Dziś napiszę o jednym z najmniej znanych rzymskich cesarzy. Markus Salvius Otho, urodzony 28 kwietnia 32 roku, zmarły 16 kwietnia 69 roku. Panował od 15 stycznia 69. Tego dnia zamordowano cesarza Galbę, a pretorianie cesarzem obwołali Othona. Łatwo policzyć, że Othon panował raptem trzy miesiące, kwartał (1/4 roku) i to tylko nad częścią, nie więcej niż połowową imperium. Można go nazwać ułamkowym cesarzem. Nic dziwnego, że Othon to cesarz zapomniany i pomijany przez szanowanych historyków. Rok 69 to rok czterech cesarzy i rok okrutnej wojny domowej. 2 stycznia, gdy jeszcze panował Galba, legiony nadreńskie okrzyknęły cesarzem Aulusa Witeliusza (ur. 24 września 15 roku, zamordowany 21 grudnia 69 roku w Rzymie), którego Neron mianował namiestnikiem Dolnej Germanii. Dwóch cesarzy równa się wojnie domowej. Witeliusza poparła potężna armia Renu: 8 legionów plus germańskie odziały posiłkowe, do tego Galia i Hiszpania. Wydzieliwszy cztery legiony – pozostałe cztery zostały na straży Renu - z germańskimi oddziałami posiłkowymi razem około 60 tysięcy żołnierzy, Witeliusz ruszył na Rzym. Przez Galię, Helwecję (dziś Szwajcarie) armia nadreńska wkroczyła do północnej Italii. Maszerując przez rzymskie prowincje armia Witeliusza postępowała jak we wrogim i tylko co zdobytym kraju: rabowali, mordowali i gwałcili. Rywal Witeliusza, Marek Otho miał Italię, legiony naddunajskie, Afrykę, potężną flotę cesarską. Armia Wschodu w Syrii pod wodzą Wespazjana zajęta tłumieniem powstania żydowskiego w Judei (66 - 73) również formalnie poparła Othona i przysięgła mu wierność. Obie armie, Witeliusza i Othona spotkały się nad Padem, szykując się do walnej bitwy.
Ten trzeci: Tytus Flawius Wespazjan (ur. 7 listopada 9 roku, zm. 23 czerwca 79 roku) wstrzymał kampanię przeciwko Żydom wyczekując na wynik starcia w Italii. Wespazjan umiał czekać. Był dobry wodzem, świetnym organizatorem, nie stracił zdrowego rozsądku nawet gdy włożył cesarską purpurę. To cesarz od powiedzenia: pecunia non olet (pieniądze nie śmierdzą). Gdy dwóch się bije tam trzeci korzysta. Legiony Wespazjana pokonają legiony Witeliusza i w grudniu 69 roku zdobędą Rzym. Witeliusza bestialsko zamordują 21 grudnia, nie jak władcę, ale jak najgorszego przestępcę. Wespazjan zostanie nowym cesarzem, władcą całego imperium. Wespazjan umrze dziesięć lat później we własnym łóżku! W obliczu śmierci każe się podnieść, mówiąc: cesarz Rzymu umiera stojąc. Ale to śmierć naturalna, nie od noża, trucizny, miecza czy powroza. Niezwykłe osiągniecie. Od czasu Juliusza Cezara, w ciągu bez mała stu lat, Wespazjan, dziesiąty cesarz, był drugim po Auguście, który umarze we własnym łóżku. Dwóch na dziecięciu, jedna piąta, co daje 80 % szans na gwałtowną śmierć. Później te współczynniki jeszcze się pogorszą. Cesarzowanie to świetna posada, ale jednocześnie to najbardziej niebezpieczny zawód świata.
Wróćmy do 69 roku, słynnego roku czterech cesarzy. Po zamordowaniu Nerona, (czerwiec 68), Galba panował około pół roku, Othon trzy miesiące, Witeliusz władał w Rzymie pięć miesięcy. Wespazjan zaprowadzi spokój, prawo i porządek, a jak wiadomo historię piszą zwycięzcy. Mnóstwo pisało i pisze o tych, co wygrali. Ja chcę opisać tego, co przegrał – zapomnianego, nieudanego cesarza Marka Othona. Nawiasem mówiąc postacie Witeliusza i Othona występują w „Quo Vadis” H. Sienkiewicza. Co za cudowna powieść! Sienkiewicz pełnymi garściami czerpał z Tacyta. Mam przed sobą „Dzieje” Tacyta w przekładzie Seweryna Hammera. Lektury niełatwa, tak ze względu na kunsztowny styl, a przede wszystkim na treść. Marek Othon pochodził z senatorskiej, arystokratycznej rodziny, choć o raczej świeżym rodowodzie. Jego ojciec wiernie służył cesarzowi Tyberiuszowi i Klaudiuszowi, przechodząc kolejne szczeble urzędniczej kariery. Młody Marek Otho był najbliższym przyjacielem i towarzyszem zabaw nastoletniego Nerona, od którego był tylko pięć lat starszy; coraz bardziej rozpustnych i wyuzadanych zabaw. Gdy mający 17 lat Neron został cesarzem w 54 roku, po zamordowaniu Klaudiusza przez Agrypinę – żonę Klaudiusza a matkę Nerona – ich przyjaźń jeszcze bardziej się zacieśniła. Otho był znany Rzymie ze swej rozpusty, rozwiązłości, zniewieściałości (wówczas to była wada) mawiano, że Otho zamieniał dzień w noc, a noc w dzień, z zamiłowania do rozkoszy i luksusu. Wyznawca hedonizmu, czyli uznawania przyjemności i rozkoszy za główny, jedyny cel w życiu, oraz sybaryta – rozmiłowany w luksusach. Na dworze Nerona Marek Otho czuł się jak ryba w wodzie, zresztą na tym dworze było znacznie więcej takich… sybarytów i hedonistów. Oraz donosicieli. Otho miał zamiłowanie do rozkoszy wszelkiego rodzaju, Witeliusz zamiłowanie do obżarstwa, do dobrego, wykwintnego jedzenia. Czy nie brzmi to bardzo współcześnie? Czy i dziś przyjemność, rozkosz nie jest najcenniejszym dobrem?
Poppea Sabina, słynąca z urody, inteligencji i… braku skrupułów poróżniła Nerona i Othona. Poppea uwiodła Othona, który dla niej całkiem stracił głowę. Ożenił się z Poppeą, po jej rozwodzie. Ale Poppea celował w cesarza i dopięła swego. Została kochanką Nerona. Otho pogodził się z tym – byłyby samobójcą, gdyby protestował – i żyli sobie w trójkącie, ale Nero stał się zazdrosny o Othona! Kto wie, czy to nie Poppea podjudzała gniew i zazdrość Nerona, by raz na zawsze pozbyć się drugiego męża. Neron zwykle nie wstrzymywał ręki skorej do podpisywania wyroków śmierci, ale tym razem postąpił inaczej. W roku 59 Otho został mianowany namiestnikiem prowincji Luzytanii – mniej więcej na terenie dzisiejszej Portugalii – czyli skazany na osłodzone zesłanie i musiał opuścić Rzym. Neron wysłał Othona na sam kraniec Europy tam, gdzie skaliste klify obmywa ocean, ale nie wysłał go w krótką drogę, do krainy cieni, jak innych. Po Rzymie krążyły żartobliwy wierszyk: „Chcesz wiedzieć, dlaczego Othona usunięto zaszczytnie? Bo zaczął cudzołożyć z własną żoną!”
W Luzytanii, którą zarządzał przez prawie dziesięć lat, Othon zmienił się całkowicie. Ten osławiony rozpustnik, zamiłowany w rokoszach i luksusach człowiek, pozbawiony zda się wszelkich zasad moralnych, rządził prowincję energicznie, uczciwie i sprawiedliwie, co na dworze Nerona wzbudzało szczere zdumienie i kpiny. Rzymscy namiestnicy mogli łupić swoich poddanych i owo zdzierstwo było tolerowane, o ile złodziejstwa nie przekroczyły pewnej miary, a skargi nie były zbyt głośne. Było normalne, że arystokrata o skromnym majątku zostawszy namiestnikiem po zdaniu urzędu wracał do Rzymu bogaczem. Othon w Luzytanii rządził wzorowo! Mieszkańcy nie mogli się go nachwalić, zwłaszcza w porównaniu z innymi rzymskimi, wyższymi urzędnikami. Z pewnością Othon nadsłuchiwał pilnie wieści z Rzymu. Musiał. Od tego zależało jego życie. Dowiedział się o śmierci Poppei. Była w ciąży, a pijany Neron kopnął ją w brzuch (65 rok). O śmierci innych przyjaciół, znajomych, krewnych, o szalejącym terrorze i rozhukanym, coraz bardziej niepoczytalnym Neronie. Z cesarskiej kancelarii przychodziły pakiety z listami, rozkazami, zarządzaniami. Przyjeżdżali oficerowie z pilnymi przesyłkami. W każdym z tych listów mogło nadejść odwołanie ze stanowiska i rozkaz powrotu do Rzymu. Co oznaczało wyrok śmierci. Albo wręcz rozkaz popełnienia samobójstwa.
Nic dziwnego, że Othon był jednym z pierwszych, który poparł bunt Galby – namiestnika Hiszpanii Tarrakońskiej. Była wiosna 68 roku, panowanie Nerona wydawało się nie wzruszone, a buntownicy skazani na klęskę i śmierć. Samobójstwo Nerona w czerwcu przyniosło Galbie bezkrwawe zwycięstwo i cesarską koronę. Othon wrócił do Rzymu jesienią jako jeden z najbliższych współpracowników Galby, z wielkimi nadziejami. Galba był stary, bezdzietny, do tego uparty, zgryźliwy i… skąpy. Kiedy pretorianie domagali się nagród pieniężnych za obalenie Nerona, Galba powiedział: ja żołnierzy werbuję, a nie kupuję! Duma i skąpstwo to był błąd, wielki błąd władcy w jego… nader chwiejnym położeniu. Drugim błędem Galby był wybór adoptowanego syna, czyli następcy. Galba usynowił Lucjusza Pizona. Pizon w wieku lat 30 wrócił z zesłania, na które zesłał był go jako dziecko jeszcze cesarz Klaudiusz. Pizon nie miał ani majątku, bo go skonfiskowano, ani doświadczenia, ani żadnych koneksji. Żadne racje polityczne nie przemawiały za tym wyborem. Othon – główny kandydat na „syna” cesarza – poczuł się oszukany i odsunięty. Galba, uparty starzec, uważał, że jest cesarzem i wolno mu robić co zechce. Oświadczył krótko pretorianom, że wybrał następcę i jest nim Pizon. Było to 10 stycznia. W pięć dni później żołnierze wywlekli Galbę z lektyki i zmasakrowali, a uciętą głowę zatknęli na pice. Pizon, który uciekł do świątyni, został oderwany od ołtarza, wywleczony na zewnątrz i zamordowany. Jego głowę również obnoszono po Rzymie zatkniętą na pice. Pretorianie, którzy pół roku wcześniej podburzeni przez prefekta Nimfidiusza Sabinusa, obalili Nerona i zmusili go do samobójstwa (9 czerwca 68 roku), poniewczasie uznali, ze nigdy nie żyło im się lepiej i przyjemniej, a służba nie była lżejsza niż za Neronowych czasów. A tu Galba, którego sami okrzyknęli cesarzem nie dość, że odmawia im nagród, to jeszcze wprowadza w kohortach pretorian surową, rzymską dyscyplinę wojskową, jakby byli zwykłymi legionistami! Zabili więc Galbę i cesarzem wybrali Othona. Pamiętali go z dworu Nerona. Dla pretorianów Otho był jakby drugim Neronem, obietnicą powrotu do dawnych, dobrych czasów. .
Marek Othon nie powtórzył błędu Galby, odwdzięczył się pretorianom w brzęczącej monecie. Ogołocił skarbiec, ale żołnierze byli zadowoleni. Swoje krótkie, trzy miesięczne panowanie Othon wypełnił gorączkową aktywnością. Wiedział, ze legion znad Renu obwołały cesarzem Witeliusza i z północy maszeruje na południe potężna armia. O wyniku miała zadecydować wojna. Pośród Rzymian powstał dylemat: kogo poprzeć? Dla wielu wybór między Othonem a Witeliuszem był jak wybór miedzy dżumą a cholerą. Obaj byli „wychowankami” Nerona. Othon „wsławił się” rozpustą, Witeliusz obżarstwem, pijaństwem i donosicielstwem. „Witeliusz uchodził przez swe obżarstwo i łakomstwo za zniesławionego osobiście, Otho przez swe zbytki, okrucieństwo i zuchwalstwo za zgubniejszego dla państwa.” – pisze Tacyt. Na rozkaz Othona ruszyły cztery legiony z Dalmacji i Panonii, lecz szły niezbyt śpiesznie. W samym Rzymie tworzono pośpiesznie nowe jednostki i wysyłano uzupełnienia do istniejących. Brano kogo się dało i wcielano, często siłą, do armii. Z marynarzy floty cesarskiej Otho utworzył nowy legion. Wcześniej marynarze zbuntowali się przeciw Galbie. Ten kazał stracić siedem tysięcy z nich a resztę zdziesiątkować – stracić co dziesiątego z pozostałych. Okręty potrzebują załogi, okręty bez marynarzy nie są nic warte, nawet Galba nie mógł stracić wszystkich buntowników. Z więzień wyciągano skazańców i wcielano do wojska. Sięgnięto nawet po gladiatorów: „… a prócz tego jeszcze ohydne posiłki w dwóch tysiącach gladiatorów, którymi jednak w wojnach domowych nawet surowi wodzowie się posługiwali.” (Tacyt, Dzieje) Wszystkie te siły pod wodzą Othona pomaszerowały na linię Padu, gdzie planowano powstrzymać armię Witeliusza. „Samemu Othonowi towarzyszyli doborowi trabanci przyboczni, wraz z resztą kohort pretorianów, wysłużeni pretorianie, i ogromna liczba żołnierzy marynarki. A marsz jego [Othona] nie był opieszały ani zbytkiem znieprawiony; nosił na sobie żelazny pancerz i pieszo szedł przed znakami – szorstki z wyglądu, zaniedbany, do swej reputacji niepodobny.” – opisuje, z niejakim zdziwieniem, Tacyt. Do decydującej bitwy między wojskami Witeliusza i Othona doszło pod Bedriakum za Padem 14 kwietnia. Żaden z dwóch cesarzy nie dowodził w tej w bitwie. Bitwa była zacięta i krwawa. Obie strony poniosły wielkie straty. Armia Othona została pobita, ale cofnęła się w porządku. Jak spisali się w prawdziwej bitwie gladiatorzy, artyści od walki na scenie? Zostali otoczeni i wysieczeni przez weteranów znad Renu. Taki był wynik starcia artystów areny i rzemieślników. Scena, czy arena, tylko odtwarza życie. Dobrze opłacani artyści, również ci, co udają wojowników, nie powinni stawać do walki z prawdziwymi wojownikami. Tak się kończy walka amatorów z zawodowcami.
Drugi, lub trzeci, zależy jak liczyć, akt wojny domowej odegrał się prawie w tym samym miejscu w połowie 69 roku. Armia Wespazjana, składająca się z byłych legionów Othona wzmocnionych legionami z Mezji i Panonii, starła się z armią Witeliusza. Była to bitwa pod Kremoną, albo II bitwa pod Berdiakum. Bitwa była chaotyczna, zacięta i bardzo krwawa, pod wieczór pobici legioniści Witeliusza wycofali się do umocnionego obozu koło miasta Kremona. Wieczorem legiony Wespazjana zdobyły wały obozu, legioniści Witeliusza poddali się i darowano im życie. Po obu stronach włączyli ci sami ludzie, często krewni, kuzyni, nawet bracia. Legiony Wespazjana tej samej nocy uderzyły na Kremonę i z marszu przełamały mury. Oto co się stało dalej w Kremonie. „Wdarło się czterdzieści tysięcy zbrojnych… Ani dostojeństwo, ani wiek, nie użyczały ochrony, do zgwałceń dodawano mordy, do mordów zgwałcenia. Sędziwych starców, kobiety w podeszłym wieku – jako bezwartościową zdobycz – na urągowisko wleczono; jeśli się nawinęła jakaś dorodna dziewczyna, albo kształtem wpadający chłopiec, rozrywani brutalnymi rękami rabusiów – ostatecznie ich samych do wzajemnej popychali zagłady. Podczas gdy jedni grabili…, inni, silniejsi o kalectwo ich przyprawiali. Niektórzy… wśród chłost i tortur właścicieli przeszukiwali ich skrytki i spod ziemi wydobywali to, co było zakopane, w rękach trzymali pochodnie, które ze swawoli do opróżnionych domostw i świątyń ciskali… i każdy co innego uważał za prawo a nic za bezprawie. Przez cztery dni Kremona dostarczała żeru.… Taki był koniec Kremony w dwóchsetnym osiemdziesiątym i szóstym od jej istnienia początków.” (Tacyt, Dzieje, III, s. 502) Co się stało z jeńcami, z mieszańcami Kremony, co przeżyli cztery doby mordów i gwałtów? „Antoniusz [wódz armii Wespazjana] wstydząc się niegodziwego czynu, … wydał rozkaz, aby nikt Kremończyka jako jeńca nie zatrzymywał… co zdobycz tę bezużyteczną czyniło, zaczęto więc ich zabijać; gdy się o tym dowiedziano krewni i powinowaci tajemnie ich wykupywali. Potem resztki ludności do Kremony wróciły; publiczne place i świątynie odbudowano dzięki wielkoduszności mieszczan; Wespazjan także do tego zachęcał.” (Tacyt, Dzieje, III)
W tym samym czasie taki sam los spotykał zdobywane przez legiony Wespazjana miasta żydowskie w Judei. Taki był los Jerozolimy i jej mieszkańców. Ale to byli Żydzi, buntownicy i barbarzyńcy, ich los Tacyta nie wzruszał. Tu działo się to w samej Italii, w starym, rzymskimi mieście! Tak wygląda droga do władzy. Wespazjan, który Kremonę zniszczył a jej ludność wymordował, zostawszy cesarzem tą samą Kremonę odbudował. Dobry cesarz. Dobry podwójnie, raz bo wygrał wojnę domową, dwa – dbał o odbudowę zniszczonych miast, wsi i spustoszonych prowincji. Trzech rywali walczących o cesarską koronę. Pierwszy Marek Otho, drugi Aulus Witeliusz, i trzeci zawodnik, Wespazjan, który pokonawszy rywali dobiegnie do mety jako zwycięzca. Wespazjan to cesarz prawdziwy, władca wybitny. Wespazjan, Witeliusz i Galba, i mnóstwo innych władców, godzili się na zdobywanie władzy za każdą cenę. Othon, nie godził się na to, ani na taką drogę do korony, ani na płacenie takiej ceny.
„Otho oczekiwał wiadomości o bitwie bez cienia niepokoju, jego decyzja była stanowcza.” Othon tak przemówił do swoich ludzi: „Narażać na dalsze niebezpieczeństwa waszą odwagę, to wasze męstwo, uważam za zbyt wysoka cenę mego życia. Im większe wskazujecie mi nadzieje, gdyby mi się żyć spodobało, tym piękniejsza moja śmierć będzie. … Wojnę domową wszczął Witeliusz… abyśmy nie więcej jak ten jeden raz walczyli, ode mnie będzie przykład dany; niech według tego potomność Othona oceni… Choćby inni dłużej panowanie dzierżyli, nikt tak odważnie nie mógłby go porzucić. Czy miałbym na to pozwolić, aby tyle rzymskiej młodzi, tyle wybornych wojsk znowu pokotem legło i państwu wydartych zostało? Niech mi ta myśl towarzyszy, że bylibyście za mnie zginęli, lecz wy mnie przeżyjecie! Nie opóźniajmy dłużej – ja waszego ocalenia, wy mojej stanowczości… Uważajcie, że na nikogo się nie użalam; wszak oskarżać bogów, lub ludzi, jest rzeczą tego, który chce żyć.” (Tacyt, Dzieje, II, s. 460)
Otho poleca swoim przyjaciołom, by opuścili obóz wojskowy i szukali ratunku. Atoli w obozie wybuchają zamieszki. Żołnierze otaczają, porywają i grożą śmieciom uciekającym. Aby ratować przyjaciół, Otho okłada o dzień datę swojej śmierci. Oddajmy głos niezastąpionemu Tacytowi. Miał wówczas jakieś 14 lat, był nastolatkiem w 69 roku i to co wówczas się wydarzyło zapadło mu w pamięć. W obozie Othona go nie było, ale Tacyt na pewno poznał i spisał relację naocznych światków tych wydarzeń. „Otho, zgromiwszy sprawców rozruchu, wrócił do siebie i poświęcił czas na rozmowy z tymi, którzy się rozstawali, aż wszyscy cało odeszli. Kiedy dzień się ku wieczorowi skłaniał, pragnienie swoje haustem zimnej wody ugasił. Potem kazał sobie przynieść dwa puginały, spróbował ostrza obu, a jeden pod wezgłowie sobie położył. Następnie upewniwszy się, że jego przyjaciele już odjechali, spędził noc spokojnie i – jak utrzymują – nie bezsennie. O pierwszym świcie piersią legł na żelazo.… Pogrzeb jego przyśpieszono; nalegał był na to usilnymi prośbami bojąc się, aby głowa jego nie została odcięta i na pośmiewisko wystawiona. Zwłoki jego nieśli żołnierze z kohort pretoriańskich wśród pochwał i łez, ranę jego i ręce pocałunkami okrywając. Niektórzy żołnierze przy stosie samobójstwo popełnili. Później wszędzie, w Berdiakum, w Placencji i innych obozach, ten rodzaj śmierci często się powtarzał. Othonowi wzniesiono grobowiec skromny i dlatego trwały. Tak skończył w trzydziestym siódmym roku życia.” (Tacyt, Dzieje, II, s. 461)
Już historycy rzymscy zastanawiali się nad motywami czynu Othona. Czy jego samobójstwo było wyrazem ukrytej depresji? Czy też przejawem wielkiego męstwa, poświecenia się za innych? Samobójcza śmierć Othona uratowała życie dziesiątkom, jeśli nie setkom tysięcy ludzi, nie tylko żołnierzom, ale mieszkańcom miast i wsi Italii. W życiu Othona przeplatają się okresy gorączkowej aktywności, jak w Rzymie z przełomu 68/69 rok, czy w Luzytanii, z okresami gdzie Othon opisywany jest jako pozbawiony energii, woli życia, zniewieściały, bezwolny. Okresy manii i depresji charakterystyczne są dla opisu choroby zwanej psychozą maniakalno - depresyjną, albo cyklofrenią, współcześnie chorobą afektywną dwubiegunową. Wśród cesarzy byli regularni wariaci, więc czemu nie miałby się przytrafić i cesarz chory na depresję? Nie mówię tu o jakże dziś modnej depresji – gdzieś poławia ma depresję, a co dziesiąty coś na to łyka – ale o ciężkiej, klinicznej postaci tej choroby. Problem w tym, że chorzy psychiczne, w tym na depresję, są całkowicie skupieni na sobie, na swoim świecie i swoich urojeniach. Całkowity zanik empatii, współczucia dla innych, to jeden z osiowych objawów tych chorób. Do tego anhedonia – utrata zdolności do odczuwania przyjemności, w tym z towarzystwa bliskich osób. Chorych nic nie obchodzą ani bliscy, ani, tym bardziej, obcy. I nie będą się za nich poświęcać. Jeśli giną, to dla siebie i za siebie. Otho wpierw przekłada śmierć, by uratować przyjaciół. Ostatniej nocy zamyka się w pokoju; troszczy się o swoich niewolników, wyzwoleńców, którzy w razie najmniejszego podejrzenia zapłaciliby okrutną śmiercią pośród tortur za to, że przyczynili się do śmierci pana. „Kiedy na jęk umierającego, weszli wyzwoleńcy i niewolnicy, oraz prefekt pretoriański, Plocjusz Firmus…” Prefekt pretorianów jest świadkiem, że nikt nie zawinił śmierci cesarza, tylko on sam. Otho starannie obmyślił swoją śmierć, zaplanował w najdrobniejszym szczególe. Być może już w Luzytanii to sobie ułożył, lub wcześniej w Rzymie. Troska o innych, o przyjaciół, a nawet niewolników, czy wyzwoleńców zaprzecza depresji, przynajmniej w jej ciężkiej postaci.
Jeśli nie depresja, to może Marek Otho naprawdę poświecił swe życie, by ratować innych? Kiedy ktoś skacze do rzeki, by ratować tonącego, nazywają go bohaterem. Jak nazwać władcę, który wybiera śmierć własną, by ratować tysiące? Rzadki, wyjątkowy przypadek w dziejach. Poza Othonem, nie napotkałem innego. Który z władców stawiając na szalach życie własne i cudze, wyżej ceni życie… innych? Na pewno nie tak zwani „wielcy władcy”, jak Aleksander Macedoński, Juliusz Cezar, Oktawian August, czy nawet zwycięski w wojnie domowej 69 roku, Wespazjan. Współczesne dzieje również potwierdzają tę żelazną zasadę władzy. Ostatni słynny władca – samobójca to Adolf Hitler. Hitler popełnił samobójstwo, gdy sowieckie jednostki były o 200 metrów od jego schronu bojąc się, że wsadzą go do stalowej klatki jak dzikie zwierzę. Śmierć Hitlera nie zakończyła walk. Samobójstwo Hitlera, jak jego życie, było przejawem tej samej nienawiści. „Dwoma czynami, z których jeden był bardzo haniebny, drugi wspaniały, tyleż na u potomnych na dobrą, ile na zła sławę zasłużył” – ocenia Othona Tacyt. Haniebny czyn to śmierć Galby; wspaniały – śmierć Othona. Dwa razy śmierć.
Marek Othon, dziwny człowiek, wyjątkowy cesarz. Przyjaciel Nerona, wspólnik i współsprawca jego szaleństw. Potem skrzętny, sprawiedliwy zarządca prowincji, swą uczciwością i energią zadziwiający cały dwór. Śmierć Galby. Panowanie. Krótkie. I ten obraz wykwintnego eleganta, co w kurzu, pocie i trudzie maszeruje na czele wojsk w prostym, żołnierskim pancerzu. Ten rozpustny hedonista, co na swój ostatni posiłek wybiera kilka łyków zimnej wody. Dziwny, niepokojący widok. W życiu Othona dobro i zło przeplatają się jak pasma w warkoczu. Ale śmierć miał piękną, jak mało który z władców. Jak mało który z ludzi. Mówią, że jakie życie taka śmierć. Co często jest prawdą, na przykład w przypadku Witeliusza. Śmierć Othona przeczy tej zasadzie. Przyjmijmy za Tacytem, że dzięki swemu zgonowi, Othon zyskał świetną sławę, zaś Witeliusz najhaniebniejszy rozgłos. I że swoim zgonem Ottonowi sam sobie wzniósł grobowiec skromny lecz trwały. Nie jest to mało. Ten pomnik warto odnowić. Przypomnieć o postaci i zgonie tego, doprawdy, niezwykłego władcy.
Marek Otho: zapomniany, ułamkowy cesarz. Marny władca, bo każdy, kto przegra walkę o władzę jest kiepski w mniemaniu ogółu. Jak pokonany bokser, co ze puszczona głową schodzi do szatni. Ten jeden, wielki w dniu swojej śmierci. Marek Otho dziwny człowiek, osobliwy cesarz. Jedyny taki cesarz.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.
Dla chcących więcej polecam książkę:
"Kto może być zebrą i inne historie"
wydawnictwo: e-bookowo
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura