Od zawsze, czyli od dzieciństwa, słucham radia. Cokolwiek robię włączam radio. Jeśli to możliwe, zajmuję się swoimi zajęciami, a radio sobie gra. Przyzwyczajenie, które weszło w zwyczaj. Podobnie w samochodzie. Włączam silnik i radio, radio gra przez całą drogę. Najczęściej słucham tzw. muzyki poważnej, ale jest jej mało, nawet na kanałach jej przeznaczonych, słucham więc co bądź. Nie zwracając uwagi na to, co leci: piosenki polskie, czy angielskie, co gadają. o co się kłócą. Byle grało. Byle nie było cicho. Jak znudzony barman, co przyzwyczajony do hałasu nie słuchając nawet wynurzeń pijaczków polewa im pilnując własnego zysku i biznesu. Ale ostatnio to się zmienia. Kilka piosenek, dokładnie ich słowa. Jest wiele piosenek, których słowa nic nie znaczą. Piosenkarz, czy piosenkarka cały czas coś tam wyśpiewuje, ale gdyby tekst zebrać i ścisnąć, to nic nie zostaje poza pustką. Najczęściej to opowieści o tzw. miłości. Oto przykład, jeden z modnych przebojów pt. Nie mamy nic.
Nie mamy nic
Bez siebie
Bez siebie
Nie mamy nic
Nie chcemy żyć
Bez siebie
Bez siebie
Nie chcemy żyć!
I tak dalej. Rzeczywiście nie mają nic. Ani głosu, ani tekstu, ani muzyki. Ciekawe, że takie nic całkiem dobrze się sprzedaje. Są inne piosenki. Nowa gwiazda na firmamencie naszej muzyki popularnej, niejaka Sanah. Młoda, ładna kobieta, o ciekawym i charakterystycznym, jakby okrągłym, i jednocześnie bardzo kobiecym głosie. Kobieta śpiewa kobiecym głosem? Co w tym dziwnego? Niby nic, ale niektóre piosenkarki mają taki głos, że na „pierwszy rzut ucha” nie wiadomo: mężczyzna to, czy kobieta. Oto przebój piosenkarki Sanah pt. Ostatnia nadzieja. Piosenka śpiewana w duecie z męską gwiazdą naszej muzyki, panem Podsiadło. Ponad 20 milionów wyświetleń na popularnym serwisie streamingowym. Kto jest autorem, czy autorką tego tekstu, tego nie znalazłem. Pewnie sama piosenkarka. Oto fragment:
Miał pod nosem czarny wąs
Rozdawał koniaki
Liczył na drobniaki
Ten błagający wzrok
Chciałby uciec stąd
Biegł a wszystko to co miał
To w kieszeni pyszny trunek
Wszystko jasne: gość z wąsem, i koniakiem, który nosi w kieszeni. Spodni? Współczesna moda na obcisłe spodnie wyklucza noszenie w kieszeni flaszki koniaku. Nawet chustkę do nosa trudno tam wcisnąć. Niech nosi tę flaszkę w kieszeni marynarki, albo garsonki. Czemu ten wąsaty typ nie miałby nosić garsonki i żakietu? Zgodne to z duchem czasów, w jakich żyjemy. Pospolity prostak zadowoliłby się flaszką wódki, a ten proszę, nosi flaszkę koniaku. Widać, że to jakiś lepszy gość o szerszych aspiracjach, wolny, czy wyzwolony, tym samym godny piosenki popularnej. Choć żłopie koniak zamiast wódy, ten lepszy typ, jednakże nie rozdaje, lecz wymienia trunek na… drobniaki. Kilka łyków z gwinta, w zamian szybkie bzykanko. Tyle co nic, takie drobniaki. Jeszcze ten błagający wzrok. No i pyszny trunek. Dalej leci refren:
Wszystko to co mam
To ta nadzieja że życie mnie poskleja
…
Poskleja życie, poskleja, byle byś się nie włóczyła z byle kim, kto ma flaszkę w kieszeni, i nie (sprze)dawała dupy za łyk gorzały. Ale czym poskleja? Butaprenem? Klejem epoksydowym? A może zespawa? Zespoli? Zabetonuje? Ale czy to nie za wysokie wymagania? Refren kończy się głęboką mądrością (sic!):
Po co zwlekać czekać
Gdy się nic nie zmienia
Moja mama mówiła
Ostatnia umiera nadzieja
Mądrość jak mądrość, nie wiem, czy mamusi, bardziej z zeszytów szkolnych i to maksymalnie trzecioklasisty. Warto zwrócić uwagę na rymy w tej piosence. Piosenka to wiersz, tyle że śpiewany, więc to dalej poezja, a stąd i rymy. Tu mamy: ptak – tak, kot – wzrok, zwlekać – czekać, koniaki – drobniaki, itd. Kiedyś podobne rymy nosiły nazwę rymów częstochowskich. Ale autorce (?) tych wierszy nie starczyło weny nawet na rymy częstochowskiego pochodzenia i stosuje powtórzenia: mam – mam, sam – sam. Układanie wierszy, szukanie rymów, porównań wymaga niejakiego wysiłku. Pisanie tekstu piosenki popularnej to łatwizna. Nie ma się co męczyć, gdy można powtórzyć to samo kilka razy! W piosence nawet to lepiej brzmi. Naprawdę? Ta sam piosenkarka, Sanah, jest autorką innego przeboju, pt. Szampan:
Pod górkę mam
Ale na to się pisałam tak czy siak
Do biegu start
Sama drogę te wybrałam
Chciałam tak
…
Szampan wylewa się
Toast mogę wznieść
A ten gość mówi coś
O co mu chodzi
Ktoś tu disuje mnie
Niech gada co chce
A ten gość mówi coś
Spoko nie szkodzi
Zamykam oczy
Byłeś uroczy
Będę udawać, że już nie boli
…
Co znaczy disować? W Internecie – zagłębiu wiedzy wszelakiej – znalazłem znacznie: obrażać kogoś, często w zabawny, oryginalny sposób. Historia układa się w całość. Panienka spod okienka poszła z gościem do hotelu. Nie za darmo. W tekście nie ma o tym mowy, ale to rozumie się samo przez się: za usługę należy się zapłata. Facet przeleciał ją w tę i we w tę – płaci to i wymaga. Po wszystkim trochę boli, ale było miło. Facet postawił szampana, chociaż nie musiał, starał się jak mógł. Ktoś z personelu: kelner, czy pokojowa disuje ją, czyli obraża: jakie te ku…wy nachalne są i zuchwałe? Przyszła taka, owaka i siedzi! Ale fajnie było, spoko, czy okej! Był szampan, była frajda, facet okazał się całkiem miłym klientem, jest kasa w torebce. Sama wybrała te drogę. Nie ma co rozpamiętywać. Sama tego chciała. Ta piosenka to kur…wska opowieść. Prawdziwie kur…ski song. Albo kur…ski hymn! Ta piosenka zyskała ponad 80 mln. wyświetleń i ponad 600 tysięcy polubień. Świetne, klasyczne piosenki innych, znacznie lepszych wykonawców, mają po kilka, góra kilkanaście milionów wyświetleń. W Internecie ludzie są szczerzy. Wyświetlają i słuchają tego, co im się podoba, a nie to, co im powinno się podobać. Przytoczę jeden komentarz (Zuzanna):
Ooo taaak, tego mi było trzeba. Dobrze znowu usłyszeć ten wspaniały utwór.
I żadnych negatywnych ocen! Wszystkim ten kurewski song się podoba. Smutne? Czemu? Do bohaterskich czynów, do świętości, czy wybitnego intelektu zdolni są tylko nieliczni. Do kurestwa nadają się wszyscy, wszyscy… poza nielicznymi wyjątkami. Z handlowego punktu widzenia, opłaca się wydać piosnkę, która znajdzie miliony wielbicieli, niż taką dla kilku…, kilkunastu. Kiedyś ludzie udawali, że chcą być lepsi, mądrzejsi, bardziej bezinteresowni, szlachetniejsi. Dziś już nie muszą udawać. Mogą być sobą. Więc są. Lubią to z czym się utożsamiają, w czym się widzą.
Inny przykład. Piosenka trzech piosenkarzy: Kortez, Podsiadło, Zalewski. Wielki przebój sprzed czterech lat, ponad 133 miliony wyświetleń! Tekst znacznie leszy od twórczości piosenkarki Sanah. Refren:
Ja nie chcę iść pod wiatr, gdy wieje w dobrą stronę.
Nie chcę biec do gwiazd, niech gwiazdy biegną do mnie.
Nie chcę chwytać dnia, gdy w ręku mam tygodnie.
Takie miłe, takie to miłe.
Aranżacja, wykonanie, czy muzyka bez zarzutu. Klip video to mistrzostwo. Tylko te słowa.
Ja nie chcę iść pod wiatr, gdy wieje w dobrą stronę.
W końcu mam swój czas, to chyba dobry moment.
Nie chcę biec do gwiazd.
…
Ja nie chcę iść pod wiatr.
Nie chcę biec do gwiazd.
Nie chcę chwytać dnia.
Takie miłe.
Takie miłe!
Od premiery tej piosenki minęły cztery lata. W tym czasie mieliśmy pandemię, która nadal trwa, oraz wojnę tuż za granicą, na Ukrainie. Wiatr zmienił kierunek. Przestał wiać w dobrą stronę. Czy i dziś zaśpiewaliby, że miło płynąc z wiatrem, a nie iść pod wiatr? Powiadają, że tylko gówno płynie z prądem. Nie ci, to inni, chętni się znajdą. Nie ma obawy. Może niepotrzebnie się czepiam? We współczesnej muzyce rozrywkowej nie chodzi o muzykę, o tekst, czy piosenki, ale o robienie kasy. Przepis jest prosty: wziąć chwytliwą, wpadająca w ucho melodię, napisać słowa, proste, banalne, bez udziwnień i trudnych słów, i jest przebój. Konto rośnie, a licznik kręci się jak szalony. Łatwo powiedzieć, trudno wykonać. Wielu próbuje, udaje się nielicznym. Dlaczego tym, a nie tamtym? Tego tak naprawdę nikt nie wie. Do tego dania, którego przepis znają wszyscy, trzeba dodać odrobinę soli. To przyprawy, ilościowo tak małe przecież, czynią z pospolitego dania wyjątkowy posiłek. Chyba podobnie jest w muzyce popularnej. Nawet ci, co zjedli w tym biznesie zęby, nie za bardzo wiedzą jak to działa.
Jednak trochę smutno. Takie wspaniałe tradycje piosenki, i poezji śpiewanej. Choćby Ewa Demarczyk, Marek Grechuta, czy Jacek Kaczmarski. Ci, co śpiewali do duszy i serca. Wiadomo, że dziś chodzi o kasę. Jeżeli ktoś nagrał przebój, i zarabia, to czy warto czepiać się na przykład głupich, albo podłych słów? Weźmy takie prostytutki, lub sex workerki, tak brzmi bardziej neutralnie i postępowo. Pracę wykonują (głównie) na leżąco, nie przemęczają się, w godzinę zarobią tyle, co inna(y) przez cały dzień. Dużo wolnego czasu. Ale też maja problemy. Uprawiając seks, ostry seks, prędzej czy później te panie coś tam nadedrą, czy rozerwą. Z przodu, czy z tyłu. Dużo niebezpieczeństw, nie licząc licznych chorób przenoszonych drogą płciową. Klient może je pobić, okaleczyć, albo nie zapłacić. Praca seksualna nie jest usłana różami. Spore ryzyko zawodowe. Te kobiety mają swoje poważne problemy. Albo złodzieje. Pięć minut strachu i duży zarobek. Tak mówią. Niby fajnie. Ale nie brak i minusów tego zawodu. Taki złodziej musi najpierw znaleźć jelenia, potem skroić gościa, no i sprzedać fanty unikając przy tym więzienia. Dużo zachodu i spore koszty, wliczając lata więzienia, bo raz na ileś tam złodziej jednak wpadnie. Nie taki łatwy to i prosty zarobek. Cóż tu się dziwić, że powstaje tyle piosenek o złodziejach, bandytach, gangsterach i prostytutkach i innych lekkiej konduity obywatelach i obywatelkach? Oczywiście, można zmienić kanał w radio i nie słuchać takich piosenek. Ale jak odrzucimy piosenki o złodziejach i ku…wach to w radio niewiele zostaje do słuchania, chyba muzyka żałobna, rzadko puszczana.
A nie da się nie zwracać uwagi na słowa? Niech piosenka wlatuje jednym uchem wylatując drugim. Byle było miło i przyjemnie. Utwory instrumentalne – muzyka bez wokalu, bo są też i takie, niektóre znakomite, na przykład solówki gitarowe – niezmiennie rzadko bywają w eterze. Dlaczego ciągle lecą piosenki? Bo słowa mają znaczenie. Nawet jeśli ktoś śpiewa w obcym, niezrozumiałym języku, zupełnie inaczej odbiera się piosenkę, niż czystą muzykę instrumentalną. Dominujące piosenki angielskojęzyczne. O ile nie śpiewają Murzyni, czy Murzynki w tym swoim slangu – negro english, to coś tam da się zrozumieć. Na tyle, by wiedzieć, że te teksty nie są lepsze, a często gorsze i bardziej żenujące niż nasze. Ale to żadna pociecha. O angielskojęzycznych piosenkach kiedy indziej. Co zatem pozostaje? Powrót do przeszłości? Nucąc choćby:
Nie dokazuj miła, nie dokazuj,
Przecież nie jest z ciebie żaden cud,
Nie od razu, miła, nie od razu,
Stopisz serca mego lód!
Cytat z pamięci. Skoro słuchamy piosenek, i słowa mają znaczenie, to warto słuchać tego, co piosenkarz, czy piosenkarka ma do wyśpiewania, analizować to i zastanawiać się, jakie to ma wymowę. Nie wystarczy kiwać się rytmicznie. Należy także to, co wyśpiewują ci, pożal się Boże „artyści”, wyśmiewać i krytykować. Nie mamy żadnego wpływu na to, jaka piosenka zostaje przebojem. To wybór zbiorowy. Ani na to co leci w radio, tam puszczają głównie przeboje. Masło maślane. Dlaczego piosenka jest przebojem? Bo słuchają ją masowo ludzie. Czego słuchają ludzie? Przebojów. Koło się zamyka. Ale każde radio posiada przycisk włącz/ wyłącz. I to jest wyjście. Kiedy na żadnym z kanałów nie ma niczego, co warto słuchać, naciśnij ten przycisk. Wybierz ciszę. Przerwij ten zaklęty krąg. Nie musisz słuchać niekończących się piosenek o niczym, o dupie Marynie, o prostytutkach, czy bandytach, innych, podobnych tematach. Wyśpiewanych, wypłakanych, wyjęczanych, czy najczęściej, wykrzyczanych! Naprawdę, nie ma żadnego obowiązku tego wysłuchiwać. Żadnego poza przyzwyczajeniem. Przyzwyczajenia wszak ulegają zmianie. Popularność to zdanie innych, nie twoje. Warto wyrobić sobie nawyk wyboru. Odrzucania tego, czego nie chce się słuchać. Co cię oburza, czy odrzuca, napawa odrazą. Na co nie warto tracić czasu. Tyczy się to nie tylko piosenek, czy radia. Bardziej ogólnie, życia. Wolny wybór! Mój, nie cudzy.
Jeśli nie pasuje ci piosenka: słowa, czy melodia, nie przerzucaj nerwowo kanałów. Naciśnij przycisk: wyłącz. Wybierz ciszę. Cisza to też muzyka. Tylko inna. Ja coraz częściej wybieram ciszę. Dzięki ciszy docenia się muzykę. Prawdziwą muzykę i piękne, prawdziwe piosenki. Bo i takie są, choć niekoniecznie puszczają je w popularnych stacjach radiowych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.
Dla chcących więcej polecam książkę:
"Kto może być zebrą i inne historie"
wydawnictwo: e-bookowo
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura