziestym Stepan Bandera i UPA. Pomijam tu pomniejsze rzezie. Rezuny to ukraińska tradycja. Komu Ukraińcy mają stawiać pomniki? Mają tylko rzeźników to stawiają pomniki rezunom. Takie dziedzictwo.
Wiem, wiem jest wojna, Ukraińcy bronią swoich granic przed wrażą Rosją. Ukraińska armia, spadkobierca tradycji ukraińskiej powstańczej armii, broni nie tylko Kijowa czy Ukrainy, ale i nas, Polskę, naszą niepodległość cały Zachód, ba, naszą cywilizację przed rosyjskim barbarzyństwem. Komu kibicować w tym starciu: barbarzyńcom czy rezunom? Trudny wybór. Dżuma czy cholera? Co lepsze? Raczej, co gorsze. Rosjanom trzeba przyznać, że mieli świetny sposób na Ukraińców. Patent, który działał przez czterystu lat, aż do zeszłego roku, wybuchu wojny. Interesujące, obecna wojna jest pierwszą w dziejach wojną ukraińsko – rosyjską. Państwo Ukraińskie istnieje ze 30 lat, ale Ukraińcy nigdy nawet nie buntowali się przeciwko rosyjskiej władzy. Rosjanie oferowali Ukraińcom przytulenie do szerokiej piersi matuszki Rasii. Opornych mordowali bez litości. Marchewka i kij. Rzeczpospolita miała tylko kij, to jest pal, na który wbijano rezunów. Toteż przegrała.
Nasz premier pojechał w tym tygodniu na Ukrainę oddać cześć pomordowanym Polakom przez UPA. Pierwszy cel to pole pszenicy po nieistniejącej, polskiej wsi Ostrówek. W dwóch wsiach: Ostrówek i Wola Ostrowiecka UPA i ukraińscy sąsiedzi wymordowali ponad tysiąc polskich mężczyzn, kobiet i dzieci. Zamiast polskiej wsi jest pole, gdzie do dołów Ukraińcy wrzucali ciała pomordowanych. Pługi miażdżą i wyrzucają kości. Pszenica rośnie pięknie, jak to na „żyznej” Ukrainie. Zostało kilka zdziczałych drzew owocowych i miedza. Na tej miedzy premier ze starszym mężczyzną z rodzin wołyńskich, z rodzin ocalałych, stawia krzyż. Sami, we dwóch. Premier kopie łopatą dół, stawiają krzyż, przysypują. Krzyż jakby z godzinne wcześniej wykony z gałęzi czy patyków. Choć to wizyta premiera „zaprzyjaźnionego” państwa nie ma nikogo ze strony ukraińskiej. Ani premiera, ani żadnego ministra czy bodaj dla pozoru wiceministra ukraińskiego, ani nawet przedstawiciela władz rejonowych. Władze ukraińskie kompletnie zignorowały tę wizytę. Jakby to był przypadkowy turysta, który przyjechał sobie i stawia krzyż z patyków nie wiadomo po co i na co.
Potem premier kładzie wieniec. Tam, gdzie jest pomnik i cmentarz pomordowanych postawiony przez Polaków. Ukraińcy nie dali na to złamanego grosza. Napis na pomniku: „Pamięci mieszkańców Ostrówek i Woli Ostrowieckiej, którzy zginęli 30 sierpnia 1943 r.” Po prostu zginęli. Popełnili zbiorowe samobójstwo? Zabili ich kosmici? Czy jakaś kometa uderzyła? Nie. Na pewno sami się zabili. Na złość Ukraińcom. Było, minęło. Zginęli więc ich nie ma, a jest pole pszenicy. Ukraińcy są sprytni, obłowili się na morsowaniu, a wiedzą, że na zamordowanych też można zarobić. Na pomniku był polski orzeł, ale „nieznana sprawcy” już dawno go odłamali. Do zdjęć krzyż przewiązano zgrabnie biało-czerwoną szarfą. I jest ładnie. I jest git.
Drugie miejsce do zdjęć pana premiera. Wieś Puźniki na Podolu. W lutym 1945 roku oddział UPA wymordował tam prawie stu Polaków. Mordy UPA i Ukraińców zaczęły się w 1942 roku i trwały do 1947 roku. W tym roku sowieckie NKWD zniszczyła większość oddziałów UPA, rozbiła ich siatki. UPA mordowała Polaków do samego końca, póki tylko mogła. Znowu, zamiast wsi mamy młody las, błotnista przesieka. W tle koparka. UPAkraina łaskawie pozwoliła ten jeden jedyny raz na prace poszukiwacze, na ekshumacje i pochówek ofiar. Znowu, samotny premier, las, błotnista droga, kilku robotników, koparka. I smutno, i śmiesznie, i straszne. Bardziej żałosne niż straszne.
A miało być tak pięknie. Wydaliśmy, jak się szacuje co najmniej 70 miliardów złotych na pomoc dla walczącej UPAkrainy. Miały być zezwolenia na ekshumacje, na poszukiwania, na budowę cmentarzy, za nasze pieniądze. I co mamy? Mam zadeklarowaną „przyjaźń” z UPAkrainą. Co to znaczy? Daliśmy wiele, a mamy dać jeszcze więcej. I niczego nie wolno nam żądać w zamian. Nawet pozwolenia na ekshumacje, co UPAkrainy nie kosztuje nawet jednego centa. Dawać czołgi, rakiety, samoloty, mnóstwo amunicji. I nie gadać. Nie rezonować. Nie podskakiwać. Bo UPA-prezydent UPAkrainy się obrazi. A jak się obrazi to będzie źle.
Kilka dni temu szef ukraińskiego IPN wyraził swoje i nie tylko swoje zdanie w tej kwestii. Ukraińcy obserwują i kopiują, co im się podobna. Przykładowo, organizacja UPA była wzorowana na polskich organizacjach niepodległościowych, jak POW. Ukraińcy skopiowali więc i powołali swój UPA-IPN. Szef tego UPA-IPN wyjawił warunki, na jakich UPAkraina zezwoli na ekshumacje polskich ofiar. Zażądał mianowicie, aby Polska odbudowała pomniki UPA na polskich ziemiach, które zniszczyła aktem ohydnej samowoli. Rozumiem, że jak spełnimy to żądanie, to w następnym kroku UPA prezydent zażąda Przemyśla, jako rdzenie ukraińskiego miasta i skromną rekompensatę za utratę Krymu czy Donbasu. W końcu UPA armia walczy i za nas, więc trzeb płacić. Ale to za kilka lat. Nie ma się o co martwic. Na razie. Problem z tym żądaniem jest taki, że w Polsce nigdy nie zbudowano pomników UPA. Pomników SS czy Wermachtu także nie postawiono. „Pomniki” UPA, te nieliczne jakie były, postawili nielegalnie Ukraińcy, m. in. z Kanady i zostały całkiem legalnie rozebrane. Najczęściej przez ekstremalnie wkur…ych mieszkańców okolicznych wsi, którzy choćby z opowieści rodziców pamiętali kim byli i co wyczyniali geroje z tryzubem.
UPAkraina ustami szefa UPA-IPN stawia żądanie, aby Polska zbudowała pomniki UPA, jako warunek ekshumacji i upamiętniania ofiar tejże UPA! Żąda, żebyśmy uznali UPA jako formacje wojskową, na nie zbiór morderców, sadystów, zwyrodnialców, rezunów. Ale „przyjaźń” z UPAkrainą jest najważniejsza. Dziś słyszałem jednego z ważnych ministrów, który uciął dyskusje mówiąc, że cokolwiek UPAkraina zrobi w sprawie upamiętnienia ofiar UPA, czy czego nie zrobi, nic nie zachwieje naszego niewzruszonego poparcia. Przy takim podejściu, po co UPA-prezydent miałby cokolwiek robić? Pozwalać, żeby Polacy wyciągali z ziemi roztrzaskane czaski niemowląt? Szef UPA-IPN dobrze wiedział co mówi. I wiedział, że nawet tak przyjazny UPAkrainie polski rząd tego nie zrobi. Stawiając tak zaporowe żądania UPAkraina ogłasza, że nie zgodzi się na ekshumacje. Ani kroku wstecz. Żadnych ustepstw. Niech pomordowani zgniją w ziemi. Po co ich ruszać? Jeszcze ktoś się spyta, kto ich zamordował i za co? Albo będzie dociekał, czym zasłużyli się upa-herosi?
A rocznica? Przeminie. Dziesięć lat temu, w siedemdziesiątą rocznicę krwawej niedzieli też się zebrali, prezydenci UPAkrainy i Polski, pogadali, pościskali się, rytualne zapewnienia o smutku, o tragedii wołyńskiej, o ofiarach, o tym, że wojna jest straszna i okrutna. I się rozjechali. Teraz będzie tak samo. Te same zaklęcia: uczestniczymy w historycznych wydarzenia! Zwyczajna mowa – trawa. A pomniki UPA, Bandery i Suchewycza rosną i się mnożą i pokrywają się patyną. I krwi już nie widać. Pługi orzą żyzną ziemie, kruszą kości. Wkrótce nie będzie ich widać. Pszenica pojedzie na eksport do Polski. Tam jej miejsce, bo z naszej wzrosła krwi. Z krwi i kości. I tylko czasem w nocy, w najgorszych z koszmarów wracają wizje rzezi: wycie mordowanych, palonych, dzieci gwałconych, dzieci nadziewanych na widły, kobiet którym ukraińscy sąsiedzi wycinali płody z brzuchów, czy obcinali piersi, ludzi rżniętych piłami. Ukraińcy mieli i mają wiele pomysłów. Ale nie warto o tym myśleć. Ani mówić. Ważne, aby UPAkraina wygrała z rosyjskim barbarzyństwem. By UPAkraina odzyska Krym, Donbas i Stalingrad i Ural od zawsze ukraińskie. Przemyśl i Zassanie oddamy im sami.
Oto czytam: przełomowe słowa prezydenta UPAkrainy. Razem z prezydentem Polski oddajemy hołd wszystkim niewinnym ofiarom Wołynia. Łączy nas pamięć! Przełom. Historyczne oświadczenie. Taki sam przełom jak dziesięć lat temu, jak za dziesięć lat czy dwadzieścia. Ale ulga. Ale radość. Wreszcie przeprosił. Przeprosił? Nie wybrzydzajmy. Jak mógł tak przeprosił. Nie żądajmy za dużo. Ale coś można podać w wiadomościach. Pamięć i ta cholerna rocznica odfajkowana. Patrzmy w przyszłość. Mamy sukces! Mamy pojednanie. Mamy przyjaźń!!!! Nie spadną nam słupki poparcia! Nie ustąpimy tym oszołomom z pracy, oszalałym z nienawiści do UPAkrainy. Co sypią piach w tryby… Tylko, co znaczy oddajmy hołd WSZYSTKIM niewinnym ofiarom Wołynia? Weźmy rezuna z UPA, powiedzmy Ostap Szyszkanynec, ps. „Wieszatyj”, którego imię nosi z pięć szkól na UPAkrainie i z dziesięć ulic czy placów. Ostap wyrżnął polską rodzinę: chłopa ukrzyżował na drzwiach, babę zgwałcił z kumplami a potem rozpruł jak rybę, wypatroszył od pochwy po cycki, dwóch starszych synów zarąbał siekierą, pięcioro mniejszych, w tym niemowlę w kołysce, zatłukł obuchem. Wychodząc w poczuciu dobrze spędzonego dnia Ostap Szyszkanynec poślizgnął się w kałuży krwi i złamał nogę. Jacy ci Polacy są wredni! Nawet po śmierci mszczą się na dobrych Ukraińcach. Złamanie jest paskudne, otwarte. W ranę wdaje się gangrena i geroj z UPA umiera z ran, ran odniesionych w „bohaterskiej walce” z wrogami UPAkrainy. Czy i on liczy się do „niewinnych ofiar Wołynia”? Pewnie, że tak. Tak samo niewinna ofiarą nazizmu można by uznać wachmana ze KL Auschwitz, który po pijanemu spadł z wieżyczki i skręcił sobie kark. Różnica jest taka, że Niemcy nie nazwą jego imieniem szkól, czy ulic. UPA herosi, ci sami geroje wcześniej wysługiwali się Niemcom. Na niemiecki rozkaz, lecz z ochotą, entuzjazme i wielką radością mordowali Żydów. Tam nauczyli się rzemiosła rzeźników. Potem wyrzynali Polaków, Ormian, wszystkich wrogów samostijno. I tak Ostap i mu podobni trafili na pomniki UPAkrainy.
Jakie „przeprosiny” takie „pojednanie”. Hołd dla „niewinnych ofiar”, gdzie ani się zająknięto kto jest ofiarą, a kto katem. Jakby to płynęła rzeką nie krew a farba w hollywoodzkim horrorze. Seans się skończył i do domu. Zwykłe mielenie plew. Ale najważniejsze, że kwitnie „przyjaźń” i „solidarność” z UPAkraina. I to, żeby UPAkraina wygrała wojnę, ocaliła zachodnią cywilizację no i odzyskała Krym A jak wygra? Co będzie? Wiem. Do unii europejskiej, do NATO UPAkraina wniesie swój dorobek cywilizacyjny, swoich rezunów na spiżowych pomnikach i swoje metody mordowania kobiet i dzieci. I będzie super. Chyba że Ukraińcy znów się wkurzą i sięgną po noże, siekiery, widły. Wówczas nie będzie fajnie. Ale może będzie dobrze. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Będzie tak dobrze, że lepiej być nie może. Cóż nam może grozić od wrogów, gdy mamy takich „przyjaciół”?
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.
Dla chcących więcej polecam książkę:
"Kto może być zebrą i inne historie"
wydawnictwo: e-bookowo
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka