Biorąc za rzecz oczywistą, iż wczorajsza (29.05) wypowiedz prezydenta Obamy o „polskim obozie śmierci” nie jest powielającym - stosowaną od roku 1956 (pomysł Alfreda Bezingera, szefa osławionej Agencji 114) - kalkę medialną lapsusem, należy zauważyć, iż wśród wielu domniemanych powodów zaistnienia tego wydarzenia może kryć się jawne określenie swego desinteressement losem Polski.
Jeśli bowiem weźmie się pod uwagę ogromnie negatywną skalę takiej wypowiedzi, artykułowanej o ironio podczas wręczania medalu (co znamienne - odebrał Rotfeld - były minister spr. Zagr.) dla nieżyjącego już Karskiego- człowieka symbolu polskiego bohaterstwa, można odnieść wrażenie, iż prezydent Obama bardziej skutecznie nie mógł przedstawić swego lekceważącego stanowiska wobec Polski.
A to oznaczać może tylko jedno – sygnał o pełnym amerykańskim desinteressement tym co zdarzyć się może niedługo w Polsce
poważny i niepoważny, z dystensem i bez, patriota i pseudoeuropejczyk, myślacy z własnej skromnej perspektywy, motto: \"wiele lat analizy dla dnia syntezy\" niestety
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka