Dalszy ciąg o obronie Sokratesa. O tym, co filozof powiedział na swoją obronę i o tym, czego nie powiedział, a co powinien był powiedzieć, jeśli chciałby żyć.
Dalszy ciąg o obronie Sokratesa (469 – 399 p.n.e.). O tym, co filozof powiedział na swoją obronę i o tym, czego nie powiedział. To, co powiedział tylko rozzłościło sędziów, a to czego nie powiedział a czego oczekiwali, rozsierdziło ich jeszcze bardziej. Wzbudzanie negatywnych uczuć u sędziów najgorsza to z linii obrony, zwłaszcza gdy stawką jest życie oskarżonego. Ale Sokrates tak właśnie się „bronił” z aprobatą swego daimoniona, ducha opiekuńczego. Dziwnie rozrasta mi się ta opowieść. Miał być jeden tekst, a jest już trzeci. Będzie czwarty, ostatni, o Sokratesie i zarazem podsumowanie. Ale krócej się nie da. Albo ja nie potrafię. Bez historycznego tła obraz tego procesu jest fałszywy. Jednakże widać już port na horyzoncie. Pokrzepieni tą wizją pożeglujmy do celu najkrótszą drogą.
Sokrates człowiek i Sokrates filozof. Dziś będzie o filozofie. O mocy słowa filozofa, czy ogólnie intelektualisty. I o odpowiedzialności za słowo. Dziwne, jak ten proces sprzed 24 wieków, który odbył się podobno 15 lutego 399 p.n.e. w Atenach, jest nadal aktualny. Tekst oskarżenia, jaki przeciw Sokratesowi, wniósł Meletos – podrzędny pisarz, poeta, przytoczyłem wcześniej. Oskarżycieli było trzech: Meletos, Anytos bogaty przedsiębiorca i Lykon mówca, prawnik. Oskarżenie składało się z dwóch punktów. W pierwszym Meletos oskarżał Sokratesa o bezbożność, o ateizm. W drugim o psucie młodzieży. Oba zarzucane czyny były zbrodniami przeciwko państwu, po naszemu działalność antypaństwowa. Żądana kara to śmierć. Proces Sokratesa był procesem politycznym, jak procesy podczas rewolucji francuskiej, czy w latach trzydziestych XX wieku tzw. procesy pokazowe w Związku Sowieckim. Nie był to ani żart, ani śmichy – chichy, ani pokaz głupoty wsiowych półgłówków. Ateńscy sędziowie rozstrzygali bardzo ważną sprawę. Relacja Platona jest stronnicza i tendencyjna; całkowicie pomija wystąpienia oskarżycieli, zeznania świadków czy pytania sędziów. Platon zapisał i przekazuje tylko mowę, jaką w swojej obronie wygłosił Sokrates. Głos oddaje jednej stronie. W przeciwieństwie do późniejszych czytelników, ateńscy obywatele - sędziowie mieli pełny obraz procesu. Przejdźmy zatem do obrony Sokratesa. Obrona składa się z trzech mów. Pierwszą wygłosił Sokrates na odparcie zarzutów. W drugiej mowie Sokrates proponował dla siebie karę całkowicie absurdalną, obraźliwą dla sędziów i sądu. Trzecia to pożegnanie Sokratesa. Dziś skupimy się na pierwszej mowie, właściwej obronie. Na Sokratesie - filozofie.
Obrona Sokratesa
„Ale naprawdę ja bardzo was, obywatele, o to proszę i błagam: jeśli usłyszycie, że ja się bronię takimi samymi słowami, jakimi zwykle mówię… nie dziwcie się i nie róbcie hałasu dlatego.” (Platon, Obrona Sokratesa, I) Mówi tak Sokrates w początku swej obrony i to jest jedyne miejsce, gdzie z ust zagrożonego karą śmierci pada słowo proszę czy przepraszam. Później jest tylko gorzej. W miarę jak rozpędza się podczas mowy, Sokrates poucza sędziów, upomina, drwi. Nie trzeba być gwiazdą palestry by wiedzieć, że podsądnemu nie wolno obrażać sędziów ani się nad nich wynosić czy pouczać, jak głupszych. Odrobina zdrowego rozsadku podpowiada, że ludzi, od których zależy twój los czy życie, nie wolno do siebie zrażać. O ile nie chcesz zostać skazany. A Sokrates mówi swoje nie zrażając się krzykami ani wrzaskami czy łajaniem sędziów i publiczności. Sokrates oświadcza: „Czy wy posłuchajcie Anytosa, czy nie i czy mnie wypuścicie, czy nie wypuścicie, ja nie będę postępował inaczej; nawet gdybym miał nie jeden, ale sto razy umrzeć.” (Platon, Obrona Sokratesa, XVII) Na takie dictum Sokrates usłyszał jeszcze więcej krzyków i wrzasków ze strony sędziów i publiczności. Co tu się dziwić ateńskim obywatelom? Taka wyniosłość, duma, by nie powiedzieć bezczelność oskarżonego rozjuszyłaby każdego sędziego. Nie można powiedzieć, że sędziowie go nie ostrzegali, że źle mówi. W czasie mowy Sokrates kilka razy ucisza krzyki. „A wy, ja już was o to prosiłem na samym początku, pamiętajcie nie podnosić na mnie hałasu, jak ja swoim zwyczajem będę prowadził rozmowę.” (Platon, Obrona Sokratesa, XV) Dwa były punkty oskarżenia. Pierwsze to oskarżenie o bezbożność. Drugie to psucie młodzieży. Przejdźmy po kolei jak Sokrates zbija te oskarżenia w swojej mowie.
1. Oskarżenie o bezbożność.
Sokrates w osobliwy zajmuje się oskarżeniem go o bezbożność, o ateizm. Wszyscy wiedzieli, bowiem Sokrates ani tego nie ukrywał, ale wiele razy o tym publicznie mówił, że jego duch wieszczy, daimonion często, nawet bardzo często mu się odzywał. „To pochodzi stąd, że jakeście nieraz ode mnie słyszeli, mam jakieś bóstwo, jakiegoś ducha, o czym i na żart Meletos w swoim oskarżeniu pisze. To u mnie tak już od chłopięcych lat. Głoś jakiś się odzywa, a ilekroć się zjawia, zawsze mi coś odradza, a nie doradza nigdy.” (Platon, Obrona Sokratesa, XIX). Duch to coś pomiędzy ludźmi a bogami. Łatwo więc Sokrates dowodzi, że nie można go oskarżać o ateizm, bo czy istnieje człowiek, który wierzy w istnienie spraw ludzkich a w istnienie ludzi nie wierzy? Albo w istnienie mułłów, dzieci koni i osłów, wierzy a w istnienie koni i osłowi nie wierzy? Tak samo, czy jest ktoś kto w istnienie duchów, potomków bogów czy samych bóstw wierzy, a nie wierzy w istnienie bogów?
Te argumenty można przyjąć Sokratesowi uznając, że dostatecznie oczyścił się z zarzutu bezbożności. O duchu opiekuńczym, o tym głosie wieszczym, o daimonionie, później i szerzej, gdyż to wielce niebezpieczna argumentacja. Przyznajmy, iż życzliwie nastawiony czy obojętny sędzia przyjąłby takie wywody.
2. Oskarżenie o psucie młodzieży.
Oskarżenie o psucie młodzieży brzmi śmiesznie i staroświecko. Współcześnie mamy edukatorów seksualnych, którzy puszczają młodzieży na lekcjach filmy porno, a dzieci w przedszkolu uczą masturbacji. Ale to nie to samo. Jeśliby przetłumaczyć na warunki współczesne, treść tego punktu oskarżenia brzmiałaby pewnie tak: oskarżenie o działalność antypaństwową. O działanie na rzecz obalenia przemocą panującego ustroju. Tak to brzmiało w czasach komunistycznych a i teraz podobny paragraf jest w kodeksie karnym. Musi być. Każdy ustrój się ubezpiecza. Chcesz zmienić rząd? Wygraj wybory. Nie podoba ci się ustrój? Przekonaj obywateli, by dobrowolnie poszli za tobą. Jeśli robisz to przemocą, napadasz zbrojnie, rozlewasz krew, jesteś wrogiem państwa. Najgorsza to zbrodnia i w Atenach w 399 roku p.n.e. i współcześnie. Co dokładnie zarzucali oskarżyciele? Platon o tym milczy. Oddajmy glos Ksenofontowi. Ksenofont (430 – 355 p.n.e), uczeń Sokratesa, żołnierz, rolnik i pisarz, napisał był swoją „Obronę Sokratesa” – dzieło znacznie niższych lotów niż Obrona Platona, ale uczciwsze. Zarzuty są dwa według Ksenofonta, który przytacza słowa oskarżycieli. „Lecz, na Zeusa – mówił oskarżyciel – on budził u obcujących z nim lekceważenie istniejących praw, mówił mianowicie, że głupią jest rzeczą, wybierać naczelników państwa za pomocą bobu, bo przecie nikt nie chciałby mieć wybranego za pomocą bobu sternika, cieśli, flecisty, itp., choć błędy w tych rzeczach przynoszą szkodę daleko mniejszą, jak błędy w zarządzaniu państwem. Takie błędy – mówił oskarżyciel – zachęcają młodzież do nieszanowania istniejącej konstytucji i pobudzają ją do gwałtów.” (Ksenofont, Obrona Sokratesa)
Wrogość Sokratesa wobec demokracji była i jest powszechnie znana. Na popularnym serwisie streamingowym łatwo można znaleźć filmik pt. „Why Socrates hated democracy?” (Dlaczego Sokrates nienawidził demokrację?) Podobnie jest w wielu dialogach Platona. Argumentacja Sokratesa jest prosta. Jeśli zachorujemy, szukamy pomocy nie u sąsiada, lecz u lekarza. Jak budujemy dom, wybieramy najlepszego budowniczego; na dowódcę okrętu powołujemy najlepszego marynarza i tak dalej. Zatem do rządów powinniśmy powoływać ludzi najlepszych do rządzenia a nie tych wybieranych losem. Fachowość kontra przypadek. W odwiecznym dylemacie: demokracja czy oligarchia Sokrates opowiadał się za rządami najlepszych - dobrych i mądrych - za oligarchią. Argumenty logiczne, z pozoru. O argumentach przeciwko demokracji szerzej, kiedy indziej. Lecz, na Boga! Zauważmy jedną rzecz. Sokrates wygaszał swoje filipiki przeciwko demokracji w Atenach, kolebce demokracji. Gorzej. W demokratycznych Atenach toczących wojnę peloponeską, wojnę na śmierć i życie z oligarchiczną Spartą. Sytuacja podobna, jakby jakiś intelektualista w czasach okupacji niemieckiej w Polsce głosił pochwałę i wyższość hitlerowskich Niemiec! Co by się z nim stało? Zostałby uznany za zdrajcę i zabity!
Drugie oskarżenie: „Ale, w każdym razie – mówił oskarżyciel – dwóch mężów, którzy obcowali z Sokratesem, Kritiasz i Alcybiades, wyrządziło państwu wiele złego.” (Ksenofont, Obrona Sokratesa)
Podając przykład psucia młodzieży przez Sokratesa oskarżyciele podali Alcybiadesa i Kritiasza. Platon o tym milczy. O Alcybiadesie i Kritiaszu szerzej pisałem wcześniej. Dla przypomnienia. Alcybiades (450 – 404 p.n.e) uczeń i przyjaciel Sokratesa. Dostał od bogów wszystko: dobre pochodzenie, bogactwo, urodę, talenty. Wielka nadzieja Aten. Widziano w nim drugiego Peryklesa. Oskarżony zaocznie i zapewne fałszywie o świętokradztwo ucieka do Sparty na początku wyprawy sycylijskiej (415-413 p.n.e). Jego rady walne przyczyniły się do kęski wyprawy sycylijskiej i dalszych porażek Aten. Po kilku latach zdradza Spartę i wraca do Aten. Wobec narastających podejrzeń znowu ucieka tym razem do Persów i tam zostaje zamordowany. Jego śmierć zbiega się z końcem wojny peloponeskiej. Kritiasz lub Kritias (460 – 403 p.n.e) – pisarz, filozof, polityk. Bogaty, wpływowy, niezwykle błyskotliwy, zwany pięknym Kritiasem głosiciel prawa silniejszego. Stanął na czele oligarchicznego tzw. Rządu Trzydziestu, właściwe rewolucji obalając demokrację i wprowadził krwawy terror w 404/403 p.n.e. Zginął w walce. Jeśli nie przyjaciel, to z pewnością częsty rozmówca i towarzysz Sokratesa.
Jak się broni Sokrates według Platona? Mówi, że włóczą się za nim młodzi ludzie, ci co mają dużo wolnego czasu z bogatych domów i przysłuchują się, jak bada, czy ktoś jest mądry, czy mu się tak tylko wydaje. A potem próbują tego na własną rękę z czego rośnie nienawiść do niego, Sokratesa, bo to jego obwiniają. On sam nigdy nie był niczyim nauczycielem i nie brał za to pieniędzy, kto tak twierdzi to kłamie. „Bo jeśli ja młodych ludzi psuję, a niektórych już popsułem, toż by koniecznie… musieliby tu przyjść i skarżyć na mnie za to, a gdyby sami nie chcieli, to zawsze ktoś z bliskich, jakiś ojciec czy brat, czy inny krewny pamiętałby mi to i dzisiaj by się mścił. A wielu spośród nich jest tu koło mnie. … Tymczasem znajdziecie coś wręcz przeciwnego, obywatele, oni wszyscy gotowi są poprzeć mnie, którym tyle złego zrobił ich najbliższym, jak powiada Meletos i Anytos.” (Platon, Obrona Sokratesa, XXII) Przekonujący argument? Mnie kiedyś przekonał.
Platon nie podaje krzyków podczas przemowy Sokratesa. Jakich? Pewnie coś w tym rodzaju: „Co z twoim chłoptasiem, Alcybiadesem?!” „Czy i on nikomu nie zaszkodził?” „A co z pięknym Kritiaszem?” „Czy Kritiasz wyrządził komu co złego, czy nie?”. I tak dalej. Prawda, żaden z uczniów, czy ich krewnych nie świadczył przeciwko Sokratesowi. Ale tych, którzy doznali krzywy od uczniów Sokratesa: Alcybiadesa, czy Kritiasza było wielu pośród sędziów i publiczności. Było to ledwie pięć od obalenia rządu Trzydziestu, zabicia Kritiasza i przywrócenia demokracji w Atenach. Tu obrona Sokratesa całkowicie chybiła. Czego nie powiedział Sokrates, a co powinien był powiedzieć? Po pierwsze nie odniósł się do oskarżeń, że podważał demokrację działając na rzecz wrogów państwa. Dlaczego? Sokrates mówił to, co myślał i nie miał zamiaru zamieniać poglądów prawdziwych na nieprawdziwe nawet pod grozą śmierci. Kłamać mu się także nie godziło. Nie wymienił też z imienia ani Alcybiadesa, ani Kritiasza, czy innych oligarchów. Żądano od niego samokrytyki, a Sokrates ani myślał ustępować: ani ich nie potępił, ani ich czynów. Tym samym przyznając, że czynili dobrze, Sędziowie nie mogli dopaść Kritiasa - mordercy, czy zdrajcy Alcybiadesa, bo już nie żyli, ale mogli ukarać Sokratesa. Co mógł powiedzieć? Nie musiał rzucać oszczerstw. Wystarczyło powiedzieć coś takiego, co podpowiada Ksenofont w swojej Obronie: Alcybiades i Kritiasz obcując ze mną prowadzili się rozumnie i przywozicie. Gdy odeszli rzucając się w wir polityki zepsuli się, ale nie przeze mnie, bo ze mną już nie chcieli obcować. Jeśli się zepsuli i wiele zła poczynili, to nie z mojej przyczyny, lecz polityki i walki o władzę. Nie mnie o to wińcie. Lecz Sokrates nic takiego nie powiedział.
Czemu Platon o tym milczał? Kritiasz był jego wujem. Alcybiades też jakimś krewnym. W wyższych sferach Aten wszyscy byli ze sobą spokrewnieni. Kritiasz występuje w dialogu Timajos. Platon poświęca Kritaszowi dialog Kritias. Niedokończony i nudny wykład, jaki wygłasza Kritiasz. Ciekawe, że to właśnie Kritiasz opowiada mit o Atlantydzie, utopijnym i cudownym mieście na Atlantyku zniszczonym przez siły natury. Mit żywy po dziś dzień. Platon nie potępia swego wuja Kritiasza, ani nie wstydzi się jego czynów. Powstaje tu pytanie ważne tak dla ateńskich sędziów, jak i dla nas po 24 wiekach. Pytanie o odpowiedzialność za słowo Za głoszone idee. Czy intelektualista, np. Sokrates, odpowiada za poglądy, jakie głosi czy też jest poza winą i karą?
Odpowiedzialność za słowa
Czy istnieje odpowiedzialność ideologów za ideologie, które tworzą? Odpowiedzialność w sensie prawnym oraz odpowiedzialność moralna. Problem wydumany? Nieprawda. Przykład: ukraińscy księża uniccy, czy popi, którzy na ołtarzach święcili siekiery, piły, noże czy widły Ukraińców zanim ci poszli wyrzynać polskich sąsiadów, wszystkich, jak leci: mężczyzn, kobiet i dzieci. Nie tak dawno, ledwie z osiemdziesiąt lat temu. Mamy o tym wiele świadectw. Ci, którzy mordowali, rżnęli i gwałcili – Ukraińcy z UPA – to mordercy, nikt chyba temu nie zaprzeczy. Ale co z tymi księżmi? Oni nie uwalali sobie ubrań krwią; ich dłonie zawieszone nad ołtarzem w błogosławieństwie pozostały czyste. Nikogo nie zabijali. Tylko zachęcali, błogosławili i święcili: karabiny i kosy i siekiery do zbożnego celu. Do pozbycia się wrogów, pasożytów, aby na nowym polu wzrósł właściwy, dobry i piękny ukraiński plon. Dlatego łuny pożarów, ryk palonych zwierząt gospodarskich i wycie mordowanych nie mąciło ich spokoju. Wiedzieli, że czynią dobrze, że robią to dla lepszej przyszłości, że tak trzeba. Z popiołów i krwi powstanie nowe, lepsze życie. Nie będę tu mówił o sprawach oczywistych, o XIX wiecznych ideologach wówczas utopijnych ideologii, oraz o ich uczniach: Leninie i Stalinie, twórcach rewolucji i terroru. O Mao Zedongu – czerwonym, krwawym cesarzu, czy o Adolfie Hitlerze, wodzu Trzeciej Rzeszy. Co łączy tych ludzi? Nowy, wspaniały świat jaki pragnęli stworzyć. Lepszy świat oparty na rozumie, wiedzy i nauce. Skończyło się jak z Kritiaszem i rządem Trzydziestu w Atenach na terrorze, zbiorniach i masowych grobach, tyle że na skali nieponownie większą.
Weźmy inny przykład. Pol Pot (1925 - 1998) młody człowiek z Kambodży, w latach 1950-1952 przebywa w Paryżu. Kilka lat po zakończeniu II wojny, Kambodżą jest kolonią francuską. Pol Pot, tak naprawdę Saloth Sar, chce studiować. Po powrocie do swego kraju zostanie nauczycielem. Chodzi na wykłady na Sorbonę. Rozczytuje się w pismach teoretyków komunizmu: Karola Marksa, Fryderyka Engelsa, tych za bardzo nie rozumie, oraz praktyków: Józefa Stalina i Mao Zedonga. Tu jest znacznie łatwiej ze zrozumieniem. Saloth Sar czyta też książki z dziejów rewolucji francuskiej. Tak zbudowany intelektualnie młody Saloth Sar wraca do Kambodży (1952). Wstępuje do Czerwonych Khmerów, komunistycznej partyzantki walczącej z Francuzami. Skromna posada nauczyciela przestaje mu wystarczać. Już jako Pol Pot - współzałożyciel, następnie sekretarz generalny Komunistycznej Partii Kambodży. W styczniu 1968 roku stworzona przez Pol Pota z towarzyszami Armia Rewolucyjno -Wyzwoleńcza rozpoczyna walkę z rządem. W siedem lat później, w 1975 roku Czerwoni Khmerzy pod wodzą Pol Pota zdobywają stolicę Phnom Phen i obalają rząd. Powstaje nowe państwo: Demokratyczna Kampucza. Pol Pot, znany jako brat Numer Jeden lub Wujek Sekretarz tworzy jedną z najstraszliwszych dyktatur XX wieku. Powstaje nowy, lepszy świat, gdzie zabijano za posiadanie okularów, nauczycieli mordowano z powodu wykształcenia, lekarzy dlatego że leczyli i tak dalej. Reżim Pol Pota został obalony w 1978 roku przez wojska sąsiedniego Wietnamu, także rządzonego przez komunistów, ale mającego znacznie więcej zdrowego rozsądku i patrzącego z przerażeniem na to co się dzieje w Kampuczy (Kambodży). Czerwoni Khmerzy w swej głupocie przekroczyli granicę i zaczęli mordować wietnamskich chłopów. To przepełniło czarę. Wietnamskie dywizje zniszczyły Demokratyczną Kampucze. I komuniści się czasem przydadzą, tu ocalili mnóstwo ludzi od śmierci z głodu, niewolniczej pracy, kija lub motyki. Wystarczyły trzy lata, by Czerwoni Khmerzy pod wodzą brata Numer Jeden wymordowali około 1/5 ludności Kambodży. Czerwoni Khmerzy uciekną do dżungli, gdzie jeszcze przez lata będą prowadzić partyzantkę. Brat numer 1 będzie dalej mordował, ale głównie swoich współtowarzyszy. Umrze w roku 1998 w niejasnych okolicznościach. Wykładowcy z Sorbony, jednego z najlepszych, europejskich uniwersytetów, subtelni intelektualistami rozkochani w dialogach Platona, znający na pamięć jego Państwo czy „Obronę Sokratesa”. Czy intelektualiści z Sorbony ponoszą oni chociaż w części odpowiedzialność za dokonania swojego młodego studenta z dalekiego kraju mówiącego po francusku z dziwnym akcentem?
Wracając do procesu Sokratesa. Oskarżenia były dwa. Pierwsze o bezbożność Sokrates obalił Drugiego, faktycznie o działalność antypaństwową, o obalanie ustroju Sokrates nie odparł. Dodając jego słowa i zachowanie odczytane przez sędziów jako butne i aroganckie zapadł wyrok – winny 280 głosami za do 220 przeciw. Jeśli coś dziwi w tym wyroku to to, że zapadł tak niewielką większością głosów. Sokrates filozof i Sokrates człowiek. Zazwyczaj przyjmuje się, że Sokrates filozof zwyciężył. Jego argumenty są przekonywające i nieodparte, zaś Sokrates człowiek przegrał. Został przecież uznany winnym i skazany na karę śmierci. Śmierć w więzieniu z ręki kata, pośród morderców, bandytów, innych wyrzutków jest to, jeśli nie najgorszy, to najbardziej haniebny rodzaj śmierci. Podobnie Jezus został skazany.
Wydaje się, że jest dokładnie odwrotnie. Sokrates – filozof przegrał. Jego wychowankowie zrobili to, co zrobili. Jego idealne państwo zrealizowano jako rządy Trzydziestu objawiając się się jako państwo terroru. Ten sam schemat powtórzy się wiele razy w XX wieku. Sokratesa filipiki przeciwko demokracji okazały się… puste, jałowe i z gruntu fałszywe. Ale Sokrates – człowiek zwyciężył. Wyszedł z tej próby jako zwycięzca. Po dziś dzień czytając „Obronę Sokratesa” nie sposób nie zachwycić się Sokratesem, jego odwagą, godnością, niezłomna postawą oraz… argumentacją. Plato to mistrz słowa nad mistrzem. Czy to zasługa samego Sokratesa? Ale o tym zwycięstwie Sokratesa innym razem.
Ateńczycy pierwsi mieli ten dylemat. Musieli odpowiedzieć na pytanie: czy filozof odpowiada za swoje słowa. I dopowiedzieli: tak. Filozofowie, ideolodzy odpowiadają za idee, które głoszą. Dlatego Sokrates został skazany. Czy zrobili dobrze i sprawiedliwe? Nie. Ateńscy sędziowie mając rację co do zasady w sprawie Sokratesa popełnili błąd. Skazali go nie dlatego, że był taki mądry, ale przez jego poglądy i przez zbrodnie jego uczniów, które mieli świeżo w pamięci. A my? Nie da się powiesić Marksa czy Engelsa. Ani Stalina czy Hitlera, czy tych ukraińskich popów błogosławiących siekiery i widły. Lecz również my musimy odpowiedzieć po swojemu na to pytanie. O odpowiedzialność za słowo, tak zwykłych ludzi, jak tych niby mądrzejszych, intelektualistów.
Źródła:
Platon, „Uczta, Eutyfron, Obrona Sokratesa, Kriton, Fedon”, przekład Władysław Witwicki, PWN 1984
Ksenofont, „Sympozjon i inne pisma”, Wydawnictwo Marek Derewiecki, 2019
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.
Dla chcących więcej polecam książkę:
"Kto może być zebrą i inne historie"
wydawnictwo: e-bookowo
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura